niedziela, 6 kwietnia 2014
59. Finally everything is back to normal
*Harry. 10 marca*
Szczerze mówiąc nie sądziłem, że pogoda w Londynie będzie taka dobra. Nie ma ani śladu śniegu, a co jakiś czas pojawia sie słońce. Rzecz jasna na niebie kłębią sie deszczowe chmury, ale kto by sie teraz tym przejmował. Dobra nie oszukujmy sie. W tym momencie nie martwiło mnie zupełnie nic. Humor mi dopisywał i było to widać. Idąc ulica uśmiechałem sie do przechodniów, przyjemność sprawiły mi nawet wiosenne promienie słońca padające na moja twarz. W końcu dotarłem pod odpowiedni adres. Wszedłem na podwórko i zapukałem do drzwi. W mgnieniu oka zjawiła sie w nich brunetka. W pierwszej chwili chyba ją zamurowało, ale sekundę później z piskiem radości rzuciłam sie w moje ramiona. Od razu zamknąłem ją w uścisku i mocno przytuliłem.
(T.I): Boże! Harry co ty tu robisz?!- zapytała odsuwając sie nieco ode mnie.
H: Przyjechałem do mojej ukochanej. A teraz wejdźmy do domu, bo jeszcze zachorujesz.- zarządziłem, po czym przekroczyliśmy próg i zamknąłem za nami drzwi.
(T.I): Ale jakim cudem udało ci sie przyjechać? Harry, chyba nie chcesz powiedzieć mi, że nie mówiłeś o tym Simonowi! Przecież wiesz, że jeśli on się nie zgodził to...- zaczęła histeryzować, ale w porę jej przerwałem zamykając jej usta w pocałunku.
(T.I): Dawno mnie tak nie uciszałeś.- powiedziała, seksownie oblizując górna wargę.
(T.I): To jak udało ci sie przyjechać? Długo zostaniesz? Chłopcy też wrócili?- pytała oczywiście nie dając mi opowiedzieć na żadne z tych pytań.
H: Skarbie.. Może pozwolisz mi dojść do słowa.- zapytałem, a speszona dziewczyna pokiwała głową i usiadła na sofie.
H: Wpadłem na 5 dni. Mamy małą przerwę w pracy, wiec pomyślałem, że cie odwiedzę. A nawet mam lepszy pomysł. Pojedziemy do mojej mamy. Zgadzasz sie?
(T.I): Oczywiście, że tak!
H: W takim razie pakuj sie, bo musimy dojechać tam jeszcze dziś.- powiedziałem, a chwilę później dziewczyna zniknęła na górze. Ja zaś zrobiłem sobie kawę. Po godzinie (T.I) była gotowa. Ja zaniosłem nasze walizki do samochodu i ruszyliśmy do Holmes Chaples.
(T.I): Dlaczego nie powiedziałeś, że przyjedziesz?- zapytała spoglądając na mnie.
H: Bo nie miałbyś niespodzianki. Uwierz, że twoja mina, gdy mnie zobaczyłaś byłą bezcenna. Jakbym był duchem.
(T.I): Na początku tak też sie czułam. Przecież mówiliście, że nie dacie rady przyjechać do Anglii wcześniej niż w maju, a teraz jesteś tu. To surrealistyczne! Jednak bardziej ciekawi mnie jak przekonałeś Simona do tego, żeby pozwolił ci przyjechać?
H: To akurat było proste. Powiedziałem, że dobrze w opinii publicznej wyglądałby, jeśli odwiedziłbym moją dziewczynę, która jest w ciąży.
(T.I): Ta.. A Simona to ruszyło... To na pewno by nie wystarczyło.
H: Czasami zastanawiam sie dlaczego tak dobrze go znasz..?
(T.I): Bo jestem do niego podobni, tylko mam mniejsze pole do popisu.- zaśmiała sie.
(T.I): To jakiego asa miałeś w rękawie?
