czwartek, 15 maja 2014

64.brOKen

*(T.I) 8 maja*
Minęło trzy dni odkąd Harry wrócił do Londynu. Z jednej strony cieszysz sie, a z drugiej wolałbyś, żeby nadal był w Ameryce. Przynajmniej oszczędziłby ci tego co teraz czujesz. Nie musiałbyś martwić sie tym wszystkim. Wszystko byłoby prostsze. Teraz zaś jesteś na skraju wytrzymałości psychicznej. Nie możesz znieść tego co sie dzieje między wami. Jest tak jakbyście nigdy nic dla siebie nie znaczyli. Wszystko co was łączy sprowadza sie obecnie do koniecznych gestów, jak podanie kubka herbaty. Wy nawet nie rozmawiacie. Próbowałaś, ale Harry nie jest skory do pogawędki. A jeśli już sie odezwie, mówi pół zdaniami. Najczęściej jednak chodzi bezcelowo po domu.


Wpatruje sie pusto w przestrzeń. Jedynie czasem obdarzy cie spojrzeniem, które zdradza to co on naprawdę czuje. Choć patrzy na ciebie z wyrzutem, pod tą zewnętrzną warstwą chłodu ukryty jest strach i troska o ciebie. Nie zmienia to jednak faktu, że Harry jest zupełnie obojętny w stosunku do ciebie. Ty zaś cierpisz i to cholernie. Nie chodzi nawet o ból fizyczny. To właśnie patrzenie na Harrego, który niemal brzydzi sie ciebie, boli najbardziej. I ta frustrująca cisza, która narasta dzień po dniu. Zamiast zbliżyć sie do siebie, oddalacie sie. Ta cisza niszczy wszystko. To jest gorsze od kłótni, wyzwisk i trzaskania drzwiami. Obojętność, która wszystko pieprzy. Doszczętnie niszczy każde z was. Zabiera ci Harrego i z tym nie umiesz sobie poradzić. Z reszta tak jak Harry. To wszystko was przerosło. Nie potraficie odnaleźć sie w tej sytuacji. A kto znów wszystko spieprzył? No jasne, że ty. Pogrążałaś sie w czarnych myślach łkając cicho. Patrzyłaś przez okno na otaczający cie świat. Słońce powoli zachodziło, ale na dworze roiło sie od ludzi. W sumie nic dziwnego. Ostatnimi czasy jest coraz cieplej. Och! Ile byś dała by móc poczuć na swojej skórze wiosenny wietrzyk, zamiast być zamkniętą w czterech ścianach. Widziałaś także zakochane pary, rodziny spacerujące chodnikiem, wszyscy byli szczęśliwi. Dlaczego wy nie możecie w końcu żyć w błogiej sielance? Dlaczego to zawsze ty masz zjebane życie, zastanawiałaś sie, podczas gdy z twojego podbródka skapywały łzy. Jednak wytarłaś je szybko. Na płacz jest już za późno. Z resztą co to da.. Nagle usłyszałaś pukanie do drzwi.
(T.I): Proszę.- powiedziałaś cicho.
E: Zejdź do nas na dół. Siedzisz tu sama cały dzień.- mówiła Eleanor zbliżając sie do ciebie.
(T.I): Nie. Wolę.. Wolę posiedzieć tu.
E: (T.I) proszę cie.. Nie możesz całe dnie samotnie koczować w sypialni..
(T.I): Mogę. Po za tym tu mi jest dobrze. Chce tu zostać, a ty idź.- odparłaś stanowczo. Dziewczyna stała i wpatrywała sie w ciebie.
E: Znów płakałaś..- bardziej stwierdziła niż zapytał. Na jej twarzy malowała się bezradność. Eleanor zapewne nie wiedziała co ma robić. A tobie chodziło jedynie o to by dała ci święty spokój.
E: Słuchasz mnie? Mówiłam, że.. Z reszta nie ważne.- skwitowała zrezygnowana.
(T.I): Przepraszam. Zamyśliłam sie.
E: Zejdziesz na dół?- w odpowiedzi przecząco pokręciłaś głową.
E: Jak chcesz..- odrzekła zawiedziona i ruszyła do wyjścia. Gdy była przy drzwiach rzekłaś.
(T.I): Nie martw sie o mnie. Wszystko będzie dobrze.
E: Mam taką nadzieję.- odparła uśmiechając sie. Jeszcze trochę, a sama uwierzysz te kłamstwa..


