*(T.I) 28 marca*
Ten dzień to jedna wielka pomyłka!- pomyślałaś wychodząc z biura Simona. Pieprzony dupek! Nienawidzę tego gościa!- myślałaś idąc ulicą. Spojrzawszy na zegarek zmroziło ci krew w żyłach. 11.47.
(T.I): Cholera! – zaklęłaś pod nosem, uświadamiając sobie, że za 13 minut masz poprawkę egzaminów semestralnych i biegiem rzuciłaś się w stronę przystanku. W ostatniej chwili wskoczyłaś do autobusu i stanęłaś przy oknie trzymając się metalowej rurki. Nie sądziłaś, że tak krótki bieg może być aż tak wyczerpując. Ledwo łapałeś oddech, na dodatek w tym cholernym autobusie było piekielnie gorąco i ciasno. Nagle poczułaś, że kręci ci się w głowie. Zacisnęłaś mocniej ręce na rurce, by nie upaść i w tym samym czasie na ułamek sekundy zrobiło ci się ciemno przed oczami. Potem powoli odzyskiwałaś świadomość i stwierdziłaś, że to przez stres. No tak.. W końcu Simon porządnie cię dziś zdenerwował. Wychłodziwszy z biura Simona wszystko w tobie się trzęsło. Z resztą teraz jest nie lepiej. I jeszcze ta poprawka.. O 11.58 wysiadłaś pod uczelnią i pędem pobiegłaś na trzecie piętro. Dotarłszy pod gabinet numer 213 usiadłaś na ławce i starałaś się ustabilizować oddech.
(T.I): Wywoływali już mnie?- zapytałaś ciężko oddychając.
Si: Nie. Masz szczęście.- uśmiechnęła się do ciebie Sindy. Nie musiałaś długo czekać, a usłyszałaś swoje nazwisko. Wstałaś i ruszyłaś do drzwi. Profesor Adams wpuścił cię pierwszą po czym zamknął swój gabinet. Mężczyzna zajął miejsce za biurkiem, a ty stanęłaś naprzeciwko niego.
Prof.: Sprawa jest prosta. Jeśli dobrze odpowiesz na trzy pytania zdajesz. Wszystko jasne?- zapytał, a ty pokiwałaś jedynie głową czując przypływ gorąca.
Prof.: Pierwsze pytanie. Jak rozumiesz stwierdzenie „państwo zabija ludzką wolność” i czy się z nim zgadasz?
(T.I): Może pan powtórzyć?- zapytałaś nie mogąc pozbierać myśli.
Prof.: Oczywiście. Jak rozumie pani stwierdzenie „pańs…- mówił, a ty tracąc równowagę pochyliłaś się w stronę biurka i oparłaś się o nie dłońmi. Sekundę później widziałaś tylko ciemność. Straciłaś przytomność. Na szczęście zaczęłaś odzyskiwać ją chwilę później. Widziałaś nieco rozmytą twarz profesora Adamsa pochylającego się nad tobą. Będąc na granicy świadomości słyszałaś czyjś głos każący otworzyć okno, ktoś inny zaś mówił by przynieść ci wody. Wszystko to działo się bardzo szybko. Nagle usłyszałaś swoje imię.
Prof.: (T.I) słyszysz mnie?
(T.I): T..Tak.- powiedziałaś, próbując stanąć o własnych siłach.
Prof.: Dasz radę usiąść?- w odpowiedzi pokiwałaś głową i chwilę później mężczyzna pomógł ci podejść do fotela. Następnie sekretarka przyniosła ci wody. Pan Adams zarządził, że zadzwoni do kogoś z twoich bliskich. Wiedząc, że rodzice są na delegacji, a Hazz w trasie, podałaś mu numer Eleanor, która powiedziała, że zjawi się za 10 minut. Czekając na przyjaciółkę całkowicie odzyskałaś przytomność.
(T.I): Panie profesorze co z poprawą?
Prof.: Spokojnie. Jak poczujesz się lepiej ustalimy inny termin.- odpowiedział siwy mężczyzna posyłając ci pokrzepiający uśmiech. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła El.
E: (T.I) jak się czujesz?- powiedziała zmartwiona.