H: Zaczynamy nagrywać piosenki. Ja swoje solo nagrałem gdy mieliśmy koncerty.. Znaczy w tych samych dnia co koncerty, a oni nagrywają je teraz, więc nie miałbym co tam robić.
(T.I): Sprytnie. Moja krew.- powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. Przez resztę drogi rozmawialiśmy i śmieliśmy sie. Zatrzymaliśmy sie chyba na wszystkich stacjach benzynowych jakie były na naszej trasie. (T.I) za każdym razem była w toalecie i w sklepie. Powoli zaczynałem wątpić w to, że jeszcze dziś uda nam sie dojechać do Holmes Chaples. Na szczęście około 19.00 byliśmy pod domem mojej mamy. Moja rodzicielka od razu wybiegła nas przywitać. Gdy kobieta wyściskała nas oboje, zaniosłem nasze bagaże do mojego dawnego pokoju. Gdy zszedłem na dół (T.I) pomagała mojej mamie w przygotowaniu kolacji. Nie całe 30 minut później była też ona gotowa. Jedliśmy dziś domową zapiekankę mojej mamy. Smak dzieciństwa normalnie. Około 20.30 (T.I) położyła sie spać. Oczywiście dziewczyna nie skarżyła sie, ale widać było, że jest zmęczona. Sześciogodzinna podróż samochodem w jej stanie chyba nie należy do najprzyjemniejszych przeżyć Cholera! Zupełnie tego nie przemyślałem. Zaś będąc w Ameryce ciągle zastanawiałem sie jak (T.I) sie czuje. Dziewczyna zawsze zapewniała, że wszystko jest w porządku, ale ja wiedziałam, ze coś ją męczy. Między innymi dlatego przyjechałam. Musiałem dowiedzieć sie co naprawdę sie dzieje. Ale to jutro...
*Dwa dni później*
Wstałem dziś dość wcześnie jak na mnie. Była 8.00, a ja byłem na nogach. To serio dziwne, zważywszy na to, że mogłem spać do 11.00. W każdym razie postanowiłem zrobić pożytek z tego, że już wstałem. Chciałem zrobić śniadanie dla (T.I) i mojej mamy. Poszedłem więc do piekarni po świeże pieczywo. Wszedłszy tam zastałem Barbarę.
B: Harry!
H: Barbara!- powiedziałem i przytuliłem starszą kobietę.
B: Wracasz do nas do pracy?- zapytała opierając sie dłońmi o ladę.
H: Nie. Ale kiedyś wrócę.- zaśmiałem sie.
B: W takim razie co dla ciebie?
H: 6 bułek i chleb.
B: Powinnam sie na ciebie obrazić. 3£
H: A co ja takiego zrobiłem?- powiedziałem wykładając pieniądze.
B: Czego nie zrobiłeś. Nie przedstawiłeś mi swojej narzeczonej.
H: Jeszcze nic straconego. Poznasz ją jeszcze dziś. Obiecuję.
B: Trzymam cie za słowo Kochaneczku.- odparła i klepnęła mnie w tyłek.
H: Barbara!- kobieta tylko zaśmiała sie, a ja wyszedłem z piekarni. Jak sie okazało, gdy wróciłem do domu moja mama była już na nogach. I nici z mojego śniadania dla niej.
H: Dlaczego już wstałaś?! Popsułaś moją niespodziankę.
A: Niespodziankę powiadasz?- zapytał podejrzliwie unosząc jedna brew.
H: Tak, chciałem zrobić śniadanie do łóżka tobie i (T.I).
A: To masz jeszcze szansę zrobić śniadanie dla (T.I).- powiedziała, a ja wyjąłem zakupy. Następnie wspólnie zaczęliśmy przygotowywać śniadanie dla mojej ukochanej. Gdy wszystko było już prawie gotowe zobaczyliśmy (T.I). Wyglądała znacznie lepiej niż wczoraj i chyba lepiej sie czuła.
