poniedziałek, 30 września 2013

21. Nicley with a child

Rozdział dedykuję Nielli Bieber ;*
Dzięki tobie zaczęłam pisać ;)
To ty jako pierwsza powiedziałaś mi, że warto spróbować <333
Dziękuję ;*


*Ty*
H: Wiesz,
że mamy cały dom dla siebie i że teraz nikt nie będzie nam przeszkadzał..- dotarł do twoich ust i pocałował je namiętnie. Całowaliście się już dość długo, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zrezygnowany Harry oderwał się od ciebie, a ty poszłaś otworzyć. Jak się okazało przyjechał Łukasz z małą Donatką.
Ł: O (T.I)! Nie spodziewałam się ciebie. No nic. Mam do ciebie wielką prośbę. Błagam cię zajmij się dziś małą. Ja i Karolina mamy dziś rocznicę i zaplanowałem wszystko, ale opiekunka nawaliła i teraz nie mam z kim zostawić mojego skarbeczka. Proszę cie tylko dziś.- zastanowiłaś się chwilę i rzekłaś.
(T.I): Niech będzie.
Ł: Super. Tu masz wszystkie potrzebne rzeczy.- wręczył Hazzie, kt
óry dołączył do was, dość dużą torbę i dodał Przyjadę po nią jutro najpó
źniej o 10.00 i jeszcze raz bardzo wam dziękuję.- powiedział i poszedł do auta. Ty wzięłaś na ręce małą i zaniosłaś ją do salonu.
(T.I): Nie gniewasz się, że się zgodziłam
?
H: Jasne, że nie.- potem usadowiłaś się na sofie, a Donatkę położyłaś sobie na brzuchu. Mała była całkiem grzeczna. Włączyliście jakiś film, nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś. Obudziłaś się o 14.15 i nieźle się przestraszyłaś, bo blondyneczki nie było obok ciebie. Szybko wstałaś i zaczęłaś szukać szkraba. Biegnąc na górę zobaczyłaś przez okno Harolda noszącego Donatę. Zeszłaś na dó
ł i po cichu zbliżyłaś się do drzwi na taras. Zatrzymałaś się przy nich i usłyszałaś.

H: Twoi rodzice to szczęściarze, ale ja też nie narzekam. W końcu jestem z twoją ciocią, a ona jest ucieleśnieniem moich marzeń. Kiedyś musisz przyjechać z rodzicami do Anglii. Wtedy pokarze ci London Eye i nauczę cię śpiewać. Będzie super. W sumie chyba na świecie nie ma rozkoszniejszej istotki, niż ty.- „
kiedyś będzie świetnym ojcem” pomyślałaś i patrzyłaś na niego z podziwem. Stałaś tak jeszcze klika sekund, gdy nagle chłopak odwróci
ł się i ujrzał ciebie.
H: Patrz kto to? To ciocia (T.I)- zbliżył się z dzieckiem do ciebie, a mała od razu zaczęła się do ciebie wyrywać. Przejęłaś ją, a Hazza kontynuował- Polubiła cię. Kiedyś będziemy świetnymi rodzicami, zobaczysz.
(T.I): Kiedyś, ale raczej nie prędko. Najpierw studia, a potem dzieci.
H: Jak sobie życzysz.- uśmiechnął się, a mała zaczęła płakać.
(T.I): Dawałeś jej coś do jedzenie?
H: Yyyy.. Nie..- bez słowa weszłaś do kuchni, posadziłaś Donatkę na stole, a sama zabrałaś się za przygotowanie jej posiłku. Mała marudziła i nie spos
ób było ją uciszyć. Podirytowana zawołałaś Hazzę. On zjawił się w mgnieniu oka i zaczął zabawiać dzieciaczkę. Ty w tym czasie spokojnie zmiksowałaś jej zupkę. Następnie zaczęłaś karmić dziewczynkę, która siedział u Harrego na kolanach. Po obiadku mała zaczęła ziewać, wiec postanowiłaś położyć ją spać. Przejęłaś ją od lokowanego i poszłaś na górę. Weszłaś do swojego pokoju, położyłaś ją na łóżku i usadowiłaś się obok niej. Minęło piętnaście minut, a dziecko nadal nie zasypiało. Wzięłaś blondynkę na ręce i zaczęłaś lekko kołysać. Podeszłaś do okna i kontynuowałaś wcześniej zaczętą czynność. Po chwili poczułaś na swojej tali czyjś dotyk. Nie musiałaś odwracać się, żeby wiedzieć kto to. Chłopak przywarł całym sobą do ciebie, a głowę oparł na twoim ramieniu. Teraz cała wasza trójka ko
łysała się w jednym rytmie.
H: Widzisz jak ładnie wyglądamy z dzieckiem.- wskazał na odbicie w szybie. I rzeczywiście, wyglądaliście naprawdę uroczo. Nie chciałaś mu przypominać, że nie chcesz dzieci, więc po prostu przytaknęłaś. Niestety maleństwo nadal nie dawało za wygraną. Ciszę przerwał Harold, kt
óry zaczął nucić kołysankę. Na szczęście podziałało i szkrab w niespełna 10 minut zasnął. Ty ostrożnie położyłaś ją na łó
żku i najciszej jak się dało opuściliście pomieszczenie, zostawiając uchylone drzwi. Na dole Harry zrobił soebie kawę, a tobie herbatę owocowe leśne. Siedzieliscie i rozmawialiscie. Gdy wypiłaś herbatę postanowiłs zobaczyć co u małej. Po cichu weszłaś do pokoju. Zobaczyłaś mała ślicznotkę słodko śpiacą. Była taka delikatna, niewinna, idealna. W prawdzie nie myślałaś o dzieciach na poważnie, ale trzymanie takiej kruchej istotki na rękach to coś wspaniałego. Nie rozczulajac sie dłuzej wyszłaś z sypialni i wróciłaś do Hazzy. Chłopk właśnie oglądał albumy.
H: Jak byłaś mała był z ciebie paczuszek.
(T.I): Nie prawda!- odparłaś z wyzute i dołączyłas do niego. Godzinę później Donatka sie obudziła, a Hazz poszedł po nią. Ty rozłożyłaś zabwki na podłodze, a gdy Harold wróćił z dziewczynką posadziliście ją na dywanie i bawiliście sie z nią. Dziewczynka jednak nie zainteresowała sie zabawkami tylko twoim chłopakiem. Harry robił "jestem, nie ma mnie", a za każdym razem gdy sie pokazywał tęczówki maluszkarozbłyskały wszytkimi odcieniami szmaragdowego. Jej oczy do złudzenia przypominały ci oczy Kyla, które były idealne jak dla ciebie. Póżniej Donatka ciągnęła Hazzę za włosy co nie do końca sie mu podobało, ale znosił to cierpliwie. Reszta wieczoru minęła wam na zabawie.





