czwartek, 1 maja 2014

62.The hardest decision in my life

*(T.I) 20 kwietnia*
Gdy trochę sie uspokoiłaś, Eleanor przyniosła obu wam gorącą herbatę. Milczałyście lecz po pewnym czasie powiedziałaś.
(T.I): Byłaś tu cały ten czas?
E: Tak. Znaczy na początku chciałam zabrać wszystkie swoje rzeczy i pojechać do rodziców, ale gdy byłam w samochodzie rozryczałam sie. Nie mogłam wyjechać i cie zostawić. W końcu jaką przyjaciółką bym wtedy była?- wyznała podnosząc wzrok, utkwiony wcześniej w kubku z gorącym napojem, który trzymała w obu rękach opartych o kolana.
(T.I): Nadal nie wierzę, że mimo tego co ci powiedziałam byłaś tu.
E: To uwierz w końcu. Byłam cały czas, ale nie wchodziłam, bo mnie nie chciałaś. Widziałam jak dostałaś skurczy, miałam iść po pielęgniarkę, ale ona już do ciebie biegła. Potem patrzyłam na wszystko co robili lekarze, żeby zatrzymać poród. Potem przez 4 godziny byłaś pod narkozą. To czekanie było straszne. Bałam sie, że coś ci sie stanie.- wyznała zaciskając dłonie wokół plastikowego kubeczka.
(T.I): Mówiłaś chłopakom?
E: Nie. Ten jeden raz nie "wpieprzałam sie w twój związek."- zaśmiała sie dziewczyna.
(T.I): Nadal nie chcę, żebyś im mówiła. Skoro ty bałaś sie tak bardzo, to co będzie z Harrym? Nie chcę, żeby niepotrzebnie się denerwował i podejmował jakieś pochopne decyzje.
E: A ja nadal tego nie popieram, jednak muszę uszanować twoją wolę.- odparła dziewczyna uśmiechając sie słabo. To do czego ją zmuszałaś było potworne jednak tak będzie lepiej.
E: Lekarz mówił, że wyniki analizy krwi będą o 16.00, więc za jakieś 40 minut dowiedzą sie co ci jest.
(T.I): To dobrze.- odparłaś uśmiechając sie jednak cos nadal nie dawało ci spokoju. Dręczyło cie, że potraktowałaś El jak jakąś szmatę, jednak nie wiedziałaś jak zacząć ten temat i ja przeprosić. Najłatwiej byłby powiedzieć "przepraszam", ale przecież to nic nie zmieni. Zarówno ty jak i El nadal będziecie pamiętały co stało sie wczoraj. Po za tym, cholernie nie lubisz przyznawać sie do błędu. Duma ci na to nie pozwala. Pieprzyć to! Dosyć filozofowania! Nie będziesz układać pięknych zdań. Powiesz po prostu co czujesz.
(T.I): Eleanor..
E: Tak?- odparła brunetka spoglądając na ciebie pytająco.
(T.I): Nie chciałam cię wczoraj urazić. Wiem to brzmi tandetnie, ale to prawda. Po prostu mnie poniosło. Chcę, wszystkich chronić, ale ciągle coś sie pieprzy i nieraz sie nie kontroluję. Wcale nie mysię tak jak powiedziałam. Przepraszam.- powiedziałaś na jednym oddechu.
E: Rozumiem. I sie nie gniewam. Przestań mnie przepraszać.- opowiedziała dziewczyna uśmiechając się. Po części ci ulżyło, ale wiedziałaś, że jeszcze nie jest jak kiedyś. Chciałaś jednak rozluźnić atmosferę między wami i opowiedziałaś brunetce o tym jak w doktorze Chease rozpoznałaś starszego brata swojej koleżanki. Kiedyś często spotykaliście się, ale potem miałaś ten "wypadek" z Jackobem i z czasem przestałaś utrzymywać z nimi kontakty. Robert również cie rozpoznał. Przyszedł do ciebie nawet kilka razy i długo rozmawialiście.