Prof.: Panna (T.N) zasłabła. Powinna pani jechać z nią do domu albo do lekarza.
E: To oczywiste. Zapewniam, że będzie pod dobrą opieką.
Prof.: Nie wątpię.
E: (T.I) dasz radę wstać?
(T.I): Tak.- powiedziałaś powoli podnosząc się z fotela. Następnie El wzięła twoją torbę i podtrzymując cie w pasie wyprowadziła cię na zewnątrz. Potem wsiadłyście do taksówki, a El powiedziała do kierowcy.
E: Do szpitala Św. Tomasza.
(T.I): Nie! West End 98.
E: Musimy jechać do lekarza. Przecież zasłabłaś!- odparła brunetka ganiąc cię wzrokiem.
K: To gdzie mam jechać?
(T.I): East End 98- zwróciłaś się do kierowcy, a potem dodałaś spoglądając na Eleanor, która była wyraźnie oburzana.
(T.I): Nie muszę jechać do szpitala. To przez moją głupotę zemdlałam. Rano nie zdążyłam zjeść śniadania i denerwowałam się poprawką. To wszystko. Nic nadzwyczajnego.
E: W taki razie, gdy dojedziemy do domu zrobię ci porządny obiad.- odpowiedziała nadal zła. Do końca podróży nie zamieniłyście już słowa. Będąc pod willą 1D wysiadłaś z samochodu, ale nadal czułaś się niepewnie stawiając każdy następny krok. El zauważyła to i pomogła ci. Następnie dziewczyna kazała ci położyć się na kanapie, a sama poszła zrobić obiad. Ułożywszy się wygodnie zaczęłaś myśleć o dzisiejszym dniu. W sumie nic takiego się nie stało. Nie upadłam. Profesor mnie trzymał. Dziecku na pewno nic nie jest. Za to wiem przez kogo zemdlałam. Pieprzony Simon.- myślałaś podczas, gdy twoje powieki robiły się coraz cięższe. Kilka sekund później zasnęłaś. Obudziła cie dopiero El, która przyniosła ci rosół. Brunetka postawiła go na stoliku kawowym i już miała wychodzić, gdy powiedziałaś.
(T.I): El zaczekaj.- dziewczyna odwróciła się i spojrzała na ciebie wyczekująco.
(T.I): Nie bądź zła, że nie pojechałam do szpitala. Naprawdę nic mi nie jest. I dziecku też nie. Zemdlałam tylko dlatego, że nie jadłam śniadania i jeszcze ta poprawa, na którą biegłam.. Wiem jestem idiotką, ale obiecuję ci, że jeśli to kiedykolwiek się powtórzy, w co wątpię, pojadę do lekarza i powiem ci o tym.
E: Skąd będę wiedziała czy czegoś nie zataisz?- powiedziała siadając obok ciebie.
(T.I): El.. Jestem w ciąży. Nie będę narażać dziecka.
E: A co jeśli zasłabniesz i nie będzie nikogo w pobliżu?
(T.I): Tak.. To jest pewien problem, ale znalazłam rozwiązanie. Zamieszkaj ze mną. Będziesz miała mnie na oku, po za tym sama mówiłaś, że odkąd twoja współlokatorka się wyprowadziła masz problemy z płaceniem czynszu. No proszę zgódź się El.- powiedziałaś uśmiechając się najpiękniej jak tylko potrafiłaś.
E: No nie wiem.. A co chłopcy na to?
(T.I): Zgodzili się. Ba.. Oni sami to zaproponowali. To jak wprowadzisz się?
E: W takim razi zgoda.- odparła dziewczyna i przytuliła cię.
E: A teraz jedz, bo ci wystygnie.- dodała.
(T.I): A ty nie jesz?
E: Nie. Ja zjem drugie danie.
(T.I): A co to będzie?
