*Harry*
Wbiegłszy do sypialni zobaczyłem (T.I) siedzącą na łóżku. Dziewczyna zauważywszy moja obecność stanęła naprzeciw mnie.
H: (T.I) nie masz prawa ze mną zerwać! Jestem ojcem twojego dziecka!- krzyknąłem nią panując nad emocjami, na co dziewczyna opowiedziała dość spokojnie.
(T.I): Nie dałeś mi wyboru.
H: Nie sądziłem, że ze mną zerwiesz.- przyznałem lekko zawstydzony obniżając ton głosu.
(T.I): Jeśli chcesz być ze mną, wyjedź do Stanów.- odparła, a w jej oczach zamajaczyły łzy
H: Tak nagle zmieniłaś zdanie? Tydzień temu prosiłaś, żeby został, a teraz żądasz żebym wyjechał? To nie logiczne.- dlaczego kobiety tak trudno zrozumieć?!
(T.I): Kobiety są nielogiczne! A zwłaszcza te z rozszalałymi hormonami!- krzyknęła, a po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, którą dziewczyna szybko otarła.
H: Nie wciskaj mi kitu. Płaczesz i karzesz mi jechać. Powiedz czemu zmieniłaś zdanie?
(T.I): Był t..- zacięła sie- Byłam na spacerze i wszystko przemyślałam. Powinieneś jechać, bo to twoja praca.- odparła z nutą niepewności w głosie, bawiąc sie palcami. Lecz po chwili podniosła wzrok i uśmiechnęła sie słabo.
H: Ale ja chcę zostać. Chcę być przy tobie.
(T.I): A czy chcesz być ze mną?- odparła drżącym głosem.
H: Co to za pytanie? Oczywiście, ze tak.
(T.I): Więc wyjedź do USA, bo w innym razie będziemy musieli sie rozstać.- westchnęła starając sie zapanować na emocjami.
H: Jakim prawe szantażujesz mnie w ten sposób?- powiedziałem lekko podirytowany.
(T.I): Sam powiedziałeś "wyjadę jeśli ze mną zerwiesz". Teraz to twój wybór. Albo zadzwonisz gdzie trzeba i powiesz, że jedziesz promować płytę, albo jeszcze dziś wyprowadzę sie do rodziców.
H: Dlaczego taka jesteś? Dlaczego wszystko komplikujesz?
(T.I): To ty wszystko utrudniasz. Po prostu wyjedź. Proszę. Pomyśl, że.. Że to sprawdzian dla nas przed Where We Are Tour.- może (T.I) ma racje? Może to dobry pomysł.
H: Mówiłaś przecież, że chcesz żebym był przy tobie.
(T.I): Tak, ale nie będziesz sobą jeśli nie pojedziesz z chłopcami. Twoje miejsce jest na scenie, a moje na uniwerku. Taka jest prawda Harry. Musimy dać sobie z tym radę. Po za tym są telefony i Skayp. Damy radę. Tylko proszę cie jedź do Stanów.- odparła z nadzieją w głosie.
H: Jesteś pewna, że dasz sobie sama radę? W końcu nie będzie mnie miesiąc, a ty jesteś w ciąży.
(T.I): Ciąża to nie choroba. Po za tym myślałam nad tym wszystkim i stwierdziłam, że czas stanąć na nogi. Muszę żyć dalej i wrócić do normalności. Dam sobie radę sama, z resztą, gdy pojedziesz w trasę nie będziecie cie jakieś 6 miesięcy. Musze sobie dać radę. Kiedyś zaakceptuję fakt, że muszę sie tobą dzielić. Po za tym mam rodziców i El. Oni mi pomogą.
H: Jesteś pewna?
(T.I): Tak. A teraz dzwoń do Simona i powiedz, że jedziesz.- uśmiechnęła sie.
H: Dobra.- zacząłem wybierać numer, gdy nagle mnie olśniło.
H: Skąd wiesz, że powinienem dzwonić do Simona?
(T.I): Eee.. No jak to? Przecież jest twoim szefem. To chyba on zajmuje sie tą całą promocją..?- dziewczyn posłała mi uśmiech. Tak. W sumie to całkiem logiczne. Chwilę później powiedziałem Simonowi, że jednak jadę. Następnie zacząłem sie pakować co nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Około 23.00 ja i (T.I) byliśmy już w łóżku. Dziewczyna leżała wtulona w mnie. Kreśliła różne wzory na moim torsie, a nagle odezwała sie.
(T.I): Harry..
H: Tak Kochanie?
(T.I): Gdy wyjedziecie wprowadzę sie do rodziców. - mówiła niepewnie.
H: Dlaczego? Przecież mój dom jest twoim domem.
(T.I): Hazz.. Ja nie chcę tu siedzieć sama. Po za tym od domu rodziców, będę miała bliżej na uczelnię.
H: Skoro tak wolisz. To co musisz sie spakować?
(T.I): Tak właściwie to moje rzeczy są już u rodziców.
H: Jak to?
(T.I): Wiedziałam, że pojedziesz w trasę, a nawet gdyby nie to byłoby jak znalazł.
H: Nawet tak nie mów. Wiesz, będę za tobą tęsknił.
(T.I): Ja za tobą też Hazz.- powiedziała, a ja ją pocałowałem.