Później czekając na wyniki milczałyście. Eleanor siedziała na krześle i przysypiała, ty widząc to powiedziałaś.
(T.I): El..- dziewczyna otrzeźwiała nieco, a ty kontynuowałaś.
(T.I): Jedź do domu i się prześpij. Nie byłaś dziś w pracy, a jutro masz wykłady. Nie możesz wszystkiego zawalić przeze mnie.
E: Nie. Zostanę.
(T.I): Proszę idź do domu i odpocznij. Tak będzie lepiej.- rzekłaś spokojnie spoglądając w zaspane oczy dziewczyny.
E: To może poczekam na wyniki i potem pójdę?
(T.I): Może być.- odparłaś czując, że odniosłaś zwycięstwo. Nie całe 10 minut później w sali zjawił sie lekarz.
D: Mam wyniki badań, jednak nic sie z nich nie dowiedzieliśmy. Analiza nie wykazała żadnych nieprawidłowości prócz konfliktu serologicznego.
(T.I): To jak dowiemy sie co mi dolega?
D: Cóż.. Teraz zadam ci kilka pytań, które pomogą mi cię zdiagnozować. Wyjeżdżałaś z kraju z przeciągu kilku miesięcy lub ktoś cię odwiedzał?
(T.I): Nie. Byłam jedynie w Los Angeles w lipcu.
D: Masz egzotyczne zwierzęta, nieszczelną instalacje w domu?
(T.I): Nie. Nic z tych rzeczy.- nagle weszła pielęgniarka.
P: Doktorze Chease, oto dokumentacja pani (T.N) od doktora Woodsa.
D: Dziękuję.- odparł blondyn i zagłębił sie w notatki twojego ginekologa.
D: Kiedy pojawiły sie te objawy?
(T.I): W czwartek wieczorem.
D: Czy w tym czasie zmieniło sie coś w twoim otoczeniu?
(T.I): Od środy zaczęłam brać nowy lek przeciw konfliktowi serologicznemu.
D: Jesteś na coś uczulona?
(T.I): Nie wiem. Nigdy tego nie sprawdzałam.
D: W takim razie wykonamy testy alergiczne. Próba odbędzie sie za 20 minut.- skinęłaś tylko głową, a chwile później doktor Chease opuścił salę.
E: Jednak zostanę.- powiedziała zmartwiona.
(T.I): Nie. Po za tym i tak nie będziesz tu potrzebna. Lekarz zrobi mi próby alergiczne i będę musiała czekać na wyniki do rana. Nic tu po tobie. Idź już.- widziałaś, że dziewczyna bije sie z własnymi myślami. Po chwili jednak przyznała ci rację, ucałowała cie w czoło i wyszła. Kilka minut później przyszedł do ciebie lekarz, który zaczął wyjaśniać jak przebiegnie badania.
D: Połóż sie na boku, a ja rozprowadzę kropelki każdego z odczynników na twoich plecach. Wyniki powinny być w po 10 minutach po każdym teście. Jakieś pytania?
(T.I): Tak. Pierwsze czy może to zaszkodzić dziecku? I drugie, jak pan sądzi co mi jest?
D: Możesz być pewna, że dziecku nic nie grozi, a ja podejrzewam, że jesteś uczulona na jeden ze składników tego nowego leku.- odparł uprzejmie, a następnie przystąpił do prób alergicznych. Lekarz nałożyła na twoja skórę, chyba 10 odczynników, ale żadne nie wywołał jakiegokolwiek podrażnienia. Nagle poczułaś swędzenie.
(T.I): Robert.. Czego użyłeś tym razem?
D: Tridokscykolidu.
(T.I): Zaczyna mnie swędzieć.
D: Czyli wiemy już na, który składnik leku jesteś uczulona. Możesz sie odwrócić.- doktor pomógł przekręcić ci sie na plecy, a ty pełna nadziei zapytałaś.
(T.I): To znaczy, że już wiesz co mi jest?- wtem Chease wydał sie smutny.
D: Tak. Wymioty, zawroty głowy i w końcu przed wczesna akcja porodowa, były wynikiem reakcji uczuleniowej na tridokscykolid. Niestety tylko Staraxil jest odpowiednim lekiem dla ciebie. Nie możemy podać innego, gdy działają one odwrotnie. Chronią krew dziecka, a nie matki. Jedyną możliwości leczenia jest to, że będziesz zażywać swój poprzedni lek przeciw konfliktowi, a my dodamy do niego leki chroniące dziecko. Jednak jest duże ryzyko, że ciąża będzie zagrożona. Myślę, że powinnaś zak..- nie dokończyło, bo przerwałaś mu. Za to czułaś, że każde słowo, które Robert wypowiada sprawia ci coraz większy ból.
(T.I): Jak procentowo wygląda szansa na to, że przy tej kuracji, dziecko urodzi sie całkowicie zdrowe.- zapytałaś czując jak w gardle formuje ci sie gula.
D: 50%. Nie będę ukrywał, ze taka terapia jest bardzo ryzykowna.
(T.I): Są jakieś inne możliwość?
D: Tak.  Powinnaś zakończyć ciążę teraz. Myślę też, że to najlepsze rozwiązanie. Mam tu dok..- mówił doktor, a ty poczułaś jakby twój świat sie rozpadał. Po policzku spłynęła ci łza i przecząco pokręciłaś głową. Znów weszłaś mu w słowo, pytając.