(T.I): Słodko razem wyglądacie. Taka prawdziwa rodzina.- powiedziała i uśmiechnęła sie do nas leniwie siadając za stołem.
H: Zrobiliśmy ci śniadanie.- odparłem dumnie i cmoknąłem dziewczynę w usta.
(T.I): Dziękuję, ale nie trzeba było.
A: Trzeba, trzeba. A teraz jedz Kochanie.- dodała moja mama podsuwając (T.I) talerz z kanapkami. Następnie przyłączyliśmy sie do (T.I). Po śniadaniu moja rodzicielka musiała iść do pracy, ja posprzątałem po posiłku, a (T.I) poszła sie wykąpać. Po 30 minutach dziewczyna wróciła. Usiadła na sofie i przytuliła sie do mnie.
H: Może gdy przestanie padać pójdziemy na spacer?- zaproponowałem obejmując ją ramieniem.
(T.I): Jasne. Nawet nie wiesz jaka to przyjemność, gdy nie podąża za tobą tabun fanek.
H: Czyżbyś była zazdrosna?
(T.I): Ja? Skąd..
H: Przecież wiem, że jesteś zazdrosna.
(T.I): Nie.. O fanki, akurat nie jestem zazdrosna.
H: A o kogo?
(T.I): O tą stylistkę.. Jak jej tam Lexi? Gdy patrzy na ciebie ma wypisane na twarzy "przeleć mnie". I jeszcze sie przy tym ślini.. Z reszta ty nie jesteś lepszy. Ona na pewno ci sie podoba.
H: Nie.. Jestem pewien, że Lexi sie nie ślini.- zaśmiałem sie, a (T.I) wywróciła teatralnie oczami.
(T.I): A podoba ci sie ona?- zapytała spoglądając na mnie wyczekująco.
H: Nie. Nie lubię blondynek.- odparłem, a brunetka uśmiechnęła sie. Następnie dziewczyna zrobiła pop corn, a ja włączyłem film. Nie wiem w którym momencie, ale oboje zasnęliśmy. Obudziły mnie dopiero promienie słoneczne padające na mnie. Otworzyłem oczy i od razu tego pożałowałem. Zostałem oślepiony. Tym razem wolniej otworzyłem powieki pozwalając źrenicom przyzwyczaić sie do intensywnego światła.
H: Wstawaj. Pokazało się słońce.- wyszeptałem do ucha wtulonej we mnie brunetki. Dziewczyna podniosła sie delikatnie, podtrzymując sie mojego torsu i ziewnęła słodko. Chwilę później wstała i poszła po kurtkę.
(T.I): Kalosze?- zapytała niedowierzając, gdy wskazałem na obuwie stojące obok mnie. D
H: Tam gdzie idziemy może być teraz mokro i..- przerwałem swoją wypowiedź, bo dziewczyna zatrzymała się w pół ruchu sięgając po kalosze. Brunetka złapała się za brzuch, a ja nieco przerażony spytałem.
H: (T.I) co się stało?- brązowooka powoli podniosła wzrok i uśmiechnęła się.
(T.I): To dziecko. Poruszyło się. Pierwszy raz.- odparła, a po jej policzku spłynęła łezka.
H: To cudownie!- krzyknąłem i pocałowałem brunetkę w usta. Chwilę później (T.I) podwinęła bluzkę i położyła moją rękę na swoim brzuchu, a ja poczułem delikatny ruch dziecka. Zafascynowany przyłożyłem również drugą rękę do brzucha mojej dziewczyny i po chwili spojrzałem na nią.
H: To takie...
(T.I): ...cudowne?- dokończyła po mnie, obdarzając mnie pięknym, szerokim uśmiechem. Chwilę potem ponownie przytuliłem brunetkę i chwilę później opuściliśmy dom i ruszyliśmy przed siebie. Było idealnie. Promienie słoneczne ogrzewały nasze twarze, wokół piękna przyroda i ani śladu zgiełku dużego miasta. Nikt nie zwraca na nas uwagi, nie musimy zatrzymywać sie, żeby mógł zrobić sobie zdjęcie z fanem. Teraz jesteśmy tylko my. Chwilową ciszę panującą między nami przerwała (T.I).