E: Ryba z ziemniakami i surówką. Cholera! Przecież ryba się spali.- krzyknęła i pobiegła do kuchni. Potem dokończyłyście posiłek i postanowiłyście jechać po rzeczy Eleanor. Podczas gdy brunetka pakowała wszystko w kartony ty musiałaś bezczynnie siedzieć, bo El oczywiście zabroniła ci cokolwiek robić. Nie zamierzałaś się z nią kłócić. Dziś i tak o wiele za dużo się denerwowałaś. Około 19.00 byłyście z powrotem w willi 1D. Louis powiedziała, żeby Eleanor rozpakowała się w jego pokoju. Gdy wszystkie przywiezione przez was pudła była w sypialni Lou, postanowiłaś, że tym razem pomożesz Eleanor. Wzięłaś się za ustawianie jej książek na jednej z półek, a ona gdy tylko to zobaczyła zaczęła robić raban niewiadomo o co.
E: .. ale tobie mało zemdleć jeden raz!
(T.I): El.. Przesadzasz. Siedzę na krześle i wykładam książki z pudełka. To żaden wysiłek.- dziewczyna spojrzała na ciebie, a po chwili dodała.
E: Masz rację.. Jestem przewrażliwiona.- stwierdziła i przez resztę wieczoru nie zaczynała tematu zbytniego narażania się. Około 21.00 wszystko było poukładane. Zrobiłyście sobie kolacje i jadłyście ją w ciszy. Nagle przez głowę przeszła ci myśl.
(T.I): Eleanor..
E: Hymm?
(T.I): Nie mówiłaś Louisowi o tym, że zasłabłam?
E: Nie. Nie było okazji.- odparła upijając łyk herbaty.
(T.I): To nie mów mu. W ogóle nikomu nie mów. E: (T.I) co ty znowu wymyśliłaś? Harry ma prawo wiedzieć..- westchnęła załamując ręce.
(T.I): Ale po co on ma się martwić. Z resztą znając go zaraz przyleciałby do Londynu, a Simon by się nie zgodził, a to nie powstrzymał by Harrego i zerwał by umowę i One Direction przestało by istnieć i..- mówiłaś na jednym oddechu, gdy brunetka weszła ci w słowo.
E: Masz rację. Na razie nikomu nie powiem.- odparła dziewczyna. Następnie wzięłaś prysznic i poszłaś spać.
*(T.I) 31 marca*
Zupełnie się dziś nie wyspałaś. Dziecko całą noc było niespokojne i co chwila czułaś jak się porusza. Była 9.00, a ty postanowiłaś wstać z łóżka. Podniosłaś się, ale od razu tego pożałowałaś, gdyż dość mocno zakręciło ci się w głowie. Siedziałaś chwilę na łóżku, głęboko oddychając po czym powoli wstałaś. Następnie wolnym krokiem udałaś się na dół. W kuchni zastałaś El. Dziewczyna piła poranną kawę i przeglądała jakąś gazetę.
E: Cześć! Jak się spało?- zapytała promiennie uśmiechając się.
(T.I): Prawie nie spałam. Dziecko mocno kopało.- westchnęłaś, po czym postanowiłaś zrobić sobie coś do picia. Sięgając po herbatę, która stał na górnej półce poczułaś ból głowy. Syknęłaś i zacisnęłaś oczy odczuwając nieprzyjemny ucisk.
E: Wszystko w porządku?- zapytała patrząc na ciebie podejrzliwie.
(T.I): Tak.. Tylko boli mnie głowa.
E: Pewnie dlatego, że się nie wyspałaś. Usiądź. Zrobię ci herbatę.- zarządziła, chwilę potem podał ci ciepły napój i zapytała.
E: Chcesz, żeby została w domu?
(T.I): Nie. El przestań.. To tylko ból głowy. To normalne. Spróbuję usnąć i mi przejdzie. Zobaczysz będzie dobrze.- odparłaś uśmiechając się.
E: No dobra, ale dzwoń gdyby się coś działo.