Wbiegłszy do sypialni zobaczyłem (T.I) siedzącą na łóżku. Dziewczyna zauważywszy moja obecność stanęła naprzeciw mnie.
H: (T.I) nie masz prawa ze mną zerwać! Jestem ojcem twojego dziecka!- krzyknąłem nią panując nad emocjami, na co dziewczyna opowiedziała dość spokojnie.
(T.I): Nie dałeś mi wyboru.
H: Nie sądziłem, że ze mną zerwiesz.- przyznałem lekko zawstydzony obniżając ton głosu.
(T.I): Jeśli chcesz być ze mną, wyjedź do Stanów.- odparła, a w jej oczach zamajaczyły łzy
H: Tak nagle zmieniłaś zdanie? Tydzień temu prosiłaś, żeby został, a teraz żądasz żebym wyjechał? To nie logiczne.- dlaczego kobiety tak trudno zrozumieć?!
(T.I): Kobiety są nielogiczne! A zwłaszcza te z rozszalałymi hormonami!- krzyknęła, a po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, którą dziewczyna szybko otarła.
H: Nie wciskaj mi kitu. Płaczesz i karzesz mi jechać. Powiedz czemu zmieniłaś zdanie?
(T.I): Był t..- zacięła sie- Byłam na spacerze i wszystko przemyślałam. Powinieneś jechać, bo to twoja praca.- odparła z nutą niepewności w głosie, bawiąc sie palcami. Lecz po chwili podniosła wzrok i uśmiechnęła sie słabo.
H: Ale ja chcę zostać. Chcę być przy tobie.
(T.I): A czy chcesz być ze mną?- odparła drżącym głosem.
H: Co to za pytanie? Oczywiście, ze tak.
(T.I): Więc wyjedź do USA, bo w innym razie będziemy musieli sie rozstać.- westchnęła starając sie zapanować na emocjami.
H: Jakim prawe szantażujesz mnie w ten sposób?- powiedziałem lekko podirytowany.
(T.I): Sam powiedziałeś "wyjadę jeśli ze mną zerwiesz". Teraz to twój wybór. Albo zadzwonisz gdzie trzeba i powiesz, że jedziesz promować płytę, albo jeszcze dziś wyprowadzę sie do rodziców.
H: Dlaczego taka jesteś? Dlaczego wszystko komplikujesz?
(T.I): To ty wszystko utrudniasz. Po prostu wyjedź. Proszę. Pomyśl, że.. Że to sprawdzian dla nas przed Where We Are Tour.- może (T.I) ma racje? Może to dobry pomysł.
H: Mówiłaś przecież, że chcesz żebym był przy tobie.
(T.I): Tak, ale nie będziesz sobą jeśli nie pojedziesz z chłopcami. Twoje miejsce jest na scenie, a moje na uniwerku. Taka jest prawda Harry. Musimy dać sobie z tym radę. Po za tym są telefony i Skayp. Damy radę. Tylko proszę cie jedź do Stanów.- odparła z nadzieją w głosie.
H: Jesteś pewna, że dasz sobie sama radę? W końcu nie będzie mnie miesiąc, a ty jesteś w ciąży.
(T.I): Ciąża to nie choroba. Po za tym myślałam nad tym wszystkim i stwierdziłam, że czas stanąć na nogi. Muszę żyć dalej i wrócić do normalności. Dam sobie radę sama, z resztą, gdy pojedziesz w trasę nie będziecie cie jakieś 6 miesięcy. Musze sobie dać radę. Kiedyś zaakceptuję fakt, że muszę sie tobą dzielić. Po za tym mam rodziców i El. Oni mi pomogą.
H: Jesteś pewna?
(T.I): Tak. A teraz dzwoń do Simona i powiedz, że jedziesz.- uśmiechnęła sie.
H: Dobra.- zacząłem wybierać numer, gdy nagle mnie olśniło.
H: Skąd wiesz, że powinienem dzwonić do Simona?
(T.I): Eee.. No jak to? Przecież jest twoim szefem. To chyba on zajmuje sie tą całą promocją..?- dziewczyn posłała mi uśmiech. Tak. W sumie to całkiem logiczne. Chwilę później powiedziałem Simonowi, że jednak jadę. Następnie zacząłem sie pakować co nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Około 23.00 ja i (T.I) byliśmy już w łóżku. Dziewczyna leżała wtulona w mnie. Kreśliła różne wzory na moim torsie, a nagle odezwała sie.
(T.I): Harry..
H: Tak Kochanie?
(T.I): Gdy wyjedziecie wprowadzę sie do rodziców. - mówiła niepewnie.
H: Dlaczego? Przecież mój dom jest twoim domem.
(T.I): Hazz.. Ja nie chcę tu siedzieć sama. Po za tym od domu rodziców, będę miała bliżej na uczelnię.
H: Skoro tak wolisz. To co musisz sie spakować?
(T.I): Tak właściwie to moje rzeczy są już u rodziców.
H: Jak to?
(T.I): Wiedziałam, że pojedziesz w trasę, a nawet gdyby nie to byłoby jak znalazł.
H: Nawet tak nie mów. Wiesz, będę za tobą tęsknił.
(T.I): Ja za tobą też Hazz.- powiedziała, a ja ją pocałowałem.
