Rozdział jest dla Elizabeth x. ;*
Myślę, że Ci się spodoba ;3
*(T.I)*
Przetańczyłaś z Harrym kilka kolejnych piosenek. Właśnie kończyła sie piosenka, a wasze oczy spotkały sie. Mimo ciemności panującej w klubie, doskonale wiedziałaś, że tęczówki twojego chłopaka lśnią z radości. Wasze oddechy przyspieszyły, a Hazz złożył pocałunek na twoich ustach. Ręce bruneta oplatały twoje ciało trzymając je blisko siebie. Gdy skończyliście sie całować, chłopak obrócił cie tak, że dotykałaś plecami jego torsu. Kołysaliście sie wolno, mimo tego, że piosenka była szybka. Zielonooki całował cie po szyi i szeptał do ucha czułe słówka. Byliście w swoim świecie. Odcięci od rzeczywistości. Tylko wy dwoje. Tylko wasze ciała, tylko wasze oddechy. Teraz poczułaś coś co od dawna było ci obce. Coś czego ci brakowało. Pożądanie. Całe twoje ciało pragnęło Harrego. Chciałaś znów ujrzeć jego nagie ciało, znów dotykać je. Patrzeć w jego oczy pełne troski i miłości. Rozkoszować sie jego dotykiem, czuć go w sobie. W tej samej chwili odwróciłaś się.
(T.I): Kochaj sie ze mną.- powiedziałaś z desperacją wpatrując sie w chłopaka.
H: Teraz?- zapytał, a jego oczy rozbłysły tym odcieniem szmaragdu o którego istnieniu niemalże zapomniałaś.
(T.I): Tak.- powiedziałaś, a brunet nie czekając ani chwili dłużej pociągną cie za rękę w stronę toalety. Hazz szybko szedł w wyznaczonym kierunku. Nie przejmował sie potrącanymi przy tym ludźmi. Po chwili znaleźliście się w ciemnym korytarzu. W miarę oddalania sie od głównej sali muzyka nieco cichła. Nagle Harry przyparł cie do ściany i zaczął namiętnie całować. Ty nie opierałaś sie. Wręcz przeciwnie. Chciałaś bardziej podkręcić bruneta. Gdy on zajęty był całowaniem cię, ty przejechałaś ręka po jego twardniejącej męskości. Wtem chłopak przerwał i znów łapiąc cię za rękę poprowadził w stronę toalet. Wszedłszy tam spotkaliście wychodzącą właśnie parę, która posłała wam przelotne uśmieszki. Jak sie okazało jedyna wolna kabina to ta dla inwalidów. Hazz nie zwracając na nic uwagi wciągał cie tam i zamykając drzwi znów zaczął cie całować. Ty natomiast szybko odpięłaś pasek jego spodni. Jeansy zsunęły sie na ziemie, gdy zielonooki po omacku zmagał się z twoimi legginsami i bielizną. W międzyczasie zaś podał ci prezerwatywę, którą uprzednio wyjął ze swojego portfela. Ty sprawnie rozciągnęłaś ją na całej długości jego członka. Wtem zostałaś uniesiona między ciałem Harrego, a ścianą. Twój oddech emitowany był w małych porcjach, niemal westchnieniach. Chwilę później Harry wtulił się w twoje ramie, zanim wykonał pierwszy, mocny manewr swoimi biodrami, od razu wywołując przyjemny napływ ulgi. Z twoich ust uleciało głośne jęknięcie, za które szybko skarciłaś sie w duchu. By uniknąć wykrzyknięcia imienia Harrego pocałować go w usta. Całowaliście sie zachłannie i namiętnie.
H: Kocham Cię.- wycedził Harry między pocałunkami, wycofując nieco swoje ciało, po czym obdarzył cie pojedynczym, pewnym pchnięciem bioder.