*Eleonor*
Siedziałam w domu z 4/5 One Direction, Eleną, Daniell i Joshem. Chłopcy grali na konsoli, a ja z dziewczynami potworni się nudziłyśmy. Miałam dość siedzenia w domu. Myślałam co możemy porobić i wpadłam na genialny pomysł. Wiedziałam, że chłopców tak
łatwo nie odciągnę od konsoli, więc użyłam małego podstępu.
E: Nie wiem ja wy dziewczyny, ale ja pograłabym w piłkę?
El: Ja w sumie też..
E: Mogę się założyć, że ci tutaj- wskazałam na „
konsolowców”- przegraliby gdyby z nimi grali..- początkowo nie zwrócili na nas nawet uwagi. Lecz Dan doda
ła.
D: Raczej na pewno.. Przecież oni tylko na konsoli potrafią grać..
N: Jak śmiesz kobieto!- zerwał się na r
ówne nogi- Jak
śmiesz podważać nasze umiejętności!
El: Niall gadać to i ja potrafię..- zaśmiała mu się w twarz.
Z: Skoro tak to urządźmy sobie mały meczyk. Zobaczymy kto jest lepszy..
E: Ok. Jakie składy?
Ls: Dziewczyny na chłopak
ów, rzecz jasna..
D: Ale nas jest 3, a was 5!
Ls: To co?- po krótkiej naradzie stwierdzili
śmy, że u nas na bramce stanie Josh. Następnie wzięliśmy piłkę i udaliśmy się do ogrodu. Tam chłopcy przygotowali prowizoryczne bramki. Gdy boisko było gotowe, zaczęła się gra. Najpierw mężczyźni grali ostrożnie i delikatnie tak, żeby nie skrzywdzić żadnej z nas. Ale taka gra mnie nie interesowała. Ja chciałam prawdziwy mecz, a nie takie przyjacielskie kopanie piłki. Z dziewczynami zażądałyśmy, żeby zaczęli grać tak jak potrafią najlepiej. Po kilku minutach było 2:0 dla facetów. Nie lubię dostawać forów, ale bardziej nie znoszę przegrywać. Wiedząc, że nie mamy szans wygrać z nimi w uczciwy sposób wymyśliłam chytry plan. Na bramce stał Liaś, więc poprosiłam Dan, żeby zrobiła do niego maślane oczy, wtedy ja zajmę się Louisem, a Elena strzeli gola. O Zayna i Nialla się nie martwię, bo ten pierwszy gra.. no cóż najgorzej z nich, a ten drugi będzie pod naszą bramką, więc nie ma co się nim martwić. Kilka sekund później Daniell zagadała Liama, ja podcięłam Louisa, a panna Edwards zgodnie z założeniem mojego palny zdobyła dla nas punkt. Chłopcy oczywiście mieli ogromnego bulwersa, ale po krótkiej przerwie wróciliśmy do gry. Następnego gola zdobyliśmy dzięki Liamowi, który strzelił samobója.. Dalej gra toczyła się dość monotonnie, więc żeby podkręcić atmosferę ja i dziewczyny co jakiś czas rzucałyśmy jakiś tekst typu Patrz, a jednak nie są tacy dobrzy”. W końcu Lou się nie wkurzył. Biegł sam na sam z piłką. Naprzeciwko niego byłam tylko ja i Josh. Tomo zamachnął się, a piłka poleciała z ogromną prędkością w moja stronę. Nie miałam zamiaru dać mu strzelić gola, więc postanowiłam zablokować ów okrągły przedmiot. Niestety dostałam prosto w głowę. Upadłam na ziemię, przez chwilę słyszałam tylko szumy i wiedziałam rozmyte plamy kolorów. Kilka sekund później otrząsnęłam się i poczułam niesamowity ból. Nim się spostrzegłam otworzono wokó
ł mnie ciasne koło.
Ls: Eleonor.. ja przepraszam, nie chciałem. Nic ci nie jest?
E: Nie, ale..- zakrztusiłam się krwią i wyplułam ją.
Li: Powinniśmy jechać do lekarza.
E: Raczej dentysty.. Mam złamany chyba ząb.
El: Już po 18.00 , jest za p
óźno. Wszystko pewnie jest pozamykane. Musimy poczekać do jutra.- westchnęłam tylko i złapałam się za szczękę. Potem poszłam do łazienki i przepłukałam usta po krwi. Niestety to nic nie dało, bo krew nadal leciała mi strumieniami. Nagle w łazience pojawiła się Elena i Louis. Dziewczyna podała mi szklankę z wodą i coś przeciwbólowego, a potem zostawi
ła nas samych.
Ls: Kochanie, ja naprawdę nie chciałem ci tego zrobić.. Przepraszam
E: To nie twoja wina.. Sama jestem sobie winna.. Nie dość, że was prowokowała, to jeszcze troszeczkę oszukiwałam.- chłopak uśmiechnął się i zbliżył do mnie po czym delikatnie musnął moje usta, na co ja jęknęłam z b
ólu.

