Minął tydzień od wyjazdu One Direction i szczerze powiedziawszy nawet nie zauważyłam kiedy. Dzień w dzień od świtu do zmierzchu byłam na próbach zespołu. Nie powiem pracowałyśmy bardzo ciężko. W półtora miesiąca współpracując z tekściarzami napisałyśmy 12 piosenek. Jak sie dowiedziałam kilka dni temu, w trasę ruszamy 17 lutego. Moja mama, Johnie i Zayn już wiedzą, ale teraz muszę powiedzieć (T.I). Z takim właśnie zamiarem pojechałam dziś do willi 1D. Pukając do drzwi przez myśl przeszło mi, żeby jednak uciec i powiedzieć jej kiedy indziej, ale nim zdążyłam coś zrobić w progu pojawiła sie (T.I).
(T.I): Cześć!- powiedziała wesoło i wpuściła mnie do mieszkania. Dziewczyna wyglądała.. Jakby to ująć.. Inaczej? Tak inaczej to odpowiednie słowo. Zamiast jeansów, które zwykle nosiła miała na sobie luźne dresy i rozciągniętą bluzkę. Włosy miała związane w niechlujnego koczka i były one przetłuszczone. Jednym zdaniem, była nieogarnięta.
P: Cześć.- odparłam i zamknęłam za sobą drzwi.
(T.I): Napijesz sie czegoś?
P: Może kawę.
(T.I): Już sie robi. To idź do salonu, a ja do ciebie dołączę.- zaradziła i chwilę później zniknęła w kuchni. Ja natomiast udałam sie do salonu. Wszędzie tam były porozkładane książki, notatki, brudne kubki. Jednym słowem było tam wszystko z wyjątkiem porządku. Szczerze mówiąc mieszkanie wyglądało, jakby (T.I) nie wychodziła z niego od tygodnia. Usiadłam na sofie, a chwilę później w pomieszczeniu pojawiła sie (T.I).
(T.I): Przepraszam za bałagan, ale przygotowuję sie do grupowego projektu.- powiedziała zbierając wszystkie rzeczy ze stolika kawowego.
(T.I): A co u ciebie? Jak próby? Dawno u mnie nie byłaś...
P: Próby idą świetnie. I nie przesadzaj byłam tu w.. Eee..
(T.I): W zeszłym tygodniu.- dokończyła za mnie i wyszła z salonu.
P: Przecież ty też mogłaś mnie odwiedzić!
(T.I): Fakt!-krzyknęła z kuchni, a chwilę później była z powrotem niosąc dwa parujące napoje.
P: A ty w ogóle gdzieś wychodziłaś przez tydzień?- zapytałam rozglądając sie po pokoju.
(T.I): Jasne. Byłam w sklepie i na uczelni.- odparła zajmując miejsce obok mnie.
P: A właściwie czego dotyczy ten projekt?
(T.I): W zasadzie chodzi o to, czy środki masowego przekazu pobudzają nieletnich do przestępstw, ale to bardziej obszerny temat. Chwila.. Chcesz tego słuchać?
P: Jasne. Kto wie, może kiedyś pójdę w twoje ślady.- zaśmiałam sie, a chwile później (T.I) rozpoczęła wykład na temat swojego projektu. Nie bardzo interesowało mnie o czym mówi (T.I). Znaczy nie to, ze jej nie słuchałam. Po prostu byłam myślami gdzie indziej. Jednak chciałam jak najbardziej odwlec to, po co naprawdę tu przyszłam. Chyba po prostu bałam sie jej powiedzieć, ze pojutrze wyjeżdżam. Minęło około 30 minut, a (T.I) kończyła swój monolog o wpływie mediów na kryminalność nastolatków. Martwiłam sie, że już za chwile będę musiał powiedzieć jej po co sie tu zjawiłam, jednak dziewczyna dostała SMS od Harrego z prośbą, by weszła na Skypa. Tak wiec chwilę później obje zasiadłyśmy przed komputerem i urzadziłyśmy sobie wideo-spotkanie z One Direction. Rozmawiałyśmy z chłopcami jakieś 2 godziny i w sumie nareszcie miałam okazje, by dłużej porozmaiwać z Zaynem. Przez jego trasę i moje próby mogliśmy zamienić jedynie kilka słów, ale za to przez całe dnie esemesowalismy. Niby to marne pocieszenie, ale zawsze coś. Po zakończeniu rozmowy z chłopcami chciałyśmy coś zjeść. (T.I) postanowiła, że zrobi spaghetti, a ja jej w tym pomogę. Gdy posiłek był gotowy zjadłyśmy go, a następnie postanowiłyśmy obejrzeć film. Wybrałyśmy jakąś komedie romantyczną. Podczas filmu (T.I) to zanosiła sie śmiechem to płakała, a ja siedziałam tam i w sumie nie wiedziałam o czym jest film. Patrzyłam na ekran, ale właściwie nie zwracałam uwagi na aktorów i na to co mówią. W pewnym momencie (T.I) zatrzymała film i spojrzała na mnie.
