sobota, 15 marca 2014

56.Consequences

Rozdział jest dla Lindsay Black ;)

*(T.I) 1 stycznia*
Dochodziła 13.00, a ty zauważyłaś, że pada śnieg. Wybiegłaś na dwór i patrzyłaś na spadające płatki. Wreszcie śnieg!- pomyślałaś. Stałaś rozkoszując sie dzisiejszą pogodą, gdy nagle usłyszałaś.
H: (T.I) do cholery! Gdzie ty masz czapkę?!- odwróciłaś sie i zobaczyłaś Harrego, który niósł ci kurtkę i czapkę.
(T.I): A nie mógłbyś powiedzieć czegoś w stylu "Kochanie masz śnieg we włosach. Wyglądasz ślicznie"?
H: Mógłbym gdyby był w tobie zauroczony, ale zważywszy na to, że cię kocham każę ci sie ubrać, bo zaraz będziesz chora.- odparł i pocałował cie w nos, a następnie założył ci kurtkę.
(T.I): Kocham śnieg! W sumie poszłabym na łyżwy. Wiesz.. Gdy mieszkałam w Polsce i byłam mała, tata zabierał mnie na górkę, a gdy już zmarzłam i wróciłam do domu, mama robiła nam gorące kakao. Potem dziadek opowiadał nam różne historie ze swojego dzieciństwa i było tak fajnie. Oddałbym chyba wszystko, żeby znów tam być i niczym sie nie martwić.- westchnęłaś.
H: Nie przesadzaj ze mną nie jest tak źle.. Wiesz może górki ci tu teraz nie zrobię, ale zawsze mogę.. WYTARZAĆ CIE W ŚNIEGU!- krzyknął i sekundę później leżałaś w zaspie.
(T.I): Teraz to przegiąłeś!- odparłaś i zrobiłaś śnieżną kulkę, którą Hazz dostał prosto w czoło.
Ls: No proszę.. Bawią sie w śniegu i mnie nie zaprosili..- powiedział Louis. Sekundę później do waszej śnieżnej bitwy przyłączyła się reszta 1D oraz Perrie i Eleanor. Walka była zacięta. Śnieżki latały w powietrzu z ogromną prędkością. Nie raz nie wiedziałaś nawet od kogo dostałaś śniegiem. Koniec końców wszyscy byliście przemoczeni. W pewnym momencie Hazz przewrócił cie na ziemie i znalazłaś sie nad nim


H: I co? Zmarzłaś już?
(T.I): Tak.- odparłaś, a sekundę później brunet złączył wasze usta. Następnie wszyscy udaliście sie do domu. Przebrawszy sie zeszłaś do salonu, gdzie czekał już Niall z gorącą czekoladą. Zajęłaś miejsce na sofie obok Harrego i wtuliłaś sie w niego.
Ls: No dzieciaki! To kto chce posłuchać historii z mojej młodości?- zapytał Louis wchodząc do pokoju w brodzie świętego Mikołaja.
(T.I): Ty wiesz, że mój dziadek nie miał brody?
Ls: Skąd wiesz, może teraz zapuścił? A teraz cisza drogie dzieciaczki. Dziadziuś zaczyna opowieść. A więc to zdarzyło sie gdy byłem w waszym wieku...- zaczął swoją opowieść, która była dość kontrowersyjna. Mimo, że miło się bawiliście coś nie dawało ci spokoju. Niby wszystko było dobrze, ale tak naprawdę w głowie miałaś cały czas słowa Simona, które wywoływały uczucie niepokoju.