(T.I): To dziwne.. Czuć jego ruchy.. Jednak z drugiej strony to takie wspaniałe. Dopiero teraz naprawdę poczułam, że jest we mnie maleńka ludzka istota. A co jeśli będę złą matką?- zapytała zmartwiona spoglądając na mnie i zatrzymując się w miejscu.
H: Skarbie.. Poradzimy sobie i wychowamy nasze dziecko najlepiej jak umiemy. Po za tym wszyscy nam pomogą, a ty będziesz świetną matką, tylko musisz w to uwierzyć.- powiedziałem i cmoknąłem ją w czoło, po czym ruszyliśmy dalej. Wyszliśmy z miasta i udaliśmy się polna drogą i w końcu dotarliśmy nad rzeczkę.
(T.I): Tu jest pięknie.
H: Wiem i dlatego przy tamtym drzewie pierwszy raz pocałowałem dziewczynę.- odparłem wskazując na nachylone drzewo nieopodal, którego był drewniany mostek.
(T.I): Myślałam, że pierwszy raz całowałeś sie na tym domku w lesie.
H: Chodziło mi o pierwszy udany pocałunek.
(T.I): Jaka ona była?- zapytała dziewczyna siadając na drzewie.
H: Podobna do ciebie. Też była brunetką, miała brązowe oczy i nieziemski tyłek!- opowiedziałem stając miedzy nogami brązowookiej.
(T.I): Czyli poleciałeś na jej tyłek?- zaśmiała sie (T.I).
H: Na twój tyłek też poleciałem.- odparłem i pocałowałem brunetkę. Moje ręce błądziły po plecach (T.I), ona zaś bawiła sie moimi lokami. Dziewczyna pogłębiła pocałunek, a ja nawet sie tego nie spodziewałem. Jej język pieścił wnętrze moich ust, a ja z coraz większym trudem łapałem powietrze. (T.I) przyciągnęła mnie bliżej siebie i chyba nieświadomie pociągnęła mnie za włosy. Kochałem gdy to robiła i przysięgam, że gdyby nie to, że jest w ciąży przeleciałbym ją tu i teraz. Gdy zabrakło nam powietrza odsunęliśmy sie od siebie, a na ustach (T.I) pojawił sie dziwny uśmiech.
H: Co?
(T.I): To chyba twój najlepszy pocałunek tutaj.- zaśmiała sie, a jej triumfalny uśmiech poszerzył sie.
H: Czyli dlatego pogłębiłaś pocałunek, żeby być lepszą?
(T.I): Nie. Chciałam, żebyś miał kolejne piękne wspomnienie.- odparła i cmoknęła mnie w nos.
H: Jesteś niemożliwa.- powiedziałem siadając obok niej.
(T.I): Ale i tak mnie kochasz?- zapytała, a jej duże brązowe oczy spoczęły na mnie.
H: Oczywiście.- odparłem i objąwszy ja ramieniem pocałowałem ja w głowę. Milczeliśmy przez chwilę. Chyba oboje dopiero teraz uświadomiliśmy sobie jak tu jest pięknie. Przed nami rozciągała sie mała rzeka, wzdłuż niej był kilku metrowy pas trawy, a dalej były drzewa. Ta prostota czyniła to miejsce pięknym. To była taka zielona przystań. Jakby sie tak zastanowić to miejsce wygląda zupełnie tak samo jak kilka lat temu. Jakby czas się tu zatrzymał. Chyba dlatego tak bardzo lubię tu przychodzić. Będąc tu czuję, że wszystkie problemy znikaj, a czasami nawet czuję sie jak mały chłopiec, który przyszedł tu z kolegami. Jednak sporo w moim życiu sie zmieniło, ale nie żałuję tego.