*(T.I). Następny dzień*
Wszystko dziś dzieje sie w ekspresowym tempie. Wszyscy domownicy wstali po 7.00. Chłopcy biegali po domu jak szaleni w ostatniej chwili szukając jakichś drobiazgów. Zaś punkt 9.00 przed waszymi drzwiami zjawił sie sam Simon. Tłumaczył chłopcom jak mają sie zachowywać w wywiadach i tak dalej, ale naprawdę przyjechał, żeby mieć pewność, że nie pojedziesz z Harrym na lotnisko. Była 9.30, gdy przyszedł czas pożegnania. Byłaś w kuchni i starałaś sie za wszelką cenę opanować drżenie rąk. Nie mogłaś dać po sobie poznać, że cholernie źle ci z tym, że Harry wyjeżdża. Musiałaś udawać silną. W chwili gdy akurat chłopców nie było w pobliżu Simon przypomniał ci, że masz kłamać jak z nut. Z resztą nie miałaś wyboru, gdyby Harry zobaczył choć cień wątpliwości z twojej strony, gotów byłby nie pojechać do Stanów Zjednoczonych. Pocieszała cię jednak myśl, że Eleanor jest przy tobie. Ona właściwie o niczym nie wiedziała, ale łatwiej ci jest jakoś sie trzymać. Po prostu ta dziewczyna zaraża optymizmem i zawsze potrafi poprawić ci nastrój, a co najważniejsze była przy tobie, gdy jej potrzebowałaś. Nie to co na przykład Perrie, ale ona to inna historia. Wyszliście na dwór, chłopcy pakowali swoje walizki do wana.
(T.I): Wybaczcie, ale nie pojadę z wami na lotnisko.- oznajmiłaś, gdy już mieli wsiadać do samochodu.
H: Dlaczego?
(T.I): Nie chcę sie tam rozkleić, po za tym będzie zgiełk i chaos, a ja nie chcę sie denerwować.- odparłaś kładąc ręce na brzuchu. Wszyscy oprócz Harrego wygląd na w pełni przekonanych. Następnie każdy z chłopców przytulił cię i wsiedli do samochodu. Na dworze zostałaś tylko ty i Harry oraz El i Lou, jednak każda para miała własny świat.
H: Zadzwonię zaraz po przylocie dobrze?
(T.I): Dobrze, ale nie panikuj Hazz. To nie pierwsza i nie ostatnia rozłąka. Damy radę. Po za tym to tylko miesiąc.
H: Masz racje.- odparł i spojrzał ci w oczy. Trwaliście tak chwile zmiejszając dystans miedzy wami, aż wasze wargi spotkały sie. Całowaliście sie wolno i namiętnie, ciesząc sie każdą sekundą. Nagle usłyszeliście.
S: Harry, Louis pospieszcie sie!- zielonooki powoli odsuwał sie od ciebie, aż wasze usta całkowicie straciły kontakt. Chłopak oparł swoje czoło o twoje i patrząc ci w oczy wyznał.
H: Kocham cię (T.I).
(T.I): Też cie kocham Harry.
S: Tomilnson! Styles!- brunet pocałował cie w policzek i ruszył do samochodu. Nagle poczułaś ramie El obejmujące cie w pasie.
E: Damy radę.- jednak jej słowa na nic sie nie zdały. Jedyne co miałaś Ochotę zrobić to jechać z nim. W ostatniej chwili pobiegłaś w stronę wana i chwyciłaś Harrego za rękę. Chłopak od razu odwrócił sie i przytulił cie do siebie. Czułaś, że zaraza sie rozpłaczesz, więc powiedziałaś.
(T.I): Będę tęsknić.- i odeszłaś nieco dalej. Chwile później przy tobie znalazł sie Simon i El. Potem patrzyłaś jak Hazz wsiada do samochodu. Następnie chłopcy pomachali wam i samochód ruszył na lotnisko.
(T.I): Zadowolony..?- szepnęłaś do Simona
S: Nawet bardzo. Teraz siedź w domu do końca ciąży i wszystko sie ułoży.- opowiedział równie cicho, a następnie wsiadł do swojego auta i odjechał. Całe szczęście El nic nie słyszała. Nie chciałaś jej w to mieszać. Simon to świnia i nie wiadomo co by wymyślił, gdyby ktoś dowiedział sie o "waszym układzie". Ty udajesz, że nie istniejesz i nie stajesz na drodze kariery chłopców, a dzięki temu możesz być z Harrym. Nim sie spostrzegłaś El zaprowadziła cie do domu. Usiadłyście w kuchni i zaparzyłyście herbatę.
E: Jesteś bardzo dzielna wiesz?
(T.I): Jak to?- zaśmiałaś sie.
E: Ja płakałam, a ty nawet łzy nie uroniłaś.
(T.I): To tylko miesiąc chłopcy wrócą.
E: Niby tak, ale wiesz.. Rozłąka. Dziwnie mi będzie nie budzić sie przy Louisie.
