niedziela, 20 kwietnia 2014

61. I'm so stupid...

*Eleanor 17 kwietnia*
Czas mijał. Właściwie dni mknęły jak oszalałe i nim sie spostrzegłam był już 17 kwietnia. Przez te twa tygodnie sporo sie działo. Spotkałam sie z Louisem w zeszły weekend i było świetnie. Spędziliśmy 3 dni w Miami. Fajnie było wyjechać na chwilę i oderwać sie od wszystkiego. Od zgiełku Londynu, tej okropnej pogody i problemów. No i przede wszystkim wspaniale było spędzić czas z Louisem. Cały weekend był absolutnie cudowny. Louis byl cudownym. Ciągle obdarowywał mnie słodkimi

całuskami, szeptał czułe słówka i zachowywał sie zupełnie jak na naszych pierwszych randkach. Jakby zakochiwał sie we mnie od nowa. To urocze. Podczas pobytu w Miami spacerowaliśmy po plaży, a wieczorami chodziliśmy do klubów. Byliśmy tylko my dwoje. Kochałam każdy moment z Lou, a najbardziej te, gdy wpatrywał sie w moje tęczówki i mówił magiczne słowa "kocham cię". Z każdym razem w jego oczach widzie jeszcze większe uczucie jakim mnie darzy. Jednak wciąż nie mogę uwierzyć, że już za kilka miesięcy będę jego żoną. Czasami mam wrażenie, że to wszystko to jeden wielki sen i zaraz sie obudzę, jednak nic takiego sie nie dzieje, a moja bajka wciąż trwa. Nieraz długo wpatruję się w pierścionek, bo to dowód tego, że Louis chce, żebym była z nim już zawsze. Lecz gdy go poznałam nie sądziłam, że to wszystko zajdzie tak daleko, że Louis zdobędzie sie na tak poważny krok jakim są oświadczyny, a jednak na ręku mam pierścionek zaręczynowy i planuję nasz ślub. Co do wesela to już wiele rzeczy jest ustalanych. Zaproszenia są już rozesłane, sala balowa wynajęta, kwiaty i dekoracje też są prawie gotowe. Wszystko idzie po mojej myśli. Cieszę sie też, że z (T.I) wszystko powoli  wróciło do normy. Dziewczyna dzięki lekarstwom w kilka dni odzyskała siły. Brunetka nabrała kolorów, przybrała parę kilo i nabrała chęci do życia. (T.I) od poniedziałku do czwartku przedpołudnia spędza w jadłodajni. Ponadto znów zaczęła robić i wywoływać zdjęcia, w środy czyta bajki dzieciom w bibliotece, a czasami nawet zajrzy do mnie do pracy i pobawi sie z dzieciakami. Popołudniami zaś spędzamy czas we dwie. Trzeba przyznać, że bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Poznałyśmy się jeszcze bliżej, przez opowiadanie sobie historii z młodszych lat. Śmiało mogę stwierdzić, że (T.I) wie o mnie dosłownie wszystko i ja o niej chyba też. Często też chodzimy na spacery do parku, czasami do galerii handlowej i do rodziców (T.I), jednak najczęściej siedzimy w domu. Z resztą mamy co robić. Obie solidnie przykładamy sie do nauki, a w wolnym czasie (T.I) uczy mnie robić zdjęcia artystyczne, a ja ją gotować. Tak właściwie nigdy sie nie nudzimy. A gdy tylko chłopcy znajdą wolną chwilę kontaktują sie z nami przez Skypa i telefon. Kilka razy nawet oglądałyśmy w intrenecie relację na żywo z ich koncertów. Szczerze mówiąc myślałam, że rozłąka będzie dla nas cięższa. Na szczęście dzięki nowinkom technicznym, mimo że jesteśmy od siebie daleko utrzymujemy stały kontakt i to trochę jakby 1D było tu w Londynie. W każdym razie nie jest tak źle jakby się wydawało. Chyba zarówno ja jaki i (T.I) nauczyłyśmy sie żyć ze świadomością, że chłopcy będą często wyjeżdżać. Oczywiście bywają chwilę słabości i czasem, któraś z nas sie rozkleja, płacząc z tęsknoty za ukochanym. Jednakże nie zawsze jest to odbierane tak jak my to widzimy. Kiedyś gdy byłyśmy w galerii spotkały nas fanki 1D i chciały zrobić sobie