H: Mogę cię o coś zapytać?- mówiłem, splatając nasze dłonie i jeżdżąc palcem po kostkach (T.I)
(T.I): Jasne.- odparła spoglądając na mnie.
H: Odkąd wyjechałem czegoś mi nie mówisz, prawda?
(T.I): Więc.. Właściwie..
H: (T.I)...- powiedziałem upominającym tonem.
(T.I): Masz rację. Przepraszam. Po prostu nie chciał cie denerwować. A właściwie to nawet nie było o czym mówić. To tylko błahostki..
H: (T.I), ty chyba nie rozumiesz. Jak ja mam wyjechać na drugi koniec świata z myślą, że nie mówisz mi o wszystkim? Próbuję ci ufać, ale ty nie ufasz mnie, więc jaki to ma sens?
(T.I): Harry ufam ci tylko ty nie rozumiesz o co mi chodzi.
H: Masz racje. Może i nie rozumiem, ale to przez ciebie, bo mi o niczym nie mówisz. Zrozum nie jestem jasnowidzem, nie zgadnę co czujesz. Musisz ze mną rozmawiać jeśli masz jakiś kłopot.
(T.I): Nie oczekuję, że zgadniesz co czuję. Po prostu tęskniłam i nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Co miałam ci powiedzieć? Że świruje, bo nie mam zajęcia i cały tydzień siedzę w czterech ścianach? Co byś na to poradził?
Nic. Tylko niepotrzebnie byś sie martwił..
H: Skoro męczy cie mieszkanie samej to czemu nie poprosisz El, żeby sie wprowadziła?
(T.I): Bo nie wiem czy mogę. Przecież to nie mój dom.
H: Skarbie, już ci to tłumaczyłem. Co moje to i twoje, więc chyba twój problem rozwiązany. Nie można był od razu ze mną pogadać?
(T.I): Można było. I przyrzekam, że od dziś będę ci mówiła o wszystkim. Obiecuję.- odparła i pocałowała mnie w usta. Przy rzeczce spędziliśmy jeszcze godzinę. Rozmawialiśmy o naszych pierwszych miłościach, o planach na przyszłość. W drodze do domu (T.I) postanowiła, że zrobi obiad dla mojej mamy. Dziewczyna chciała zrobić potrawkę z kurczak z warzywami. Po drodze wstąpiliśmy, więc do sklepu i kupiliśmy parę rzeczy. Po powrocie do domu rozpakowałem zakupy i zostałem mianowany pomocnikiem szefa kuchni. Następnie zabraliśmy sie za robienie obiadu. Dochodziła 18.00, więc moja mama powinna niedługo wrócić z pracy. Jak sie okazał rodzicielka ma idealne wyczucie czasu, gdyż zjawiła sie w domu w momencie, gdy (T.I) wykładała ryż na talerze
A: A co tak pięknie pachnie?
H: (T.I) zrobiła potrawkę z kurczak z warzywami i ryżem.
A: Ależ nie musiałaś.
(T.I): Ale chciałam. Na pewno jesteś zmęczona mamo.- powiedział podając obiad do stołu. Posiłek zjedliśmy w miłej atmosferze, jednak w porę nie wyczułem spisku przeciw mnie i to na mnie spadło zmywanie naczyń i przygotowanie jakiegoś deseru. Podczas gdy ja zająłem sie wspomnianymi wcześniej czynnościami (T.I) i moja mam poszły do salonu.
*Anne*
Siedziałyśmy w salonie. Ja na fotelu, a (T.I) na sofie. Nie odzywałyśmy sie, więc postanowiłam przerwać ciszę.
A: Przepraszam jeśli wcześniej byłam niemiła.
(T.I): Oh.. Naprawdę nie ma za co.
A: Jest. Nie powinnam była cie tak szybko oceniać i wstyd mi za to co o tobie myślałam.
(T.I): Niech mama nie przeprasza. Naprawdę nic sie nie stało.