(T.I): Kocham Cię- odparłaś. Za drugim razem wiedziałaś czego masz się spodziewać, gdy Hazz ponownie odchylił się tylko po to, by sekundy później przywrzeć swoimi biodrami do twoich. Każdy ruch jego był silny, mocny, a na dodatek emanował nieprawdo podobnym erotyzmem. Desperacko zacisnęłaś palce wokół materiału koszulki chłopka czując nagłą potrzebę pozostania przy rzeczywistości. Pragnienie by zedrzeć z Harrego resztę ubrań była bardzo silne, jednak górę wzięła maleńka część opanowania, która przywoływała zdrowy rozsądek. Jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyłaś czegoś takiego. Tak wielkiej niecierpliwości, by poczuć siebie nawzajem, zmuszającej was do uprawiania seksu w toalecie w klubie. Usta Harrego zajęte były odszukiwaniem dudniącego pulsu na twojej szyi. Harry wyczuwał twoje zmysły. Wykazywał się niezwykłą umiejętnością oceny sytuacji, jego dłonie delikatnymi gestami odgarniały zabłąkane kosmyki włosów z twojej twarzy, po czym przenosiły się w dół, by podtrzymać twoje biodra przy jego mocnych pchnięciach.
H: Och (T.I)!- wydyszał ciężko nie odrywając ust od twojej szyi przy kolejnym wejściu we ciebie całą długością. Było ci bosko, nie chciałaś, żeby to skończyło się kiedykolwiek. Jednak to, gdy Harry był blisko spełnienia okazywało się niezaprzeczalnie jedną z najlepszych atrakcji, których doświadczałaś. Widoczne żyłki na jego szyi pojawiły się z wyraźnego wysiłku, by nie krzyknąć, czym mógł zaalarmować pozostałych imprezowiczów o waszej aktualnej sytuacji. Wszystko działo się tak szybko. Harry wydawał się nie móc zaczerpnąć porządnego oddechu, musiały wystarczyć mu więc małe porcje powietrza, które nabierał z charakterystycznym dźwiękiem. Z twoich rozchylonych ust uciekały postrzępione oddechy, kiedy znowu przyspieszył. Chwile później twoje brązowe oczy spotkały jego zielone rozbłyskające pełnia tego koloru. Chłopak pocałował cie w usta wykonując krótkie pchnięć, podczas gdy ty wplotłaś ręce w jego włosy. Co jakiś czas wydawaliście ciche pojękiwania, starając sie, by nikt was nie usłyszał. Wasze oddechy przyspieszyły i stały się nieregularne. Z trudem łapałaś powietrze. Czułaś sie tak dobrze jak nigdy w życiu. Czułaś jak po twoim ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Uczucie to było tak intensywne, że aż przytłaczające. Było to coś niewyobrażalnego. Przyjemność przepływająca przez twoje ciało była zdumiewająca. Czułaś, że tracisz kontrolę nad sobą. Jedyne czego byłaś świadoma to tylko ta nieskończona rozkosz jaką sprawiała ci Harry i to, że chciałaś więcej. Oddech uwiązł ci w gardle, gdy poczułaś jak Hazz zadrżał we tobie, uwalniając swoje ciepło do prezerwatywy. Wasze ciała ciasno do siebie przylegały, a serca zdawały się odbywać między sobą wyścig. Delikatnie całowałaś jego szyję, na której pojawiła się pulsująca żyłka, kiedy Harry kończył swój orgazm. Chwilę później poczułaś jak chłopak powoli wycofuję się swoimi biodrami, wysuwając ze ciebie stopniowo mięknącą męskość. Krótki, przerywany oddechy uciekł z jego ust, gdy wasze ciała całkiem się rozłączyły. Wtem niespodziewanie Hazz złączył wasze usta, a ty czułaś sie po prostu szczęśliwa. Ogarnęło cie uczucie błogości i całkowitego spokoju. Z twojej głowy całkowicie uleciały obawy, że Hazz nie chce spędzać z tobą czasu, bo przytyłaś. Dziś w jego oczach zobaczyłaś to czego od dawna tam nie było. Pożądanie. Zielonooki już od dawna nie patrzył na ciebie tak jak teraz. Dziś chciał posiąść cię i udało sie mu. Stwierdziłaś, gdy chłopak nieco się od ciebie odsunął. Następnie ubraliście sie i wyszliście z kabiny.