Siedziałaś z Perrie i Eleanor w garderobie chłopców, jednak myślami byłaś daleko. Nie mogłaś siedzieć tak bezczynnie. Musiałaś dowiedzieć sie co z chłopcami. Powiedziałaś swoim towarzyszkom, że idziesz do toalety, a naprawdę poszłaś w stronę garderoby Simona. Będąc na miejscu zobaczyłaś, że drzwi są uchylone. Podeszłaś bliżej zaczęłaś przysłuchiwać się toczącej sie rozmowie.
S: ..i mam to gdzieś! To co zrobiliście na scenie to przegięcie! Moja cierpliwość ma granice, a wy ją przekroczyliście! Byłem dla was dobry, nie wyciągnąłem konsekwencji z waszych poprzednich wybryków, ale koniec! A teraz mówcie, który to wymyślił to może daruję reszcie!- przez chwilę nikt sie nie odzywał, ale w końcu usłyszałaś głos Harrego.
H: Ja to wymyśliłem. Oni tylko sie przyłączali.
S: Czemu mnie to nie dziwi..? Odkąd jesteś z tą małą zdzirą ciągle są jakieś kłopoty. Mam tego dość i dłużej nie będę tego tolerował!
Ls: I nie mów tak o (T.I). Myślę, że trochę przesadzasz.
S: Nie Louis. To wy przesadzacie. To wy nie wywiązujecie sie z kontraktu!
H: A czy (T.I) też podpisywała kontrakt?
S: Nawet nie wspominaj mi o tej dziewczynie. I tak wszystko przez nią sie pieprzy!
H: To dlaczego ją szantażowałeś?
Li: O czym on mówi Simon?
H: Pewnie o tym, że Simon powiedział, że jeśli (T.I) ujawni ciążę, sprawi tym samy, że nasz związek przestanie istnieć.
S: I to był świetny układ, do czasu, gdy wy nie postanowiliście wszystkiego spieprzyć.
Z: Simon czy ty nie rozumiesz, że my mamy swoje życie? Nie jesteśmy już dziećmi, a ty nie zmienisz tego, że chcemy mieć własne rodziny.
S: Póki macie kontrakt musicie sie z niego wywiązywać.
Ls: Przestań pieprzyć. Przecież dobrze wiemy, że jesteśmy dla ciebie zbyt cenni, byś nas zwolnił. Co pozbędziesz sie maszynki do zarabiania pieniędzy?
S: Fakt jesteście cenni, ale nie zapominajcie, że mamy teraz nowy zespół, który jest rozchwytywany.
Z: Little Mix?- powiedział, a jego głos delikatnie zadrżał. Nic dziwnego, zapewne martwił sie o Perrie.
S: Tak Zayn. Brawo, bystry jesteś. Dziewczyny wczoraj podpisały kontrakt. Wystarczy jeszcze wymyślić tandetną smutną historie w stylu "tatuś mnie porzucił", a zaczną zarabiać tyle pieniędzy co wy. A wy grzecznie przystaniecie na moje warunki. W szczególności ty Harry. Wkrótce podpiszecie umowę, że jeśli jeszcze raz zrobicie coś wbrew mojej woli, One Direction przestanie istnieć. Pamiętajcie, że szybko staliście sie gwiazdami i równie szybko wasza kariera może zgasnąć. A teraz nie chcę was widzieć!-powiedział Simon, a chwilę później chłopcy ruszyli do drzwi. Lecz nagle rozbrzmiał głos Harrego.
H: Rujnowanie komuś życia sprawia ci przyjemność, prawda?
S: Wiesz Harry.. Powinieneś już wiedzieć, że zawszę dostaję to czego chcę. I pamiętajcie, że wasze bajkowe życie wkrótce może sie skończyć.- odparł Cowell, a ty ruszyłaś do garderoby chłopców. Teraz zrozumiałaś, że tej wojny nie możecie wygrać. Możecie jedynie zachować pozory normalnego życia, jeśli przystaniecie na warunki Simona.

H: (T.I)?
(T.I): Przepraszam zamyśliłam sie. Co mówiłeś?
H: Pytałem nad czym myślisz?
(T.I): Nad tym co wczoraj zrobiliście.
H: Myślałem, że będziesz szczęśliwa, że powiedziałem wszystkim o nas.
(T.I): Jestem szczęśliwa, ale teraz wiem, że z Simonem nie wygramy.
H: O czym ty mówisz?
(T.I): O tym co wczoraj powiedział Simon, że One Direction przestanie istnieć. On chciał, żebyście zrobili coś wbrew jemu, żeby mógł namówić was na tą drugą umowę. Cały czas o to mu chodziło.