On szybko odsunął się i dodał.
Ls: Przepraszam, nie pomyślałem..- następnie wszyscy poszli zjeść kolację, ale ja postanowiłam odpuścić sobie tą przyjemność. Ząb bolał mnie okropnie, więc mimo wczesnej godziny postanowiłam się położyć. Pr
óbowałam zasnąć, ale to też niezbyt mi wychodziło. Mimo, że łykałam tabletkę przeciwbólową za tabletką, moim cierpieniom nie było końca. Dopiero około 1.00 zasnęłam.


Obudziłam się o 7.00 i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było „uraczenie się czymś co uśmierzyłoby mój ból. Potem wzięłam prysznic i założyłam czarne szorty i bluzkę w kwiatki, a do tego czarne koturny. Zrobiłam lekki makijaż i spięłam włosy w luźnego koka. Następnie zeszłam na dół i razem z Louisem udaliśmy się do dentysty. Na miejsce dotarliśmy niecałe 40 minut później. Oczywiście musiałam czekać jeszcze godzinę, bo inni pacjenci byli umówieni wcześniej. Żeby oni wiedzieli jak źle się czuję pomyślałam lecz nic nie powiedziałam i grzecznie czekałam na swoją kolej. W końcu weszłam do gabinetu lekarza. Usadowiłam się na fotelu, a mężczyzna począł oglądać moje uzębienie. Co chwila robił poważne miny co wskazywało na poważny problem. Po Kiku minutach stwierdził.
Lk: Sprawa jest dość poważna. Ząb został złamany tuż u nasady i nie ma możliwości dorobienia jego fragmentu. Jedynym rozwiązaniem jest wyrwanie go i ewentualne wstawienie sztucznego. A więc jaka jest pani decyzja?
E: Proszę wyrwać i wstawić nowy. Najlepiej byłoby, gdyby zrobił to pan dziś na miejscu.
Lk: Przykro mi, ale teraz mogę co najwyżej wyrwać ząb, a ze wstawieniem sztucznego musi pani poczekać do następnej wizyty.
E: Niech będzie.- odparłam, po czym dostałam znieczulenie i zabieg sie zaczął. Siedziałam tam 45 minut. Zapłaciłam, um
ówiłam się na następna wizytę wyszłam. W poczekalni nadal siedział Lou, który gdy tylko mnie zobaczy
ł od razu zbliżył się do mnie.
Ls: I jak?
E: Srak.
Ls: A można jaśniej?
E: Ależ oczywiście.. Przez 2 tygodnie będę chodziła bez jednego zęba, nie mogę m
ówi
ć, a na dodatek cały czas się ślinę. Taka odpowiedź cię satysfakcjonuje..?
Ls: Oj przestań nikt tego nie zauważy. I przecież wiesz, że nie chciałem.
E: Wiem i wybacz, że jestem nie miła, ale boli mnie jak cholera.- chłopak nie powiedział nic, tylko przytulił mnie, po czym postanowiliśmy pojechać do mnie.