(T.I): Ta..- odparłaś. Około 30 minut później przyjechał twój tata. Zabraliście twoje książki i byłaś gotowa do drogi. Pożegnałaś sie tylko z El i ruszyliście. Ty i tata milczeliście. On skupiony był na drodze, ty zaś tępo wpatrywała sie w szybę. Co z tego, że chciałabyś być z Harrym gdzieś gdzie nikt by go nie znał? Gdzieś gdzie moglibyście byś tylko we dwoje? To sie nie liczy. Póki One Direction istnieje zawsze będzie jakaś przeszkoda ku temu. Oczywiście nie masz za złe Harremu, że spełnia marzenia. Przecież o to w życiu chodzi, jednak ciężko ci zaakceptować fakt, że podczas trasy nie będziecie sie widywać. Nie możesz znieść myśli, że Hazz nie zobaczy jak wasze dziecko robi pierwsze kroki, bo będzie za granicą. Przez długi okres czasu będziecie z dala od siebie i to będzie prawdziwy sprawdzian dla uczucia które was łączy. Kochasz go i chcesz dla niego jak najlepiej jednak, chcesz płakać, bo wypełnia cie pustka, którą tylko Harry może zapełnić. Na ziemie przywołał cie głos ojca.
T: Cieszę sie, że do nas wracasz. Tęskniliśmy za tobą.
(T.I): Też tęsknię, ale pamiętaj, że to tylko do powrotu Harrego.
T: Tak wiem, ale może przez ten czas nadrobimy to co straciliśmy w tym, roku.
(T.I): Może..- odparłaś, a ojciec skręcił na podjazd waszej posesji.
T: (T.I) wiem, że masz mi za złe to, że na początku odtrąciłem cie, ale teraz chcę to naprawić. W sumie nie wiem jak to powiedzieć, ale.. Ale naprawdę mi wstyd, że tyle przeze mnie wycierpiałaś. Skarbeczku ja naprawdę cie przepraszam i proszę pozwól mi to jakoś naprawić.- byłaś w szoku. Takie słowa i to z ust twojego ojca? Jednak po chwili otrząsnęłaś sie i spojrzałaś na tatę.
(T.I): Też chcę, żeby wszystko było jak dawniej.- powiedziałaś, a ojciec przytulił cie. Następnie weszliście do domu. Zaniosłaś na górę swoje rzeczy. Weszłaś do pokoju. Był zupełnie taki sam jak wtedy, gdy go zostawiłaś. Nic sie nie zmieniło. Odłożyłaś książki na biurko, a następnie zeszłaś na dół. Mama ukroiła wam ciasta i rozmawialiście w miłej atmosferze. Potem udałaś sie na wykłady.
Po zajęciech do domu wróciłaś około 20.00. Wzięłaś prysznic i zaczęłaś robić notatki, do zbliżających sie zaliczeń. Skończyłaś po 23.00 i właśnie kładłaś sie spać, gdy dostałaś wiadomość od Harrego.
Od Harry: Doleciałem na miejsce. Wszystko jest ok, a jak Tobie minął dzień? xx
Do Harry: Całkiem dobrze. Tata mnie przeprosił za swoje zachowani. Jestem tylko trochę zmęczona.. :(
Od Harry: To dobrze, że sie pogodziliście. Ciągle zapominam o strefach czasowych. W takim razie dobranoc Skarbie. Erotycznych snów ze mną xx
Do Harry: Jesteś idiotą.. Dobranoc xx
Na tym skończyła sie wasza rozmowa. Kilka minut później zasnęłaś.
*(T.I). 12 grudnia*
Była 19.43, a ty i rodzice szykowaliście sie na imprezę urodzinową do pani Debbie. Ty byłaś gotowa, ale twoi rodzice jak zawsze odkładali wszystko na ostatnią chwilę i kończyło sie to ciągłymi spóźnieniami. W końcu jednak udało wam sie wyjść z domu. Będąc w drodze rodzice rozmawiali o jakichś błahostkach, a ty wpatrywałaś sie w szybę. Na dworze było zupełnie ciemno i padał deszcz. Rozmyślałaś o tym co cie czeka. Zapewne będzie tam Perrie, a ty boisz sie ją spotkać. Od czasu kłótni z Pezz nie miałaś z nią żadnego kontaktu. Jedyne co ci pozostało to oglądanie X Factor. Czujesz sie podle, po tym jak ją potraktowałaś. Dobrze wiedziałaś, że zawsze była bardzo wrażliwa, choć to maskowała. Jednak mimo tego i tak "dowaliłaś" jej, gdy z nią rozmawiałaś. Jednak dziś postanowiłaś ją przeprosić i spróbować naprawić to wszystko. Dojechawszy na miejsce, wzięłaś prezent dla pani Edwards i udałaś sie do domu. Zadzwoniłaś dzwonkiem, a sekundę później pojawiła sie w nich pani Debbie.
D: (T.I)! Jak miło cie widzieć! Pokaż sie mi.- ty obróciłaś sie wokół własnej osi, na co Pani Edwards dodała- Wyglądasz cudnie. Wprost promieniejesz!
T: Trzeba przyznać, że ciąża jej służy. Teraz przynajmniej je normalne posiłki. Jednak nadal upiera sie, że będzie pracować. Nawet Harry nie może jej przekonać.- wtrącił sie twój tata.
(T.I): Tato!- powiedziałaś, a ojciec tylko sie uśmiechnął. Następnie dałaś prezent pani Edwards i ruszyłaś do jadalni. Zastałaś tam Jonniego i jego dziewczynę.
J: Cholera! Ale przytyłaś!- zaśmiał sie rozkaładając szeroko ręce i zachęcając sie byś sie przytuliła.
(T.I): Dupek!- chłopak tylko zaśmiał sie i przytulił cie, tak samo jak jego dziewczyna. Następnie do pokoju weszła Pezz z jakaś potrawą. Blondynka zmierzyła cie spojrzeniem, jednak nie odezwała sie.