(T.I): W moim konflikcie serologicznym to krew malucha niszczy moją prawda?
D: Zgadza sie.- odparł nie bardzo wiedząc do czego dążysz.
(T.I): Jak długo mogłabym normalnie funkcjonować nie przyjmując żadnych leków?
D: Trudno powiedzieć. Obecnie twoja krew jest w całkiem dobrym stanie, więc około pół miesiąca, a potem zaczęłyby sie komplikacje. Jednak to nie jest pewne
(T.I): Więc jeśli nie będę przyjmować żadnych leków dziecko urodzi sie zdrowe?
D: Prawdopodobnie tak, ale możesz nie dożyć do porodu.- nie opowiedziałaś nic. Chciałaś coś powiedzieć, ale nie mogłaś wydać z siebie żadnego dźwięku. Sama myśl o śmierci przerażała cie, jednak wiedziałaś co masz zrobić. Gdy znów byłaś w stanie coś powiedzieć rzekłaś.
(T.I): Przepisz mi jakieś witaminy i mnie wypisz. Na moje życzenie. Mam do tego prawo.
D: Czy ty oszalałaś? Jeśli odstawisz leki, będziesz osłabiona. Wszystkie objawy wrócą! Nie mówiąc o tym, że możesz nie dożyć do porodu! Chcesz się stać inkubatorem dla dziecka?! - uniósł sie oburzony twoją decyzją.
(T.I): Wiem czego chcę. Proszę, wypisz mnie jutro rano.- powiedziałaś stanowczo.
D: (T.I) jesteś młoda. Jeśli zakończysz ciążę teraz będziesz żyła, będziesz mogła mieć dzieci. Nie możesz przestać przyjmować leków. Umrzesz. Jesteś za młoda na śmierć. (T.I).. Przemyśl to. Zapytaj o to chłopaka. Proszę..- powiedział desperacko, co sprawiło, że po twoim policzku spłynęły kolejne łzy. On sie o ciebie martwił, jednak wiedziałaś czego chcesz.
(T.I): Już raz prawie zabiłam to dziecko. Nie pozwolę go skrzywdzić.- lekarz widząc, że z tobą nie wygra jedynie smutno skinął głową i już wychodził gdy powiedziałaś.
(T.I): Chease...- mężczyzna odwrócił się i spojrzał na ciebie.
(T.I): Proszę nie mów nikomu z moim bliskich o przebiegu choroby. Nie chcę, żeby wiedzieli o zagorzeniu mojego życia.
D: Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.- odparł chłodno blondyn i wyszedł. Czułaś jak po twoich policzka spływają słone łzy, jednak otarłaś je szybko. Ty nie płaczesz. Nigdy nie płakałaś i nadal nie zamierzasz. Po za tym nie ma czego. Nic ci nie będzie- stwierdziłaś.