Nie minęło pięć minut, a usłyszałaś krzyki na dole. Postanowiłaś sprawdzić co się dzieje. Z trudem zeszłaś ze schodów. Będąc przed kuchnią usłyszałaś.
H: ...ona nigdy nie jest niczemu winna! Zawsze będziesz jej bronić?!
E: Dobrze wiesz jak (T.I) sie teraz czuje. Ona potrzeb..
(T.I): Eleanor nie musi mnie bronić.- wtrąciłaś przerywając kłótnie, a ich zaskoczone spojrzenia powędrowały na ciebie. Harry stał chwilę nieruchomo wpatrując sie w ciebie, po czym chciał wyjść, a gdy cie mijał powiedziałaś.
(T.I): Proszę cie nie patrz tak na mnie.- Harry nie opowiedział. Mierzyłaś sie z chłopakiem spojrzeniem. Widziałaś, że chciał coś powiedzieć, ale sie powstrzymywał. Ty zaś kontynuowałaś.
(T.I): Masz prawo być na mnie zły, ale przestań zachowywać sie jak dzieciak. Porozmawiaj ze mną. Przestań udawać, ze jestem powietrzem.
H: Ja zachowuję sie jak dziecko? Żartujesz sobie?
(T.I): Nie. I wybacz pomyliłam sie. Zachowujesz sie jak rozkapryszony bachor.
H: To żałosne..
(T.I): Masz rację. Wiec zakończmy to tu i teraz. Jeśli chcesz możesz wyjechać. Ja cie nie zmuszę, żebyś został.
H: Nie. Nie wyjadę.
(T.I): To po co właściwie przyjechałeś?
H: Przyjechałem tu, żeby..- zaciął sie, a ty dokończyłaś.
(T.I): Żeby patrzeć jak sie męczę? Żeby mnie ranić?
H: Ja ranie ciebie? Ty chyba naprawdę robisz sobie ze mnie jaja..
(T.I): Wyobraź sobie, że nie tylko tobie jest ciężko Harry.
H: No tak.. Przecież zawsze jesteś pokrzywdzona i nigdy nie jesteś niczemu winna. Od początku byłaś uparta i zawsze stawiałaś na swoim, ale teraz przegięłaś! Wybaczyłem zdradę, wybaczyłem wiele kłamstw, ale to przewyższa wszystko!- milczałaś. Dobrze wiedziałaś, że Hazz ma racje.
H: A tak właściwie może to wcale nie jest moje dziecko?! Bóg wie z kim sie ruchałaś!- na te słowo poczułaś jakby ktoś wybił ci ogromna dziurę w sercu. Nie mogłaś uwierzyć w to co powiedział Harry. Jednak nie zareagowałaś, a on nadal bluzgał obelgami w twoja stronę. Jedynie obserwowałaś Harrego. Widziałaś jak jego mięśnie napinają się, a rysy twarzy zaostrzają. Jak między jego brwiami formuje sie zmarszczka wywołana zdenerwowaniem. Jak jego spojrzenie przepełnia sie gniewem i wściekłością.
E: Harry! Przestań!- powiedziała nagle brunetka chcąc uspokoić sytuacje.
H: Eleanor nie wpieprzaj sie!- warknął na dziewczynę.
(T.I): A ty na nią nie krzycz!
H: No tak. Przecież to kolejna niewinna!- odparł wyśmiewając Calder. Co sie z nim dzieje. Twój Harry sie tak nie zachowuje. Po kilku chwilach zapytałaś.
(T.I): Po co przyjechałeś?
H: Żeby być przy tobie.- opowiedziała nieco spokojniejszy.
(T.I): Przy mnie? Chyba sobie kpisz.. Odkąd tu jesteś zamieniłeś ze mną może trzy zdania. Unikasz mnie i odtrącasz. Pokazujesz mi jak bardzo mną gardzisz. W taki sposób chcesz mi pomóc?!- chłopak nie odpowiadał.
(T.I): Tak. Myślałam. I wiesz co? Jak dla mnie możesz wrócić skąd przyszedłeś.- skwitowałaś, a Hazz ruszył w stronę drzwi i znikał z nimi. Wtedy zakręciło ci sie w głowie i opadłaś na krzesło. Nie miałaś już siły. Byłaś wyczerpana. Fizycznie i psychicznie. To wszystko to zbyt wiele.