(T.I): Jasne.- odpowiedziałaś, a chwilę później El wyszła z domu. Ty zrobiłaś sobie kanapki, potem zjadłaś je i udałaś się do sypialni. Położywszy się na łóżku odczułaś swego rodzaju ulgę i ból głowy się zmniejszył, choć nadal był wyczuwalny. Swoją drogą chyba pierwszy raz od miesiąca boli cie głowa. Teraz częściej dają ci sie we znaki plecy. Z resztą nic dziwnego. Przecież jesteś w ciąży. Szczerze mówiąc zdążyłaś się już przyzwyczaić do niegodności towarzyszącym noszeniu pod serce dziecka. Jednak z drugiej strony świadomość, że właśnie w tobie kształtuje się nowa istota ludzka jest fantastyczna. Często myślisz o tym jak będzie wyglądało życie twoje i Harrego, gdy na świcie będzie już małe Hazziątko. Zastanawiasz się czy poradzisz sobie jako matka, bo nie masz wątpliwości co do tego, że Harry będzie świetnym ojcem. On po prostu ma podejście do dzieci, a ty nie koniecznie. Może jednak nie będzie tak źle. W końcu będziesz miał przy swoim boku najwspanialszego mężczyznę na świecie. Pomyślałaś i chwilę później zasnęłaś.
Obudziłaś się dopiero o 13.40. Zaś o 14.00 ty i El miałyście spotkanie z Meggan, więc musiałaś się spieszyć. Szybko wstałaś z łóżka i znów zakręciło ci się w głowie. Po chwili jednak doszłaś do siebie. Następnie udałaś się do łazienki, gdzie przemyłaś twarz, założyłaś to i zrobiłaś delikatny makijaż. Zszedłszy na dół założyłaś płaszcz, potem buty i wyszłaś z domu. Kilka minut przed 14.00 wjechałaś na podjazd obok biura Megg. I dopiero teraz miałaś chwilę, żeby odetchnąć. Następnie wysiadłaś z samochodu.
(T.I): Cholera!- zaklęłaś, gdy znów poczułaś zawrót głowy. Oparłaś się o samochód i nagle poczułaś czyś dotyk. Podskoczyłaś ze strachu jednak szybko zorientowałaś się, że to tylko El.
E: Dobrze się czujesz?
(T.I): Tak. Po prostu za szybko wstałam. Chodźmy już, bo się spóźnimy.- powiedziałaś uśmiechając się, choć znów poczułaś ten rozsądzający czaszkę ból. Chwilę potem byłyście na 8 piętrze. Potem ruszyłyście do gabinetu Meggan.
M: Och! Jak miło was widzieć!- wykrzyknęła ruszając w waszą stronę, a ty w tym samym momencie poczułaś, że nogi odmawiają ci posłuszeństwa. Gwałtownie złapałaś El, a dziewczyna starała się cie podtrzymać. Następnie Megg pomogła El doprowadzić cie do krzesła.
(T.I): Zaraz mi przejdzie. Po prostu jestem niewyspana i..
E: (T.I)...- przerwała ci z przerażeniem spoglądając na ciebie.
(T.I): Co?
Me: Leci ci krew z nos.- powiedziała, a ty odruchowo dotknęłaś nos. Rzeczywiście czerwona ciesz została na twoich palcach. Poniosłaś wzrok, a El powiedziała.
E: To na pewno nie przez zarwaną noc. Żarty sie skończyły. Jedziemy do lekarza.- zarządziła i kilka sekund później byłyście w drodze do szpitala. Eleanor z samochodu zadzwoniła do doktora Woodsa na szczęście był on teraz na dyżurze. Ty nie odzywałaś się. Byłaś zdezorientowana. Gdy byłyście już w przychodni ginekologicznej pan Woods przyjął cie po za kolejką.
G: Proszę powiedzieć co się dokładnie stało?
(T.I): Właściwe wszystko zaczęło się trzy dni temu. Miałam wtedy poprawkę egzaminu i zemdlałam. Potem co jakiś czas miałam delikatne zawroty głowy, ale dopiero dzisiejszej nocy poczułam się gorzej. Znaczy.. Źle to ujęłam. Dziecko było bardzo niespokojne. Nie spałam prawie całą noc, a gdy wstałam zakręciło mi się w głowie znacznie mocniej niż „zazwyczaj”. Potem poczułam rozsadzający czaszkę ból, ale myślałam, że to przez nieprzespaną noc. Później w znów położyłam się spać i mi przeszło. Dopiero gdy wysiadłam z samochodu poczułam się słabo. A resztę już pan wie.