Następnego dnia Eleanor zjawiła się w szpitalu o 12.00. Ty czekałaś już na nią gotowa do wyjścia. Brunetka dowiedziawszy sie, że wychodzisz dziś ze szpitala krzyknęła z zachwytu. Powiedziałaś jej, że lekarz ustalił, iż jesteś uczulona na jakąś tam przyprawę, która był w potrawie, którą zjadłaś w czwartek na mieście. Następnie do twojej sali przyszedł doktor Chease.
D: Jak sie czujesz?- zapytał wypisując coś i starając sie na ciebie nie patrzeć.
(T.I): Dobrze. Nawet bardzo. Czy dostanę jakieś lekarstwa?
D: Tak. Oto recepta.- powiedział uprzejmie podając kawałek papieru Eleanor.
E: Czy (T.I) musi stawić sie na jakąś kontrolę?- dociekała El spoglądając w oczy lekarza.
D: Nie. Jeśli coś będzie nie tak..- zaciął sie pisząc wypis. Zauważyłaś, że blondyn odetchną ciężko, po czym kontynuował.- Wybacz pani. Długi dyżur. Jeśli coś będzie nie tak, wtedy (T.N) powinna sie skontaktować ze swoim ginekologiem. Oto wypis.- opowiedział podając El świstek. Kolejna osoba, którą zmuszałaś do mijania sie z prawdą. To wszystko robi sie coraz bardziej chore..
(T.I): Eleanor kup doktorowi kawę na mój koszt.- zaproponowałaś, a chwilę później brunetka opuściła salę.
(T.I): Dziękuję, za to, że nic jej nie powiedziałeś.- dodałaś powoli wstajac z łożka.
D: Obowiazuje mnie tajemnica lekarska.- odparł chłodno podtrzymując cie za rekę
(T.I): Dziekuje też, za fachową opiekę i życzliwość. I proszę cie ni złość sie na mnie za to, ze nie podejęłam leczenia.
D: Nie złoszcze sie. Po prostu nie zasługujesz na śmierć, a sie na nią skazujesz.
(T.I): Nie umre. Obiecuję. Badź dobrej myśli i odwiedź mnie kiedys.
D: Kiedyś na pewno cie odwiedze. Oby nie na cmentarzu.- milczałaś przez chwilę. Po zastanowieniu zapytałaś.
(T.I): Możesz mnie przytulić na pożegnanie?- blondyn po chwili objął cie i wyszeptał.
D: Mam nadzije, ze to nie ostatnie pożegnanie.- po tych słoawach wyswobodziłaś sie z jego uscisku, a kilka sekund później do sali wróciła El. Podała Cheasowi kawe, a mężczyzna podziekował jej. Potem odprowadził was do recepcji, a dalej ruszyłyscie do wyjścia. Odwróciłaś sie ostatni raz i napotkałaś smutne spojrzenie Roberta, jednak sekundę później wykrzywił on twarz w smutnym uśmiechu. Z robiło ci sie przykro. Robert wydał na ciebie wyrok. Nie widział nawet cienia szansy na to, ze wyjdziesz z tej sytuacji obronną ręka. Ty zaś nie zamierzałaś sie tak łatwo poddać. Nawet nie dopuszczałaś do siebie myśli, ze możesz umrzeć. Wiedziałaś, zę jesteś silna, zawsze byłaś. Wiedziałaś ze jeśli sie uprzesz dasz radę wytrzymać do końca. I tak będzie tym razem- postanowiłaś.


