Właśnie wracałam z wykładów. Musiałam jeszcze jechać na drugą stronę miasta, po książke na zajecia. Siedziałam w autobusie ze słuchawkami w uszach. Leciała moja ulubiona piosenka Maroon 5 "She will be loved". Nim sie obejrzałam byłam już na właściwej ulicy. Wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę małej ksiegarni. Jak na złosć musiało sie rozpadać, choć w sumie to nie dziwne. Byliśmy przecież w Londynie. Wszedłszy do sklepiku szybko odnalazłam interesującą mnie książkę, poszłam do kasy i zapłaciłam za nią. Wyszedłszy z księgarni miałam wracać na przystanek autobusowy, gdy nagle zobaczyłam wspaniałą suknię ślubną. Wiem, że jeszcze za wcześnie, żeby planować ślub, ale nie mogłam się powstrzymać i weszłam do salonu. Podeszłam do interesującej mnie sukni i przyglądałam sie jej.
R: Mogę pani w czymś pomóc?- zapytała niewysoka blondynka w okularach, ubrana w czarną elegancką sukienkę do kolan.
E: Eee.. Nie. Znaczy czy mogłabym przymierzyć tę suknię?
R: Oczywiście.- odparła i uśmiechneła sie. KiIka minut później byłam już w tej przepięknej sukni. Patrzyłam na swoje odbcie w lustrze i byłam zachwycona. Suknia była idealna, jakby uszta specjalnie dla mnie.
R: To bierze ją pani?- kobieta momentalnie sprowadziła mnie na ziemię.
E: Nie. Dziękuję.- odparłam, a blondynka pomogła mi ją zdjać. Wychodząc z salonu jeszcze raz podziękowałam i zerknęłam na zegarek. Cholera! Uciekł mi autobus. Następnym mam za 30 minut, więc pójdę coś zjeść postanowiłam. Szybkim krokiem udałam się do McDonalds. Właśnie stałam w kolejce do kasy, gdy nagle zobaczyłam znajomą twarz. W pierwszej chwili nie byłam pewna czy to ona. Jednak gdy sie wyprostowała i naptkałam mój wzrok wiedziałam, że to (T.I). Wtem dziewczyna zniknęła mi z pola widzenia. Przecież nie mogła tak po prostu wyparować. Rozejrzałam sie po pomieszczeniu i nigdzie jej nie było. Podeszłam do kasy i zapytałam.
E: Przepraszam, gdzie znajdę tę dziewczynę, która tutaj sprząta?
Ka: Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji.
E: Prosze pani, to jest moja przyjaciółka i mam prawo wiedzieć gdzie mieszka.
Ka: Skoro sie pani z nią przyjaźni powinna pani wiedzieć gdzie ona mieszka.
E: To bardzej skompilikowane...
Ka: Zamawia coś pani czy nie?
E: Cole z frytkami.- odparłam oschle, kobieta policzyła ile mam zapłacić i wydała zamówienie. Ja zajęłam miejsce pod ścianą, z którego mogłam obserwować całą restaurację. Postanowiłam poczekać, aż sama wyjdzie na sale. W końcu bedzie musiała. Czekałam półtorej godziny, a ona nadal sie nie pokazała. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Podeszłam do kasy zamówiłam lody i cole. Odwróciłam sie gwałtownie, a jedzenie wyladowało na podłodze.
E: Najmocnej przepraszam. Nie chciałam nabrudzić. Ja zaraz posprzątam.
Ka: Nie trzeba. My to zrobimy.- I o to chodziło pomyślałam. Sekundę późnej obok mnie znalazła sie brunetka.
E: Dlaczego sie przede mna chowasz?
Sp: Słucham?- podniosłam wzroki, a dziewczyna, którą zobaczyłam nie była (T.I).
E: Przepraszam musiałam panią z kimś pomylić.- odparłam i już miałam wychodzić, gdy w ostatniej chwili zawróciłam.