*Ty*
Trzy godziny lotu i znów w Londynie. Właśnie lądowaliście. Na lotnisku szybko odnaleźliście swoje bagaże i udaliście się do hali, gdzie miało czekać na nas 4/5 One Direction plus ich wybranki. Wypatrywałaś gdzieś przyjaciół, jak się okazało na marne. Zmartwiłaś się lecz nagle ktoś zasłonił ci oczy. Nie musiałaś zgadywać kto to był, gdyż te perfumy rozpoznasz wszędzie. Obróciłaś się twarzą do przyjaciółki i rzuciła się jej na szyję. Elena odwzajemniła uścisk. Następnie postąpiłaś tak z każdym kto po was przyjechał, a radości nie było końca. W prawdzie cieszyłaś się z wyjazdu, ale stęskniłaś się za tą całą zgrają. Później udaliście się do domu. Na miejscu od razu popędziłaś do waszej sypialni i zostawiłaś tam walizkę. Odświeżyłaś się i ubrałaś w
to. Następnie dołączyłaś do reszty, która urządziła sobie grilla. Jedzenie przygotowywał Niall, Dan, El, Liam i Louis o czymś zawzięcie rozmawiali, Harold obserwował całe towarzystwo, a Eleny i Zayna jeszcze nie było. Podeszłaś do swojego chłopaka, usiadłaś na nim okrakiem i dałaś mu soczystego całusa w usta. On odwzajemnił pocałunek i z twoich początkowych planów szybkiego buziaka nic nie wyszło. Oderwawszy się od siebie napotkaliście spojrzenia przyjaciół. Oczywiście Lou nie mógł się powstrzymać i musiał skomentować tę sytuację.
Ls: No ładnie razem wyglądacie, ale dali być sie już spok
ój. Nie wystarczy wam,
że cały tydzień spędziliście we dwoje..?
H: Wiesz nie wiem ja ty Louis, ale my nie spędziliśmy 7 dni w sypialni..
E: My też nie, za to mam złamany ząb..
(T.I): Co?- spytałaś zdziwiona, po czym brunetka opowiedziała cała historię. Następnie Horan oznajmił, że jedzenie gotowe, więc zasiedliście do stołu. Kilka minut p
óźniej pojawił się Zayn i Elena. Oczywiście mulat zdążył się zaopatrzeń w coś mocniejszego i po chwili każde z was sączyło piwo. Zabawa cały czas się rozkręcała, aż około 2 w nocy zasnęliście na dworze.




Nowy rozdział xd
Chyba krótki :/
A to, źle, ale teraz chyba tylko takie będą..
Mnie się całkiem podoba ;)
Ciekawa jestem waszych opinii ;p
A no i dziękuje za wasze komentarze pod poprzednim postem ;*
Jesteście wielkie <333

piątek, 27 września 2013

20.Fun

 Rozdział dedykuję Kindze <333
*Ty*
Obudziło cię pukanie do drzwi. Zaspana z przyzwyczajenia powiedziałaś „prosz
ę”. Drzwi otwierały się powoli, a ty zamarłaś. Dopiero teraz pomyślałaś, że to mogła być twoja babcia. Serce zaczęło ci mocniej walić, ale na szczęście zza drzwi wyłoniła się Kasia i przywitała was radośnie, przy czym wskoczyła między ciebie, a Hazzę.
H: Kobieto ciszej..- powiedział skacowany. Nic dziwnego wczoraj nieźle zabalowali.
K: Oj cicho siedź.. A ty (T.I) ubieraj się. Jedziemy do fryzjera i kosmetyczki. Dziś m
ój wielki dzień. I bądź gotowa za 20 minut. A teraz lecę. Muszę znaleźć kluczyki do samochodu.- nie pozwoliła ci odpowiedzieć. Szybko wstałaś poszłaś do łazienki i ubrałaś
to. Na pożegnanie dałaś Harremu całusa w policzek i wybiegłaś przed dom. Tam czekała już na ciebie Kasia, Ola (jej druhna) i niestety Aśka. Musiałaś usiąść obok tej małolaty, ale cóż. Sama się zastanawiałaś czemu byłaś taka zazdrosna. Pewnie dlatego, że widziałaś w niej konkurencje. I nic dziwnego. Joasia była długonogą blondynką z idealnym ciałem, a do tego mogła mieć każdego. Twoje rozmyślnie przerwało to, iż dotarłyście do fryzjera. Na miejscu były 3 krzesła, a was 4. Nie zważając na nic zajęłaś jedno z nich. Tym razem to Aśka musiał poczekać. Dla ciebie to było małe zwycięstwo. Fryzjerki szybko zajęły się wami. Byłyście tam do 13.00, potem wróciłyście do domu na obiad i odświeżyć się. O 14.30 przyjechała kosmetyczka i zajęła się każdą z was. Była 15.50, więc najwyższy czas, aby się przebrać. Poszłaś do siebie o pokoju i założyłaś tę sukienkę i czarne szpilki. Spojrzałaś w lustro i byłaś zadowolona ze swojego stroju i ogólnego wyglądu. Nagle do twojej sypialni wszedł Harry.