Minęło już pięć dni, odkąd wyszłaś ze szpitala. Szczerze mówiąc nie spodziewałaś sie, ze wszyscy tak łatwo uwierzą w twoje kłamstwa. Z drugiej strony nie było ich tak dużo. W gruncie rzeczy ukryłaś przed nimi jedynie fakt, ze przestałaś przyjmować leki. To nic takiego, zważywszy na to, ze czujesz sie całkiem nieźle. Codziennie chodzisz do przykoscielnej stołówki, nie opuszczasz również zajeć. Wszystko wygląda normalnie. Nawet twoje samopoczucie jest całkiem dobre jak na człowieka, który moze umrzeć. Bład. Ty nie umrzesz- upomniałaś sie w myślach. Takie upominanie zdażało ci sie dość często. Starałaś sie nie dopuszczać do siebie czarnych myśli, jednak co wieczór przed zaśnieciem zastanawiałaś sie czy rano sie obudzisz. Albo gdy zakręciło ci się w głowie błagałaś Boga by nie skończyło sie to niczym poważnym. Na szczęście nikt nie zauważył twoich mini zasłabnieć. Nawet czujność El została uśpiona. Dziewczyna dała ci więcej swobody i już nie kontroluje wszystkiego co robisz. Najtrudniej jednak jest udawać przed Harrym. Zielonooki dosć długo dociekał dlaczego nie kontaktowałaś sie z nim przez dwa dni. Powiedziałaś mu wtedy, że miałaś dużo nauki, ale on średnio uwierzył w te wymówkę, wiec wymysliłas na prędce, że zapomniałaś zapłacic za internet. Wtedy Hazz wydał sie całkiem przekonany. Jednak dobijała cie swiadomosć, ze kłamiesz. Po raz kolejny. Nawet boisz sie pomyśleć co by było, gdyby Harry dowiedziała sie, ze znów nie mówisz mu wszystiego. Chwila.. Przecież on sie nie dowie. Przecież nikt z nich sie nie dowie, bo bedziesz silna. Musisz być. Dla dziecka, dla Harrego, dla siebie. Dasz radę. Chcesz dać radę. Powtarzałaś w myślach. Na przeszkodzie twojemu planowi stała tylko jedna rzecz. Schudłaś. Na razie nie było to bardzo widoczne, ale waga przecież nie kłamie. Przed pobytem w szpitalu ważyłaś 76 kilogramów, teraz ważysz 71 kilo. Schudłaś za szybo. O wiele za szybko. Mimo to starałaś sie przybrać na wadze. Cały czas cos jadłaś i pewnie tylko dlatego El zaniechała nadzur nad tobą. Ale szczerze mówiac wcale nie miałaś ochoty jesć, robiłaś to bo musiałaś. Na szczęście przyzwyczaiłaś sie już do tego i stało sie to jakby rutyną.