N: (T.I) chyba trochę przesadzasz..
Z: Niall ty rozumiesz, że mówimy o Simonie.
N: No dobra fakt. Może i to wymyślił, ale co teraz zrobimy.
Ls: Musimy jakoś go przechytrzyć.
H: Jeśli wystąpimy publicznie on nie będzie kazał tego odwoływać.
(T.I): Czy wy mówicie poważnie? Zastanówcie sie. Co to wam da? Nie wygracie z nim.
Ls: Chyba nie znasz naszych możliwości..- prychnął niebieskooki, a pozostali zaśmiali się.
(T.I): Znam wasze możliwości, ale wy chyba nie znacie możliwości Simona.. Louis nie boisz sie, że nagle będziesz musiał rozstać sie z El. Albo, że Simon wymyśli jej ultimatum jak mi. A co będzie jeśli on naprawdę rozwiąże z wami kontrakt i sprawi, że nikt inny go z wami nie podpisze?
H: Przecież mamy pieniądze..
E: Jasne. Teraz macie pieniądze, ale co potem? Przecież one nie starczą wam do końca życia, a z tego co wiem to żadne z was nie skończył studiów.
Ls: Zawsze można go pozwać Simona o zniszczenie nam kariery.
P: I co wtedy? Myślisz, że on sie do tego przyzna? Czy wy naprawdę nie wiedziecie, że to koniec? Koniec gierek, sztuczek i intryg. Simon wygrał, a my jeśli chcemy choć w jakimś stopniu żyć normalnie musimy przystać na jego warunki.- chłopcy milczeli chwilę, a ciszę przerwał Liam.
Li: Masz rację. Może przy tej umowie zastrzeżmy sobie prawo, że jeśli my nic nie odwalimy on też nie może wymyślać głupot jak szantażowanie naszych dziewczyn.
H: To chyba jedyne wyjście.- powiedział pełen powagi.


*Harry. 9 stycznia*
Dni mijały, a ja czułem sie jakbym był w martwym punkcie. Właściwe mam tak od podpisania nowej umowy z Simonem. Chciałem, żeby wyglądała ona zupełnie inaczej, ale niestety nie udało sie. Umowa w skrócie brzmi tak. Jeśli którykolwiek z nas zrobi coś wbrew głównemu kontraktowi, One Direction przestaje istnieć. Ponadto sprawy związane z naszymi rodzinami muszą zejść na drugi tor. Do 2016 obowiązuje nas to gówno. Jakoś wytrzymamy, ale to nie będzie łatwe. Z resztą i tak nie mam wyboru. Teraz nie martwię sie tylko o siebie, ale o (T.I) i nasze dziecko. Przecież muszę pracować i jakoś zarabiać. Bądźmy szczerzy co ja umiem robić po za śpiewaniem? Nic.. Tak więc trzeba zacisnąć pieści i stawić czoła temu wszystkiemu. W sumie może nie będzie tak źle. Przecież na pozór wszystko będzie wyglądało normalnie. Będziemy mogli spotkać sie z rodziną i tym podobne, ale.. Ale nie będziemy mogli być na nagłe wezwania, jeśli Simon sie nie zgodzi. Ten palant trzyma nas w szachu, a my nie możemy nic zrobić. A co jeśli Simon nie pozwoli mi jechać do (T.I), gdy ona będzie mnie potrzebowała? Takie pytania ciągle zalewają moją głowę, ale staram sie nie dać po sobie poznać, że sie boję. Nie chce, żeby (T.I) sie niepotrzebnie martwiła i tak ma dużo na głowie. Moja ukochana ma jutro zaliczenia, a do tego kończy pisanie pracy semestralnej. Szczerze mówiąc zaczynam być zazdrosny o książki, bo im poświęca więcej uwagi niż mnie. Właśnie! Przecież (T.I) uczyła sie cały tydzień, czas na przerwę. Pomyślałem i udałem sie do dziewczyny. Zastałem brązowooką siedzącą na łóżku z podstawką do laptopa na nogami. Brunetka w skupieniu coś robiła. Usiadłem obok niej, a ona chyba nawet tego nie zauważyła.
H: Kochanie..- powiedziałem cicho, a dziewczyna nawet nie zareagowała.