E: Przepraszam, a mogłby mi pani powiedziec czy pracuje tu (T.I) (T.N)?
Sp: Tak.
E: Dziękuję bardzo.- odparłam i ruszyłam do wyjścia. Za 2 minuty odjeżdża ostatni autobus. Nie zwlekajac dłużej biegłam w stronę dworca autobusowego. Ledwie ledwie, ale zdążyłam. Zajełam miejsce na końcu i zastanawiałam sie co mam zrobić. Muszę wiedzieć gdzie ona mieszka. To jest pewne. Jest tylko jedna osoba, która może to wiedzieć. Kyle. Może to głupie, że jeżdże po Londynie wieczorem i to sama, ale muszę sie dowiedzieć wiecej. Pojadę do niego jeszcze dziś, ale najpierw muszę pojechac do domu i zostawić książki. Po 40 minutach byłam pod swoją kamienicą. Szybko wbiegłam na górę i aż podskoczyłam, ze strachu, gdy zobaczyłam Louisa śpiacego pod drzwiami. Ukucnęłam i obudziłam chłopaka. Biebieskooki podniusł sie i przetarł twarz.
E: Co ty tu robisz?- powiedziałam otwierajac drzwi.
Ls: Co ja tu robię? Raczej ja mogę zapytać, gdzie ty byłaś? Miałaś być w domu 2 godziny temu!- powiedział wyraźnie wkurzony, a ja otworzyłam drzwi.
E: Louis uspokój sie. Już jestem, ale muszę jeszcze coś załatwić.- odparłaś wykładając ksiażki z torby.
Ls: Czy ty się dobrze czujesz?! Myślisz, że pozwolę ci jeździć samej po mieście i to o tej porze?
E: Kochanie nie dramatyzuj dopiero 21.00, a ja jestem dorosła.
Ls: Ale jesteś dziewczyną. Coś ci się może stać!- powiedział zatroskany.
E: Przesadzasz.- odparłam i cmoknęłam go w policzek.
Ls: W taki razie jadę z tobą.
E: Nie ma mowy.
Ls: A to dlaczego?!
E: Louis nie krzycz.
Ls: To wyjaśnij mi do cholery co przede mna ukrywasz?!
E: Nic nie ukrywam.- powiedziałam i chciałam wyjść, ale zastąpił mi drogę.
Ls: Nigdzie nie pójdziesz!
E: Odsuń sie.
Ls: Nie.
E: I super. A z resztą mam to w dupie.- odparłam i poszłam do sypialni zamykając za soba drzwi na klucz. Sekundę później usłyszałam pukanie.
Ls: Skarbie otwórz. Proszę.
E: Nie.
Ls: Eleanor!
E: Louis!
Ls: Przestań!
E: To ty zacząłeś!
Ls: Eleanor do cholery otwieraj te pieprzone drzwi!- krzyknął i walnął w szklaną powłokę znacznie mocniej.
E: Nie.
Ls: W takim razie je rozwale!
E: Spróbuj!- powiedziałam ironicznie pewna, że ten głupek nic nie zrobi. Sekundę później szyba wylądowała na podłodze, a on otworzył sobie drzwi. Stałam jak wbita w ziemie. Nie wierzę, że Lou posunął sie do takiego czegoś. Podszedł do mnie, a ja odruchowo sie cofnęłam. Był wkurzony, jak nie on. Co sie z nim dzieje?
Ls: El..
E: Odsuń sie.- odparłam i chciałam go wyminać co skutecznie mi utrudnił łapiąc za ręke i obracając wokół mojej osi obrotu. Trzymał moje ręce z na moich plecach. Nie mogłam sie ruszyć. Tego było za wiele.
E: Póść mnie do cholery.
Ls: Nie, bo uciekniesz!
E: Puszczaj!- krzyknęłam i z całej siły nadepnełam go. To i tak nic nie dało, on był nie do ruszenia.