Kolejne dwa dni nie były juz takie kolorowe. Zaczęło toważyszyć ci uczucie senności. Zawroty głowy nasiliły sie, plecy bolały niemiłosiernie, a nogi napuchły ci na skutek niedotlenienia, gdyż zapewne brakowało ci już czerwonych płytek krwi. Coraz trudniej było ci udawać. Z reszta El zaczęła coś podejrzewać po tym jak dziś przy obiedzie zemdliło cie, a potem ledwo wrócicłaś do kuchni. Po długiej rozmowie przekonałąś dziewczynę, ze jednak powinna iść na uczelnię. W sumie to było korzysten dla was obu. Ona nie traciła zajeć, a ty mogłas przestac byc silna. Zaraz potem jak Eleanor opusciła dom ty położyłaś sie na kanapie i nie ruszyłaś sie z niej ażd do tej pory. Dochodziła 20.00 i musiałaś nieco przygotować sie na rozmowe wideo z Harrym. Powoli podniosłas się z sofy, modląc sie by nie zakręciło ci sie zbyt mocno w głowie. Jak sie spodziewałąs świat zawirował ci przed oczami, jednak sekundę później odzyskałaś świadomość. Powolnym krokiem, podpierajac dłońmi plecy ruszyłas na piętro. Czułaś, ze z każdym krokiem jesteś coraz słabsza. Wolałaś nie ryzykowac i w połowie drogi na górę zatrzymałaś sie i stałaś dłuzszą chwilę. Wdech, wydech, wdech, wydech. Uspokoiwszy oddech dotarłaś w końcu na szczyt schodów. Czułaś sie nieco lepiej, ale przez całą drogę kurczowo trzymałas sie barierki. Dotarłszy do sypialni znów odpoczęłas chwilę. Nastepnie wybrałaś bardzo luźną brzoskwiniową bluzkę w kwiaty z lejacego sie materiału i założyłaś. Potem wszedłszy do łazienki, oparłaś sie o umywalkę i spjrzałaś w lustro zawieszone nad nią. Wyglądałaś strasznie. Miałaś spierzchniete usta, ciemne fioletowe cienie pod oczami, a gałki oczne przekrwione, bo nie wysypiasz sie. Ogólnie twoja twarz była dość wychudzona i blada. Zacisnełaś oczy. Nie chciałaś na siebie patrzeć. Wtem odwróciłaś sie i podeszłaś do wagi stojacej w kacie pomieszczenia. Niepewnie stanęłaś na niej, a ta wskazała 69,5 kilo.
(T.I): Cholera!- zaklęłaś niedowierzajac w to co widzisz. Nie chcąc dłuzej myśleć o tym co się z toba dzieje, postanowiłąś choć troche poprawić swój wygląd. Wyjęłaś kosmetyki i zrobiłaś sobie makijaż. Koniec końców wyszło całkiem przyzwoicie, choć nie udało ci sie do końca zakryc sińców po oczmi. Gdy skończyłas była 20.15, napisałaś wiec do Harrego. Nim jednak właczyłaś kamerę sprawidziłaś jak wyglądasz. Nie było źle, na wszelki wypadek jednak zapaliłaśjedynie lampkę nocną, która rzucała na ciebie słabe swiatło. Chwilę później dzwoniłaś do niego na wideo czacie. Chłopak odebrał, a w chwili gdy cie zobaczył uśmiechnął sie pięknie, po czym rzekł.
H: Witaj skarbie!