*Harry 9 maja*
Była 6.00 rano i powoli zmierzałem do domu. Całą noc spędziłem na mieście. Na początku byłem wściekły. Szedłem przed siebie. Miałem gdzieś wszystkich i wszystko. Upust moim emocjom dałem kopiąc wszystkie napotkane na mojej drodze rzeczy. W końcu dotarłem do centrum Londynu. Tam wstąpiłem do pierwszego lepszego baru. Od razu zamówiłem butelkę whisky i usiadłem z nią w kącie sali. Zająwszy miejsce przy stoliku zacząłem powoli sączyć alkohol. Nie kłopotałem sie nawet piciem ze szklanki. Złotobrązowa cieszy z łatwością trafiała z butelki prosto do moich ust. Na początku kilka osób chciało sie do mnie dosiąść, ale subtelnie powiedziałem im, żeby spieprzali. Po 30 minutach opróżniłem całą butelkę. Kilka minut później urwał mi sie film. W tamtym momencie byłem za to wdzięczny. Mogłem odpocząć od myśli krążących po mojej głowie. Mogłem na chwilę odcinać sie od tego wszystkiego. Kelnerka obudziła mnie kilka razy, ale nic sobie z tego nie robiłem. Od 4.00 nie spałem. We znaki dawał mi sie potworny ból głowy. Na szczęście barman ulitował sie nade mną i zrobił mi kawę, którą popiłem tabletki przeciwbólowe. Dopiero wtedy opuściłem lokal. Kolejne półtorej godziny spędziłem na rozmyślaniu o tym co stało sie wczoraj wieczorem. Jako pierwsze nasunęło mi sie na myśl stwierdzenie, że jestem skończonym palantem, pierdolonym idiotą i zasranym sukinsynem. Nadal jednak nie wiem co we mnie wstąpiło. Większość, rzeczy, które wczoraj wykrzyczałem (T.I) to głupoty. Jednak jestem pewien, że dziewczyna niestety zapamięta je wszystkie do końca życia. Nawet nie wiecie jak źle sie czuję ze świadomością, że zamiast pomóc mojej narzeczonej, tylko dodawałem jej zmartwień. Na jej miejscu najpierw obiłbym sobie pysk, a potem wypieprzyłbym sie za drzwi. Z reszta nie wykluczone, że (T.I) zrobi tak, gdy tylko przekroczę próg domu. W każdym bądź razie, zrozumiałem, że moja dziewczyna nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Nikomu nie pozwoliłbym jej tak znieważać i mieszać z błotem, a okazało sie, że sam to zrobiłem. Jak ja sie nienawidzę! Dlaczego ja zawsze paplam, a dopiero potem myślę. To chore. Ja jestem chory.. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że powinienem wrócić do domu i przeprosić (T.I). Zachowałem sie wczoraj jak totalny debil. Nie dość, że najpierw raniłem ją olewaniem jej, to potem uradziłem awanturę, a na koniec wyszedłem z domu i nie dałem o sobie znaku życia. (T.I) miała racje. Zachowuję sie jak dzieciak. Teraz jednak przyszedł czas, by stawić czoło problemom, zamiast uciekać od nich upijając sie. Pozostało mi tylko wymyśleć jak mam przeprosić (T.I). Przez całą drogę sie nad tym zastanawiałem i wpadłem tylko na jeden pomysł. W końcu dotarłem do domu. Nacisnąłem na klamkę, ale nie ustąpiła mi. Stwierdziłem jednak, że nie będę budził dziewczyn. Usiadłem na schodach i oparłem sie plecami o ścianę.


Obudził mnie czyjś dotyk. Podniosłem wzrok i napotkałem zdegustowane spojrzenie Eleanor.
E: Całą noc tu siedzisz?
H: Nie. Która godzina?- zapytałem podnosząc sie.
E: 9.00.
H: Gdzie (T.I)?
E: A co znów chcesz jej naubliżać?- zapytała obrzucając mnie pogardliwym spojrzeniem.
H: Nie. Gdzie ona jest?
E: W sypialni..- już miałem wejść do domu, gdy El przysunęła sie do mnie i wyszeptała.
E: Pamiętaj, że jeśli (T.I) uroni choć jedna łzę przez ciebie utnę ci fiuta i wepchnę go do gardła.- kiwnąłem jedynie głową i ruszałem w głąb domu. (T.I) była tam gdzie wskazała mi Eleanor. Brunetka wpatrywała się okno i nie zauważyła mojej obecności. Po chwili niepewnie odchrząknąłem, by przykuć jej uwagę. (T.I) podniosła sie z fotela i ruszyła w moją stronę, ja również wykonałem kilka kroków do przodu. Nagle jej dłoń zderzyła sie z moim policzkiem. W oczach brunetki zamajaczył łzy i powiedziała.
(T.I): Nigdy więcej nie waż sie tak wychodzić!
H: Wiem. Zasłużyłem sobie na to. Przepraszam cie.. Z reszta posłuchaj...- wziąłem głęboki oddech i zacząłem.
H: Now you were standing there right in front of me

I hold on scared and harder to breathe
A
ll of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would me
.


