Minęło sporo czasu od kiedy widziałem (T.I) ostatni raz. Szedłem korytarzem zaczytany w swoje notatki, gdy kogoś trąciłem. Podniosłem wzrok i napotkałem jej brązowe tęczówki.
K: Cześć. Dawno sie nie widzieliśmy, może umówimy sie na kawę?
(T.I): Nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł.- odparła i ruszyła przed siebie.
K: Zaczekaj. Porozmawiajmy.- rzekłem i chwyciłem ją za ramie. Dziewczyna wahała sie, ale w końcu przystanę i z dezaprobatą na twarzy patrzyła na mnie.
K: (T.I) ja przepraszam cię za to co sie stało. Naprawdę nie chciałem żebyście przeze mnie sie rozstawali.
(T.I): Co ty nie powiesz?!
K: No wybacz, ale ja cię nie zmuszałem. Sama tego chciałaś.- powiedziałem obronnie, a rysy twarzy dziewczyny natychmiastowo złagodniały i przerodziły się w skruchę.
(T.I): Wiem.. I to jest najgorsze..- odparła, a w jej oczach zamajaczyły łzy. Dziewczyna oddychała głęboko, a po chwili dodała.
(T.I): Kyle, wybacz mi, ale to koniec.
K: Czekaj! Jak to..? Ty ze mną zrywasz? Nie możesz! My nawet parą nie jesteśmy!
(T.I): Żegnaj Kyle.- odparła i odbiegła. Ja stałem i nie byłem w stanie nic zrobić. Nie mogłem jej zatrzymać, coś nie pozwalało mi sie ruszyć. Czemu ja znów wszystko spierdoliłem?! Straciłem ją raz na zawsze. Z resztą co ja sobie wyobrażałem?! Myślałem, że będziemy razem, że w końcu będę szczęśliwy..?! Jestem idiotą. Miałem tak wiele. Jej przyjaźń, zaufanie, a teraz nie mam nic. Nigdy nie powinienem był mówić jej, że ją kocham. Nigdy nie powinienem był jej pocałować, a już na pewno nie miałem prawa uprawiać z nią seksu. Może wtedy wszystko byłoby dobrze. Przecież nie mogę od niej wymagać, żeby mnie kochała. Szkoda tylko, że ja tak bardzo ją kocham.
*Louis.*
Była 18.00 i wszystko było gotowe. Została mi tylko jedna rzecz do zrobienia. Zadzwoniłem do mojej dziewczyny.
E: Cześć Louis.
Ls: Cześć skarbie.
E: Co tam?
Ls: Daj się wyciągnąć dziś na kolację.
E: Louis przecież wiesz, że ma dużo nauki. Nie możemy tego przełożyć?
Ls: El.. Sesje masz za 2 dni, a od tygodnia siedzisz w książkach, musisz odpocząć.
E: Sama nie wiem..
Ls: Proszę cie Skarbie.
E: No dobra.
Ls: Bądź gotowa o 20.00 i załóż coś eleganckiego i seksownego.
E: Louis, co ty kombinujesz?
Ls: Do 20.00 Skarbie.- odparłem i rozłączyłem sie. Powiem szczerze, że odetchnąłem z ulgą, gdy sie zgodziła. Miałem jeszcze godzinę, więc postanowiłem wziąć prysznic i ogarnąć sie. Gdy wybiła 19.00 ruszyłem do domu mojej wybranki. Dziewczyna otworzyła mi, a mnie zatkało. Łapczywie wciągnąłem powietrze i wydukałem.
Ls: Eleanor... Wyglądasz cudnie.
E: Dziękuję .- odparła, a ja pocałowałem ją w usta.
Ls: Gotowa?
E: Tylko wezmę torebkę.- odpowiedziała. Chwilę potem pomogłem założyć jej płaszcz. Następnie zamknęliśmy mieszkanie i poszliśmy do samochodu. W aucie leciała cicha muzyka. Eleanor nie odrywała wzroku od szyby. Po 20 minutach dojechaliśmy do restauracji. Wysiadłem z auta i szybko je obiegłem, by pomóc wyjść moje kobiecie.
E: The Chancery*?
Ls: Tak Skarbie.- odparłem i cmoknąłem ją w usta. Później splotłem nasze dłonie i weszliśmy do budynku. Podszedłem do mężczyzny z obsługi i powiedziałem.
Ls: Rezerwacja na nazwisko Tomilnson.
O: A tak. Stolik dla dwojga. Proszę za mną.- odparł i skierował sie do stolika w rogu sali. Doszedłszy na miejsce odsunąłem mojej piękności krzesło, a sam zająłem miejsce po drugiej stronie stolika. Niedługo po tym pojawił sie kelner.