Chwilę potem znaleźliście sie na balkonie wśród przyjaciół. Na początku usłyszeliście kilka kąśliwych uwag na temat waszej chwilowej nieobecności, ale później skupiliście sie na innych tematach. Reszta nocy upłynęłam wam pod znakiem pijaństwa i zabawy. No dobra.. Ciebie to pierwsze nie dotyczyło.
*Eleanor. Następny dzień*
Obudziłam sie około 13.00. Bystre słońce wpadało przez niezasłonięte okno w pokoju Louisa. Czemu on nigdy, gdy potrzeba nie używa zasłon..? Zapytałam sie w duchu powoli wstając z łóżka. Czemu dzień po imprezie musi być taki męczący..? Zadaje sobie zdecydowanie za dużo pytań retorycznych, stwierdzałam będąc przy drzwiach. Zakręciło mi sie w głowie i czułam, że zaraz zwymiotuję. Sekundę później tak też sie stało. Na szczęście w porę dobiegłam do sedesu. Gdy umyłam zęby i przemyłam twarz zimna wodą zeszłam na dół. Już na schodach poczułam zapach świeżej kawy i naleśników. Zajrzawszy do kuchni zobaczyłam Zayna i Perri, oraz Harrego i (T.I). Pierwsza trójka wyglądała równie żałośnie co ja. Mieli smętne miny i podkrążone oczy. (T.I) natomiast promieniała.
(T.I): Cześć!- powiedziała uśmiechając sie pogodnie
H&Z&P&E: Ciii..- odparliśmy zgodnie.
(T.I): Przepraszam..- odparła znacznie ciszej.- Zestaw ratunkowy jest na blacie.- dodała przewracając naleśnika. Ja podeszłam we wskazane miejsce i znalazłam tam dwie tabletki aspiryny, butelkę wody i kefir. Ta dziewczyna jest cudowna. Nie dość, że wczoraj ogarnęła nas wszystkich to jeszcze pomaga nam w zniesieniu tego koszmarnego poranka.
(T.I): Śniadanie macie gotowe. Z reszta chyba dacie radę. Ja teraz lecę na wykłady. Wrócę późno..- westchnęła, podeszła do Harrego i pocałowała go.
H: Kocham cie.- powiedział i leniwie uśmiechnął się do dziewczyny.
(T.I): Ja ciebie też.- odparła pospiesznie i zniknęła za drzwiami. Siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Chłopcy jedli naleśniki, zaś ja i Pezz piłyśmy kefir. Przysięgam, że w tamtym momencie chciałam, żeby ktoś odciął mi głowę. Kompletnie nic mi sie nie chciało i z tą myślą powędrował do sypialni Louisa. Następnie położyłam sie na łóżku i przytuliłam sie do Louisa, starając sie nie zwracać uwagi na puls rozsadzający mi głowę.
Obudziłam sie około 20.00. Rozejrzawszy sie po pokoju nie zauważyłam Louisa. Powoli wstałam z łóżka, będąc pewna, że zaraz poczuję nieznośny puls dudniący w mojej głowie. Tak jednak sie nie stało. Jedynym objawem mojego kaca było to, że chciało mi sie pić. Zszedłszy do kuchni ugasiłam pragnienie i z butelka wody weszłam do salonu. To co tam zobaczyłam rozczuliło mnie. Na dużej kanapie spał Louis, który był wtulony w Harrego. Na mniejszej zaś siedział Niall, który opierał głowę o ramie Liama. Ci dwaj jednak nie spali lecz mimo to wyglądali słodko. Chciałam po cichu usiąść na fotelu, jednakże jak to ja musiałam sie przecież potknąć się wpadając przy tym na lampę obok fotela. Narobiłam sporo hałasu i obudziłam chłopców. Zaspani rozejrzeli sie po salonie, a gdy ich wzrok zatrzymał się na mnie, posłali mi zdziwione spojrzenia. Tak. Pozycja w której aktualnie sie znajdowałam była dość dziwna. Jedną ręka i nogą podtrzymywałam lampę, jej klosz spoczywał na mojej głowie, a na dodatek całą koszulkę miałam mokrą, bo oblałam sie wodą.