Czas na bardziej radykalne środki- stwierdziłem i sekundę później laptop wylądował na łóżku.
(T.I): Oszalałeś?! Jeśli to co robiłam nie zapisało sie obiecuję, że cie zabiję!
H: A co właściwie robiłaś..? Po raz trzeci sprawdzałaś pracę?
(T.I): Może..- odparła i chciała sięgnąć po laptopa.

H: Eeee...- zatrzymałem ja w pół ruchu, odsunąłem podstawkę i znalazłem sie nad dziewczyną.
(T.I): Harry daj spokój. Nie mam ochoty na takie gierki. Mam dużo nauki.
H: Mówisz mi to od tygodnia. Jestem pewne, że umiesz wszystko, a teraz przyda ci sie chwila relaksu.- wymruczałem do ucha dziewczyny, po czym lekko przygryzłem płatek jej ucha. Poczułem, że dziewczyna delikatnie spina sie pod wpływem dotyku moich rąk, które znalazły sie na jej biodrach. Chwile później oderwałem sie od jej szyi i powiedziałem.
H: Zrobimy tak. Ogarniesz sie trochę i pójdziemy na spacer. Świeże powietrze dobrze ci zrobi Kochanie.
(T.I): Masz rację. Daj mi pół godziny.- odparła, a ja wstałem z niej. Sekundę później dziewczyna zniknęła w łazience. Ja postanowiłem sie przebrać. Założyłem czarne rurki i szary sweter. Pół godziny, które miałem czekać na (T.I) okazało sie godziną lecz w końcu dziewczyna wyszła z łazienki i prezentowała sie świetnie. Następnie zeszliśmy na dół i udaliśmy sie do wyjścia. Na zewnątrz było zupełnie ciemno, a mroźne powietrze owiewało nasze twarze. Szliśmy trzymając sie za ręce. Minęło już jakieś 30 minut, a nam nie brakowało tematów. Zamilkliśmy na chwilę, a nagle (T.I) zapytała śmiejąc sie.
(T.I): Czy to randka panie Styles?
H: Oczywiście pani Styles.- odparłem obdarzając moją towarzyszkę uśmiechem.
(T.I): Tak właściwie to gdzie idziemy?
H: Do centrum.
(T.I): Co? Myślałam, że to ma być tylko spacer.
H: A czy teraz nie spacerujemy?
(T.I): No tak, ale..
H: Skarbie zaufaj mi nie zawiedziesz sie.- odparłem i pocałowałem brunetkę w policzek. Jakieś 10 minut później byliśmy już na miejscu. Teraz wystarczy, że przejdziemy za róg budynku, a (T.I) zobaczy moją niespodziankę dla niej. Tak też zrobiliśmy i po chwili ujrzeliśmy lodowisko.
H: Tadammmm!- krzyknąłem i spojrzałem na moją dziewczynę, która wydawała sie być zdezorientowana.
H: Podoba ci sie?
(T.I): Tak. To miłe, że wyciągnąłeś mnie na randkę i takie tam, ale jest jeden problem. Ja nie umiem jeździć na łyżwach.- powiedziała speszona.
H: Przecież kilka dni temu mówiłaś, że chciałbyś iść na lodowisko.
(T.I): Ale nie twierdziłam, że potrafię jeździć na łyżwach.
H: W takim razie cie nauczę. To nie jest trudne.- powiedziałem i poszliśmy wypożyczyć łyżwy. Gdy mieliśmy je już na noga, wszedłem na lód i powiedziałem do (T.I).