(T.I): Cześć. Co u ciebie? Opowiedz o koncercie.- odparłaś uśmiechajac sie najładniej jak tylko potrfiłaś w obecnej sytuacji. Nim chłopak odpowiedziała zaśmiał sie.
(T.I): Co?
H: Naprawdę dziwie sie, ze o tym nie słyszałaś.
(T.I): O czym?
H: Więc.. Niall chciał mi wyciaciać numer i pokierował mi po stadionie tak, ze wpadłem w tłum fanek. Porozdawałem im autografy i na początku panowałem nad sytuają. Potem zrobiło sie troche tłoczno i nerwowoę, wiec postanowiłem wrócić. Okazało sie, ze nie bardzo jest to możliwe. Te dziewczyny były wszędzie. W ostatniej chwili dostrzegłem schody pożarowe i do nich sie udałem. Wchodząc po poręczy zachszyłem spodniami o coś i całe sie po pruły. Dziewczyny wszybkoje ze mnie ściagnęły, ale los chciał, ze pociągnły też za bokseri...- nie dkończył, gdyz wybychłaś śmiechem.
(T.I): Jestes totalną sierotą Harry...- mówiłaś śmiejac sie.
H: To nie było śmieszne! Myślałem, ze spale sie ze wstydu!- poqwiedział oburzony.
(T.I): Było widać wszystko?
H: Prawie..
(T.I): Moje biedactwo.. O Harry! Mam trójwymiarowe wideo naszego maluszka! Moge ci właczyć na telefnie.- zaproponowałas, a Hazz od razu na to przystał. Siegajac po iPhona, skrzywiłaś sie z bólu. Cholerne plecy!
H: (T.I) cos sie stało?
(T.I): Nie nic... Tylko ostatnio bolą mnie plecy i cholernie cieżko mi sie chodzi.. Uroki ciązy..- zaśmiałaś sie.
H: Oj skarbie.. To moze idź do jakiegos masażysty?
(T.I): Hazz.. Jak ja sie niby położę na łóżku do masażu?
H: No ta.. Nie pomyślałem..- speszył sie a po chwili dodał- Jak tam w szkole?- cholera musiał o to zapytać? Nie mogłaś powiedzieć mu, ze od trzech tygodni nie byłaś na zajęciach. Masz jedynie notatki, ale i tak ich jeszcze nie przejrzałaś.
H: (T.I)...?- zwrócił sie do ciebie zielonooki, a ty uświadomiłaś sobie, że zbyt długo milczysz.
(T.I): Emm.. Wybacz.. Jak zapytałes o szkołe przypomniałeś mi, że usze jeszcze oddać wypracowanie. Dzieki Hazz.
H: Nie ma za co Kochanie.- uśmiechnął sie do ciebie, ale wygladał na nie do końca przekonanego.
(T.I): Kiedy do mnie przyjedziesz?
H: Około 15 maja. Wiesz.. Chcę być przy porodzie.
(T.I): Mama nadzije, ze bedizesz.
H: Wiesz.. Chciałbym znów poczuć ruchy fdziecka. Teraz są silniejsze, prawda?
(T.I): O tak.. Teraz muluszek nie próżnuje. A najchętniej rusza sie w nocy..
H: Kurwa!- zaklął i wydał sie zdenerwowany.
(T.I): Harry..
H: Powinieniem być przy tobie, a nie w jakimś pieprzonym Los Angeles.
(T.I): Słońce nie denerwuj sie. Przecież nidług do nie pezyjedziesz.
H: Prawie za trzy tygodnie! A ja chce byc przy tobie już teraz! Powinieniem powiedzieć Simonowi i im wszystkim co sąd..- niemal krzyknał, ale przerwałaś mu.
(T.I): Harry proszę cie nie rób głoupstw. Nie denerwuj i siebie i mnie.
H: Dobrze. Przepraszam kochanie.- dparł i sekundę zmieniliscie temat na jakieś błahostki. Około 21.00 skończyliscie rozmowę. Zeszłaś na dół i postanowiłaś coś zjeść. Jednak wszedłszy do kuchni jedyne o czym marzyłaś to żeby usiąć. Nie miałaś siły stać, a nogi odmawiały ci posłuszeństwa. Ostatniem sił doszłaś do stolkia i opadłaś na krzesło obok. Siedziałaś chwilę oszołomiona, gdy w końcu uświadomiłaś sobie, że jest przy tobie El. Dziewczyna podtrzymywała cie, gdyz osuwałaś sie z siedzenia, a spostrzegłszy, ze jestreś w pełni przytomna zapytała.
E: Co sie do cholery dzieje? I proszę cie nie kręć.. Wiem, że cos przede mna ukrywasz..- wtedy ty zrozumiałaś, ze żarty sie skończyły i chyba twój plan nie wypali. Pozostaje pytanie, jak się z tego wypączesz?


Co tu dużo mówić..
Rozdział dostarcza wiele cennych informacji, jest akcja i pewne niedomówienie...
W sumie jestem z niego całkiem zadowolna. Włozyłam w niego wiele pracy i chyba sie opłaciło ;p
Jednak i tak najważniejsza jest wasza opinia, na którą swoja drogą BARDZO licze ;*
Dziekuję też za komentarze pod poprzednim postem i osobom, które nadal ze mna trwają <333
Na koniec chcę przeprosić za zwłokę ze wstawieniem rozdziału.
Wiem to zadne usprawiedliwienie, ale mam sporo kłopotów rodzinnych..
Przepraszam.
Pozdrawiam Mell ;*