(T.I): Cześć Perrie.
P: Cześć.- powiedziała beznamiętnie i postawiła tacę z daniem na stole. Następnie każdy nałożył sobie coś do jedzenia i zabawa sie zaczęła. Pomimo napięcia między tobą i Pezz, atmosfera była miła i rodzinna ze względu na panią Debbie. Po posiłku przyszedł czas na tort. Wspólnie zaśpiewaliście Happy Birthday, a następnie wręczyliście prezenty jubilatce. Po kolacji siedzieliście w salonie, a Pezz poszła sprzątać. Ty postanowiłaś jej pomóc. Wzięłaś kieliszki ze stołu i zaniosłaś do kuchni. Blondynka zmywała naczynia, a gdy cie zobaczyła powiedziała.
P: Nie musisz tego robić. Dam sobie radę.
(T.I): Chcę ci pomóc.
P: Obejdzie sie.
(T.I): Możesz przestać?
P: A niby co ja takiego robię?- zapytała odwracjąc sie do ciebie i obdarzając cie pogardliwym spojrzeniem.
(T.I): Zachowujesz sie jakbyśmy były sobie obce, a tak nie jest.
P: Jesteś śmieszna. Najpierw kłócisz sie ze mną. Wyśmiewasz moje problemy, a teraz masz czelność kazać mi sie uspokoić..?
(T.I): Nie. Ale.. Cholera czemu to mi tak trudno przychodzi!
P: Daj sobie spokój. Nie liczę nawet na przeprosiny..- odparła i chciała sie odwrócić, ale jej to uniemożliwiłaś.
(T.I) Pezz, bo ty nic nie rozumiesz. To wszystko we mnie siedzi tylko nie umiem tego powiedzieć. To jest cholernie frustrujące. Ta bezsilność..- powiedziałaś, a Pezz chciała wyjść z kuchni.- Pozwól mi dokończyć.- odparłaś spoglądając w oczy blondynki. Dziewczyna odsunęła sie i spojrzała wyczekująco na ciebie.
(T.I): Pezz ja naprawdę przepraszam. Nie chciałam tego wszystkiego powiedzieć. Źle mi z tym, że sprawiłam ci przykrość i nie pomogłam, gdy tego potrzebowałaś. Ja nie wiem co mi wtedy odwaliło. Po prostu sie bałam. Mam dopiero 18 lat, a wcześniej moje życie było cukierkowe. I teraz nagle wszystko spadło na mnie. Szkoła, pracy, dziecko. Dostałam porządnego kopa w dupę i sobie nie radziłam. Teraz wychodzę na prostą i widzę jak bardzo samolubna byłam, a co ważniejsze ile osób tym zraniłam. Wiem. Nie cofnę czasu i nie zmienię tego co powiedziałam. Wiem też, że nic nie usprawiedliwia tego jak okropnie cie potraktowałam. Jednak proszę cie jeśli choć trochę mnie lubisz i zależy ci na naszej przyjaźni, daj mi szanse, a naprawię wszystkie błędy. Bardzo za tobą tęsknię i nie chce cie stracić już. Pezz przepraszam.- kończyłaś a w oczach balansowały ci łzy. Spojrzałaś na niebieskooką ona też była bliska płaczu.
P: Też nie chcę cie tracić.- odparła i przytuliła cie.
(T.I): Przepraszam, że cie olałam dla El..
P: Przepraszam, że nie pomogłam ci, gdy Harry z tobą zerwał..
(T.I): Przepraszam, że nie byłam z toba, podczas X Factor..
P: Przepraszam, że przestałyśmy być nierozłączne..
(T.I): Przepraszam, że przestałyśmy sobie ufać.- wyznałyście zalewając sie łzami.
P: Wiesz.. Ten czas bez ciebie, był najgorszy w moim życiu. Świadomość, że gdzieś tam jesteś, a ja cie nie obchodzę była dobijająca.
(T.I): Dla mnie najgorzej było teraz. Wiedziałam, że sprawiłam ci ból, ale bałam sie przeprosić. Wiedziałam, że uderzam w twój najczulszy punkt. Ty chciałaś mi pomóc, a ja cie zmieszałam z błotem. Przepraszam, że to zrobiłam.- wyznałaś mocniej przytulając Pezz. Następnie odsunęłyście sie od siebie i milczałyście. Musiałyście sie wyciszyć, uspokoić. Jakieś 5 minut później zapytałaś.
(T.I): Wiem, że nie będzie tak jak przedtem, ale damy radę to naprawić, prawda?
P: Czym byłaby przyjaźń, gdybyśmy sie od czasu do czasu nie pokłóciły.- zaśmiała sie.
(T.I): Dziękuję.
(T.I): Zadowolony..?- szepnęłaś do Simona
S: Nawet bardzo. Teraz siedź w domu do końca ciąży i wszystko sie ułoży.- opowiedział równie cicho, a następnie wsiadł do swojego auta i odjechał. Całe szczęście El nic nie słyszała. Nie chciałaś jej w to mieszać. Simon to świnia i nie wiadomo co by wymyślił, gdyby ktoś dowiedział sie o "waszym układzie". Ty udajesz, że nie istniejesz i nie stajesz na drodze kariery chłopców, a dzięki temu możesz być z Harrym. Nim sie spostrzegłaś El zaprowadziła cie do domu. Usiadłyście w kuchni i zaparzyłyście herbatę.