E: Zapewne to niezmiernie zabawne, ale nie obraziłabym sie, gdybyście mi pomogli.- Louis właśnie wstawał, by mi pomóc, gdy straciłam równowagę i z hukiem wylądowałam na podłodze. Chłopak pomógł mi wstać i naprawił złowieszczy przedmiot, który na mnie czyhał. Nie wiem czemu, ale oczy wszystkich skierowane były na mnie. Na dodatek chłopcy wyglądali na zszokowanych.
Ls: Nie patrzcie!- krzyknął i staną przede mną.
E: Co?- zapytałam zdziwiona i wyszłam zza chłopaka.
H: Eee.. Bo bluzka..- wyjąkał, a ja powędrowałam z wzrokiem Harrego, który swoją droga skierował w inną stronę. Pisnęłam cicho zakrywając piersi i chowając sie za Louisem. Biała koszulka, którą na sobie miałam całkowicie przemokła, czego efektem było całkowite prześwitywanie. Jednym słowem było widać moje piersi. W tym momencie poczułam jak fala wstydu zalewa całe moje ciało, a policzki zaczynają nieprzyjemnie piec. Kilka sekund później znalazłam sie na górze. Szukałam jakiejś koszulki na zmianę, gdy drzwi sie uchyliły.
E: To było mega żenujące..- powiedziałam zakładając czarną bluzkę Louisa
Ls: Mogłaś stać za mną.- zaśmiał sie i pocałował mnie w usta.
E: Już nigdy nie spojrzę im w oczy.- odparłam i zakryłam twarz dłońmi.
Ls: Przestań. Oni nawet o tym nie wspomną..- odparł szczerząc sie do mnie.
E: Dlaczego to ja zawsze mam takie przygody.- westchnęłam załamując ręce.
Ls: A ja myślę, że przesadzasz. I chodź na dół. (T.I) przywiozła pizzę.
E: Ale.. No matko.. Ja sie wstydzę..- wymamrotałam i rzucałam sie na łóżko, chowając głowę w pościeli.
Ls: Przecież jesteś ubrana. Najgorsze już minęło. Po za tym jest pizza cztery sery. Wiem, że ją kochasz.
E: To przynieś ja tu.- odparłam, a sekundę później zostałam uniesiona i przerzucona przez ramie jak worek ziemniaków.
E: Puść mnie!- krzyknęłam gdy byliśmy na schodach. Louis jednak zignorował moje prośby i wniósł mnie do salonu. Gdy postawił mnie na ziemi poprawiłam koszulę, która ściągnęła mi sie i niepewnie spojrzałam na chłopców. Oni posłali mi pogodne uśmiechy, a (T.I) powiedziała przewracając oczami.
(T.I): Nie martw sie.. Mnie też widzieli...- no tak Louis mi o tym opowiadał.
H: Uratowałem trochę serowej dla ciebie.- dodał podając mi pudełko z dwoma kawałkami pizzy.
E: Dzięki.
N: El nie martw sie. Jesteśmy jak rodzina...
Ls: Co nie znaczy, że musisz gapić sie na ciało mojej narzeczonej.- powiedział posyłając Niallowi zabójcze spojrzenie. Blondyn uniósł ręce w geście obronnym i powstrzymał sie od dalszych komentarzy. Później nasze rozmowy zeszły na inne tory.
P: Ja nadal nie wiem jak (T.I) dała radę ogarnąć nas wszystkich.- powiedziała Pezz, która niedawno do nas dołączyła.
(T.I): Nie było źle.. Połowę z was zgarnął Liam, a połowę ja. Właściwie było śmiesznie.
Ls: Czy ja wiem.. W nocy wymiotowałem ze trzy razy.