z nami zdjęcie. Ja zgodziłam sie, a (T.I) nie, wiec jedynie rozmawiała z nimi. W pewnym momencie jedna z dziewczyn zapytała (T.I) jak to jest być rozłączoną z Harrym. (T.N) starała sie być opanowana jednak nie wytrzymała i rozpłakała sie. Potem zdjęcia dostały sie na Twittera, a w sieci zważało aż od komentarzy typu "Udawany płacz! To zawsze działa na naiwnych fanów! Kłamcy!". Ale przecież nasz łzy nie są na pokaz, a my nie jesteśmy z kamienia. Jeśli już ktoś widzi nasz płacz, powinien wiedzieć, ze coś nas zraniło. Oddziaływają na nas impulsy i emocje, których nieraz nie możemy pohamować. Przecież jesteśmy tylko ludźmi. Szkoda, że nie każdy to rozumiem. Tak czy inaczej (T.I) dobrze poradziła sobie z tą "burzą w internecie". Dziewczyna zupełnie nie zwróciła na to uwagi. Twittnęła jedynie "Nie wszystko w życiu jest kłamstwem". Zawsze zazdrościłam jej tego, że nie przejmuje sie tym co mówią o niej ludzie. Ona zawsze była i jest po prostu sobą. Nikogo nie udaje. Nie gra. Może to dlatego, ze zawsze starała sie być zdala aparatów, kamer i wszystkiego co ma związek z przemysłem muzycznym. Mnie zaś fascynował ten nowy, intrygujący świat. Być może za bardzo sie w to wciągnęłam. Być może nie zauważyłam momentu, w którym show biznes stał sie częścią mnie. I choć wiem, że nie jestem żadna artystką, ludzie wyrobili sobie opinie o mnie. Twierdzą, że naciągam Louisa, a tak na prawdę wcale go nie kocham. Ach.. Gdyby oni wszyscy znali prawdę. Gdyby widzieli coś po za tymi zdjęciami z galerii, gdy musimy sie pokazać. Gdyby wiedzieli co dzieje sie po za obiektywem aparatu natrętnych paparazzi. Może wtedy zobaczyli by prawdziwych nas i zrozumieli by co czujemy. Zarówno ja jak i chłopcy w pewien sposób musieliśmy sie zmienić. Przydzielono nam pewnego rodzaju role, które kształtują nasz wizerunek publiczny. Jednak nie mogę narzekać. Przecież wiedziałam, że wiążąc sie z Lousiem, coś takiego może sie stać. Teraz pozostaje mi jedynie zaakceptować to jak postrzega mnie świat. Jednak dobijająca jest ciągła presja, gdy jest się w miejscu publicznym. Świadomość, że nie możemy zrobić nic głupiego, bo ktoś może nas zobaczyć. Przecież wystarczy chwila nieuwagi, a w świat pójdzie jakaś plotka. To wszystko jest cholernie trudne, ale dla Louisa warto sie tak męczyć. Na tym zakończyłam swoje przemyślenia, gdyż z 30 minut (T.I) miała umówioną wizytę ginekologiczną. Dziewczyna zgodziła sie, żebym była z nią podczas badania. Właściwe już dawno chciałam ja o to poprosić lecz dopiero teraz sie na to odważyłam. Czasami zastanawiam sie jak wyglądałby moje życie, gdyby była w ciąży. Choć z drugiej strony wiem, że zarówno ja jaki i Lou nie jesteśmy jeszcze gotowi na tak wielką odpowiedzialność. Jednak jakaś cześć mnie chce wiedzieć jak to jest czuć ruchy dziecka, mieć świadomość, że kształtuje sie w tobie nowe życie.
(T.I): Gotowa?- zapytała brunetka, sprowadzając mnie na ziemię. Spojrzałam na nią. Muszę przyznać, że wyglądała uroczo.
(T.I): Czemu tak na mnie patrzysz?- zapytała, gdy ja zakładałam kurtkę.
E: Wyglądasz słodko. I chyba pierwszy raz widzę cię w różowym.- odparłam patrząc na brunetkę ubraną w czarne leginsy, różową luźną bluzkę z zwiewnego materiału, baleriny i płaszcz.