WŁĄCZ! No weź włącz, bo nie będzie nastroju ;p
(T.I): Co sie dzieje?
P: Nic..
(T.I): Przecież widzę. Odkąd przyszłaś jesteś nieobecna..- tak. (T.I) nie dało sie oszukać. Ona zawsze w jakiś przedziwny sposób wiedziała co sie naprawdę z kimś dzieje. Może to dlatego, że potrafiła patrzeć? Zawsze zwracała uwagę na detale, których normalny człowiek by nie zauważył. I znów odpłynęłam. Na ziemie wróciłam dopiero, gdy brunetka trąciła mnie w ramię.
(T.I): Powiedz w końcu co cie gryzie.
P: Dobra.. Przecież i tak będę musiała to zrobić. Więc tak.. Pamiętasz jak mówiłam ci, ze piszemy piosenki, bo będą potrzebne w trasie koncertowej?
(T.I): Jasne..- odparła z wyrazem twarzy typu "masz mnie za idiotkę czy co?"
P: Ta trasa zaczyna sie już niedługo.
(T.I): Niedługo to znaczy kiedy?- zapytała spoglądając na mnie badawczo.
P: Tylko sie nie złość..- dziewczyna skinęła głową, a ja kontynuowałam- Koncerty zaczynają sie pojutrze.- ostrożnie spojrzałam na brunetkę, a jej twarz ukazywała coś co nie do końca rozumiałam. Jakby dziewczyna z jednej strony miała ochotę mnie zabić, a z drugiej strony z niewiadomej przyczyny powstrzymywała sie. Po chwili brązowooka powiedziała z nutką smutku w głosie.
(T.I): Czyli przyszłaś sie pożegnać?
P: Tak. Przepraszam, ze nie mówiłam wcześniej, ale jakoś nie było sposobności.
(T.I): Rozumiem.
P: Jak to? Nie wściekasz sie, że mówię ci dopiero teraz?
(T.I): Nie. Przecież będziesz robić to co kochasz. Po za tym zawsze wiedziałam, że ten dzień nadejdzie. Zawsze wiedziałam, ze przyjdzie moment, gdy będziemy musiały sie pożegnać. Teraz jesteśmy tutaj. Wszystko się zmienia. Ten rozdział się kończy, ale nasza historia dopiero się zaczyna. Teraz mamy przyszłość w naszych rękach. Obie mamy tyle marzeń i planów, ale nie uda nam sie ich zrealizować, jeśli nie pójdziemy naprzód.- powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza.
P: Przepraszam cię, że tak późno przyszłam sie z tobą pożegnać, ale ja po prostu nie chciałam tego robić. Jednak wiem, że masz racje. Musze ruszyć z miejsca. Więc idę naprzód. Wiesz.. Będę miała w sobie wszystkie nasze dni. Te dobre i te złe. Czas który dzieliłyśmy, miejsca w których byłyśmy. To wszystko zmieniło moje życie. Dzięki tobie sie nie pogubiłam i dzięki tobie zawsze będę mieć wspomnienia, w których znajdę to kim chcę być.