H: Pom
ó

ż mi założyć m…- zaciął się, gdy cie zobaczył. Patrzył na ciebie dobre trzy minuty i dopiero się otrząsnął.
H: Wow! Wyglądasz niesamowicie.- po czym przyciągną cię do siebie i złożył delikatny pocałunek na twoich podkreślonych jasnym r
óżem ustach. Już miałaś ulec, gdy przypomniałaś sobie co powiedział wczoraj. Stanowczo, lecz delikatnie odepchnęłaś chłopaka, na co on tylko westchnął. Nie czekając na nic zawiązałaś mu muszkę i poszłaś do niego do pokoju. Tam czekałaś na niego chwilę i razem zeszliście na dół. Byli wszyscy oprócz panny młodej. Czekaliście jeszcze 15 minut i zobaczyliście Kasie. Miał na sobie tę
suknię. Wyglądała przepięknie. Para młoda uzyskała błogosławieństwo od swoich rodziców i wyruszyliście do kościoła. Msza święta trwała już dość długo, ale w końcu był moment przysięgi. Kamil patrzyła na Kasię ona na niego. Chłopak włożył obrączkę swojej wybrance i ona uczyniła to samo. Potem powiedzieli sobie sakramentalne tak. Wzruszyłaś się. Widziałaś wielką miłość, która ich łączy. Z zamyślenia wyrwał cię Harry.
H: Kiedyś my będziemy na ich miejscu.- wyszeptał ci do ucha, a ty uśmiechnęłaś się. Uroczystość dobiegła końca i wyszliście na zewnątrz. Tam podeszliście do młodych i wręczyliście im
prezent. Następnie wszyscy udali się do domu weselnego. Na miejscu odbył się prawdziwie Polski zwyczaj witania pary chlebem, solą i wódka. Potem przyszła pora na pierwszy taniec nowożeńców. Ola wymyśliła, że podczas tego tańca obsypiecie młodych płatkami róż i tak też zrobiliście. Parka była zaskoczona. Następnie podano pierwsze danie i opito zdrowie Kamila i Kasi. Wypiłaś 3 kieliszki wódki i miałaś dość. Dalej były tańce. Nagle Hazzę dopadły małe fanki, on grzecznie rozdał autografy, zrobił sobie z nimi zdjęcia i dały mu spokój. Przynajmniej na jakiś czas. Rozmawiałaś z Kasią, gdy nagle podszedł do ciebie pewien blondyn.
Ł: Stęskniłem się siostrzyczko.
(T.I): Łukasz!- krzyknęłaś i rzuciłaś się mu na szyję. Chłopak był twoim przyrodnim bratem. Gdy ty i rodzice wyjechaliście do Anglii on był już pełnoletni i został w Polsce. Rodzice się z nim pokł
ócili i nie utrzymywaliście kontaktów. A teraz stoi obok ciebie. W prawdzie słabo, go pamiętasz, ale jednak. Po chwili dodałaś.
Co u ciebie?
Ł: Jakoś leci. Za to słyszałem, że ty znalazłaś niezłą partię.
(T.I): Tak. Apropo mojej „
niezłej partii” właśnie tu idzie. Łukasz poznaj to Harry mój chłopak, Harry to Łukasz mój brat.- mężczyźni podali sobie ręce i wrócili
ście do rozmowy. Nagle przerwało wam jakieś dziecko.
D: Tata- zamurowało cię. Łukasz jest ojcem, a ty nic o tym nie wiedziałaś.
Ł: Przedstawiam wam moje oczko w głowi, mojego skarbeczka, Donatkę.
(T.I): Cześć mała. Ile ona ma lat? I czemu nic nie m
ówi
łeś?
Ł: Ma roczek. I rodzice wiedzieli o niej od początku. Nawet wysłałem wam zaproszenie na ślub i chrzciny. Oni ci nic nie m
ówili, a w
łaśnie co u nich?
(T.I): Nie, nie powiedzieli. I właściwie nie wiem co u nich, bo nie utrzymuję z nimi kontaktu..- opowiedziałaś mu całą historię, a Hazza zajął się małą. W sumie dla niego to była przyjemność. Nie wiesz dlaczego, ale bardzo lubił dzieci. Ty przynamniej miałaś czas pogadać z własnym bratem. Skończyliście około 23.30 i wtedy

Harold porwał cię na dwór. Było już zupełnie ciemno. Szliście alejką obsadzoną po obu stronach drzewkami iglastymi, na których zawieszono białe światełka. W końcu doszliście do fontanny. Usiadłaś na ławce, a Hazza gdzieś zniknął. Po chwilę zobaczyłaś go z ogromnym bukietem czerwonych róż. Ciągle byłaś na niego trochę zła za wczoraj, ale gdy zobaczyłaś go z tymi kwiatami nie mogłaś się powstrzymać i na twoją twarz wkradł się szczery uśmiech. Chłopak uklęknął przed tobą i powiedział:
H: Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Wiem, czas żebym się nauczył traktować tych kt
órych kocham tak jak sam chce by
ć kochany. Ja po prostu zachowałem się jak skończony palant, a ty mimo to mi wybaczyłaś. Wiem, że nie zasługuję na ciebie, więc chciałem ci to jakoś wynagrodzić i pomyślałem, że kwiaty to dobry pomysł.-dał ci bukiet i dodał- Jesteś moim skarbem, moim szczęściem, moim życiem. Kocham cię.- skończył, popatrzył ci w oczy. Widziałaś w nich zakłopotanie i niepewność. Ogarnęło cię dziwne uczucie. Czułaś się szczęśliwa, może dlatego, że pierwszy raz otworzył sie przed tobą. Nie wiedziałaś co masz powiedzieć. Z jednej strony to oczywiste, że kochałaś go, ale z drugiej jego wczorajsze słowa zapady ci głęboko w pamięci i bolały. Myślałaś trochę i rzekłaś.
(T.I): Przecież wiesz, że cię kocham i ci wybaczyłam. Nie chciałabym, żebyśmy się rozstali z takiego powodu.- uśmiechnęłaś się. On niepewnie zbliżył się do ciebie i delikatnie musnął twoje usta. Zatonęłaś w marzeniach. Potem siedzieliście jeszcze trochę sami i wr
óciliście do pozostałych gości. Zabawa na weselu była znakomita, nigdy nie bawiłaś się tak dobrze jak tej nocy. Około 4.00 nad ranem wróciliście do domu. Nie miałaś na nic siły weszłaś do swojej sypialni, zdjęłaś sukienkę i położyłaś się spać.