(T.I): Proszę cie nie przypominaj mi o tych koszmarnych ubraniach. To nie moja wina, że nie robią czarnych ciążowych ubrań.- westchnęła brązowooka, gdy wychodziłyśmy z domu. Faktem było, że dziewczyna zapierała sie jak mogła przed kupnem ciążowych ubrać. Do szóstego miesiąca ciąży kupowała po prostu większe rozmiary ubrań w rockowym stylu. Jednak w końcu dała za wygraną i namówiłam ja na kupno ubrań ciążowych. Nie całe 15 minut później byłyśmy w klinice. Po krótkiej chwili czekania na naszą kolej weszłyśmy do gabinetu ginekologicznego. (T.I) przywitała sie z doktorem Woodsem, co uczyniłam również ja i od razu zasiadłyśmy naprzeciwko mężczyzny.
G: Jak sie pani czuje? Czy lekarstwa pomagają?
(T.I): O tak! Teraz czuję sia fantastycznie. Żadnych krwotoków, zawrotów głowy. Nic.
G: To świetnie. W takim razie zapraszam na kozetkę.- powiedział lekarz z pięknymi, a przede wszystkim przenikliwymi, granatowymi oczami. Chwilę później rozpoczęło sie badanie USG. Ginekolog stwierdził, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Mężczyzna pozwolił mi nawet posłuchać bicia serca dziecka przez stetoskop. Gdy wróciliśmy do biurka lekarz notował coś dłuższą chwilę, po czym unosząc wzrok znad kartki zwrócił sie do (T.I).
G: Jest pani w połowie ósmego miesiąca, więc należy zmienić lek, żeby nie zwolnić rozwoju dziecka. Przepiszę pani Staraxil. Proszę zażywać jedną tabletkę dziennie. Skład leku jest podobny, ale w bardziej stężonej dawce stąd, zmniejszenie porcji leku.- wyjaśnił, podając (T.I) receptę i płytę z nagraniem badania USG. Chwilę później pożegnałyśmy sie z doktorem i opuściłyśmy klinikę. Postanowiłyśmy udać sie do kawiarni, a potem do biblioteki. Będąc w kafejce ja zamówiła latte, a (T.I) ciasto z kremem i shaka truskawkowego. Oczywiście znając ostatnie upodobanie smakowe (T.I) wiedziałam, że zaraz gdy wyjdziemy z kawiarni, udamy sie do jakiejś chińskiej restauracji, gdyż brunetka zapragnie zjeść coś ostrego. Czekając na nasze zamówienie milczałyśmy, a ja postanowiła przerwać ciszę.
E: Mam pytanie.
(T.I): Jakie?
E: Nie boisz się, że dziecko zniszczy namiętność miedzy tobą, a Harrym? No wiesz w końcu będziecie musieli sie nim zajmować 24 godziny na dobę.
(T.I): Wiesz co.. Harry pytał mnie o to samo. Jednak myślę, że jakoś damy sobie radę z namiętnością w związku. Przecież mamy 5 nianiek i rodziców w zapasie. Gdy zachce sie nam seksu, któreś z was zajmie sie dzieckiem.- zaśmiał sie, puszczając do mnie oczko.
E: To zawsze jakaś alternatywa.- odparłam, podczas gdy kelner przyniósł nasze zamówienie.
(T.I): Wiesz czego boję sie najbardziej?
E: Porodu? To ponoć cholernie boli.
(T.I): Nie. Boje sie, że przez któryś z moich wybryków z dzieckiem będzie coś nie tak. Przecież przez 3 miesiące nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Piłam, paliłam, nawet brałam ecstasy. Przecież to wszystko mogło wpłynąć na dziecko. A co jeśli przez, którąś z tych rzeczy, zniszczyłam mu życie? Co jeśli przeze mnie będzie na cos chore?
E: Przecież lekarz mówił ci, ze prawdo podobnie nie miało to żadnego wpływu na rozwój ciąży. Dziecku na pewno nic nie będzie.- pocieszałam dziewczynę, która na prawdę czuła sie winna.
(T.I): Mam nadzieję. Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie cos stało sie dziecku.- powiedziała pełna żalu.
E: Wiesz co..? Nadal nie mogę pojąć jak mogłaś tak bardzo zmienić swoje nastawienie? To wspaniałe.
(T.I): Wspaniałe? Nawet nie wiesz jak źle czuje sie, gdy przypomnę sobie, że chciałam zabić własne dziecko. Nienawidzę sie za to. I już zawsze z obrzydzeniem będę patrzyła w lustro. Nie mam pojęcia co strzeliło mi wtedy do tego głupiego łba. Przecież teraz mogłabym oddać życie za moje małe maleństwo.- odparła z powagą.