Ls: Eleanor mogę już cię puścić, jesteś spokoja?- zapytał jak gdyby nigdy nic. Pieprzony dupek trakruje mnie jak swoją własność. Nie odpowiedziałam, a chwile później rozluźnił chwyt. Ja nie czekajac dłużej ruszyłam do wyjścia, a on za mną.
Ls: El!- odwróciłam sie do niego.
E: Zamknij sie i nawet nie waż sie mnie dotykać. Nie jestem twoją własnościa i nie pozwolę tarktować się jak przed chwilą. Wiesz co?! Jeśli tak ma wygladać nasze małżeństwo to ja dziękuję.-rzuciałm w niego pierścionkeim i kontynuowałam.- Ty jesteś jakiś nieobliczalny. Mam tego dość. Od tygodnia zachowujesz sie jak totalny palant. Tego chciałeś? Żebym się ciebie bała?- mówiłam przez łzy. Następnie chwyciłam torbę i już miałam wychodzić, gdy delikatnie chwycił mój nadgarstek i powiedział ledwie słyszalnie.
Ls: Nie.. El.. Ja.. Ja przepraszam, po prostu.. Eleanor przecież wiesz, że bym cie nigdy nie uderzył, prawda?- spytał patrzac mi w oczy. A ja nie byłam w stanie nic powiedzieć. Jeszcze pięć minut temu zaprzeczyła bym bez zastanowienia, a teraz...?
Ls: Eleanor powiedz, że sie mnie nie boisz. Proszę. Eleanor kochasz mnie?- upadł na kolana i mówił bliski płaczu, a ja nadal milczałam.
Ls: Co ja zrobiłem.. Zerwałaś ze mną.. Ja.. Zostawiłaś mnie.. Straciłem cie...- nie wytrzymałam uklękłam przed nim i chwyciłam jego głowę w swoje ręce.
E: Louis ja zawszę będę cie kochać i nie chcę cie zostawić. Jesteś dla mnie najważniejszy i zawsze bśdziesz. Pamietaj o tym. Po prostu wiecej nie rób takich akcji ok?- chłopak pokiwał głową i sekundę później pocałował mnie w usta.
Ls: Skarbie przeprasza, że cie przestraszyłem. Bo ty nie chciałaś mi powiedzieć i ja sie wkurzyłem. Przepraszam, nie powinienem był. Ja po prostu chcę wiedzieć gdzie byłaś i co masz załatwić. W końcu jesteśmy zaręczeni, a ja powinienem wiedzieć takie rzeczy. My musimy sobie ufać Skarbie.
E: Masz racje Lou. Mogłam zadzwonić, żebyś sie nie martwił. Nie powinnam też nic przed tobą ukrywać, ale myśle, że lepiej byłoby gdybyś nic nie wiedział.
Ls: Eleanor..
E: Pozwól mi dokończyć. Byłoby ci łatwiej gdybyś nie wiedział, ale powiem ci skoro tego chcesz, tylko najpierw posprzątam stłuczoną szybę, ok?
Ls: Nie. Ja to zrobie. A ty zrób nam coś do jedzenia.- odparł niebieskooki i poszliśmy do kuchni. Następnie on poszedł sprzątać, a ja upiekłam frytki i zasiedliśmy do kolacji. Na początku jedlismy w ciszy, aż w końcu zabrałam głos.
E: Byłam po ksiażke w East End i jak szłam zobaczyłam salon..-zaciełam sie, bo miałam mu nie mówić. Głupio sie przyznać, że już marzę o ślubie.
Ls: Jaki salon?
E: Sukni slubnych.- wybełkotałam nie patrzac na Louisa. Nagle poczułam jego dłoń na mojej. Podniosłam wzrok i napotkałam jego niebieskie tęczówki wpatrzone we mnie.