G: Robiła pani ostatnio badania krwi?
(T.I): O mój Boże! Na śmieć o tym zapomniałam. Czy.. Czy to ma wpływ na moje zdrowie?- zapytałaś z przerażaniem.
G: Ustalimy to, ale na początku zbadam dziecko. Niech się pani położy.- zarządził ginekolog. Chwilę później mężczyzna stwierdził, że z dzieckiem wszystko w porządku. Następnie leci pobranie krwi. Wraz z El udałaś się do gabinetu zabiegowego, gdzie pielęgniarka pobrała ci krew. Po zabiegu siostra kazała ci poczekać na wyniki, któż będą mniej więcej za godzinę. El zarządziła, że pójdziecie do bufetu i zjecie obiad. Będąc w kawiarence El zamówiła pizzę dla was obu. Ty jednak nie miałaś ochoty jeść. Siedziałaś jak na szpilkach. Byłaś spięta i roztrzęsiona, a nawet bliska płaczu. Nigdy byś sobie nie wybaczyła, gdyby przez to, że wcześniej nie zrobiłaś tych badań coś stało się dziecku.
E: Wszystko będzie dobrze.- powiedziała brunetka posyłając ci pocieszający uśmiech. Nie odpowiedziałaś nic. Nie byłaś w stanie. Z resztą słowa El to marne pocieszenie. Twoje myśli wirowały jedynie wokół dziecka, omdleń, zawrotów w głowie. Nie zauważyłaś nawet kiedy kelner przyniósł wam zamówienie. Gdyby nie Eleanor zapewne nie ruszyłabyś nawet kawałka pizzy, jednak wiedziałaś, że z brunetką nie wygrasz i wmuszałaś w siebie każdy następny kęs. Skończywszy jeść nadal pozostało wam 30 minut do odebrania wyników. Usiadłyście w poczekalni pod laboratorium. Nie rozmawiałyście lecz w nagle El odezwała się.
E: (T.I) znowu.- podała ci chusteczkę, a po kilku minutach była ona cała przesiąknięta krwią. Dopiero, gdy wzięłaś kolejne 3 chusteczki krwotok ustąpił. W pewnym momencie drzwi od laboratorium otworzyły się i wyszła z nich siostra.
S: Pani (T.I) (T.N).- powiedziała donośnie, a ty odebrałaś wyniki. Chwilę później znów nalazłaś się w gabinecie doktora Woodsa. Mężczyzna długo przyglądał się wynikom badań, ale w końcu odezwał się.
G: Cóż.. Z dzieckiem wszystko jest w porządku, ale za to z panią gorzej. Wystąpił u pani rzadki przypadek konfliktu serologicznego.
(T.I): Konflikt serologiczny co to znaczy?
G: Już tłumaczę. Konflikt ten polega na tym, że matka i dziecko mają różne grupy krwi, przez co jedne krwinki atakują drugie. Najczęściej jednak ma to większy wpływ na dziecko niż na matkę. W pani przypadku natomiast krwinki dziecka zaatakowały pani krew, stąd te zawroty głowy, omdlenia i krwotoki. Wszystko to zaczęło się dopiero, gdy układ krwionośny dziecka ukształtował się całkowicie i stał się oddzielna częścią. Proszę się jednak nie obawiać. Wystarczy, że weźmie pani odpowiednie leki i w ciągu kilku dni wszystko powinno wrócić do normy.
(T.I): Nawet nie wie pan jak się cieszę, że dziecku nic nie jest.
G: Jednak gdyby zrobiła pani badania krwi w porę obyłoby się bez tych wszystkich komplikacji.- powiedział z dezaprobatą po czym zaczął coś pisać.
(T.I): Wiem. To było nieodpowiedzialne, jednak nie zrobiłam tego umyślnie.
G: Mam taką nadzieję. Tu ma pani receptę.- powiedział podając ci kawałek papieru, po czym kontynuował- Proszę brać te tabletki 3 razy dziennie do następnej wizyty. I przez dwa dni ma pani unikać wysiłków. Najlepiej byłoby, gdyby leżała pani w łóżku.