E: Jesteś bardzo dzielna wiesz?
(T.I): Jak to?- zaśmiałaś sie.
E: Ja płakałam, a ty nawet łzy nie uroniłaś.
(T.I): To tylko miesiąc chłopcy wrócą.
E: Niby tak, ale wiesz.. Rozłąka. Dziwnie mi będzie nie budzić sie przy Louisie.
(T.I): Ta..- odparłaś. Około 30 minut później przyjechał twój tata. Zabraliście twoje książki i byłaś gotowa do drogi. Pożegnałaś sie tylko z El i ruszyliście. Ty i tata milczeliście. On skupiony był na drodze, ty zaś tępo wpatrywała sie w szybę. Co z tego, że chciałabyś być z Harrym gdzieś gdzie nikt by go nie znał? Gdzieś gdzie moglibyście byś tylko we dwoje? To sie nie liczy. Póki One Direction istnieje zawsze będzie jakaś przeszkoda ku temu. Oczywiście nie masz za złe Harremu, że spełnia marzenia. Przecież o to w życiu chodzi, jednak ciężko ci zaakceptować fakt, że podczas trasy nie będziecie sie widywać. Nie możesz znieść myśli, że Hazz nie zobaczy jak wasze dziecko robi pierwsze kroki, bo będzie za granicą. Przez długi okres czasu będziecie z dala od siebie i to będzie prawdziwy sprawdzian dla uczucia które was łączy. Kochasz go i chcesz dla niego jak najlepiej jednak, chcesz płakać, bo wypełnia cie pustka, którą tylko Harry może zapełnić. Na ziemie przywołał cie głos ojca.
T: Cieszę sie, że do nas wracasz. Tęskniliśmy za tobą.
(T.I): Też tęsknię, ale pamiętaj, że to tylko do powrotu Harrego.
T: Tak wiem, ale może przez ten czas nadrobimy to co straciliśmy w tym, roku.
(T.I): Może..- odparłaś, a ojciec skręcił na podjazd waszej posesji.
T: (T.I) wiem, że masz mi za złe to, że na początku odtrąciłem cie, ale teraz chcę to naprawić. W sumie nie wiem jak to powiedzieć, ale.. Ale naprawdę mi wstyd, że tyle przeze mnie wycierpiałaś. Skarbeczku ja naprawdę cie przepraszam i proszę pozwól mi to jakoś naprawić.- byłaś w szoku. Takie słowa i to z ust twojego ojca? Jednak po chwili otrząsnęłaś sie i spojrzałaś na tatę.
(T.I): Też chcę, żeby wszystko było jak dawniej.- powiedziałaś, a ojciec przytulił cie. Następnie weszliście do domu. Zaniosłaś na górę swoje rzeczy. Weszłaś do pokoju. Był zupełnie taki sam jak wtedy, gdy go zostawiłaś. Nic sie nie zmieniło. Odłożyłaś książki na biurko, a następnie zeszłaś na dół. Mama ukroiła wam ciasta i rozmawialiście w miłej atmosferze. Potem udałaś sie na wykłady.
Po zajęciech do domu wróciłaś około 20.00. Wzięłaś prysznic i zaczęłaś robić notatki, do zbliżających sie zaliczeń. Skończyłaś po 23.00 i właśnie kładłaś sie spać, gdy dostałaś wiadomość od Harrego.
Od Harry: Doleciałem na miejsce. Wszystko jest ok, a jak Tobie minął dzień? xx
Do Harry: Całkiem dobrze. Tata mnie przeprosił za swoje zachowani. Jestem tylko trochę zmęczona.. :(
Od Harry: To dobrze, że sie pogodziliście. Ciągle zapominam o strefach czasowych. W takim razie dobranoc Skarbie. Erotycznych snów ze mną xx
Do Harry: Jesteś idiotą.. Dobranoc xx
Na tym skończyła sie wasza rozmowa. Kilka minut później zasnęłaś.
*(T.I). 12 grudnia*
Była 19.43, a ty i rodzice szykowaliście sie na imprezę urodzinową do pani Debbie. Ty byłaś gotowa, ale twoi rodzice jak zawsze odkładali wszystko na ostatnią chwilę i kończyło sie to ciągłymi spóźnieniami. W końcu jednak udało wam sie wyjść z domu. Będąc w drodze rodzice rozmawiali o jakichś błahostkach, a ty wpatrywałaś sie w szybę. Na dworze było zupełnie ciemno i padał deszcz. Rozmyślałaś o tym co cie czeka. Zapewne będzie tam Perrie, a ty boisz sie ją spotkać. Od czasu kłótni z Pezz nie miałaś z nią żadnego kontaktu. Jedyne co ci pozostało to oglądanie X Factor. Czujesz sie podle, po tym jak ją potraktowałaś. Dobrze wiedziałaś, że zawsze była bardzo wrażliwa, choć to maskowała. Jednak mimo tego i tak "dowaliłaś" jej, gdy z nią rozmawiałaś. Jednak dziś postanowiłaś ją przeprosić i spróbować naprawić to wszystko. Dojechawszy na miejsce, wzięłaś prezent dla pani Edwards i udałaś sie do domu. Zadzwoniłaś dzwonkiem, a sekundę później pojawiła sie w nich pani Debbie.