E: Wiem, to głupie. Po prostu odkąd mam ten pierscionek.. Z reszta nie ważne.- rzekłam i wstawiłam naczynia do zlewu. Nagle poczułam dłonie Louisa na moim brzuchu, zaś jego głowa znalazł sie przy moim uchu.
Ls: Wiesz, że to słodkie kiedy sie peszysz, ale proszę cie dokończ. Jaka była ta suknia?
E: Była biała. Bez ramięczek, rozkoloszowana. Tył był nieco dłuższy od przodu. On była idealna i gdy ją przymierzyłam czułam sie bajkowo.- wtem Lou odwórcił mnie do siebie.
E: Wiem, że to żałosne, bo 2 tygodnie temu mi sie oświadczyłeś, a ja już z suknią wyjeżdżam. Rozumiem, że..- nie dokończyłam, bo złaczył nasze wargi w czułym pocałunku.
Ls: El jeśli chcesz możemy kupic tę suknie nawet jutro.
E: Przecież pan młody nie może zobaczyć sukni ślubnej.- zaśmiałam sie.
Ls: To jedź po nią z jakąś koleżanką.- i w tym momencie posmutniałam i odwróciłam sie do zlewu, by umyć naczynia.
Ls: El powiedź co jest.
E: Myślałam, że na naszym ślubie bedzie (T.I). Chciałam, żeby była moją druchną. Znaczy wiesz tak luźno sobie kiedyś o tym gadałyśmy.
Ls: Brakuje ci jej?
E: Nawet nie wiesz jak bardzo.- odparłam i wtuliłam się w chłopaka, a po moim policzku spłynęła łza.
Ls: Gdybym mógł sprowadziłbym ją natychmiast.- dodał i cmoknął mnie w głowę. Milczałam, lecz po kilku minutach wybełkotałam.
E: Ja wiem, gdzie ona pracuje.
Ls: Co?- odparł i odsunąwszy się ode mnie patrzył pytająco.
E: Widziała ją dzis w McDonald's, ale jak mnie zobaczyła to uciekła. Czekałam, ale ona już nie przyszla. I dlatego nie było mnie tak długo.
Ls: Czemu nie mówiłaś nic wcześniej?
E: Chciała najpierw sie wszystkiego dowiedzieć, a ty zaraz powiesz Harremu, a on nie może wiedzieć.
Ls: Czemu?- spytał widocznie zdziwiony.
E: Drażni go temat (T.I). Po za tym ona nie bez powodu zerwała z nami kontakt.
Ls: Nie sądzisz, że powinien wiedzieć. On za nią teskni.
E: Mówiłam, że lepiej byłoby, żebyś nic nie wiedział! Louis nie możesz mu powiedzieć. Obiecaj, że nic nie powiesz.- wpatrywałam sie w niego, a on zapewne bił sie ze swoimi myślami. Nic dziwnego musiał wybrać między mną, a Harrym. Między przyjacielem, a narzeczoną. Jestem świnią, że tego wymagam. To podłe, ale póki co tak będzie lepiej.
Ls: Nic nie powiem.- odparł.
E: Dziękuję.- odpowiedziałam, a on uśmiechnął sie słabo.
*Harry. Dwa dni później*
Była 15.15, a ja siedziałem na tarasie. Słońce było bystre, a z drzew opadły już wszytskie liście. Od 3 dni nie wyszedłem za ogrodzenie domu. Zrobiłem sobie przerwę od życia. Potrzebuję jej. Muszę sobie wszytsko poukładać, tak na spokojnie. Chłopcy cały czas sprawdzają czy jeszcze żyję. Ale to co dzieje sie teraz to nie jest życie. Funkcjonuję, to dobre określenie. Chodzę, mówie, oddycham. Czasami nawet sie uśmiecham, ale myślami jestem w całkiem innym świecie. Ciągle zastanawiam sie jakby wyglądało moje życie, gdybym wtedy nie zerwał z (T.I). Może moglibyśmy się jakoś dogadać i żyć normalnie. Wtedy przez cały czas nie zastanawiłabym sie gdzie jest i co robi. Teraz wiem, że sama chwila rozstania nie była najgorsza. Najgorszy jest ten czas po niej, kiedy uświadomiłem sobie, że (T.I) bezpowrotnie zniknęła z mojego życia. Nagle usłyszałem otwieranie drzwi. Otarłem lekko załzawione oczy i spojrzałem kto przyszedł tym razem.