*(T.I) 20 kwietnia*
(T.I): Czy ja naprawdę niczego sie nie uczę?! Nienawidzę sie! Jestem cholernie głupia!- mówiłaś krztusząc sie łzami, wywołanymi koszmarnym bólem i wyrzutami sumienia. To dla ciebie już za wiele. Nie dasz sobie sama rady. I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu miałaś inne zdanie na ten temat.
Sobota 19 kwietnia. Minęła 12.00, a ty nadal byłaś w swoim łóżku. W zasadzie powinnaś być już na wykładach jednak dziś sobie odpuścisz. Zeszła noc była ciężka. Wymiotowałaś wiele razy. Chyba zjadłaś cos nieświeżego. Dzisiaj również nie czułaś sie najlepiej. Bolała cie głowa, czułaś metaliczny posmak w ustach i znów wymiotowałaś. Co chwila odwadniało cię dziwne uczucie bezwładności i senności. W sumie to nic dziwnego. Całą noc nie zmrużyłaś oka. W każdym bądź razie Eleanor jako twoja całodobowa niańka postanowiła, że jeśli do jej powrotu, czyli do 16.00, nie przejdzie ci, pojedziecie do lekarza. Ty starałaś sie wrócić do zdrowia. Choć nie miałaś ochoty, zmusiłaś sie do zjedzenia zupy kalafiorowej, którą uprzednio zrobiła twoja współlokatorka. Pomimo, że każda kolejna łyżka posiłku z coraz większym trudem przechodziła ci przez gardło wiedziałaś, ze musisz coś zjeść. Nie chciałaś po raz kolejny słuchać wykładów panny Calder na temat nieodpowiedzialności i tym podobnych. Po za tym, a właściwie przede wszystkim nie chciałaś narażać dziecka. Po spóźnionym śniadaniu wróciłaś do sypialni, z zamiarem zaśnięcia. Ostatnio poprosiłaś doktora Woodsa, o jakieś tabletki nasenne, a on bez większych oporów przepisał ci je. Zażyłaś jedna kapsułkę, po czym położyłaś sie na łóżku i szczelnie przykryłaś sie kołdrą. Po około 15 minutach lek zaczął działać i odpłynęłaś.