Kr: Co dla państwa?
Ls: Kochanie?
E: Yyy.. Tartaletki ze szpinakiem i mozzarellą.
Ls: Dla mnie to samo.
Kr: Coś do picia?
Ls: Białe wino dla pani, a dla mnie wodę.- odpowiedziałem, a mężczyzna odszedł.
E: Louis..
Ls: Hymm?
E: Z jakiej to okazji?
Ls: Dziś nasza sześciomiesięcznica.- odparłem z uśmiechem na ustach.
E: O Boże! Na śmierć o tym zapomniałam. Przepraszam.
Ls: Nic sie nie stało. Dla mnie prezentem jest twój uśmiech Skarbie.- rzekłem, a El zarumieniła sie. Wyglądała przesłodko rumieniąc sie. Kochałem w niej tę niewinność, niczym u anioła. Louis, ogarnij sie, bo zaraz odpłyniesz. Uspokajałem sie w duchu. Następnie kelner przyniósł nam zamówienie i zaczęliśmy jeść. Muszę przyznać było naprawdę miło, ale wszystko sie kończy. Gdy już wychodziliśmy szybko zapłaciłem rachunek i wróciłem do El.
E: To gdzie teraz jedziemy?
Ls: Niespodzianka.
E: Louis..- powiedziała i zrobiła najsłodszą minę na świecie.
Ls: Nic ci nie powiem.- odparłem i cmoknąłem ją w usta, a ona niespodziewanie pogłębiła pocałunek.
E: Powiedz.- wymruczała w moje usta. Lubiła takie gierki, ale nie tym razem.
Ls: Niee..- odparłem, a ona w tej samej chwili oderwała sie ode mnie z oburzoną miną. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. El nie odzywała sie do mnie. Korzystając z tego, że miałem czerwone światło odwróciłem sie do niej i przejechałem ręka po jej udzie. Brunetka szybko odepchnęła mnie, a ja powtórzyłem ruch tym razem wsadzając rękę pod brzeg jej spódnicy.
E: Louis!- odparła zmieszana, czego następstwem był rumieniec. Jak ja uwielbiam jak ona sie rumieni.
Ls: No co?- nie odezwała sie, a po chwili na jej usta wkradł sie uśmiech. Chwyciłem ją delikatnie za podbródek i przyciągnąłem do siebie. Po sekundzie złączyłem nasze wargi i zatraciłem sie bez końca.
E: Louis..- wycedziła.
Ls: Co?
E: Zielone..- zaśmiała sie, a ja zorientowałem sie, że wszyscy na nas trąbią. Nie zwlekając dłużej ruszyłem, a chwilę potem byliśmy juz w starym parku.
Wysiadłszy z samochodu udaliśmy sie w stronę parkowej bramy. Była ona ogromna i stara. Jakby skrywała jakąś tajemnicę. Tomilnson co się z tobą dzieje?! Na rozczulanie cie zebrał?! Skarciłem sie w myślach i spojrzałem na moja piękną towarzyszkę. Była przestraszona?
Ls: Coś nie tak Skarbie?
E: Musimy chodzić po starym parku i to w nocy?
Ls: To tylko park Skarbie.- odparłem, cmoknąłem ją w policzek i objąłem w tali przyciągając do siebie. Szliśmy alejką i jedyne światło dawał Księżyc. Gdy zauważyłem, że zbliżamy się w odpowiednie miejsce powiedziałem.
Ls: Skarbie. Zamknij oczy i tu zaczekaj.
E: Pogięło cie! Nie dość, że chcesz mnie tu zostawić to jeszcze mam zamknąć oczy?! Nie ma takiej opcji.
Ls: El nie dramatyzuj. Daj mi pięć minut i po ciebie wrócę.
E: Niech ci będzie, ale jak coś mi sie stanie to mój duch będzie cie straszył.- pokręciłem głową z dezaprobatą, upewniłem sie, że dziewczyna zamknęła oczy i pobiegłem w krzaki jakkolwiek to brzmi.
*Elenaor*
Stałam z zamkniętymi oczami, gdy nagle usłyszałam, że coś się rusza w krzakach. Mój chłopak to totalny idiota! Przerażona otworzyłam oczy i zaczęłam uciekać. Nagle wpadłam na coś twardego.
Ls: El spokojnie.
E: Louis!- odparłam i odsunęłam sie od niego.
E: Jesteś kretynem! Mało co zawału nie dostałam! Nigdy więcej nie zgodzę sie na twoje niespodzianki!
Ls: Skarbie nie krzycz.- odparł i cmoknął mnie w nos. To takie urocze.