Ls: Jak lecie?- zapytał i uśmiechnął sie rozsiadając sie na drugim leżaku.
H: Przecież wiesz. Nie radze sobie. Louis ja popełniłem największy błąd w moim życiu.- odparłem, a z moich oczu popłynęły łzy, ale szybko je otarłem. To żałosne, że tak się rozklejam. Spojrzawszy na chłopaka zauważyłem, że coś go tarpi.
H: A tobie co?
Ls: Hymm?
H: Coś cie męczy.
Ls: Naprawdę ci jej brakuje..?- bardziej stwierdził niż zapytał, a ja pokiwałem głową twierdząco. Po chwili dodałem.
H: Teoretycznie to między nami już skończona, ale praktycznie coś w środku nie pozwala mi o niej zapomnieć. Może to ona była tą jedyną?
Ls: Cholera!- krzykną i wstał z leżaka. Zaczał nerwowo chodzić po tarasie i trzmał sie za głowę.
H: Co?- odwrócił sie do mnie gwałtownie.
Ls: Harry, (T.I) pracuje w McDonalds w East End na Sloane Streed.
H: Od jak dawna o tym wiesz?!
Ls: Od 2 dni.
H: Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! Przecież wiesz jak mi jej brak! Prawdziwy przyjaciel by tak nie zrobił!
Ls: A narzeczony załamł by obietnice złożoną ukochanej?!
H: Jaki narzeczony?! O czym ty pieprzysz?!- nagle na jego twarzy wymalował sie zawód, a ja nie wiedziałem o co chodzi.
Ls: Oświadczyłem sie Eleanor. 2 tygodnie temu, a ty nawet o tym nie pamiętasz? I to mi mówisz, że jestem złym przyjacielem..?
H: Louis.. Ja przepraszam. Ja wiedziałem, po prostu wyleciało mi z głowy.
Ls: Tak. Biedny malutki Harry. Zerwał z dziewczyną i sie załamał. A zapomniałabym.. Świat nie kręci sie wokół ciebie! A ty sam sobie spierdoliłeś zwiazek z (T.I)! Ile razy olewałałeś ją tak po prostu?! Ile razy przez ciebie płakała?! A potem dziwiłeś sie, że wolała gadac z Kylem niż z tobą?!- skończył, a ja patrzyłem na niego zdziwiony nie będąc w stanie nic powiedzieć. On miał rację. Zachowywałem sie jak dupek. To ja doprowadziłem do naszego rozstania. Właściwie sam pchnałem ją w ramiona Kyle. Nagle dotarł do mnie głos Louisa.
Ls: Przepraszam Hazz. Nie chciałem tego powiedzieć.
H: Lou nic sie nie stało. Uświadomiłeś mi coś ważnego. Dziękuje . Wspaniały z ciebie przyjaciel. I gratuluję zaręczyn.- powiedziałem i przytuiłem chłopaka. Był wyraźnie zaskoczony moją zmianą nastroju, bo powiedział "Nie ma sprawy". Kilka sekund później byłem już w swoim samochodzie w dordze do McDonalds gdzie pracuje (T.I). Było już ciemno, a ja cały czas przyspieszłem. Jechałem już pół godziny i moim oczom ukazał sie cel podróży.
Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w stronę wyjścia. Byłem zdeterminowany i pewny siebie, aż do teraz. Stanałem w drzwiach i rozejrzałem się po restauracji. Nagle ujrzałem ją. Była piekna, mimo służbowegu uniformu wyglądał olśniewajaco. Niczym anioł. Dziewczyna dostrzegła mnie. Przez ułamek sekundy nasze tęczówki sie spotkały. Chwilę później z jej oczu popłynęły łzy i schylia sie po rzeczy, którą upusciła. Ja natomiast uświadomiłem sobie wtedy, że ona nie chciała mnie widzieć. Nie zwlekajac pobiegłem w strone auta i odjechałem z piskiem opon. Co ja sobie wyobrażałem? Myślałem, że mnie zobaczy i rzuci mi się w ramiona? Byłem głupi. To oczywiste, że ona mnie nie chce. Musiał cierpieć po naszym rozstaniu tak jak ja. Teraz wiem, że nie ma już dla nas szansy. Jedyne co mi pozostało, to zacząć udawać, że jej imię nie przypomina mi tych wszystkich wspaniałych wspomnień, a jej widok nie sprawia, że moje srece przyspiesza.
*Kyle. Ten sam dzień.*
Podjechałem pod McDonalds, w którym (T.I) pracowałą. Nareszcie udało mi sie wyciągnąć ją na miasto. Kilka minut po 20.00 dziewczyna wyszła tylnymi drzwiami i zblizajac sie do mnie pomachała mi i posłał najpiękniejszy na świecie uśmiech.
K: Cześć Księżniczko...
(T.I):... Fastfood'ów.- zaśmiał sie pocałowała mnie w policzek.
K: Wskakuj i założ kask.- odparłem podając jej wspomniany przedmiot. Dziewczyna szybko wykonała moja prośbę i ruszylismy. Najpierw brunetka trzymała dystans między nami, ale z czasem przytuliła sie do mnie. Jechaliśmy tak juz jakiś czas. W końcu dotarliśmy do kina.
(T.I): To na jaki film idziemy?
K: Może cos romantycznego?
(T.I): Nie. Proszę cie. Temat denny i przereklamowany. Sam tak twierdzisz. Po za tym obiecałeś mi maraton filmów Marvel'a!
K: Tak. Połaczyła mas miłość do Marvel'a!.- zaśmiałem sie i chwilę później kupiłem dwa bilety. Czekając na rozpoczęcie filmu kupiliśmy jeszcze pop corn. Następnie weszliśmy na salę kinową i zajęliśmy odpowiednie miejsca. A były to fotele w rogu sali w najwyższym rzędzie. Dziewczynę coś martwiło, a to nie wróżyło dobrze dla dlaszego przebiegu naszego spotkania.
K: Czemu jesteś smutna?
(T.I): Nie jestem. Po prostu jestem zmęczona.- odparła i uśmiechneła sie słodko. Znów zapanowała cisza. Koniecznie musiałem ją rozweselić albo chociaż wywołac uśmiech na jej twarz. Po chwili rzuciłem w nią pop corn'em.
(T.I): Kyle.- zganiła mnie, a ja ponownie rzuciełem w nią prażona kukyrydzą.
(T.I): Zachowujesz sie jak dzieciak!
K: A ty jak staruch bez poczucia humoru!
(T.I): Odszczekaj to!
K: W życiu.- odparłem, a sekundę później dostałem pop corn'em w oko. Oznaczało to tylko jedno.