(T.I): Tak bardzo chciała nie płakać.. Cholera jasna..- zaklęła i otarła łzy.- Być może będziemy rozdzielone, ale mam nadzieję, że ty wiesz, że będę z tobą gdziekolwiek pójdziesz.- dodała łamiącym sie głosem, a ja po prostu ja przytuliłam. Cholernie trudno jest mi pożegnać sie z kimś kogo kocham jak siostrę.
P: Wiesz co..?- wybełkotałam płacząc i pociągając nosem.
(T.I): Hymm?
P: Zawsze wiedziałam, że po tych wszystkich latach będzie śmiech i będą łzy, ale nigdy nie sądziłam, że odejdę z taką radością, ale i z takim bólem (T.I): Przestań już tak gadać.. Przecież nie żegnamy się na zawsze. Pewnego dnia będziemy się z tego śmiać, a teraz płaczemy jak głupie.- powiedziała starając sie choć trochę opanować.
P: Nie (T.I). My płaczemy, bo tak trudno jest powiedzieć 'żegnaj'...- skwitowałam i wtuliłam sie w brunetkę. To pożegnanie to nie jest zwykłe 'do zobaczenia'. To jest coś znacznie gorszego. Choć żadna z nas tego nie powiedziała teraz następuje swego rodzaju koniec naszej przyjaźni. Z dzisiejszym dniem nastąpi to czego zawsze sie tak bałam. Podjęłyśmy decyzje i nasze drogi sie rozchodzą i już nigdy nie będę ze sobą tak bardzo splecione jak dotychczas. Dziś jest ostatni dzień nierozłącznego duetu Elena&(T.I). Jednak nie znaczy to, że przestanę kochać tą głupią wariatkę...
*(T.I) 20 lutego*
Czas mijał. Dla ciebie każda minuta dłużyła sie jak godzina. Odkąd Pezz wyjechała, nie mogłaś znaleźć sobie miejsca. Do szału doprowadza cię monotonność. Ciągle masz wrażenie, że przeżywasz ten sam dzień. Wstajesz, sprzątasz, uczysz sie, jesz obiad, a potem szwędasz sie z pokoju do pokoju. Czasami wyjdziesz na spacer i tak w kółko. Wykańcza cie bezczynność. Męczy cie oglądanie durnych filmów, nawet robienie zdjęć nie cieszy cie jak kiedyś. Za wszelka cenę chcesz mieć jakieś zajęcie, żeby nie myśleć. Nie myśleć o Pezz, o Harrym, o tym, że jak bardzo ci ich brakuje. Z Perrie właściwie sie nie kontaktujesz. Może raz czy dwa udało ci sie porozmawiać z nią przez telefon. Z Harrym zaś codziennie odbywacie rozmowę na wideo-czacie. Cieszyłaś, że choć w taki sposób możesz z nim być. Choć przez chwilę możesz widzieć jego uśmiech, słuchać jego głosu, cieszyć sie jego szczęściem. Chłopak jeszcze ani razu nie opuścił "waszego spotkania". Nawet jeśli był bardzo zmęczony znalazł chwilę, by wejść na Skypa. Krajało ci sie serce, gdy widziałaś go pół przytomnego po koncercie.
(T.I): Dawno cie nie odwiedzałam...- westchnęłaś. To prawda. Nie byłaś tu od początku roku. Może nie miałaś czasu, a może chciałaś zwyczajnie od tego uciec. Wymazać z pamięci, że Kyle zginął przez ciebie i uśpić ból, który sprawia ci patrzenie na jego grób. Tak czy inaczej to nic nie dało. Taka ucieczka była bezsensowa, bo za każdym razem gdy szłaś dziedzińcem uczelni uderzały w ciebie wspomnienia związane z Kylem.
(T.I): Wiec.. Pewnie zastanawiasz sie po co przyszłam. Po prostu tęsknię i.. I nie radzę sobie. Tak wiem znów cie wykorzystuję. Przepraszam. Po prostu muszę z kimś pogadać.. Nawet nie wiesz ile bym dała, żebyś znów tu był..- wyznałaś, a po twoim policzku spłynęła łza.