Ls: Teraz zamknij oczy.
E: Lou..
Ls: El..- zamknęłam oczy i zostałam uniesiona do góry. Szliśmy chwile, gdy nagle Lou postawił mnie i powiedział.
Ls: Otwórz oczy.- zrobiłam co mi kazał, a moim oczom ukazał sie cudowny widok. Stałam przed drzewem, na którym rozwieszone były białe światełka. Gdy się zbliżyłam zobaczyłam, że na każdej gałązce powieszone są czereśnie.
E: Czy ty oszalałeś?- zaśmiałam sie.
Ls: Tak. Z miłości do ciebie!- odrzekł przyciągając mnie do siebie, by następnie złożyć soczystego całusa na moich ustach. Sekundę później podeszłam do drzewka i zjadłam kilka owoców.
Ls: El..- odwróciłam sie do chłopaka i zobaczyłam go klęczącego.
Ls: Eleanor Calder czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną już na wieki?- zapytał ,a w jego oczach była jedynie niepewność. A ja? Ja czułam coś niesamowitego. Stuprocentową pewność, że chcę spędzić z Louisem resztę dni.
El: Tak.- odpowiedziała, a on poderwał sie na równe nogi i podniósł mnie do góry, kręcąc sie kilkakrotnie wokół własnej osi. Gdy postawił mnie na ziemię włożył na mój palec pierścionek, który był piękny. Nie czekając dłużej wpił sie w moje usta, co ja ochoczo odwzajemniłam. Na chwilę oderwałam sie od niego, popatrzyłam mu w oczy i powiedziałam
E: Wytrzymasz ze mną całą wieczność?
Ls: Wieczność to dopiero początek.
E: Czyżby Zmierzch?
Ls: Obiecałem, że obejrzę ten melodramat.- zaśmialiśmy sie.
Ls: Kocham cie Eleanor.
E: Też cie kocham Skarbie.- odpowiedziałam, chłopak ponownie złączył nasze usta w pocałunku.
*Harry. Następny dzień*
Minęły dwa tygodnie odkąd rozstałem sie z (T.I). Na początku byłem wkurwiony. Czułem sie oszukany, zdradzony, miałem żal, do niej, do Nialla, który widział jak ona całowała sie z Kylem. Nie tęskniłem za (T.I). Byłe obojętny. Żyłem normalnie. Jeśli tak można nazwać upijanie się do nieprzytomności i uprawianie seksu z przypadkowo poznanymi dziewczynami. Teraz rozumiem czemu Zayn sie tak zachowywał. Takie życie daje poczucie pozornego szczęścia, zadowolenia. Jest przyjemne dopóki nie trzeba zmierzyć sie z rzeczywistością. Dopóki, ktoś z bliskich nie powie cie, że sie staczasz, że musisz przestać i wtedy wszystko sie zmieniło. Wtedy dotarło do mnie co naprawdę sie liczy. Teraz jestem przybity i smutny, a moje serce przepełnia nieskończona rozpacz. Chłopcy co dzień próbują wyciągnąć mnie na miasto, ale ja nie mam na to ochoty. Jedyne co chce robić to siedzieć w domu w dresie i mieć na wszystko wyjebane. Prawie mi się udało. Niestety Paul zagonił mnie do studia. Co dzień, gdy już wrócę, siadam w sypialni i patrzę na potłuczoną ramkę z naszym zdjęciem. Posrało mnie tak bardzo, że nawet złożyłem ją idealnie. Nagle usłyszałem pukanie. Czy oni nie mogą sie ode mnie w końcu odpieprzyć?! Usiadłem na łóżku, przetarłem zmęczone oczy i pozwoliłem Louisowi wejść.
Ls: Harry dość siedzenia w tej dziurze. Musisz wyjść, zabawić sie. Chodź z nami na piwo.
H: Ale ja nie chcę.. Daj mi spokój.- niebieskooki westchnął głęboko i usiadł obok mnie.
H: Co tam u El?
Ls: Ma spinę przed sesją.. W ogóle nie ma dla mnie czasu.
H: Po zaliczeniu na pewno ci to wynagrodzi.- zaśmialiśmy sie.
Ls: Jasne.. To idziesz z nami czy nie?
H: Nie.- odparłem oschle, a chłopak ruszył do wyjścia. Gdy w ostatniej chwili go zawołałem.
H: Louis..- zacząłem niepewnie.
Ls: No co?
H: (T.I) kontaktowała sie z Eleanor?
Ls: Stary, przykro mi, ale nie..- odparł, po czym wyszedł, a ja położyłem się na łóżku. Może to głupie, ale cały czas zastanawiam sie co u (T.I)? Od rozstania widziałem ją tylko raz.