D: (T.I)! Jak miło cie widzieć! Pokaż sie mi.- ty obróciłaś sie wokół własnej osi, na co Pani Edwards dodała- Wyglądasz cudnie. Wprost promieniejesz!
T: Trzeba przyznać, że ciąża jej służy. Teraz przynajmniej je normalne posiłki. Jednak nadal upiera sie, że będzie pracować. Nawet Harry nie może jej przekonać.- wtrącił sie twój tata.
(T.I): Tato!- powiedziałaś, a ojciec tylko sie uśmiechnął. Następnie dałaś prezent pani Edwards i ruszyłaś do jadalni. Zastałaś tam Jonniego i jego dziewczynę.
J: Cholera! Ale przytyłaś!- zaśmiał sie rozkaładając szeroko ręce i zachęcając sie byś sie przytuliła.
(T.I): Dupek!- chłopak tylko zaśmiał sie i przytulił cie, tak samo jak jego dziewczyna. Następnie do pokoju weszła Pezz z jakaś potrawą. Blondynka zmierzyła cie spojrzeniem, jednak nie odezwała sie.
(T.I): Cześć Perrie.
P: Cześć.- powiedziała beznamiętnie i postawiła tacę z daniem na stole. Następnie każdy nałożył sobie coś do jedzenia i zabawa sie zaczęła. Pomimo napięcia między tobą i Pezz, atmosfera była miła i rodzinna ze względu na panią Debbie. Po posiłku przyszedł czas na tort. Wspólnie zaśpiewaliście Happy Birthday, a następnie wręczyliście prezenty jubilatce. Po kolacji siedzieliście w salonie, a Pezz poszła sprzątać. Ty postanowiłaś jej pomóc. Wzięłaś kieliszki ze stołu i zaniosłaś do kuchni. Blondynka zmywała naczynia, a gdy cie zobaczyła powiedziała.
P: Nie musisz tego robić. Dam sobie radę.
(T.I): Chcę ci pomóc.
P: Obejdzie sie.
(T.I): Możesz przestać?
P: A niby co ja takiego robię?- zapytała odwracjąc sie do ciebie i obdarzając cie pogardliwym spojrzeniem.
(T.I): Zachowujesz sie jakbyśmy były sobie obce, a tak nie jest.
P: Jesteś śmieszna. Najpierw kłócisz sie ze mną. Wyśmiewasz moje problemy, a teraz masz czelność kazać mi sie uspokoić..?
(T.I): Nie. Ale.. Cholera czemu to mi tak trudno przychodzi!
P: Daj sobie spokój. Nie liczę nawet na przeprosiny..- odparła i chciała sie odwrócić, ale jej to uniemożliwiłaś.
(T.I) Pezz, bo ty nic nie rozumiesz. To wszystko we mnie siedzi tylko nie umiem tego powiedzieć. To jest cholernie frustrujące. Ta bezsilność..- powiedziałaś, a Pezz chciała wyjść z kuchni.- Pozwól mi dokończyć.- odparłaś spoglądając w oczy blondynki. Dziewczyna odsunęła sie i spojrzała wyczekująco na ciebie.
(T.I): Pezz ja naprawdę przepraszam. Nie chciałam tego wszystkiego powiedzieć. Źle mi z tym, że sprawiłam ci przykrość i nie pomogłam, gdy tego potrzebowałaś. Ja nie wiem co mi wtedy odwaliło. Po prostu sie bałam. Mam dopiero 18 lat, a wcześniej moje życie było cukierkowe. I teraz nagle wszystko spadło na mnie. Szkoła, pracy, dziecko. Dostałam porządnego kopa w dupę i sobie nie radziłam. Teraz wychodzę na prostą i widzę jak bardzo samolubna byłam, a co ważniejsze ile osób tym zraniłam. Wiem. Nie cofnę czasu i nie zmienię tego co powiedziałam. Wiem też, że nic nie usprawiedliwia tego jak okropnie cie potraktowałam. Jednak proszę cie jeśli choć trochę mnie lubisz i zależy ci na naszej przyjaźni, daj mi szanse, a naprawię wszystkie błędy. Bardzo za tobą tęsknię i nie chce cie stracić już. Pezz przepraszam.- kończyłaś a w oczach balansowały ci łzy. Spojrzałaś na niebieskooką ona też była bliska płaczu.
P: Też nie chcę cie tracić.- odparła i przytuliła cie.
(T.I): Przepraszam, że cie olałam dla El..
P: Przepraszam, że nie pomogłam ci, gdy Harry z tobą zerwał..
(T.I): Przepraszam, że nie byłam z toba, podczas X Factor..
P: Przepraszam, że przestałyśmy być nierozłączne..
(T.I): Przepraszam, że przestałyśmy sobie ufać.- wyznałyście zalewając sie łzami.
P: Wiesz.. Ten czas bez ciebie, był najgorszy w moim życiu. Świadomość, że gdzieś tam jesteś, a ja cie nie obchodzę była dobijająca.
(T.I): Dla mnie najgorzej było teraz. Wiedziałam, że sprawiłam ci ból, ale bałam sie przeprosić. Wiedziałam, że uderzam w twój najczulszy punkt. Ty chciałaś mi pomóc, a ja cie zmieszałam z błotem. Przepraszam, że to zrobiłam.- wyznałaś mocniej przytulając Pezz. Następnie odsunęłyście sie od siebie i milczałyście. Musiałyście sie wyciszyć, uspokoić. Jakieś 5 minut później zapytałaś.