A: Stało sie. Gdy ostatnio cię widziałam okazałam niechęć choć nie powinnam. Wiem, że to marne usprawiedliwienie, ale może to był normalny odruch? W końcu jestem matką Harrego, a gdy dowiedziałam sie, że go zdradziłaś, miałam ochotę.. No cóż sprawić, żebyś cierpiała tak jak Harry. Wybacz, że to mówię, ale myślę, że powinnaś wiedzieć, bo nie da mi to spokoju.
(T.I): Proszę niech mama mówi.- odparła uśmiechając sie.
A: Wiesz.. Do dziś mam przed oczami Harrego przed moimi drzwiami. Miał popuchnięte zaczerwienione oczy, ręce mu drżały i nic nie mówiąc poszedł prosto do salonu. Wtedy nie musiał nic mówić. Wiedziałam. Wiedziałam, że go zraniłaś. Z resztą, gdy tylko dowiedziałam sie o tym całym Kylu, wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. O matko! Przepraszam.
(T.I): Niech mama mówi. Chcę wiedzieć co wtedy czułaś.
A: Gdy usiadłam obok niego nadal nic nie mówił. Ja po prostu objęłam go, a on zaczął płakać, zupełnie jak wtedy, gdy stłukł kolano. Jego ręce mocno zaciskały sie na materiale mojej bluzki, łzy nieustannie kapały na moje ramie. Nawet nie wyobrażasz sobie jak potwornie sie czułam, gdy widziałam go w taki stanie i nie mogłam nic na to poradzić. Tu na nic zdałoby sie, pocałowanie bolącego miejsca jak to było z kolanem. Tu nie mogłam nic zrobić. Potem, gdy Hazz sie trochę uspokoił powiedział co sie stało, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Przecież wydawałaś sie taka idealna. Miałaś klasę, wdzięk, nienaganne maniery, a tu zdrada, która psuła cały ten perfekcyjny obrazek. Po tym co powiedział Harry rzuciłam kilka niezbyt miłych epitetów o tobie, jednak teraz wiem jaki wielki był to błąd. Widzę jak bardzo starasz sie odpokutować za swoje grzechy, chcesz żeby Harry był szczęśliwy. Przedkładasz jego szczęście przed swoje i starasz sie jak możesz, żeby wszystko było dobrze, ale nie powinnaś przesadzać. Widzę, że boisz sie wykonać jakikolwiek ruch, by go nie zranić, ale Harry nie jest z porcelany. On jest już dorosły, a ty nie możesz całe życie ze wszystkim radzić sobie sama. Musisz przestać sie samo biczować. To nic nie da i tylko psuje wasze relacje. Harry nie pokochał cię, bo sie z nim zgadzałaś. Pokochał cie, bo nie bałaś sie powiedzieć mu prawdy i jeśli chcesz, żeby wszystko wróciło do normy, zachowuj sie jak wcześniej. Bądź władcza, nieco arogancka i bezczelna, bo to właśnie ty.
(T.I): Nie wiem czy potrafię taka być.- wyznała spuszczając wzrok.
A: Nie gadaj głupot. Obie wiemy, że potrafisz.- skwitowałam na co sie zaśmiałyśmy.
A: Tylko niech ta rozmowa zostanie między nami.
(T.I): Oczywiście.
H: Jaka rozmowa?- zapytał wchodząc do pokoju.
(T.I): Babska. Po za tym nie musisz wszystkiego wiedzieć.- odparła pokazując Harremu język.