(T.I): Ale najpierw, gdy byliśmy już w domu, wziąłeś odkurzać i wyszedłeś na dwór. Gdy poszłam zobaczyć co ty wyprawiasz powiedziałeś, że ktoś musi posprzątać trawnik, bo pełno w nim robali, a ty nie będziesz tak mieszkał. Po długiej rozmowie udało mi sie przekonać cie, że tym zajmiesz sie rano i gdy byliśmy już na schodach do domu o nogi otarł ci sie czarny kot z białym paskiem obok oka. Ty złapałeś go i zacząłeś na niego krzyczeć. Pytałeś go dlaczego zabił Mufasę. Zacząłeś lamentować, bo "Mufasa miał przecież żonę i dziecko i był dobry dla swoich poddanych." W końcu kot miał dość cię dość, ugryzł cie w nadgarstek i uciekł. Ty zacząłeś go gonić i krzyczeć, że go dorwiesz i że nie załatwi cie jak Mufasę. Kot wskoczył na drzewo, a ty zacząłeś histeryzować, że umrzesz, bo cie ugryzł albo co gorsza staniesz sie wilkołakiem. Nie pozwoliłeś mi do ciebie podejść. Wyciągnąłeś z kurtki jakiś rachunek i zacząłeś pisać list pożegnalny do El.
Ls: To nie prawda nie byłem aż taki pijany.- próbował sie bronić, gdy wszyscy niemalże płakali ze śmiechu.
(T.I): Owszem byłeś. Czekaj chwile zaraz przeczytam ci co napisałeś.- brunetka podeszła do regału i z szuflady wyciągnęła pomiętą kartkę.- Napisałeś.. "Kochana El.. Załatwił mnie Skaza.. Kocham cię. Pozdrów ojca i gołębie.." I w tym momencie zacząłeś wymiotować. Chwile potem przejeżdżał patrol policji. Mundurowi podeszli do mnie i pytli czy wszystko w porządku, na co ja odparłam, że jesteś tylko pijany, a ty zacząłeś się wygłupiać. Najpierw powiedziałeś, że znalazłeś wioskę Smerfów, a Gargamel chce je upiec i że to kanibalizm i policjanci muszę pomóc Smerfom. Oni odparli, że nie ma takiej opcji i żebyś położył sie spać. Ty stwierdziłeś, że oni cie nie rozumieją i zacząłeś na nich szczekać. Policjanci sie wkurzyli i chcieli cie zgarnąć, ale ubłagałam ich, żeby tego nie robili. W końcu zaprowadziłam cie do pokoju, a potem zobaczyłeś El i miałam cie z głowy.- odparła brunetka puszczając oczko Louisowi.
N: Wiesz Louis.. Czasami chciałbym zajrzeć do twojej głowy i zobaczyć co sie tam dzieje, jednak od dzisiaj wiem, że dobrze, że nigdy nie zamieniłem sie z tobą na mózgi.- stwierdził i klepnął mojego chłopaka w ramię.
Ls: Nie zamieniliśmy sie na mózgi, bo ty go nie masz..- odparł z przekąsem.
H: Przykro nam Louis, ale nie wiem czy weźmiemy cie na Sylwestra. Nie wiadomo co tam odwalisz.- zaśmiał sie Harry.
(T.I): Właśnie. Co robimy w Sylwestra?
Z: Zapomnieliśmy wam powiedzieć. Będziemy występować na rynku w Londynie. To będzie taki koncert sylwestrowy. Wszystkie bilety już poszły, ale wy jesteście zaproszone.
Li: Koncert zaczyna sie o 20.00. Nasz występ jest od 23.00 do 00.00 więc, potem będziemy mogli iść do klubu czy coś?- zaproponował Liam
E: Mnie pasuje.
P&(T.I): Mi też.- odparłyście zgodnie.
Ls: Tylko kupcie sobie coś ładnego.- puścił do nas oczko.
(T.I): Właśnie w co ja sie ubiorę? Przecież to pojutrze. Chodźcie dziewczyny może znajdziemy coś w intrenecie.- powiedziała, a sekundę później wszystkie byłyśmy w sypialni (T.I) i Harrego i szukając inspiracji do naszych sylwestrowych kreacji.