K: A wiec wojna!- kilka sekund później oboje zaspytani byliśmy lawiną prażonej kukurydzy. Oboje zaczęliśmy sie śmiać, ale sekundę później zostaliśmy za to skarceni. Zdążylismy otrzepać sie z pop corn'u, a zaczął się film "Halk". Na początku dziewczyna siedział zdala ode mnie, ale z czasem zmniejszyła dystans. Zakończyło sie na tym, że oprła głowę o moje ramię i splotła nasze dłonie. Nie miałem nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Schlebiało mi to. Po zakończeniu filmu postanowiliśmy bała przerwa i tak mniej wiecej do końca wszytkich seansów. Dzisiejsza część maratonu zakończyła sie o 02.00, my przejść sie ulicami Londynu. Trzeba przyznać to miasto miało w sobie to coś. A nocą wyglądało jeszcze piękniej niż w dzień. Zwłaszcza, gdy na ulicy nie byo żywej duszy. (T.I) nie przestawał gadać o filmach. Fakt był taki, że od zawsze za równo ona jak i ja mieliśmy chopla na punkcie filmów Marvel'a. (T.I) jak to dziewczyna najbardziej podniecała sie przystojnymi aktorami obsadzonymi w tych produkcjach i zależnosciami między poszczególnymi filmami. Mnie za to bardziej interesowała strona naukowa i efekty specjlne. Prawda była taka, że mogliśmy mówić o tych filmach bez końca. Przeszliśmy około dwóch ulic, gdy (T.I) niespodziewanie złapał mnie za rękę. Zatrzymał sie i spojrzaa mi w oczy.
(T.I): Dzięki, że wyciągnąłeś mnie na miast.
K: Nie ma za co. W końcu co to za przyjemność oglądać maratona z Marvel'em bez ciebie. Tylko do tego byłaś mi potrzeba.
(T.I): Dupek, ale mój.- powiedział i uśmiechneła sie słodko. Wpatrzony w jej duże brązowe oczy zbliżyłem sie do niej, a ona o dziwo sie nie odsunęła. Właśnie miałem złączyć nasze wargi, gdy w ostatniej chwili dziewczyna odwróciła się, a moje usta spoczęły na jej policzku.
K: Przepraszam.- powiedziałem, a ona w odpowiedzi przytuliła mnie. Moze sie pospieszyłem z tym całowaniem. Tak zdecydowanie zrobiłem to za szybko. Stwierdziłem obejmując (T.I).
(T.I): Zimno.- wyszeptała dziewczyna, a ja nie czekając wziąłem ją za ręke i wróćiliśmy do motoru. Następnie pojechaliśmy do jej mieszkania. Dziewczyna zsiadła z ścigacza i zapytała.
(T.I): Zostaniesz na noc?
K: Jeśli tego chcesz.- odparłem uśmiechając sie. Następnie weszliśmy do domu. Ja zrobiłem nam herbatę, a (T.I) poszła sie przebrać. Dziewczyna, gdy wróciła była ubrana w szare dresy i czarną bluzkę na ramiącza. Wypiliśmy gorący napój w ciszy ciesząc sie swoją obecnością. Nastepnie poszliśmy do sypialni (T.I). Dziewczyna położyła sie na łóżku, a ja zająłem miejsce obok niej.
(T.I): Dziękuję, że przy mnie jesteś.
K: To ja dziękuję, że pozwoliłaś mi być przy tobie. Dobranoc Księżniczko.
(T.I): Dobranoc Kyla.- powiedział i przytuliła do mnie. Właście zastanawiałem sie co oznacza ten nagł przypływ uczuć (T.I) do mnie, lecz wolałem jej o to nie pytać. Było mi dobrze tak jak teraz i z tą myslą zasnąłem.
Więc to ostatni nowy rozdział w tym roku xdd
Podsumowując to jeden z lepszych <moim zdaniem> ;)
Jest w nim sporo akcji, dialogów i przeżyć bohaterów ;3
No i jest super długi ^_^
Ciekawi mnie natomiast jakie są wasze odczucia co do niego? ;D
I jak myślicie co będzie dalej z (T.I), Harrym i Kylem? ;p
Dziekuje za komentarze pod poprzednim postem i zachęcam do zostawienia opini o tym rozdziale <3
Na koniec chcę wam życzyć wszelikiej pomyślności w roku 2014 i oby wszystko zawsze układał sie po waszej myśli ;*
Chcę wam równie podziekować za to, że mimo iż rok 2013 nie był dla mnie najłatwiejszy, Wy uczyniłyście go lepszym ;*
Dziekuje Wam za wszystko ;D
P.S. Nie usunę bloga <3
Szkoda mi Harrego ;/
OdpowiedzUsuńAle i tak myślę, że (T.I) wybierze Jego a nie Kayla i obyy tak było ;))
Rozdział świetny :*
I Tobie również Życzę lepszego tego 2014 i Udanego Sylwka ;P :***
To się jeszcze okaże xdd
UsuńDziękuję ;*
Piękny i zgadzam się z tobą... jeden z lepszych.