I'll keep my eyes wide open
I'll keep my arms wide open

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

I promise one day that I'll bring you back a star
I caught one and it burned a hole in my hand oh
Seems like these days I watch you from afar
Just trying to make you understand
I'll keep my eyes wide open yeah


Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of sleeping alone
..- przez cała piosenkę uważnie przyglądałem sie dziewczynie. Jej twarz nie wyrażał nic.
(T.I): To wszystko co jesteś w stanie zrobić? Zaśpiewać mi piosenkę?- tego sie nie spodziewałem.
(T.I): Myślisz, że zawsze wszystko naprawisz tym swoim cudnym głosem, tym..? Tym oszałamiającym wyglądem..? Czas dorosnąć Harry. Nie wszystko załatwisz w ten sposób.- milczałem.
(T.I): Sądzisz, że dzięki jakiejś wyuczonej piosence wszystko będzie jak dawniej?- patrzyłem na nią osłupiały. Nie wiedziałam co zrobić. Ona.. Ona cierpiała. Widziałem, że wszystko co mówiła sprawiało jej ból, a mimo to nie wiedziałam co powiedzieć.
(T.I): Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?- patrzyła na mnie wyczekująco, jednak nie doczekała sie odpowiedzi. Po chwili kontynuowała-
Po prostu przepraszam, cie za to, że cię potrzebuję. Teraz już  wszystko mi jedno. Nie boję się miłości i tego co czuję w środku. Muszę schować dumę do kieszeni i powiedzieć to w końcu. HARRY POTRZEBUJĘ CIĘ! Wydaje mi się, jakbyś jeszcze wczoraj był częścią mnie, a dziś cię ze mna nie ma. Przywykłam do stania dumnie, przywykłam by być silną, ale wszystko sie zmieniło. Twoje ramiona ciasno wokół mnie, czułe słowka, wszystko to wyglądało tak dobrze. Nieziszczalnie, jakby nic nie mogło pójść źle. A teraz nie mogę oddychać, nie mogę spać. Nie radzę sobie. Uzależniam się od ciebie, a ty sie oddalasz. Starałam sie mówić ci o wszystkim, otwierałam się i pozwoliłam ci poznać prawdziwą mnie. Sprawiałeś, że czułam się szczęśliwa, po raz pierwszy w życiu, a teraz wszystko to co ze mnie zostało jest udawaniem siebie. W całości, ale rozdarta od wewnątrz. Rozdarta na kawałki, ale teraz nie mogę już zaprzeczyć, nie mogę już udawać. Oboje wiemy, że jest ze mną źle, więc proszę cie nie zostawiaj mnie. O to ci chodziło? Żebym błagała cie o wybaczanie? Chcesz mnie upokorzyć? Proszę bardzo. Patrz jak płaczę, jak mnie ranisz, może w końcu zrozumiesz, że żałuję, że nie powiedziałam ci o wszystkim wcześniej. Może w końcu zrozumiesz jak bardzo cie kocham Harry! I pojmiesz, że umieram!- mówiła, a z jej oczu nieustannie wypływały łzy. Jej klatka piersiowa unosiła sie nierównomiernie, dziewczyna cała sie trzęsła, a co chwila musiała silniej podtrzymywać sie komody obok, której staliśmy.

(T.I): Do cholery Harry! Powiedz coś w końcu, bo rezygnuję z ciebie!- dodała wciągając głośno powietrze i wpatrując sie we mnie błagalnie. (T.I) naprawdę sie bała, a ja nie byłem dla niej oparciem. Nie czekając dłużej zamknąłem ją w swoim uścisku. Brunetka zacisnęła ręce wokół mojej tali, oddychała szybko, a ja starałem sie ją uspokoić. Głaskałem ja po włosach i szeptałem:
H: Jestem tu i już nigdy cie nie zostawię. Nie umrzesz, wszystko będzie dobrze. Obiecuję.- minimalnie odsunąłem sie od (T.I) i ująłem jej twarz.
H: Przepraszam. Tak bardzo chciałem ci pomóc, ze w końcu narobiłem więcej złego. Już nigdy cie nie zostawię. Zawsze będę przy tobie. Proszę przestań płakać. Kocham cię. Skarbie wybacz to jakim palantem byłem. I gdy nie będę wiedział co mam zrobić, po prostu powiedz mi czego oczekujesz.- wyznałem cały czas wpatrując sie w czekoladowe tęczówki mojej ukochanej.
(T.I): Weź moja dłoń, rozkołysz ją lekko, albo przytulaj jak najczęściej. Nie musisz nic mówić. Chcę tylko poczuć, że jesteś.- powiedziała ponownie wtulając sie we mnie.