Nagle obudziłaś sie. Poczułaś, że posiłek cofa ci sie do gardła i czym prędzej pobiegłaś, o ile można nazwać to biegiem, do łazienki. Chwilę później wszystko co zjadłaś znalazło sie w sedesie. Następie przepłukałaś usta i wróciłaś do łóżka. Spojrzawszy na zegarek okazało sie, że spałaś niespełna 20 minut. Nie musiałaś jednak długo czekać, a powieki same ci sie zamknęły i ponownie odpłynęłaś do krainy snów.

Tym razem obudziłaś sie mniej gwałtownie, jednak nadal z tego samego powodu. Po wizycie w toalecie znów położyłaś sie na łóżku, a najpierw postawiłaś obok niego starą miskę, na wypadek, gdybyś znów wymiotowała. Była 15.00 i tym razem nie udało ci sie zasnąć. Nie mogłaś sie nawet wygodnie ułożyć. Z resztą co by to dało, skoro co chwila czujesz jak twój przełyk próbuje zwrócić zawartość żołądka. Problem w tym, że ty nie masz już co zwracać, a mimo to nadal masz odruchy wymiotne. Od tego wszystkiego rozbolał cie mięśnie brzucha. Teraz trudność sprawiało ci nawet nabieranie oddechu. Zegar wskazywał 15.30, a ty postanowiłaś, że chociaż przebierzesz sie z piżamy i umyjesz zęby, skoro i tak zaraz pojedziecie do lekarza. Powoli wstałaś z łóżka. Miałaś lekkie zawroty głowy, ale dawałaś sobie z nimi radę. Podszedłszy do komody wyjęłaś z niej czystą bieliznę, dresowe spodnie, koszulkę i bluzę. Następnie włożyłaś te ubrania i poszłaś umyć zęby. Wszystkie te czynności zajęły ci dłuższą chwilę i gdy wychodziłaś z łazienki w drzwiach sypialni zastałaś Eleanor.
E: Jak sie czujesz?- zapytała spoglądając na ciebie troskliwie.
(T.I): Źle. Jedziemy do lekarza.- stwierdziłaś i kilka minut później obie byłyście w twoim samochodzie. Po pół godzinie znalazłyście sie w klinice. W drodze oczywiście wymiotowałaś herbatą, którą wypiłaś będąc jeszcze w domu. W przychodni od razu skierowano cie do gabinetu. Weszłaś tam razem z Eleanor. Czekałyście kilka sekund na lekarza.
L: Doktor Robert Chease.- przedstawił sie średniego wzrostu blondyn.
(T.I): (T.I) (T.N).- powiedziałaś ściskając dłoń mężczyzny.
L: Co pani dolega?- zapytał z wyraźnym australijskim akcentem. Po chwili, gdy lekarz patrzył w kartę uświadomiłaś sobie, że jest on wyjątkowo przystojny mimo swoich potarganych włosów sięgających za uszy. Zauważyłaś również, że ma on błękitne oczy
(T.I): Jestem w połowie ósmego miesiąca ciąży. Od wczoraj ciągle wymiotuję, mam metaliczny posmak w ustach, ból i zawroty głowy. Zażywam też Staraxil na złagodzenie konfliktu serologicznego. Z tym, ze to krew dziecka atakuje moją.
L: Rozumiem. To mogą być objawy poważnych przypadłości, wiec przyjmę panią na stałe. Za chwilę pielęgniarza zaprowadzi panią do sali, a później wykonane zostaną zlecona przeze mnie badania. W razie gdyby pojawiły sie jakieś problemy, będę w przychodni. Siostro!- krzyknął przez uchylone drzwi. Po chwili pojawiła sie też pielęgniarka.