(T.I): Obiecuję, że będę się oszczędzać. Dziękuję pani doktorze. Dowidzenia.- powiedziałaś i opuściłaś gabinet. Następnie powiedziałaś wszystko El. Potem pojechałyście do apteki i do domu. Dochodziła 20.00 i teraz czekało cie najgorsze- rozmowa z Harrym.
*Harry*
Chwilę temu wstałem. Szybko wykonałem poranną toaletę, ubrałem się i od raz wszedłem na Skypa. Chwilę później nawiązałem połączenie z (T.I).
(T.I): Cześć Skarbie. Jak się spało?- zapytała uśmiechając się.
H: Całkiem dobrze. A ty jak się czujesz?
(T.I): Świetnie!- odparła entuzjastycznie choć wyglądała na zmęczoną. Pod jej oczami formowały się ciemnofioletowe cienie i ogólnie wyglądała na nieco wycieńczoną.
H: Jesteś pewna? Wyglądasz na zmęczoną.
(T.I): Może trochę. Nie mogłam spać w nocy, bo dziecko było niespokojne.
H: Rozumiem. Czytałem w jakiejś książce, że to normalne podczas tego stadium rozwoju.- dziewczyna zaśmiała się i zapytała,
(T.I): Naprawdę czytałeś tą książkę, która dałam ci w trasę?
H: No jasne. Przecież obiecałem, ale ominąłem fragment ze zdjęciami z porodów. To było zbyt. No cóż.. Drastyczne- zaśmiałem się, a brunetka zawtórowała mi. Po chwili jednak dziewczyna posmutniała.
H: Hej.. Co się stało?
(T.I): Musze ci o czymś powiedzieć, ale na początku zaznaczę, ze wszystko wraca już do normy.
H: Coś z dzieckiem? Mam przyjechać? Mam zadzwonić do Si..- pytałem gorączkowo, a (T.I) przerwała mi.
(T.I): Zanim wsiądziesz w samolot może jednak powiem ci co się stało?- brunetka nieco ostudziła moje zapędy i zaczęła. Podparłem rękoma podbródek i czekałam, aż (T.I) się odezwie. Chyba to co ma mi powiedzieć nie jest dobrą wieścią. Tak wnioskuję po jej zachowaniu. Dziewczyna na chwilę przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech, popatrzyła na mnie chwilę i dopiero zabrała głos.
(T.I): Więc.. Od jakiegoś czasu mam zawroty w głowie, a kilka dni temu zemdlałam. Nie mówiłam ci, bo potem czułam się lepiej. Jednak dziś miałam silne bóle i zawroty głowy. W końcu, gdy poszłam na spotkanie do Meggan nogi odmówiły mi posłuszeństwa i chwilę później zaczęła lecieć mi krew z nosa. Potem El zabrała mnie do lekarza i okazało się, że między mną, a dzieckiem jest konflikt serologiczny. Co znaczy, że nasz maluszek ma twoją grupę krwi i wyniszcza moje krwinki. Doktor Woods mówił, że to rzadki przypadek, bo zwykle to dziecko jest zagrożone, ale na szczęście maleństwu nic nie jest, a ja jakoś przeżyję.
H: To wcale nie jest szczęście. Przecież tobie mogło się coś stać. Co ja mówię nadal może się coś stać!
(T.I): Spokojnie Hazz.. Ginekolog przepisał mi leki i teraz wszystko będzie dobrze.
H: Kochanie martwię się. Może jednak powinienem przyjechać?
(T.I): Nie. Nic mi nie jest, a za kilka dni wrócę do pełni sił. Po za tym mieszka ze mną El, więc wszystko jest pod kontrolą. A jeśli mi nie wierzysz może z nią porozmawiać. Zawołać ją?
H: Nie. Przecież ci wierzę. Tylko martwię się. Wolałbym być teraz przy tobie, a nie na drugim końcu świata.- westchnąłem. Może, ktoś uzna minie za histeryka, ale taka jest prawda. Nie ma chwili w której nie myślę o (T.I) i o dziecku. Kiedyś nawet na koncercie zapomniałem tekstu, bo jakieś fanki miały ogromne zdjęcie mnie i (T.I). Cholernie za nią tęskniłem i dałbym wszystko, żeby być teraz w Londynie.