*(T.I) 28 marca*
Obiecałaś Harrem, że zostawisz w spokoju sprawę filmu z jego urodzinach. Na początku rzeczywiście nie szukałaś dziury w całym, ale idąc za radą Anne postanowiłaś być sobą i odkryć prawdę. Z resztą i tak wiedziałaś czyja to sprawka. Teraz musiałaś tylko zdobyć dowody. Spotkałaś sie z Maxem, czyli technikiem, który miał włączyć ten nieszczęsny film. Max doszedł do wniosku, że był tam wtedy nowy pracownik obsługi balu, który drugi raz już sie nie pojawił. Nie miałaś jednak dowodów, że to on, więc postanowiłaś, że odpuścisz. Jednak gdy byłaś już w drodze do wyjścia w oczy rzuciła ci sie kamera. Postanowiłaś więc sprawdzić monitoring. Niestety nikt nie chciał ci go udostępnić. Będą tak blisko rozwiązania sprawy nie chciałaś sie poddać. Schowałaś sie w kanciapie ze szczotkami i czekałaś na odpowiedni moment. Gdy akurat ochroniarz wyszedł z pokoju z monitoringiem, ty wślizgnęłaś sie tam i odszukałaś w archiwum nagranie z waszego balu. Następnie włączyłaś przyspieszenie od godziny 23.00. Rzeczywiście, ktoś podmienił płyty. Zatrzymałaś film na ujęciu twarzy tego mężczyzny i wydrukowałaś obraz. Potem wyłączyłaś archiwalne nagranie i niepostrzeżenie wróciłaś do pracowni Maxa. Jak sie dowiedziałaś mężczyzna ze zdjęcia miał na imię Daniel Foxtil. Następnie podziękowałaś Maxowi za pomoc i wróciłaś do domu. W intrenecie odszukałaś tego całego Daniela. Z Twittera dowiedziałaś sie, że pracuje on w SyCo i czemu cie to nie dziwiło. Potwierdziło to tylko twoje przeczucie, na czyje zlecenie Daniel podmienił płyty. Robiąc całe to śledztwo czułaś sie trochę jak detektyw, a trochę ja dziecko. Może to co zrobiłaś było głupie i nieodpowiedzialne, ale sie udało. Dziś zaś postanowiłaś ostatecznie zakończyć te idiotyczną grę z Simonem. Teraz jesteś pod jego gabinetem i czekasz na jego przyjście. Minuty przed w poczekalni dłużyły sie niemiłosiernie. W końcu po ponad godzinie czekania Cowell zjawił sie.
S: Co ty tu robisz?- rzucił nieco zaskoczony twoim widokiem.
(T.I): Musimy porozmawiać.- oświadczyłaś wstając.
Sr: Mówiłam tej pani, że ma pan bardzo napięty grafik, ale ta pani uparł sie, żeby na pana zaczekać.- żaliła się sekretarka, gdy Simon przeglądał listy.
S: Skoro tu już jesteś to wejdź.- powiedział do ciebie i ruszył do gabinetu, a ty za nim. Następnie usidłałaś wygodnie na fotelu naprzeciwko Simona.
S: To czego ode mnie chcesz? Nie licz na to, że Harry znów do ciebie przyjedzie. To było tylko raz. I nie musisz mi dziękować.- odparł pewny siebie.
(T.I): Właściwie to mam coś dla ciebie.- opowiedziałaś i wyjęłaś z torebki płytę z feralnym filmem i zdjęcie Daniela Foxtila.
(T.I): Płytę zostawił twój kolega Daniel, a to jego słodkie zdjęcie, gdy ją podmienia.- dodałaś ze sztucznym uśmiechem.
S: Nie wiem o czym mówisz. Znów sobie coś ubzdurałaś..- odparł przeradzająca oczami. Co jak co, ale kłamanie opanował do perfekcji.
(T.I): Nie oszukujmy sie. Oboje wiemy, że kazałeś podmienić ten pieprzony film. Tylko zastanawia mnie po co? Przecież to mogło zaszkodzić opinii Harrego? Nic innego byś tym nie zdziałał..
S: Nie zawsze liczy sie cel.- rzekł z chytrym uśmieszkiem.
(T.I): Czyli co? Zrobiłeś to dla zabawy? Żeby mnie wkurzyć? Tak po prostu?- powiedziałam i zaśmiałam się niedowierzając własnym słowom, a co więcej temu, że mam rację.