12 komentarzy:

  1. No więc tak..
    Zszokowałaś mnie! Przecież ona może umrzeć!
    Teksty tego doktora mnie szokują i śmieszą zarazem:
    "Kiedyś na pewno cie odwiedze. Oby nie na cmentarzu."
    "Mam nadzije, ze to nie ostatnie pożegnanie"
    Ej no.. Weź Ty jej nie uśmiercaj tylko!
    No bo.. Ja wiem, ze to Twoje opowiadanie.. Iiii... No ten.. Ale znając Ciebie Ty możesz ją zabić.. A przecież... NO MELLANIE!
    Nie rób nam tego :c
    Ale zaczyna się robić naprawdę strasznie O.o
    Zastanawiam się czy El dowie się o wszystkim. Powinna o tym wiedzieć. I powinna przekazać Harremu.
    A pro po Harrego! ^.^
    Ta akcja z fankami mnie rozwaliła!;DD
    Czekam na następny :D
    Mam nadzieję, że się pojawi szybko, bo już się doczekać nie mogę. ;D
    Czekam, życzę weny, pozdrawiam, buziaki ;**
    Rozpisałam się O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He He ^.^ Jestem pierwsza ^.^

      Usuń
    2. Dokładnie takiej reakcji oczekiwałam ;3
      Bez przesady nie jestem aż taka sadystyczna..
      I trochę głupio zabić główną bohaterkę xdd
      Cieszę się też, ze podobała Ci się akcja z Harrym ;)
      A tak na marginesie nie sądziłam, że ten rozdział aż tak bardzo Ci się spodoba ;p hahaha

      Usuń
  2. Uff :D Na całe szczęście :)
    Czyli jednak przeżyje :)
    I nastąpi happy end ;x
    Bardzo mi się podoba :) Czytałam 2 razy ^.^
    TYLE SIĘ DZIEJE! *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa! I jeszcze coś! Te Twoje zdjęcie co masz tu na prof jest cudne *.*
      Dawaj z nim na fb! :D

      Usuń
    2. Aż tak Ci się podoba ten rozdział? ;3
      Mówisz, że ładne zdjęcie? ;)

      Usuń
    3. Nom :)
      Bardzo ładne *.*
      Dawaj z nim na fejsa! <3

      Usuń
  3. Rozdział jest cudnyyy <3
    Jeju ale ile się dzieje :o
    Wgl nie usmiercaj jej pls xd
    Pewnie El się dowie o jej decyzji, a Harry to nie wiem ale pewnie samym jej nie powie xd
    A ta akcja z fankami mnie rozwalila hahaha :D
    Czekam na kolejny ^^
    Całuje :*
    Olcia Styles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Całkiem nieźle kombinujesz ;)
      Nie sądziłam że akcja z fanami aż tak się spodoba xd hahahaha

      Usuń
  4. O kurwa. Zakochałam się właśnie.
    Ten rozdział jest fantastyczny! Wszystko w nim jest idealne!
    Najbardziej podoba mi się rozmowa lekarza z TI, kiedy zadaje jej pytania..
    To jest cudne!
    Uśmiałam się, jak Haz opisywał tą akcję na koncercie. Aż mi się przypomniała scena z This Is Us jak Liam zdjął spodnie Harry'emu. To było świetne!
    Ogólnie rozdział jest moim ulubionym <3
    Ale ja się boję o TI, :(
    No bo jak ona umrze? Lub coś? I jeszcze Haz... Jak on się dowie to sam sie kurwa zabije. Ejj.. Aż mam łzy w oczach.. Jednak sądzę, że Eleanor dowie się o tym, że TI nie bierze leków. I powie Harry'emu. Na 100%. !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, ze Ci się podoba ;*
      I ostatnio też powiedziałaś, ze zakochałaś się w moim rozdziale ;3
      I powiem, że całkiem nieźle myślisz jeśli chodzi o (T.I) ;)

      Usuń