(T.I): Wiesz, gdybyś tu był zapewne postawiłbyś mnie do pionu..- powiedziałaś wycierając łzy i śmiejąc sie jednocześnie na wspomnienie tego jak Kyle cie pocieszał. On nigdy na ciebie nie naciskał, tylko był przy tobie. Rozśmieszał cie i sprawiał, że twoje myślenie sie zmieniało. Może to, żałosne, ale i tym razem liczysz na jego pomoc..
(T.I): Wiesz co męczy mnie najbardziej..? Że jestem niepotrzebna. Marnuję czas siedząc w domu i nieustannie tęskniąc za wami wszystkimi, a tak naprawdę to niczego nie ułatwia. Wręcz przeciwnie. Wszystko zaczyna sie walić. Oddaliłam sie od Pezz i El, umieram z tęsknoty za Harrym i tobą, a najgorsza jest świadomość, że wszystkim utrudniam życie. Wcześniej obarczałam innych swoimi problemami, ale teraz muszę uporać sie z tym sama. Muszę uporać sie ze sobą, a nie potrafię. Nie wiem co zrobić.. Błagam pomóż mi?!- mówiłaś zanosząc sie płaczem. Świetnie, to co robię jest irracjonalne i chaotyczne..- pomyślałaś. Lecz kolejna rzeczy, która przyszłą ci do głowy było to, że nieco ci ulżyło. W jakimś stopniu poczułaś sie lepiej. Pociągając nosem spojrzałaś na grób. Jakbyś oczekiwała jakiejś wskazówki czy znaku, jednak nic takiego nie nastąpiło. Siedziałaś jeszcze jakąś chwilę, a sekundę później gwałtownie wstałaś z miejsca i wybiegłaś z cmentarza.
(T.I): Co ja wyprawiam! To zakrawa o chorobę psychiczna!- powiedziałaś do siebie. Byłaś zawiedziona, a może bardziej zła. Inaczej to sobie wyobrażałaś. Myślałaś, że gdy tu przyjdziesz znajdziesz rozwiązanie problemu, ale tak sie nie stało. Zdenerwowana szłaś chodnikiem nie zważając na nic. Nagle wpadłaś na coś. Zachwiałaś sie lekko, ale szybko odzyskałaś równowagę, bo podtrzymałaś sie tablicy z ogłoszeniami. Miałaś odejść, gdy nagle stanęłaś w pół kroku. Twoją uwagę przykuła pomarańczowa kartka, na której było napisane
PRACA W WOLONTARIACIE!
24 lutego zostanie otwarta nowa przykościelna jadłodajnia.
Potrzebne osoby do pracy jako wolontariusze.
Chętnych zapraszamy do zakrystii w kościele pw. Św.Magdaleny.
I to było coś dla ciebie. Czym prędzej wróciłaś do domu, postanowiłaś ogarnąć sie i jeszcze dziś załatwić sprawę pracy w tej jadłodajni.
*Eleanor. 27 lutego*
Nareszcie miałam chwilę wolnego. Przez ostatnie dwa tygodnie harowałam jak dziki osioł. Po pracy w szkole, chodziłam na uczelnie i tak codziennie. Teraz jednak dzieci mają zimową przerwę, a ja chwilę dla siebie. Dziś spotykam sie z (T.I). Właśnie byłam pod naszą ulubioną kawiarnią. Wszedłszy tam, od razu zobaczyłam (T.I). Dziewczyna uśmiechnęła sie na mój widok, a gdy zajęłam miejsce obok niej przywitała sie równie wesoło.
(T.I): Cześć!- powiedziała i uścisnęła mnie.
E: Cześć.
(T.I): Zamówiłam ci late.- dodała gdy zajęła miejsce naprzeciwko niej.
E: Dzięki. Jak widzę humor ci dopisuje.
(T.I): Nie powiem, że nie.
E: Wiesz.. W sumie to bardzo dobrze. Ostatnio, gdy z tobą gadałam wydawałaś sie przygnębiona.. Właśnie. Nadal nie powiedziałaś mi o co chodziło?