L: Proszę zabrać tą panią do sali 28. Pobrać krew, zrobić USG oraz EKG serca matki i dziecka. Proszę podać też kroplówkę z substancjami odżywczymi.- zakończył i wpisywał coś do twojej karty. Po chwili zwrócił sie do ciebie.
L: Proszę wsiąść na wózek. Przyjdę, gdy będą wyniki badań.- wykonałaś polecenie doktora Chease i chwilę później ty, pielęgniarka i El byłyście w sali 28. Następnie El pomogła przebrać ci sie w szpitalną piżamę. Chwilę później pielęgniarka pobrała ci krew, by następnie zabrać cie na USG i EKG. Po badaniach pielęgniarka odwiozła cie do twojej sali, gdzie czekała El. Potem obie kobiety pomogły ci położyć sie na łóżku. Cóż byłaś dość osłabiona.
E: Co wykazały badania?- zapytała siadając przy twoim łóżku w czasie, gdy siostra przygotowywała kroplówkę.
(T.I): Z dzieckiem wszystko w porządku, tak samo jak...- przerwałaś na chwilę, gdyż poczułaś silne ukłucie.
P: Przepraszam. Nie chciałam, żeby bolało.- odparła pielęgniarka, zakładając ci wenflon.
(T.I): Nic sie nie stało. Z  sercem dziecka wszystko w porządku, tak samo jak z moim sercem.- dokończyłaś, w czasie gdy pielęgniarka skończyła podłączać kroplówkę.
E: Powinnaś powiedzieć Harremu.- powiedziała po krótkiej chwili milczenia, niepewnie spoglądając na ciebie.
(T.I): Nie. Nie tym razem.- odparłaś pewna swojego zdania.
E: Dziewczyno czy ty sie dobrze czujesz? Coś grozi tobie i dziecku! Harry musi o tym wiedzieć. On powinien tu wrócić i być przy tobie. To jego obowiązek!- odparła unosząc sie, a ty w jednej chwili poczułaś jak krew cie zalewa.
(T.I): Za to wiesz co nie jest twoim obowiązkiem?! Nieustanne wpierdalanie sie w mój związek! Przestań sie ciągle wtrącać! Zrobię jak będę uważała, a tobie nic do tego. I już na pewno nie masz prawa powiedzieć o tym Harremu czy komukolwiek z nich. To wyłącznie moja decyzja. Rozumiesz?
E: Nie. Nie rozumiem. A ty chyba postradałaś zmysły!
(T.I): Ja? To ty niepotrzebnie panikujesz! To tylko wymioty!
E: Tylko? A to wcześniej? Omdlenia, krwotoki, teraz wymioty! To nie wróży nic dobrego!
(T.I): Teraz jestem pod dobra opieką i nic mi nie grozi! A ty nie masz prawa wtrącać sie w moje życie. Daj mi wreszcie święty spokój i wyjdź stąd!- krzyknęłaś, a El chyba nadal nie uświadomiła sobie co do niej powiedziałaś.
(T.I): Nie rozumiesz? Wyjdź stąd. Chcę być sama, skoro ty jesteś przeciw mnie.
E: (T.I) to nie tak..- odparła, a jej w jej oczach dojrzałaś litość. Czyżby zrobiło jej sie głupio, że doprowadziła cię do takiego stanu, ze chcesz być zupełnie sama, w tej trudnej sytuacji. Jednakże litość jest uczuciem równie przykrym dla ofiarowującego jak i dla przyjmującego.