*(T.I)*
Zycie to prawdziwy kalejdoskop. Ciągle czymś zaskakuje i nigdy nie wiesz czego sie spodziewać. Jeszcze nie całe 30 minut temu świat wydawał sie szary i smutny, a teraz jest pełen barw. To zdumiewające, ze jedna osoba może tak bardzo wpłynąć na sposób postrzegania świata. Mimo, że jesteś wyczerpana, że jesteś szczęśliwa. Nawet to, że nie spałaś całą noc nie zepsuje ci teraz humoru. Jest przy tobie Harry, a co więcej jest tak jak przed Where We Are Tour. Leżycie na łóżku. Czujesz jego zapach, ciepło jego ciała. Chłopak z uczuciem wpatruje sie w ciebie. Nie musi nic mówić. Tak jak teraz jest dobrze. Wszystko wydaj sie być idealne. Właśnie WYDAJE SIE. A tak naprawdę to złudny przebłysk radości.
H: Hej.. Co sie stało?- zapytał układając sie na boku, podpierając ręka głowę i intensywnie wpatrując sie w ciebie.
(T.I): Nic.- odparłaś wzruszając ramionami.
H: Przecież widzę, że coś sie stało. Jesteś smutna.
(T.I): Nie.. Wydaj ci sie.. To tylko zmęczenie. Po prostu nie spałam cała noc.- westchnęłaś przecierając oczy. Gdy ponownie spojrzałaś na chłopaka wydawał sie nad czymś głęboko zastanawiać. Po chwili zielonooki zabrała głos.
H: Powinnaś się przespać.
(T.I): Nie. Chcę pobyć z tobą.
H: W taki razie oboje powinniśmy sie przespać.- uśmiechał sie.
(T.I): Na taki układ mogę przystać.- odparłaś po czym wasze spojrzenia sie spotkały. Po chwili Harry zaczął pochylać się nad tobą, aż w końcu wasze wargi sie złączyły. Od tak dawna o tym marzyłaś. Chciałaś poczuć smak jego ust. Mieć go blisko i w końcu stało sie. Nareszcie mogłaś zrobić to co pragnęłaś od momentu, gdy Hazz przekroczył próg domu. Wsunęłaś palce w jego włosy, delikatnie przyciągnęłaś go bliżej siebie, całując go głęboko, mocno. Hazz również nie próżnował wodził językiem po twoich wargach, smakował twoje wilgotne usta i zapewne czuł jak drżałaś pod jego dotykiem. Jego ręce błądziły po twoim ciele. Zatraciliście poczucie miejsca, czasu i okoliczności. Pragnęłaś go, a on pragną ciebie. W tej chwili nie chciałaś, nie zamierzałaś pamiętać o niczym innych. Chciałaś choć przez chwilę, żeby wszystko wróciło do normy, żeby znów było jak dawniej. Hazz przerwawszy delikatnie pocałunek, przesunął rozpalonymi ustami wzdłuż linii twojej szczęki. Nagle Harry gwałtownie wciągnął powietrze i ponownie przywarł do twoich ust, całując je z coraz większą siłą i coraz większym żarem. Z twoich ust uciekło ciche westchniecie, wywołane przyjemnym uczuciem i czułaś, że chłopak uśmiecha sie zadowolony z tego, że spodobało ci sie to co robi. Opowiedziałaś równie gorącym pocałunkiem i wbiłaś paznokcie w jego kark. Harry jękną bezsilnie, po czym odsunął sie od ciebie. Dobrze wiedziałaś dlaczego przerwał. Gdybyście jeszcze chociaż przez sekundę kontynuowali pocałunek skończyłoby sie to czymś więcej. A przecież nie mogliście tego zrobić. Nie teraz. Harry górując nad tobą spoglądał ci w oczy i seksownie zagryzł dolna wargę.
H: Powinniśmy sie położyć.- rzekł uśmiechniemy od ucha do ucha. Chwilę później przywarł do ciebie swoim ciałem i tak zasnęliście.