(T.I): Eee tam.. Nie ma o czym mówić.- odparła upijając łyk gorącej czekolady
E: (T.I)!
(T.I): No co?- spojrzałam na nią ostrzegawczo, a dziewczyna po sekundzie dodała.
(T.I): Dobra. Już ci mówię. Wiec.. No cóż.. Głupio sie przyznać, ale ostatnio mnie poniosło..
E: To znaczy?
(T.I): Daj mi dokończyć. Jakby to ująć.. Pogubiłam sie i zaczęłam histeryzować. Wiesz czułam, że wszystkim zawadzam, a do szału doprowadzało mnie siedzenie w domu. Wykańczało mnie ciągłe myślenie...
E: To dlaczego nic mi nie mówiłaś?- przerwałam dziewczynie w pół zdania.
(T.I): Byłaś zajęta. Po za tym masz dość własnych problemów.
E: Nie mów tak. Przecież wiesz, ze zawsze znajdę dla ciebie czas.
(T.I): Tak, ale to nie o to chodzi..- rzekła nie patrząc na mnie.
E: A o co?
(T.I): O to, że tym razem musiałam poradzić sobie sama.
E: Naprawdę cie nie rozumiem. Ty lubisz sie katować, co? Czy ty nadal nie rozumiesz, że możesz na nas liczyć?- powiedziałam znacznie głośniej niż zamierzałam. (T.I) od razu zganiła mnie za to i odparła.
(T.I): Wiem, że mogę na was liczyć, ale teraz musiałam udowodnić sobie, że nadal nad sobą panuję. Nie wiesz jak to jest być w ciąży. W pewnym sensie traci sie siebie. Zaczynałam zapominać jak byłam przed tym wszystkim. Przecież byłam silna, a teraz płaczę z byle powodu. Nawet nie wiesz jak ciężko jest odróżnić to co czuję ja i to co wywołują hormony. Musiałam udowodnić sobie, że gdzieś na dnie nadal jestem sobą.- wyznała i zarumieniła sie lekko, gdy zdała sobie sprawę z tego jak sie przede mną otworzyła.
(T.I): Widzisz? Nigdy sie tak nie rozczulałam nad sobą, a ostatnio robię to cały czas. W każdym razie teraz jest już lepiej. I nie martw sie. Panuje nad sytuacją.
E: Niby w jaki sposób?
(T.I): Znalazłam sobie zajecie. Od tygodnia pracuje w wolontariacie. W takiej jadłodajni dla ubogich. Wydaję im posiłki. Praca nie jest ciężka, a ja przynajmniej nie mam czasu myśleć o głupotach.
E: Jeśli jesteś szczęśliwa to w porządku.- odrzekłam upijając kolejny łyk kawy.
(T.I): Tylko niech to pozostanie między nami.- dodała dziewczyna spoglądając na mnie wyczekująco.
E: Jasne. Masz to jak w banku. O a propos... Hazz przelał ci pieniądze na zaliczkę?
(T.I): Tak. To może chodźmy już załatwić te formalności.- zarządziła, a sekundę później opuściłyśmy kawiarnie. Następnie skierowałyśmy się do biura pani Andrews. Będąc na miejscu sekretarka skierowała nas od razu do gabinetu Meggan. Wnętrze pomieszczenia było przytulnie urządzone. Ściany pokoju Meggan były pokryte beżową farbą, zasłony w oknach i meble były kremowe. Zastałyśmy pani Andrews za biurkiem. Kobieta około czterdziestki siedziała przed komputerem. Lecz gdy weszłyśmy oderwała sie od niego i obdarzyła nas pokrzepiającym uśmiechem. W tej chwili był on nam potrzebny, bo nieco się denerwowałyśmy.
(T.I)&E: Dzień dobry.- przywitałyśmy się i zajęłyśmy miejsca naprzeciwko Megg.
Mg: Witam. Jestem Megg Andrews i zorganizuję wasze śluby.
(T.I): Jestem (T.I) (T.N), a to Eleanor Calder.
Mg: To jak wyobrażacie sobie wasze wesela?
(T.I): Jeśli chodzi o mnie to chcę postawić na elegancki minimalizm.