(T.I): Po prostu wyjdź stad.

E: Powinnam zostać, bo..
(T.I): To powinna być chęć bycia przy mnie, a nie przyzwoitość i litość. Litości nie chc
ę, wiec wyjdź stąd. Mam dość tego, że ciągle mnie kontrolujesz i sprawdzasz na każdym kroku. Pojmij do cholery, że nie jestem dzieckiem i dam sobie rade sama!- powiedziałaś po czym odwróciłaś wzrok od brunetki.
E: To czemu chciałaś, żeby z tobą zamieszkała?- zapytała, a z jej głosu mogłaś wywnioskować, że jest bliska płaczu.
(T.I): Bo Harry mi kazał! Tylko dlatego!- opowiedziałaś wyzuta z emocji.
(T.I): A teraz wyjdź stąd.- odparłaś nie patrząc na dziewczynę. Usłyszałaś jedynie zamykanie drzwi. Wyczerpana kłótnia oparłaś głowę o poduszkę. Patrzyłaś na kropelki płynu fizjologicznego, wpływającego przez długą rurkę do twoich żył. Chwilę zajęło ci uspokojenie sie. Doszłaś, do wniosku, że dasz radę, bo miłość jest źródłem twojej siły. Kochasz Harrego i chcesz żeby był szczęśliwy. Jednak wiesz, że wiadomość, iż jesteś w szpitalu go unieszczęśliwi. Hazz będzie się martwił i  za wszelka cenę, będzie chciał przyjechać, a przecież nie może. Zielonooki ma zobowiązania wobec SyCo, wobec fanów. Ty nie możesz zawsze być na pierwszym miejscu, a skoro teraz masz opiekę nie powinnaś informować Harrego o obecnej sytuacji. On nie może sie ciągle martwić. Musi być szczęśliwy. Stwierdziłaś, gdy twoje powieki robiły sie coraz cięższe. Po pewnym czasie znużona zasnęła.



Następnego dnia nie czułaś sie lepiej. Niestety nie udało zrobić sie analizy twojej krwi, gdyż aparat służący do tego został uszkodzony i trzeba było poczekać na jego naprawę. Leżałaś na łóżku. Wpatrując sie w sufit. Dopiero dziś zrozumiałaś jak okropnie potraktowałaś El. Dziewczyna przecież nie była niczemu winna. Chciała tylko pomóc, a ty powiedziała kilka słowa za dużo. Jednak jakie ma to teraz znaczenia. Eleanor na pewno już zdążyła sie wyprowadzić i słusznie. Każdy by tak zrobił, pomyślałaś w czasie gdy poczułaś dziwny ucisk w brzuchu. Nagle krzyknęłaś, gdy twoje ciało przeszył niewyobrażalny ból wywołany silnym skurczem. Nacisnęłaś przycisk alarmujący i chwilę później w sali zjawiła sie siostra.
P: Co sie stało?- zapytał pielęgniarka
(T.I): To był skurcz.- odparłaś wykrzywiająca z bólu twarz. Skurcze ponawiały sie i w jednej chwili w sali zjawił sie doktor Chease. Lekarz ucisnął kilka razy twój brzuch, po czym powiedział do siostry.
L: 30 mg Atuloksolityny i 10 mg Protykolpatyliny!- czułaś sie jak w amoku, a skurcze stawały sie coraz mocniejsze. Chwilę później doktor Robert podał ci dożylnie oba wymienione lekarstwa. Z każda sekundą czułaś ulgę rozlewającą sie po twoim ciele. Po kilku minutach twoje powieki robiły sie coraz cięższe, a ty usłyszałaś jedyni głos doktora Cheasa.
L: To była przedwczesna akcja porodowa. Musimy ją zatrzymać.- chwile potem odpłynęłaś. Obudziłaś sie dopiero po 2 godzinach. Lekarz powiedział ci, że zatrzymali akcje porodową, ale nadal nie wiedzą co ją wywołało. Doktor stwierdził też, że jeśli to sie powtórzy nie jest pewien czy będą w stanie kolejny raz zahamować cała akcję. Najgorsze zaś było to, że jeśli dojdzie do porodu, dziecko nie przeżyje, bo jego płuca nie są rozwinięte. Robert powiedział także, że dopiero po wynikach analizy krwi będą coś wiedzieli.

Teraz od trzech godzin leżysz w czterech pustych ścianach. Nie masz nawet z kim porozmawiać, a targają tobą wszystkie emocje. Złość, smutek, przerażenie, a za razem radość i ulga.