Nowy rozdział i nareszcie zaczyna się cos dziać ;3
Wkraczamy również w moja ulubioną część opowiadania ;p
Chętnie dowiem się co myślicie o tym poście i jakie są wasze teorie na kolejny? ;)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i zachęcam do wyrażenia opinii o tym ;*
Na koniec chcę powiedzieć, ze podjęłam ostateczną decyzję jeśli chodzi o pisanie nowego opowiadania ;D
Postanowiłam, że
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
napisze kolejne opowiadanie, ale będzie ono krótsze i zupełnie inne niż ECC ;p
A o czym będę pisać dowiecie się kiedy indziej ;p
Pozdrawiam Mell ;*
O boże, będzie nowe opowiadanie!!!
OdpowiedzUsuńAle się cieszę :))))
Wiesz już z kim ono będzie?
Informuj nas na bieżąco!
Rozdział jak zwykle świetny.
Niech Hazz już do niej przyjedzie....
Buziaki :***
Bell. xxx
Opowiadanie będzie o dziewczynie z problemami i o Harrym ;)
UsuńCieszę się że rozdział Ci się podoba ;*
Dzieje się, dzieje :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to nie spodziewałam się jakichkolwiek komplikacji :O
No ale tak czy siak rozdział mi się bardzo podobał :)
Dużo się w nim dzieje i dużo wyjaśnia :)
I czekam także na Twoje nowe opowiadanie ;*
Jak mogłeś nie spodziewać się komplikacji skoro to ja pisze to opowiadanie? ;p hahahaha
UsuńJa też czekam na moja new story ;3
Co? Nieporozumienia względem ciąży? NIE! Hazziątko musi mieć grupkę krwi mamusi. Nowe opowiadanie? Informuj nas! Na pewno będę je czytać! :)
OdpowiedzUsuńNa razie to Hazziątko nieco komplikuje życie.mamusi ;p
UsuńAle nie martw się ;)
Cieszę się że chcesz czytać moje wypociny ;*
Kocham. Ten. Rozdział..!
OdpowiedzUsuńBożeeee... Wszystko w nim jest idealne. I dialogi, i opisy, i ciąg zdarzeń...
Tak dużo się dzieje i to jest wprost zajebiste! Najbardziej mnie zaciekawiła akcja z tym pobytem u lekarza i ogólnie te zawroty głowy i złe samopoczucie u TI. Biedna.. Ale dobrze, że nic się jej ani dziecku nie stało :)
Nie liczyłam na jakiekolwiek komplikacje a tu jednak... Wow.
Nie wiem co jeszcze dodać.. Chyba to, że Harry na prawdę mnie zadziwia. To, że czytał tą jakąś książkę. Ahahahha :D <3
Rozdział świetny i już jest moim ulubionym :)
I tak w ogóle to jak to czytam to od jakiegoś czasu wyobrażam sobie TI jako ciebie. I ostatnio jak z tobą pisałam to prawie nie napisałam: "a jak tam z dzieckiem". Ahaha! Hot16 jako matka. Jezu...
PS Wyślij mi zdjęcie w tej koszulce bo cie zapierdole, Kochana :*
♥
Wiesz co..?
UsuńZnów nie mogę mówić jak dziś rano gdy do Ciebie dzwoniłam..
Dzieciaku co Ty ze mną robisz..
Przez Ciebie robię się jakaś ckliwa.. No me gusta..
W każdym razie dziękuje ;*
Wiesz..
Wróciłaś mi wiarę w to, że jednak umiem trochę pisać i tak mi się ciepło na serduszku zrobiło *.*
Nie sądziłam, że rozdział wyszedł mi tak dobrze i że aż tak Ci się spodoba ;p
Normalnie jak czytałam ten kom zaparło mi dech w piersiach..
Jednak najbardziej cieszy mnie, że nikt nie spodziewał się komplikacji ;D
Awww! Ja i Harry <333
A na dodatek mamy dziecko xx
Ejj.. a na fb też mam dziecko ;p hhahahahah
Wyślę zdjęcie. Obiecuję ;**