Nowy rozdział i jak dla mnie jest dość dobry ;)
Scenka chyba była zaskoczeniem, ale myślę, że wyszła mi jak nigdy ;D
Z resztą wy to ocenicie ;p
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i zachęcam do komentowania ;*
Chcę również przeprosić, że nie komentuję waszych blogów, ale na razie nie mam internatu :/
Ejjj....
OdpowiedzUsuńa (T.I) nie była przypadkiem w ciąży??
Już się pogubiłam... :/
Rozdział jest super, ale najbardziej podobało mi się opowiadanie (T.I) o Louisie i o rzeczach, które robił jak był pijany...
To było świetne!!
Mrs. Styles (Flo.)
(T.I) jest w ciąży xd
UsuńI cieszę się ze rozdział Ci się podoba ;3
Dziękuję ;*
To, że jest w ciąży to nie znaczy, że nie mogą uprawiać sex-u. Rozdział mi się bardzo podoba. Jest niesamowity. Scena +18 była wspaniała, a Louisa świetnie opisałaś jako pijanego :)
UsuńDziękuję bardzo i cieszę sie, ze Ci się podoba ;*
UsuńCo do ciąży to w 100% się zgadzam ;)
A co do tego z Louisem to jakoś samo wyszło ;p
Hahahahaha.xd Oj Louis, Louis. Co on odpierdalał.xD
OdpowiedzUsuńScenka mnie zaskoczyła ;) I muszę przyznać, że była wspaniała *.*
Rozdział świetny! <3
Dziękuję ;*
UsuńMnie też scenka się wyjątkowo podoba ;p
A Louis to idiota ale i tak go kocham ;3
Mindfuck o.O na scence "rodzajowej"
OdpowiedzUsuńMyślałam, że pomyliłam blogi i czytam coś innego LOL
Mam nadzieję, że to co się wydarzyło w łazience nie zaszkodzi dziecku...
A co do tego co robił pijany Louis - chętnie bym to zobaczyła na żywo ;p
Teraz będę się tłumaczyć:
Przepraszam, że tak marnie komentowałam, ale mam na głowie dwie szkoły, zbieranie punktów do liceum, dwa konkursy historyczne, jeden anglistyczny, pisanie pieprzonego "love story" na konkurs, korepetycje z matematyki i przygotowania do bierzmowania. Jednym słowem - umieram.
Ps. Uwielbiam tego bloga mimo, że już nie ogarniam (T.I.). Huehuehue.
Kisses & Greetings
Cieszę się, ze Ci się podoba ;*
UsuńBałam się, ze scenkę z Louise odbierzecie jako cos co pisałam nie będąc spełna rozumu, ale chyba tak nie jest ;p ufff
I spokojnie... ;)
Dobrze rozumiem co masz na myśli ;)
Też jestem w 3kl i ogarniam temat..
Ja np. mam około 2 spr w tygodniu jakieś kartkówki się nawiną, ofc pytanie i jakiś bezsensowny test z 3 lat z matmy na ocenę, no i blog :/
Umierajmy razem.. ;p hahaha
Hahahahhahahahahha Lous hahahhahaha pozdro z podlogi sikam hahahhahahaha czekam na nexta zycze weny
OdpowiedzUsuńMiło, ze Ci się podoba ;*
UsuńCudo i dziękuję za dedyka :3
OdpowiedzUsuńNa początku powiem, że to, jak TI powiedziała do Harry'ego "kochaj się ze mną" to mi to przypomina scenę z mojego opowiadania. Haha xd
No i ta scena z Larrym jak leżeli na kanapie. Oj oj... :33
I uśmiałam się jak wszyscy byli najebani. Hahah xd
I jeszcze ten gif z Lou <3
Super, życzę weny i czekam na nn ;**********
♥
Dziękuję ;*
UsuńScenka z Larrym była dla Ciebie ;p
Od zawsze chciałam ten gif wstawić ;3
Marzenia się spełniają xdd hahahahah