To zbyt wiele. Stwierdziłaś przeczesują włosy dłonią. Chwile później po twoim policzku spłynęła pierwsza łza, która później zamieniła się w cały potok. To straszne jak zwyrodniała jesteś. Zadajesz ból wszystkim, których kochasz i odtrącasz ich od siebie, a potem cierpisz, bo nie znosisz samotności. To paradoksalne...
(T.I): Co jest ze mną nie tak- załkałaś zakrywając dłońmi twarz.
(T.I): Czy ja naprawdę niczego sie nie uczę?! Nienawidzę sie! Jestem cholernie głupia!- mówiłaś krztusząc sie łzami, wywołanymi koszmarnym bólem i wyrzutami sumienia. Nagle drzwi od twojej sali otworzyły sie, a w nich zobaczyłaś Eleanor. Dziewczyna bez słowa podbiegła do ciebie i przytuliła cie.
E: Proszę nie płacz. Spokojnie jestem tu.- mówiła gładząc cie po włosach.
(T.I): Przepraszam. Przepraszam za to co mówiłam.
E: Nic sie nie stało. Jestem tu.- mówiła starając sie cie uspokoić.


No i kolejny rozdział xddMnie się całkiem podoba, bo jest sporo akcji ;p
Jednak najważniejsze są wasze odczucia co do rozdziału, więc zachęcam do komentowania ;)
Dziękuję również za opinie pod poprzednim postem ;*
Pragnę również złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia zdrowych, pogodnych i rodzinnych Świąt Wielkanocnych ;***
Na koniec chcę powiedzieć jedynie, że do końca opowiadania zostało tylko kilka rozdziałów.
Pozdrawiam i całuję Mell <333


P.S Sorki za kolor czcionki, ale coś zepsuła i jeszcze nie wiem jak to naprawić..

14 komentarzy:

  1. Podoba mi się :)
    Po pierwsze zajebisty jest ten pierwszy długi opis perspektywy El a po drugie jest retrospekcja, a wiesz, że to kocham :D
    Ale jednego nie rozumiem.. Przecież z tą krwią. To ona była u lekarza i potem było wszystko ok. To co? Nie zorientowali się, że coś się dzieje? ://
    No ale przynajmniej jest akcja.
    Ciekawa jestem co powie Harry, kiedy dowie się co się dzieje z T.I...
    Czekam na nn ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba ;)
      I miło, ze to czytasz wg ;p hahahah
      Jeśli zagłębisz się w rozdział dowiesz się czemu coś jest nie tak, ale ja nic nie powiem xd
      Cóż.. Zapewne domyślasz się reakcji Harrego ;p

      Usuń

  2. Minęły egzaminy więc wreszcie mogę poczytać na spokojnie ;)
    Bardzo mi się podoba. Lubię jak w Twoich rozdziałach są te retrospekcje :)
    "Zadajesz ból wszystkim, których kochasz i odtrącasz ich od siebie, a potem cierpisz, bo nie znosisz samotności." BOŻE, BOŻE, BOŻE, BOŻE! *.* Jaram się tym zdaniem. Jest takie prawdziwe <3
    Czekam na nexta! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że znalazłaś czas żeby to przeczytać i że Ci się podoba ;*
      To też moje ulubione zdanie ;3

      Usuń
  3. Rozdział jest wspaniały <3
    Ta długa perspektywa Eleanor jest extra, no i jeszcze ta retrospekcja ;)
    Powiem Ci że rozdział trzyma nieźle w napięciu, nie wiadomo co zdarzy się później co w tym rozdziale jest chyba najlepsze :)
    Myślę że te wszystkie wymioty, krwotoki i wgl są wywolane tym alkoholem, papierosami etc. Po za tym nawet była o tym wzmianka więc można się domyśleć ;) hah mam nadzieję ze dobrze kombinuje :p
    Czekam na kolejny ^^
    Całuje :*
    Olcia Styles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      A to napięcie w rozdziale to wyszło przez przypadek, ale było fajne więc postanowiłam, ze zostanie xdd
      Nieźle kombinujesz ;p

      Usuń
  4. Cudowny rozdzialik <3 czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. ile do końca ??

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział! <3 masz wielki talent i na prawdę ci go zazdroszczę <3 kc <3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy dodasz nexta ? :*

    OdpowiedzUsuń