Wstałaś o 13.00, wykąpałaś się, ubrałaś w to i zrobiłaś lekki makijaż. Wyszłaś z pokoju i zajrzałaś do Hazzy o dziwo nie było go w jego sypialni. Zeszłaś na dół i tam zastałaś chłopaka siedzącego na kanapie. Wstał poszedł do ciebie i złożył na twoich ustach soczysty pocałunek.
(T.I): Jak widzę humor dopisuje. Ciekawa jestem tylko dlaczego?
H: Bo stoi przede mną
ósmy cud świata.- zarumieniłaś, chwyciłaś go za ręka i udaliście się do samochodu, żeby jechać na poprawiny. Na miejscu zabawa już trwała. Zajęliście miejsce przy młodych i i wypiliście ich zdrowie. Potem tańce picie i znów taniec. Taki schemat trwał do 22.00 o tej godzinie wróciliście do domu. Szczerze mówiąc miałaś problemy z utrzymaniem równowagi. Na szczęście Harry był trzeźwy, bo prowadził. Wziął cię na ręce i zaniósł do sypialni. Tobie oczywiście dopisywał humor i śmiałaś się jak nienormalna. Chłopak położył cię na łó
żku i zaczął cię rozbierać.
(T.I): Będziemy się pieprzyć?- spytałaś, a on tylko się zaśmiał i kontynuował. Potem pocałował cię w czoło i wyszedł.


Obudziłaś się z potwornym bólem głowy. Leniwie spojrzałaś na zegarek, była 8.00. Zdziwiło cię, że byłaś w samej bieliźnie. Chwilę później uświadomiłaś sobie, że nie pamiętasz prawie nic ze wczorajszego wieczoru. Powolnie zwlekłaś się z łóżka i poszłaś na dół. W kuchni poszukałaś tabletek przeciwbólowych i zażyłaś jedną. Potem usiadłaś przy stole i oparłaś głowę o blat. Trwałaś tak już dobre 15 minut, gdy nagle rozległo się głośne powitanie.
A: Cześć!
(T.I): Zamknij się.. głowa mi pęka..
A: Spokojnie..
(T.I): Właściwie co ty tu robisz tak wcześnie?
A: Pomyślałam, że wpadnę i zrobię Harre.. znaczy wam śniadanie.- uśmiechnęła się sztucznie, a w tobie się zgotowało.
(T.I): Słuchaj jeszcze raz zaczniesz podrywać mojego faceta, a źle się to dla ciebie skończy.
A: Ta.. co mi zrobisz?
(T.I): Jeszcze zobaczysz. I radzę ci nie pr
óbuj mnie wkurzyć.- rzuciłaś oschle i opuściłaś pomieszczenie. Weszłaś na górę. Wykąpałaś się i założyłaś jeansowe krótkie spodenki i czarną bluzkę na ramiączka. Następnie udałaś się na taras gdzie przygotowywane było śniadanie. Pomogłaś babci nakryć do stołu i przenieść jedzenie z kuchni do ogrodu. Po około pół godzinie wszystko było gotowe. Przy stole zasiadłaś ty, babcia, Aśka i jej rodzice. Hazzy nadal nie było, ale postanowiłaś go nie budzić. Podczas posiłku panowała całkiem znośna atmosfera. Oczywiście nie mogłaś sobie odpuścić drobnych docinek pod adresem „twojej konkurencji”. Później posprzątaliście po śniadaniu i wszyscy rozeszli się. Rodzice Aśki do pracy, Aśka gdzieś zniknęła, a babcia do ogrodu zrobić przegląd grządek. Ty postanowiłaś zrobić sobie herbatę. Wstawiłaś wodę na napój. Gdy czajnik zagwizdał zalałaś herbatę, po czym zajęłaś się jej parzeniem. Nagle poczułaś, że ktoś obejmuje cię od tyłu i delikatnie całuje po szyi.