Wstaliście dopiero około 15.00. Wtedy w domu pojawiła sie również El, która później wraz z Harrym przygotował obiad. Popołudnie spędziliście rozmawiając o szczegółach obu ślubów. Cieszyłaś sie, ze Harry nareszcie ma jakiś udział w planowaniu tak ważnego dnia. Chłopak podjął sie wyboru tortu weselnego. Jutro także miał jechać razem z El kupić garnitur. Wieczorem zaś spędziliście czas tylko we dwoje. Długo rozmawialiście, oglądaliście zdjęcia. Co więcej dostąpił cie zaszczyt prywatnego koncertu Harrego Stylesa. A wszystko to było przesycone czułościami. Szczerze mówiąc to było jedno z najlepszych popołudni spędzonych z Harrym.

Następnego dnia wstaliście około 10.00. Potem wspólnie zjedliście śniadanie, przy którym rozmawialiście o tobie. Mówiliście o tym, że nie wolno ci sie poddać, bo sama chęć walki czyni cie zwycięzcą. Nie byłaś jednak tego taka pewna, zważywszy na to, że nie poprawiło ci sie. A kto wie, może nawet ci sie pogorszyło. Starałaś sie jednak we wszystkim znaleźć dobre strony, wtedy łatwiej będzie pogodzić sie z tym co cię spotkało. Hymm.. Ostatnio dość często powtarzasz sobie i wszystkim wokół tą sentencje- pomyślałaś uśmiechając sie i machając na pożegnanie odjeżdżającemu Harremu i El.
W czasie gdy ich nie było leżałaś na sofie i zastanawiała sie nad swoim życiem. Po pewnym czasie nie wytrzymałaś i rozpłakała sie. Podsumowując, twoja egzystencja to pasmo porażek i przegranych. Kiedyś mogłaś jedynie szczycić sie tym, że jesteś silna. Teraz nawet tego nie możesz o sobie powiedzieć. Czasami brakuje ci słów by opisać to co czujesz. Często płaczesz tak zachłannie, że nie potrafisz złapać oddechu, a nawet sprzeczasz sie z własną podświadomością. To zakrawa o jakąś chorobę psychiczną i to pewnością- stwierdziłaś ocierając te cholerne łzy. Jednak teraz czas pokazać wszystkim, że dajesz jakoś radę. Tobie nie potrzebna ich litość tylko nadzieja, której brakuje ci już dawno.


Około 14.00 w domu z powrotem był Harry wraz z El. Będąc na mieście kupili pizzę i teraz konsumowaliście ją oglądając telewizję. Po posiłku ty i Harry ułożyliście sie wygodnie na sofie, a El na fotelu. Nawet nie zauważyłaś, w którym momencie zamknęły ci sie oczy.

Obudził cie chłód. Otworzyłaś oczy i spostrzegłaś, że przez otwarte okno dmie wiatr. Powoli wstałaś i podeszłaś bliżej. Gdy dotarłaś do okna zobaczyłaś, że pada deszcz. Ale nie taki typowy londyński. To było zupełnie coś innego. I nagle zapragnęłaś wyjść na dwór. W tej samej chwili ruszyłaś na zewnątrz. Jak na twoje możliwości doszłaś do drzwi dość szybko. Energicznie pociągnęłaś za klamkę i uderzyła cie woń deszczu. Chłodny przesycony wilgocią zapach. Zeszłaś po trzystopniowych schodach i zamknęłaś oczy, wyciągając przed siebie ręce.
Rozkoszowała sie kropelkami wody uderzającymi w ciebie. Całą sobą chłonęłaś majowy deszczyk. Czułaś sie jak mała dziewczynka. Jakbyś... Jakbyś była w domu. W Polsce. Ech.. Jak to możliwe, że dopiero teraz uświadomiłaś sobie jak bardzo tęsknisz za ojczyzną? Anglia jest wspaniała, ale to nie to samo co Polska. Tu wszystko jest inne, a tam... Tam nie ma takich problemów jak tu. Tam życie jest prostsze. Zanurzając sie we wspomnieniach zaczęłaś kręcić sie wokół własnej osi i śmiać na głos. Przypomniałaś sobie babcię oraz wszystkich, których tam zostawiłaś i to ile wspaniałych chwil z nimi dzieliłaś. Nagle przez myśl przeszło ci, że możesz ich już nie zobaczyć. W tej samej chwili zachwiałaś sie i upadłaś na kolana. Jedynie na sekundę otworzyłaś oczy i zobaczyłaś przebłysk światłą. Potem była tylko ciemność...