UsuńMam nadzieję, że coś superowszego będzie się działo w następnych rozdziałach,
chociaż i tak to już trzyma mnie w napięciu.
Udanego sylwestra :*
Bloom Styles ;3
Dziękuję ;)
UsuńTwoje komentarze są bezcenne ;p
Takie szczere ;D
Rozdział bardzo mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńEleanor i Louis są dla siebie normalnie stworzeni <3 a ta suknia jest naprawdę śliczna *.*
Szkoda ze Harry najpierw tak bardzo chciał się z nią spotkać a potem się poddal :/
Moim zdaniem powinni chociaż porozmawiać, bo jak tak dalej będzie z tym Kylem to on jemu ją zabierze :o
Dziwi mnie też trochę postawa TI bo jednak to trochę też przez Kyle ona nie jest z Harrym, a jeszcze bardziej się do niego zbliża :p
Coś się boje że ona z nim będzie :oo
Czekam na kolejny ^^
Całuje :*
Olcia Styles
Miło, ze Ci się podoba ;*
UsuńZ tą rozmową to dobry pomysł ;)
Może wykorzystam ;D
(T.I) to (T.I) jest dziwna..
Albo nie powiem ładniej jest wyjątkowa xdd hahaha
Ahh te moje znakomite pomysły ;)
UsuńHaha taak wyjątkowa ładniej brzmi :p
A tak ba marginesie too kiedy nowy? :D
Nie wiem jeszcze xdd
UsuńPewnie w wekeend ;)
Jak dla mnie za dużo Kyle'a xd
OdpowiedzUsuńAle to mój problem :<
To zdjęcie pod McDonald's mnie rozwaliło ci śmiałam się z niego 10 minut.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
http://allyouneversaytome.blogspot.com/?m=1
http://mential-stories-from-me.blogspot.com/?m=1
Tak to zdj pod Mackiem jest boskie xdd
UsuńDlatego je wstawiłam ;D
A mówię Ci nie mogłam się doczekać kiedy je wstawię ;P HAHAHAHHAA
Jest naprawdę zajebiste :p
UsuńUkradnę je, ale shhh...
Okok xdd
UsuńNikomu nie powiem ;D
Przez ciebie myślę o moim ślubie i o sukience xd
UsuńGorzej jak będę forever alone :c
Nie będziesz sama xdd
UsuńWiem to na 100% ;)
Jeszcze będziesz nas pytać jaki wybrać sb bukiet ;p
Dobrze, że ktoś we mnie wierzy xd
UsuńDzięki ;3
Rzeczywiście rozdział świetny, lubię czytać twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńPs : zapraszam do sb na : http://i-want-have-you-only-for-youserl.blogspot.com/?m=0
Dziękuję ;)
UsuńPrzeczytam jak nie będę mieć problemów z internetem.. ;D
świetny ten blog! ale chciałabym aby (T.I) znów byli razem ;(
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńNik nie powiedział, że oni do siebie nie wrócą ;p
Jeśli będę miła czas to wpadnę ;)
OdpowiedzUsuńZostajesz nominowana przez blog http://storyofmylifeoded.blogspot.com/ do nagrody The Versalite Blogger Award
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster award. Więcej znajdziesz tu: http://swiatwedlugdirectionerek.blogspot.com/2014/01/versalite-blogger-award-i-libster-award.html
OdpowiedzUsuń