Ja i chłopcy siedzieliśmy w domu. Usłyszałem pukanie, otworzyłem i w drzwiach zobaczyłem ją. Dziewczyna była piękna jak zawsze, choć na jej twarzy malowało się zmęczenie. Miała lekko podkrążone oczy, a same tęczówki nie były już takie jak kiedyś. Były bez życia, a te iskierki radości, które w nich skakały gdzieś zniknęły. Chwilę potem dziewczyna zapytała czy może zabrać rzeczy, a ja bez słowa przesunąłem sie i ją wpuściłem. Mijając mnie dziewczyna na kilka sekund nawiązała ze mną kontakt wzrokowy, by na końcu posłać mi przepraszające spojrzenie. Niepewnie przekroczyła próg, a ja w tamtej chwil gardziłem jej osobą. Pół godziny później starała sie zejść na góry z trzema pudłami na raz. Widocznie sobie nie radziła, a ja po prostu na to patrzyłem i muszę przyznać, że cieszyło mnie to. Potem Zayn pomógł jej zanieść je do taksówki, a ona już miała wychodzić, gdy podszedł do niej Liam i ją uścisnął. Gdy to zobaczyłem, aż się we mnie zagotowało, jak on mógł być po jej stronie?! Nagle moją uwagę przykuł nadgarstek dziewczyny. Miała na nim pełno siniaków. I wtedy zacząłem sie o nią martwić, bo chyba naprawdę ja kocham.
A teraz? Teraz dałbym wszystko, żeby znów ją zobaczyć. Niestety nie daje o sobie znaku życia. Eleanor wiele razy próbował do niej dzwonić. To nic nie dało, nigdy nie odebrała. Usunęła też Twitter, a nawet przeniosła sie na studia zaoczne. Nie wiemy gdzie mieszka, gdzie pracuje. Jakby zapadła się pod ziemie. Jakby nigdy nie istniała, a to co nas łączyło było tylko ulotnym złudzeniem.
*The Chancery- jedna z najdroższych restauracji w Londynie.
Nowy rozdział i wiele się w nim zmienia i wyjaśnia ;)
Zaręczyny Lou i El to coś na max niespodziewanego co? xdd
W każdym razie ciekawi mnie co o tym myślicie?
A wg jesteście Larry czy Elounor Shipper? ;p
Co do najlepszej części według mnie myślę, że jest to perspektywa Hazz ;D
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i proszę o oponie o tym wyżej ;*
Do nexta <3
Najlepsza cześć to są zaręczyny! No tym to mnie zaskoczyłaś! :D
OdpowiedzUsuńWgl to było takie słodkie i urocze <3
Rzygam tęczą <3
Pozdrawiaaam :*
Wiedział, że to zaskoczy dosłownie wszystkich ;D
UsuńSzczerze mówiąc nie wiem czemu to napisał jakoś tak wyszło xddd hahahha
Matko nie wiem od czego zacząć xd
OdpowiedzUsuńTak czy siak genialny i boski Hazza i wg, chce dalej!!
Ooo <3
UsuńDziękuję ;)
Zapraszam do mnie!! Ósmy rozdział :*
Usuńhttp://allyouneversaytome.blogspot.com/?m=1
Obiecuję, że do wigilii przeczytam wszystko ;*
UsuńMwahahahaha czekam na kolejny rozdział!!
UsuńSzybko! ;*
Rozdział jest wspaniały <3
OdpowiedzUsuńAwww Louis jest taki slodziutki *.*
Wgl te zaręczyny są takie urocze, a oni są do schrupania :D
Harry tęskni :( ona za nim też :( ojejku może jakoś się spotkaja, nawet przypadkiem :p
Czekam na kolejny ^^
Olcia Styles
Dziękuje ;*
UsuńPomyślałam, że skoro większość spraw bohaterów się komplikuje to będzie miło, gdy zdarzy się coś uroczego i słodkiego <3
Może i się spotkają, czemu nie? xdd
Tymi zaręczynami to naprawdę mnie zaskoczyłaś ;D
OdpowiedzUsuńRozdział boskii <3
Szkoda mi Hazzy ;(
Kiedy następny ? :*
Wiedziałam, ze was zaskoczę xdd hahahah
UsuńI dziękuję ;*
Mam informację od autorki bloga, że ma problemy z internetem i nie wie kiedy wstawi kolejny rozdział. Czekajcie cierpliwie. Pozdrawiam, Karolcia.
OdpowiedzUsuńOficjalnie stwierdziłam dziś, że to mój najukochańszy blog EVER!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ;*
Usuń