E: Ja chcę, żeby wesele łączyło rodzinną atmosferę, nieco przepychu i nowoczesności.
(T.I): Obie uroczystości muszą być z klasą i na poziomie.- podsumowała (T.I). Fakt. Mimo, że Harry i Louis dali nam wolną rękę, nie mogłyśmy przesadzić.
Mg: Rozumiem.- odparła spoglądając na nas znad laptopa.- Pierwszą rzeczą, którą musimy ustalić jest data waszych ślubów?
E: Mnie pasowałby jakiś termin w czerwcu.- blondynka szukała czegoś w komputerze, a chwilę później odparła.
Mg: Jedyny wolny termin to 7 czerwca. Pasuje ci Eleanor?
E: Tak!- odparłam entuzjastycznie. Zbyt entuzjastycznie.
Mg: Powiedz mi, kto będzie twoja druhną i gdzie chcesz mieć ślub?
E: Moja druhną będzie (T.I), a drużbantem Louisa będzie Harry Styles. Myślę, że chciałbym, żeby ślub i wesele odbyło sie w hotelu Plaza.- mówiłam, a Megg wszystko skrupulatnie notowała.
Mg: Dobrze. Na razie to wszystko. Przejdźmy teraz do ciebie (T.I).
(T.I): Jest jakiś wolny termin w lipcu?
Mg: Tak.. 12 i 26 lipca. Który wybierasz?
(T.I): Emm.. 26.
Mg: Teraz miejsce ślubu i świadkowie?
(T.I): Chciałbym, żeby ślub odbył sie w kościele Św. Magdaleny, a wesele w jakiejś restauracji. Świadkowie to Perrie Edwards i Niall Horan.
Mg: Okej.. Za chwilę wydrukują sie umowy, a teraz powiem wam co musicie zrobić. Otóż.. Tu macie katalogi z wariantami zaproszeń, restauracjami, salonami sukien ślubnych i wiele innych.- powiedziała podając nam torby wypchane książkami, po czym kontynuowała.- Do waszych ślubów zostało niewiele czasu, wiec proponowałbym, żebyście jak najszybciej zrobiły listę gość. Dobrze byłoby jeśli dostarczyłybyście je w następnym tygodniu. Potem będzie już z górki, bo wynajmiemy odpowiednie restauracje, zamówimy catering i zadecydujemy jakie wybrać dekoracje. Każdą zamówienie możecie zmienić cały czas. Jednak byłabym wdzięczna, gdybyście nie zmieniały zdania co dzień. Dlatego proszę dobrze przemyślcie swoje wybory.- przerwała na chwile i odwróciła sie do drukarki.
Mg: Podpiszcie sie tu.- wskazała prawy dolny róg kartki, a my szybko wykonałyśmy jej prośbę.
Mg: Proszę też o wpłatę zaliczki w wysokości 500£. Najlepiej byłoby gdybyście uregulowały wpłatę w ciągu 5 dni roboczych. Macie jakieś pytania?
(T.I): Myślę, że na razie nie. Dziękujemy. - powiedziała brunetka i miałyśmy wychodzić, ale Meggan nas zatrzymała.
Mg: Prawie zapomniałam. Tu macie mój e-mail i numer telefonu.- dodała podając nam swoja wizytówkę.
E: Jeszcze raz dziękujemy.- odparłyśmy i uściskałyśmy dłoń kobiety. Następnie opuściłyśmy budynek i wyszłyśmy na ulicę.
(T.I): To teraz zacznie sie zabawa.- sfinalizowała dziewczyna, po czy ruszyłyśmy w stronę jej samochodu.
Nowy rozdział i przyznam, ze jestem z niego w 100% zadowolona ;)
W sumie chyba, żadna z was nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
Pezz wyjechała, a (T.I) zaczyna szukać prawdziwej siebie, no i na koniec planowanie ślubu ;p
Chyba nie wyszło mi to wszystko tak tragicznie? xd
W każdym razie czekam na wasze opinie i dziękuję za komentarze pod poprzednim postem ;*
Pozdrawiam Mell <3