S: Nawet nie wiesz jak było na to przyjemnie patrzeć. Przypomnij sobie minę Harrego. Ten zawód i zażenowanie w jego oczach. A te zawistne spojrzenia tych wszystkich ludzi? Patrzyli na ciebie jak na największe zło. I jeszcze ta genialna scena na środku sali, którą odwaliłaś. Bezcenne.- zaśmiał sie.
(T.I): Ty nie jesteś normalny. Ty naprawdę jesteś chory.. Działasz jak psychopata!- odparłaś z obrzydzeniem.
S: O nie! Tego nie możesz mi zarzucić! Na pewno nie działam jak psychopata!- uniósł sie gniewem.
(T.I): A jak to nazwiesz?!
S: Ośmieszeniem.- powiedział spokojnie, a ty spięłaś sie.- Brzmi znajomo prawda? Lubiłaś w ten sposób dopiec ludziom w liceum. Warto było?
(T.I): Nie. Wiesz co? Powiem ci jedno. Nie będę w to grać. Nie chcę. Nie będę sie denerwować. Jestem w ciąży i dobrze wiem, ze mi nie wolno. Skończ to, a jeśli nie cała ta sprawa trafi na policje, jak oczernianie osoby publicznej. I pozdrów ode mnie Daniela.- powiedziałaś i wyszłaś. Nienawidzę go! Nienawidzę go! Nienawidzę go! Krzyczałaś w duchu. Pieprzony palant, dobrze wiedział jak cie podejść. Wiedział za co najbardziej ci wstyd, co cie najbardziej denerwuje, a na dodatek osiągnął to co chciał. Najpierw wyprowadził cie z równowagi na balu, potem spokoju nie dawała Ci sprawa z tym filmem i jeszcze teraz cała drżysz ze złości. Nienawidzę go!-pomyślałaś opuszczając biurowiec.
Jupi! Laptop w końcu się włączył! ;3
No i mamy nowy rozdział i w sumie nie wiem co o nim sadzić..
Najlepiej będzie jeśli same to ocenicie ;)
Wiem jedynie, że bardzo ciężko mi się go pisało, ale jednak wysiłek się chyba opłacił.. ;p
Dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem <3
Pozdrawiam Mell ;*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudny! ;** czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńPodoba mi się <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że laptop się naprawił i że napisałaś tak szybko ten rozdział.
Jest na prawdę dobry i taki przyjemny... Najbardziej podobała mi się scena nad rzeką. Słucham przy tym Lany Del Rey i no aż się wzruszyłam.
Ale śmiałam się też jak głupia. Jak Haz mówi że najchętniej by ją przeleciał i tym podobne xd
A Simon... Simon to Simon. Nie zmieni się no i tak pozostanie. Ale taka postać też jest potrzebna :D
No to byłoby tyle.. Czekam na kolejny ;*******
♥
Naprawdę nie wiesz jak bardzo mi ulżyło, bo według Ciebie rozdział jednak nie jest gówniany jak mi się wydaję ;p
UsuńWzruszyłaś, poważnie? O_o
Cieszę się, że Cię rozbawiłam, tai był plany ;3 hahaha
A Simon w sumie jest spoko, bo to jakbym opisywała siebie ;p hahahahaha
Przepraszam, że tak dawno nie komentowałam.
OdpowiedzUsuńDziś nadrobiłam zaległości.
Rozdział jest cudowny <3
Simon... No nie wiem co o nim napisać...
Akcja nad rzeką najlepsza :p
Czekam na nn :D
Mwahh <3
Nic się nie stało ;)
UsuńI cieszę się, ze Ci się podoba ;D
Simon jest teraz po prostu wredny xdd
A akcja nad rzeką chyba wszystkim przypadł do gustu ;3
Jej. Jaki fajny rozdział. Taki radosny mimo wszystko ;p
OdpowiedzUsuńSuper się czytało i warto było czekać.
Pozdrawiam.
Ps. Zapraszam na poniedziałkowy rozdział 23.
http://allyouneversaytome.blogspot.com