H: Chodź..- powiedziałem, a dziewczyna podejrzliwie spojrzała na lód.
H: Nie masz czego. Jestem tu.- odparłem i wyciągnąłem ręke w stronę brunetki zachęcając ją by weszła na szklistą powłokę. Dziewczyna wahała sie, a ja dodałem.
H: Ja dla ciebie jechałem rollercoster'em, a to tylko łyżwy. No chodź.
(T.I): Nie pozwolisz mi upaść?
H: Nigdy.- odrzekłem z uśmiechem, a dziewczyna chwyciła mnie za ręke i ostrożnie zeszła na taflę zamarzniętej wody.
H: I co, żyjesz? A teraz patrz jak to sie robi.- mówiłem robiąc kółko wokół (T.I).
H: Po prostu odpychaj sie nogami. Raz w prawo, raz w lewo.- dziewczyna ostrożnie zrobiła to co jej kazałem i przejechała kilka metrów.
H: A teraz daj rękę.- powiedziałem i powoli ruszaliśmy. Jechaliśmy jakiś czas gdy nagle dziewczyna zachwiała sie, a ja od razu ją złapałem i pomogłem stanąć na równe nogi.
H: Mówiłem, że nie pozwolę ci upaść- skwitowałem patrząc w oczy dziewczyny. Wyglądała tak pięknie. Jej twarz oświetlało blade światło Księżyca i kolorowe lampki zawieszone wzdłuż lodowiska. Włosy spod jej czapki delikatnie powiewały na lekkim wietrze. Kilka niesfornych kosmyków zasłoniło jej twarz, a ja odgarnąłem je. Dziewczyna spojrzała na mnie, badając to co robię, a ja po prostu na nią patrzyłem. (T.I) była idealna i nie wiem jak mogłem bez niej żyć. Teraz jest dla mnie wszystkim co sie liczyły. Całym moim światem. Tylko dla niej rano wstaję z łóżka. Tylko dla niej uśmiecham sie i staram sie poradzić sobie z problemami. Gdyby nie miłość do (T.I), sprzeciwiłbym sie Simonowi, ale teraz wiem, że nie mogę. Dla niej i naszego dziecka muszę podołać temu wszystkiemu, ale wiem, że sam nie dam sobie rady. Nie martwię sie jednak o to, bo wiem, że (T.I) jest dla mnie oparciem w trudnych chwilach, lekarstwem na zło tego świata.
(T.I): Czemu tak mi sie przyglądasz?
H: Bo jesteś śliczna.- powiedziałem, sprawiając, że na policzki dziewczyny wkradły sie niewinne rumieńce, a ona spuściła głowę. Ja delikatnie chwyciłem ją za podbródek i podniosłem go. Duże, brązowe oczy dziewczyny spoczęły na mnie. Naprawdę nie wiem jak mogłem ją zostawić. Byłe idiotą. Chwilę później zmniejszyłem dystans między nami i złączyłem nasze usta. Całowaliśmy sie wolno i delikatnie. Jakby to był nasz pierwszy pocałunek. Pełen pasji i uczucia. Pełen miłości, która na nowo w nas odżywa. Jestem pewien, że gdyby to lodowisko zaczęło jakimś cudem płonąć, ja nie zauważył bym tego. Całe moje myśli pochłonęła mała brunetka zamknięta w moim uścisku. Właśnie teraz chcę, żeby (T.I) była przy mnie, bo właśnie teraz wszystko jest dla mnie nowe. Każdy dotyk, którym mnie obdarza, każde jej spojrzenie, nawet to, że jest tu przy mnie, bo na nowo odkrywamy siebie. Na nowo uczymy sie siebie i obdarzamy sie nowym uczuciem, które tak bardzo różni sie od tego przed naszym rozstaniem. Kiedyś myślałem, że wiem czym jest miłość, jednak tak naprawdę pojąłem to dopiero teraz. Miłość to nie burzliwy związek pełen namiętności, ale bycie przy kimś mimo wszystko, tak na co dzień. Nawet jeśli na początku być może nic nie czuło sie do ukochanej i walczyło sie z samym sobą. Teraz jednak byłem pewien, że (T.I) jest miłością mojego życia. Delikatnie odsunąwszy sie od dziewczę spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła sie. Chwile później powoli ruszyliśmy. Pierwsze okrążenie lodowiska było dość trudne, bo (T.I) chwiała sie i co chwila traciła równowagę, jednak z czasem szło jej coraz lepiej i nawet próbowała uczyć się piruetów. Rzecz jasna nie wyszło jej od razu, ale dziewczyna nie poddała sie. Podczas jazdy na łyżwach naszym nieodzownym towarzyszem był śmiech. Czasem rozbrzmiewał on tak głośno, że ludzie spoglądali na nas jak na idiotów. Dla mnie już nie liczyło sie ich zdanie, liczyło sie tylko to, by spędzić z (T.I) jak najwięcej czasu, bo już niedługo nas rozdzielą. Około 21.40 wyszliśmy z lodowiska.
(T.I): Musimy to powtórzyć.- powiedziała, chwytając mnie za rękę.
H: Powtórzymy. Chcesz coś zjeść?
(T.I): Co to za pytanie..? Oczywiście, że jestem głodna. Nie jadłam nic od 4 godzin.
H: Tylko wiesz nie zamawiaj za dużo, bo nie wiem czy starczy mi pieniędzy.- zaśmiałem sie i pocałowałem dziewczynę w głowę. Kilka minut później siedzieliśmy już w restauracji.
(T.I): Jak tu ciepło..- powiedziała wyciągając ręce w stronę kominka, obok którego siedzieliśmy. Następnie przyszedł kelner, a my zamówiliśmy kolacje. Czekając na zamówienie patrzyłem na (T.I), bawiąc sie jej dłonią.
(T.I): Ta randka to świetny pomysł. Bawiłam sie cudnie.
H: Bawiłaś? To jeszcze nie koniec.
(T.I): Coś jeszcze wymyśliłeś?
H: No w zasadzie nie, ale zaraz coś wymyślę.
(T.I): Nie musisz. Jest dobrze tak jak jest.- odparła i uśmiechnęła sie słodko. W takich chwilach potrafię zapomnieć jak sie oddycha. Wystarcza mi to, że mam przed sobą najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Chwila stop.. Mówiłem, że sie rozczulam.. Na ziemie sprowadził mnie głos kelnera.
K: Smacznego.
(T.I): Dziękujemy.- odparła dziewczyna i uśmiechnęła sie do pracownika restauracji. Po kolacji postanowiliśmy wrócić do domu.