(T.I): Wiem, że nie będzie tak jak przedtem, ale damy radę to naprawić, prawda?
P: Czym byłaby przyjaźń, gdybyśmy sie od czasu do czasu nie pokłóciły.- zaśmiała sie.
(T.I): Dziękuję.
P: Wiesz co? Nie sądziłam, że mnie przeprosisz. Zawsze czekasz na to aż ja zrobię pierwszy krok, a teraz ty go wykonałaś. To dla mnie wiele znaczy. Widzę, że ci zależy.
(T.I): Wiesz, że nie umiem przyznawać sie do błędów, ale dla ciebie jestem gotowa zrobić wszystko.- odparłaś.
P: Ta.. Nieraz jesteś cholernie egocentryczna..
(T.I): To było miłe.. Dzięki..
P: Taka jest prawda Kicia..
(T.I): Wiem przecież, ale pracuję na tym.- powiedziałaś uśmiechając sie do blondynki.
(T.I): Mam zdjęcie USG, chcesz zobaczyć?
P: Jasne i chcę być chrzestną.
(T.I): Jeśli Hazz sie zgodzi to czemu nie..- odparłaś i ruszyłaś po zdjęcie z badania. Resztę wieczoru spędziłyście na rozmowie...
Nowy rozdział ;)
Jak dla mnie jest ok, ale to nic specjalnego ;p
Teraz musi wyprostować sie kilka spraw, wiec rozdziały będą "sielankowe"..
Co do powyższych treści to myślę, że najlepszą informacją jest, że (T.I) i Hazz jednak są razem ;3
Również sprawa Perri się wyprostowała ;D
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia po poprzednim postem ;*
Naprawdę wiele dla mnie znaczy, ze mimo moich chwilowych kłopotów z pisaniem nadal jesteście ze mną <333
Dziękuję ;*
Liczę, że i tym razem wyrazicie swoja opinię ;p
Pozdrawiam i do nexta Mell xdd
P: Jasne i chcę być chrzestną.
(T.I): Jeśli Hazz sie zgodzi to czemu nie..- odparłaś i ruszyłaś po zdjęcie z badania. Resztę wieczoru spędziłyście na rozmowie...
Nowy rozdział ;)
Jak dla mnie jest ok, ale to nic specjalnego ;p
Teraz musi wyprostować sie kilka spraw, wiec rozdziały będą "sielankowe"..
Co do powyższych treści to myślę, że najlepszą informacją jest, że (T.I) i Hazz jednak są razem ;3
Również sprawa Perri się wyprostowała ;D
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia po poprzednim postem ;*
Naprawdę wiele dla mnie znaczy, ze mimo moich chwilowych kłopotów z pisaniem nadal jesteście ze mną <333
Dziękuję ;*
Liczę, że i tym razem wyrazicie swoja opinię ;p
Pozdrawiam i do nexta Mell xdd
Świetny! :D
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się przeprosiny :) Pożegnanie było strasznie wzruszające ^^
Szkoda tylko, że Harry wyjechał :(
Czekam na kolejny ;*
Cieszę się, że Ci się podoba ;*
Usuńjejku super nareszcie się pogodziły. Simon do świnia i dupek jak on mógł. Ehhh.. czekam na nexta :* i życze weny
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz ;*
UsuńTo naprawdę wiele dla nie znaczy ;3
Cieszę się, ze Ci się podoba ;)
Długi w chuj, ale wyjątkowo lekko mi się go czytało ^^
OdpowiedzUsuńPo pierwsze cieszę się, że Hazz i TI jednak się pogodzili i zeszli się i cieszę się, że on wyjechał. Wiem, że teraz będzie ciekawie i potem będą problemy.
Po drugie TI pogodziła się z Pezz. Nie mogłam znieść dwóch spierających się przyjaciółek :((
Dużo dialogów i w sumie są super. :D
No to czekam, aż napiszesz tą sielankę, bo jestem ciekawa jak ci wyszła ^^
I chciałam ci powiedzieć, żebyś nie była taka za bardzo z poczuciem winy, Okay, palniesz coś głupiego, ale świat się nie wali, no nie? xd
KC <3
♥
Ejj.. Ale rozdział nie jest długi xdd
UsuńJakie będą problemy twoim skromnym? ;D
A sielanka jest..
Hymm..
Sielankowa, nic nadzwyczajnego xdd
Może i świat się nie wali ale zapamiętał to :/
Jest świetny!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy Hazz dowie się co Simon ustalił z (T.I)!!!
To będzie mega.
Nareszcie dwie nierozłączne dziewczyny się pogodziły.
Nareszcie :))))
Flo.
Dziękuję ;)
UsuńChyba wszystkich cieszy, ze Pezz i (T.I) się pogodziły ;3
A co Hazzy to niedługo się okaże ;D
W rozdziale 20. Fun (T.I) założyła się z Harry'm, że wystąpią w samych bokserkach na koncercie.
UsuńOczywiście 1D!
Muszę to przeczytać!!!!!!!
Flo.
O właśnie!
UsuńDobrze, ze mi o tym przypomniałaś ;*