Odwróciłaś się, a Harold złączył wasze usta w pocałunku. Całowaliście się długo i namiętnie. Błądziłaś rękoma po plecach chłopaka, a on wplótł palce w twoje włosy. Żeby było ci wygodniej Hazza posadził cię na blacie i wróciliście do pocałunku. Lokowaty zdjął ci już bluzkę, gdy usłyszeliście.
A: Ludzie, błagam was to jest kuchnia, a nie sypialni! Opanujcie się!- momentalnie przerwaliście, ty poczerwieniałaś, szybko założyłaś koszulkę i zeskoczyłaś z szafki. Harry odchrząkną i zaśmiał się, a Aśka patrzyła na was ze zdziwieniem i chyba obrzydzeniem. Dziewczyna wzięła sok i wyszła z kuchni. Zielonooki wybuchł śmiechem, a tobie nadal było głupio.
(T.I): I z czego się cieszysz?
H: Przecież to było zabawne.
(T.I): Dobra, zobaczmy czy będziesz się śmiał jak ciebie ktoś obcy zobaczy prawie nago.
H: Będę, bo gdy jestem nagi czuję się wolny.
(T.I): Skoro tak to możemy się założyć.
H: O co?
(T.I): Na pierwszym koncercie jaki bedziecie mieli wystap w samych bokserkach. Jeśli wygrasz zrobię co tylko zechcesz, jeśli ja wygram sama wybiorę sobie nagrodę. To jak stoi?- chłopak zmieszał się i zamyślił. Po chwili odparł.
H: Stoi, ale zrobisz wszystko co będę chciał?
(T.I): Tak.- odpowiedziałaś i poszłaś do salonu. Siedzieliście i oglądaliście film, gdy przyszła do was babcia i oznajmiła, że jedzie z Asia na zakupy do Warszawy i wr
ócą z rodzicami smarkuli czyli o 20.00 . Chwilę później opuściły one dom, a Harold uśmiechnął się zadziornie. Po czym zaczął całować się po ramieniu i mówi
ł.
H: Wiesz, że mamy cały dom dla siebie i że teraz nikt nie będzie nam przeszkadzał..- dotarł do twoich ust pocałował je namiętnie.



Nowy rozdział xd
Jak dla mnie jest w porządku ;)
Ni genialny ni do dupy.. chyba ;p
Ale spokojnie niedługo akcja się rozwinie ;D
Nie mogę się doczekać waszych opinii ;3
Dziękuje za komentarze po poprzednim postem ;*
Zapraszam do obserwowania bloga i do zadawania pytań postaciom ;>
Pozdrawiam <333

poniedziałek, 23 września 2013

19.True

 
(I.B)- imię babci
(N.B)- nazwisko babci

*Ty*
Nast
ępnego dnia obudziłaś się o 10.00. Rozejrzałaś się po pokoju i spostrzegłaś porozrzucane ubrania. Uśmiechnęłaś się na wspomnienia wczorajszej nocy, nagle poczułaś, że ktoś cię całuje w szyję.
H: Dzień dobry księżniczko. Jak się spało?
(T.I): Dobrze, ale kr
ótko. Nie wie pan dlaczego?
H: Ale
ż skąd…- rzekł i znalazł się nad tobą. Pocałował cię w usta, lecz ty szybko to ukróci
łaś i powiedziałaś.
(T.I): Nie teraz. Musimy wracać. O 15.00 mamy odprawę.
H: Ale ja chcę tu zostać.
(T.I): To zostań, ale ja jadę do domu.- odpowiedziałaś i wstałaś z ł
ó
żka. Znalazłaś swoje rzeczy i założyłaś je. Harold po chwili uczynił to samo, potem przyjechała taxi i pojechaliście do domu. Na miejscu zastaliście komitet powitalny. Najpierw spojrzał na was potem na siebie i od razu głupie uśmieszki. Elena rzuciła ci się na szyję i zabrała cię do pokoju Zayna.
El: A teraz opowiadaj. Wszystko od A do Z. Ze szczeg
ółami proszę.- ty zmuszona wyspowiadałaś” się przyjaciółce, a ona patrzyła z podziwem. Nie wierzyła, że byłaś do tego zdolna. Fakt nie brak ci odwagi, ale w takich sprawach jesteś raczej nieśmiała. Następnie wzięłaś prysznic, ubrałaś się w
to i baleriny. Zeszłaś na dół, wszyscy byli pochłonięci przygotowywaniem obiadu. Tobie kazali usiąść przy stole i czekać. Kilka minut później podali istnie brytyjskie danie- rybę z frytkami.
(T.I): Widzę, że tym razem dom nie ucierpiał.
H: To dzięki temu, że nimi dyrygowałem.
Ls: Jasne, bez ciebie też byśmy sobie poradzili.- zaśmiał się i zaczęliście jeść. Gdy skończyliście była 14.15. Harry poszedł po wasze walizki i
zapakowaliście” się do 2 samochodów. W jednym jechałaś ty, Harry, Elena, Zayn i Niall, a drugim Louis, Eleonor, Liam i Daniell. Na lotnisko dotarliście pięć minut przed czasem. I oczywiście co zastaliście. Tłum fanów i reporterów. To oczywiście zatrzymało was, bo chłopcy musieli rozdać autografy. Na początku nie miałaś nic przeciwko, ale gdy usłyszałaś rozmowę dwóch „fanek”, która brzmia
ła tak:
1F: Bosz jak Harry mo
że chodzić z tą dziwka?!
2F: Przecież ona jest brzydka!
1F: Właśnie. Mogę się założyć, że przeleci ja i zostawi.
2F:No baa, każda byłaby lepsza od niej.”- nie wytrzymałaś i podeszłaś do nich i rzekłaś.
(T.I): Nie oceniajcie mnie, bo mnie nie znacie! Może pomyślcie, że ludzie nie są idealni.. nawet wy nie jesteście! Choć w sumie rozumiem waszą zazdrość.. Wy możecie rozbierać go wzrokiem, a tylko ja rękoma.- rzekłaś i uśmiechnęłaś się triumfalnie. Widziałaś jak zaciesz schodzi z buziek, tych panienek.
Ja 1, pseudo fani 0. pomy
ślałaś. Potem oddaliliście się od tłumu, oddaliście bagaże, poddaliście się kontroli celnej i przyszła pora na pożegnanie. Najpierw zrobiliście Horan Hug, a potem z każdym pojedynczo. Na koniec trafiłaś na Elenę. Łza zakręciła ci się w oku, na co ona odparła.
El: Tylko mi tu nie płacz, bo makijaż sobie rozmażesz.- m
ówi
ła udając twardą.
(T.I): Kocham cię i będę tęsknić.
El: Też cię kocham. No chodź tu i przytul mnie- bez wahania wykonałaś jej prośbę. Gdy się od siebie odkleiłyście, ty i Hazza musieliście już iść. Udaliście się do odpowiedniego wejścia i zajęliście miejsca w samolocie.