*(T.I)*
Wychodząc z restauracji, ktoś cie trącił. Odwróciłaś sie i zobaczyłaś Stana oraz Eliota.
S: Harry! Mordo ty moja!- powiedział i pocałował zielonookiego w policzek.
S: Jak ja sie za tobą tęskniłem!
H: Ja za tobą też. To co tu robicie?
E: No wiesz.. Wyskoczyliśmy na piwo. Przyłączycie sie? Mój Boże! Stan! Nie przywitaliśmy się z (T.I). Cześć moja kochana! Jak maleństwo?- zapytał i przytulił cie.
(T.I): Cześć Eliot. Póki co w porządku.- odparłaś, a sekundę później przywitał sie ze tobą Stan.
S: To co? Przyłączycie sie do nas?
H: W zasadzie to my już wracaliśmy do domu. (T.I) ma jutro zaliczenia.
(T.I): Hazz.. Myślę, że jeśli spędzimy jeszcze godzinę na mieście nic sie nie stanie. Po za tym wiem, że masz sporo do obgadania z chłopakami.
H: Mówisz poważnie?!
(T.I): Tak.
H&S&E: Ekstra!- krzyknęli.
S: To chodźmy do monopolowego, potem do nas.- zarządził brunet, a waszym celem stał sie wspomniany sklep. Chłopcy kupili 3 zgrzewki piwa, chipsy i jakieś słodycze, po czym ruszyliście do mieszkanie chłopców. Nie było ono daleko. Na miejsce dotarliście około 10 minut później. Eliot i Stan mieszkali w małej kawalerce. Były tam tylko 2 pokoje, kuchnia i łazienka, ale co im więcej potrzeba? Chłopcy rozstawili zakupy w kuchni, która stała się również miejscem dzisiejszej mini imprezy. Następnie chłopcy wzięli pierwsze butelki piwa i zaczęliście grać w karty. Na początku los sie do ciebie nie uśmiechał i ciągle przegrywałaś. Potem jednak dopisało ci szczęście i zaczęłaś wygrywać. W końcu całkowicie straciłaś rachubę czasu. Chłopcy opróżniali kolejne butelki piwa, śmiejąc sie i rozmawiając. Około północ postanowiłaś, że czas wracać do domu. Zadzwoniłaś po taksówkę i postanowiłaś w jakiś sposób zabrać Harrego do domu.
(T.I): Hazz taksówka przyjechała. Musimy już iść.
H: Oczywiście Kochanie. Jeszcze chwilę.
S: Tak daj nam sekundkę.
(T.I): Hazz proszę cie.- powiedziałaś wymownie spoglądając na chłopaka. On chyba resztkami rozsądku, który mu pozostał postanowił, że pojedziecie do domu. Zaczął wstawać, chwiejąc sie lekko. Gdy założył już kurtkę i buty, mogliście wreszcie wyjść od chłopców. Pożegnałaś sie ze Stanem i Eliotem, a chwilę potem zeszliście na dół. Nie było to łatwe, bo musiałaś pomagać Harremu, ale koniec końców dotarliście do taksówki. Jechaliście w ciszy, a nagle Hazz odezwał sie lekko bełkocząc.
H: Przepraszam. To miała być nasz randka, a ja sie upiłem.. Jestem do dupy.
(T.I): To była świetna randka. A co do upicia, to pozwoliłam ci na to, więc sie nie gniewam.- odparłaś i cmoknęłaś go w usta, a on przygryzł ci wargę i przyciągnął cie do siebie. Hazz pogłębił pocałunek.
(T.I): Harry opanuj sie. Jesteśmy w taksówce.- zganiłaś chłopaka, gdy jego ręce powędrowały zbyt nisko. Kierowca tylko sie zaśmiał, a chwilę później byliście już pod domem. Zapłaciłaś taksówkarzowi i ruszyliście do wejścia. Będąc tam Hazz przyparł cie do ściany, dłonią podparł się o nią i powiedział.
H: Kochanie
..
(T.I): Tak?
H: Proszę cię zrób mi dobrze.- spojrzałaś na niego zdziwiona, a on dodał z zuchwałym uśmieszkiem- No wiesz... W sensie loda.