Rozdział jest nieco dłuższy niż planowałam, ale to nie szkodzi ;p
Uważam, że jest on dość dobry, a Wy co myślicie? ;)
Chcę podziękować za komentarze pod ostatnim postem, jesteście cudowne ;*
Pozdrawiam Mell ;*
P.S Love ya! <3


15 komentarzy:

  1. Jejku, te wyznania były cudowne <33
    "Pamiętaj, że jeśli (T.I) uroni choć jedna łzę przez ciebie utnę ci fiuta i wepchnę go do gardła." - no i Eleanor.
    To było po prostu świetne, i musiałam to przeczytać z 10 razy, żeby upewnić się, czy to na prawdę tam pisze.
    Rozdział bardzo mi się podoba :)))
    Believe. xxxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Tak El naprawdę to powiedziała ;p

      Usuń
  2. Akurat długość rozdziału to jedna z jego zalet <3
    Nie szkodzi, że wyszedł Ci dłuższy ^^ Tu nikt się za to nie gniewa. Wręcz przeciwnie.
    No więc.
    Myślałam, że pomiędzy (T.I) i Harrym wszystko będzie w porządku. Jak widać myliłam się ;/
    Na całe szczęście się pogodzili. :)
    Nie wiem czemu, ale gdy Harry tak obrażał (T.I) to czułam, że się z nim zgadzam ;/ To dziwne ale tak było ;o
    Jednak cieszę się, że to sobie wyjaśnili. Pocieszające jest też to, że (T.I) ma kogoś takiego jak El. Hahahaah. Te jej słowa "Pamiętaj, że jeśli (T.I) uroni choć jedna łzę przez ciebie utnę ci fiuta i wepchnę go do gardła.." Rozwaliło mnie to. Nie sądziłam, że El potrafi pokazać się z takiej strony :D
    Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Szczególnie końcem tego rozdziału. Mam nadzieję, że (T.I) nic nie będzie. :)
    Początek podoba mi się najbardziej! <3 To gdy (T.I) opisuje tą sytuację, która panuje pomiędzy nią i Harrym. Słowa kiedy mówi o tej niezręcznej ciszy, która jest jeszcze gorsza od kłótni przypadły mi do gustu. Opis tego jak Harry patrzy na nią z pogardą jest nieco przygnębiający, ale taki chyba miał być efekt :)
    Aaaa! I jest też coś co mnie zdziwiło, zszokowało i rozśmieszyło jednocześnie. :D
    To jak (T.I) znienacka spoliczkowała Harrego.
    Z jednej strony to było śmieszne :D
    Z drugiej trochę niespodziewane xD
    A z trzeciej to było szokujące O.o
    Najpierw spokojny i smutny opis sytuacji aż tu nagle... No.. Ten. :)
    Dowód na to, że po Tobie wszystkiego można się spodziewać. Dlatego ciekawa jestem końca. Wszystko się jeszcze może zmienić :)
    Ale mam nadzieję, że nastąpi szczęśliwe zakończenie dla każdego z bohaterów. Nawet Kyle'a. Może zmartwychwstanie? ;DD
    Wiadomo? ;DDD
    Także czekam na dalsze rozdziały :D Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze trochę ;) A drugie opowiadanie też będę czytała :) Więc jeszcze się naczytam tych historii <3
    Także pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;*
    Liczę, że pojawi się w tempie błyskawicznym gdyż ponieważ cholernie ciekawi mnie co dalej stanie się z (T.I). Tak jak pisałam wyżej mam nadzieję, że to nic poważnego ^^
    Pozdrawiam ;**
    I czekam na nexta! <3
    A no i moje ulubione słowa: "Życie to prawdziwy kalejdoskop. Ciągle czymś zaskakuje i nigdy nie wiesz czego się spodziewać" - taka mądra sentencja życiowa <3 *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry za ten wykład ;/ Jestem jebnięta ;/ Jak się rozpiszę to nie ma końca ;/
      Następnym razem się ogarnę ;))
      Tym razem to aż chyba przesadziłam ;/

      Usuń
    2. ja pier
      więcej nie mogłaś?