(T.I): Tutaj?! Jesteś nienormalny.
H: Noooo. Tak szybciutko, nic się
nie stanie...
(T.I): A jak wyjdzie ktoś wyjdzie wyrzucić śmieci, albo jak jakiś sąsiad nas zobaczy i mnie rozpozna..?

H: Ale to tylko "laska", nic wię
cej kobieto...
(T.I) Nie, a jak ktoś będzie wychodził
...
H: No dawaj nie bądź
taka...
(T.I): Powiedziałam ci ż
e nie i koniec!
H: No weź, tu się schylisz i nikt cię
nie zobaczy.
(T.I): Nie!- powiedziałaś, a w tym momencie w drzwiach pojawił sie zaspany Niall.

N: Wyrzuciliśmy już śmieci i masz mu zrobić tego loda do cholery, a jak nie to ja mu zrobię. A jak nie, to Louis mówi, że zejdzie i mu zrobi, tylko niech zdejmie rękę z tego domofonu, bo jest kurwa pierwsza w noc!
(T.I): To wy sobie obciągajcie, a ja idę spać.- powiedziałaś i weszłaś do domu. Poczułaś sie jak idiotka i myślałaś, że spalisz sie ze wstydu. Harry to totalny kretyn. Ale jutro sie zemszczę, stwierdziłaś wchodząc na górę.



No cóż...
Hazz jest troszkę zagubiony, ale jakoś sobie poradzi, prawda? ;p
Nowy rozdział całkiem mi sie podoba ;)
Mam nadzieję, że wam też przypadnie do gustu i liczę na wasze komentarze ;D
Dziękuję, również za to, że jesteście ze mną mimo, że dodaje rozdziały w takich długich odstępach czasu.
Na swoje usprawiedliwienie powiem, że mam dużo nauki, w końcu egzaminy już niedługo..
W każdym razie jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że w krótce zaczną dziać sie ciekawsze rzeczy xd
Pozdrawiam Mell  ;*



15 komentarzy:

  1. Jejj... kolejny rozdział :)
    Harry faktycznie jest troszkę zagubiony xD
    Ciekawsze rzeczy... co to będzie??
    Nie mam pojęcia.
    I już nie mogę się odczekać małego Stylesiątka!!!!!!!

    Mrs. Styles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapraszam do mnie:
      http://changes-harrystyles-fanfiction.blogspot.com/

      Usuń
    2. Powiem tylko, ze niedługo wkroczymy w moja ulubioną część opowiadania ;3
      Z chęcią do Ciebie zajrzę ;)

      Usuń
  2. Simon to totalny kretyn!
    Podobają mi się perspektywy Harrego jak myśli o (T.I) <3 Wychodzą Ci one wspaniale <3
    Randa była genialna, a koniec przekomiczny :)
    Czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się wczuć w takiego zakochanego Harrego i chyba się udało ;p
      A końcówka rozdziału była pisana z myślą o Tobie ;3

      Usuń
  3. hhahahhahahahhahahahahhahahahhaha leje ze smiechu xdd i nie mige doczekac sie co ti wymysli czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zemści się, ale muszę poważnie to przemyśleć xdd

      Usuń
  4. Lubię Twojego bloga za to, że nawet jak masz problemy, dużo nauki, nie masz dostępu do internetu to rozdział i tak pojawia się w miej więcej takich samych odstępach czasowych. Inne blogerki wstawiają rozdziały jak im się chce. A Tobie żadna przeszkoda nie stanie na drodze by dodać rozdział po tygodniu.
    Czytam około 9 blogów i tylko w 2 lub 3 z nich rozdziały są wstawiane regularnie.
    xoxoxoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój blog Ci się podoba ;)
      A to, ze staram się je dodawać regularnie wynika z tego, ze chce się być sumienna w tym co robię ;p
      Bo jeśli miałabym olewać bloga to po co go pisać?

      Usuń
    2. DOKŁADNIE! Ale weż to wytłumacz innym blogerkom...
      xoxoxoxo

      Usuń
    3. Wiesz.. Myślę, że każda blogerka musi sama dojść do takich wniosków i wcześniej nikt jej tego nie wytłumaczy ;p hahaha

      Usuń
  5. Kocham, kocham, kocham!!! <3
    Najlepszy rozdział! Kocham go!
    Ta retrospekcja cudowna, randka też i to jak Hazz chciał żeby zrobiła mu loda.
    Po prostu padłam. A potem jak Niall powiedział że on to może zrobić. Hahah <3
    Ale szkoda mi Hazzy i TI, że nie moga być razem. A Simon to dupek-,-
    czekam na nn i buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszy? xd
      Obie wiemy, ze stać mnie na więcej ;p
      Nie mogłam się powstrzymać i nie napisać tego o lodzie ;D hahahaha
      Tag.. Simon to czarny charakter ;3

      Usuń