      Usuń
    3. Lucyy ja Cię po.prostu kocham!
      Nawet nie wiesz jak mi się morda cieszyła gdy czytałam każde koleje zdanie twojego komentarza .
      Aż poczułam że warto jednak pisać! <3
      Jeśli chodzi o spoliczkowanie Harrego to sama bym tak zrobiła i chyba dlatego to napisałam ;)
      Opis sposobu w jaki Hazz patrzy na (T.I) wydał mi się nieodzowną częścią.rozdziału bo wyrażał wszystko ;3
      A co do dalszej części opowiadania to...
      Everything can change ;D

      Usuń
    4. Hahahahahaa.xdd
      bo naprawdę warto pisać. Szczególnie gdy masz do tego talent :)
      Liczę, że kolejne opowiadanie będzie o wiele, wiele dłuższe :)
      Przecież (T.I) to jest jakby Twoje odzwierciedlenie dlatego wiem, że też byś tak zrobiła :D
      Wgl moim zdaniem niesamowicie wychodzą Ci te opisy <3 Retrospekcje też *.*
      Najbardziej ubóstwiam perspektywy Harrego *.* Zwłaszcza gdy znajduje się tam opis (T.I) albo gdy mówi o uczuciu jakie ich łączy :)

      Usuń
  3. Lol Lucyy =D
    ________________

    Rozdział bardzo fajny. Podoba mi się te spięcie pomiędzy Harrym i T.I
    czekam na następny ;)
    liczę że się szybko pojawi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę sie że Ci się podoba ;*

      Usuń
  4. Cudowny *-* Tyle się dzieje :D
    Mam nadzieje że wszystko skończy się happy end :)
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziękuję ;*
      "Życie to kalejdoskop"...

      Usuń
  5. http://love-friends-fanfiction.blogspot.com - dopiero zaczynam :) co do popowiadania to jest swietne !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. .
    .
    .
    .
    ....
    .
    .
    .
    ..
    ..
    .
    .
    .
    ..
    Ej kurwa. Płaczę.
    Nie. Nie.. Stwierdzenie, że płaczę w tej chwili nie opisuje tego, co się ze mną dzieje. Ryczę jak debilka i jak jakaś pojebana. Czytałam to przy "Story of my life" i tak mi łzy same poleciały, bo ta piosenka tak bardzo tu pasuje...
    Ten rozdział jest taki szczery i głęboki, że nie wiem co powiedzieć. Wywołał we mnie tyle emocji. Ten monolog TI. Kiedy powiedziała, że piosenka nie wystarczy. Że ona potrzebuje Harry'ego. Że go kocha i że umiera. I jeszcze ten tekst: "Weź moja dłoń, rozkołysz ją lekko, albo przytulaj jak najczęściej. Nie musisz nic mówić. Chcę tylko poczuć, że jesteś". Tym stwierdzeniem trafiłaś w samo sedno mojego serduszka.
    I jeszcze jak ten rozdział jest napisany. Jak niesamowicie.. Te opisy. Dialogi, które mają w sobie to COŚ i które kocham nad życie.
    Po przeczytaniu tego rozdziału przeczytałam pierwszy rozdział na tym blogu. I dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo zmieniło się twoje pisanie i jak bardzo idzie ono ku przodowi. I też dlatego płaczę..
    Jejku. Ten rozdział wywołał u mnie tyle emocji, jak żaden inny do tej pory, który napisałaś. Ale oczywiście na plus. Jest cudowny i bardzo go kocham. Mój ulubiony!
    Teraz nie wiem, co się wydarzy w danym momencie. Bo to opowiadanie zaczyna mnie na prawdę szokować... Muszę nad nim pomyśleć.
    Czekam na kolejny i mam nadzieję, że dodasz go szybko i będzie równie zajebisty jak ten!! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mamciu... *.*
      Dziękuję ;*
      Nie sądziłam, że ten rozdział może doprowadzić Cię do płaczu i stwierdzam, iż jestem siebie dumna ;3
      Szczerze?
      Nawet niw wiedziałam, ze umiem napisać coś tak głębokiego ;p
      A ten tekst, który Ci się podoba to obecny stan mojego umysłu ;p ahahahahah
      To coś? xd ahhahaha
      Czy to naprawdę możliwe, ze ten rozdział jest taki dobry, jak mówisz?
      Na 100% mogę się zgodzić z tym, ze teraz piszę zupełnie inaczej ;)
      Nawet niw wiem jak kiedyś mogłam pisać tak idiotycznie jak na początku.. Az mi trochę wstyd, ale z drugiej strony jestem z siebie dumna, bo sama zdobyłam ta wiedzę o pisaniu, którą obecnie posiadam ;3
      Ja już dawno mówiłam, ze te rozdziały, które są teraz są moimi ulubionymi ;3 Ostatnie 10 to moja czołówka ;p ahahahah
      Nawet nie wiesz jak bardzo cieszy mnie to, że nie masz pojęcia co będzie w następnym rozdziale ;D hahah

      Usuń