*Ty*
Lot nie trwał zbyt długo, bo tylko 3 godziny. Na Okręciu szybko załatwiliście formalności, zabraliście bagaże i udaliście się do hali, gdzie czekali ludzie na swoich znajomych. Po chwili wypatrzyłaś
Kasię i Kamila. Wzięłaś Harrego za rękę i podeszliście do twoich krewnych. Przywitaliście się, udaliście do samochodu i ruszyliście do domu twojej babci. O dziwo nikt nie rozpoznał Hazzy, co cię cieszyło. Musiałaś to przyznać, nie radziłaś sobie z jego sławą, ale trzeba to zaakceptować, bo to cząstka jego życia, a teraz także twojego. Podróż trwała nie całą godzinę. Dojechaliście do Porządzia i cudnego domku twej kochanej babuni. Wysiedliście z auta i pierwsze co zarobiłaś to zaciągnęłaś się Polskim powietrzem. Dopiero teraz zrozumiałaś ja bardzo ci tego brakowało. Harry natomiast przyglądał się całej okolicy.
(T.I): Witaj w krainie mojego dzieciństwa.
chłopak uśmiechnął się i poszedł po walizki. Weszłaś za ogrodzenie i usłyszałaś szczekanie. Szczekanie, które dobrze znałaś i za którym tak tęskniłaś.


W mgnieniu oka pojawił się koło ciebie słodziutki z pozoru piesek. Zwierzak wybił się w powietrze i wskoczył ci na ręce. Zaczął lizać po twarzy i wesoło merdać ogonkiem. Tak to wciąż był ten sam szczeniaczek, którego przygarnęłaś. Wabił się Pimpek i był twoją prawdziwą miłością. Wypuściłaś go z objęć, bo zobaczyłaś zmierzającą ku tobie babcie. Od razu pobiegłaś do niej i ją uściskałaś. Stałyście taki i mówiła ci jak bardzo wyrosłaś i jak bardzo się stęskniła. Nagle jej wzroku utkwił w czymś za twoimi plecami. Po chwili wydusiła.
B: Tosz to Harry Styles!- ty zaniem
ówiłaś. Skąd ona wie kim jest mój ch
łopak” pomyślałaś. Gdy ty stałaś ja słup, zielonooki podszedł do staruszki ucałował ją w dłoń i powiedział.
H: Dzien dobry. Miło pania poznac.- i zn
ów szok, on mówi po polsku.
B: Kochanie. To jest ten m
łodzieniec, o który mówi
ła mi Kasia?
(T.I): Ta.. Tak. To on, ale skąd ty wiesz kim on jest?
B: Przy Asi nawet ja się czegoś nauczyłam…- nie dokończyła, bo zobaczyłyście
słodkiego” psa, który właśnie rzucał się na Hazzę. Mówiłaś swojemu chłopakowi, żeby się nie ruszał, ale on nie posłuchał. Zaczął uciekać i wrzeszczeć jak opętany. Źle by się to skończyło, gdyby nie Kamil, który złapał Pimpka i odniós
ł do boksu. Po opanowaniu sytuacji, babcia dokończyła.
B: A teraz chodźcie do środka, pokaże wam wasze pokoje.
(T.I): Pokoje? A nie moglibyśmy spać w jednym?
B: Co powiedziałaś młoda damo?- rzekła stanowczo, dając ci do zrozumienia, że nie ma takiej opcji. Zmieszana, grzecznie poszłaś za seniorką. Zaprowadziła was do pokoi. Na szczęście były obok siebie. Rozpakowałaś się i odświeżyłaś. Była 20.30, miałaś zejść na d
ół. Wyszłaś z pokoju i w tym samym czasie pokazał się Hazz. Chłopak nie zważając na nic przyssał się do ciebie, po czym poszliście do jadalni. Usiedliście przy stole, a w drzwiach pojawia się
Aśka z szklaną miską z sałatką. Nagle rozległo się aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa”, a potem miska znalazła się na ziemi.
A: Jak? Tu? Ty?- m
ówi
ła patrząc na Hazzę.- Żartujecie ze mnie? Ukryta kamera, tak?
(T.I): Yyyy Aśka, dobrze się czujesz?
A: Co? Ooo (T.I) jak miło, że wpadłaś. Tt..t.. Twoim chłopakiem jest Harry Styles?
H: Hello. Nice to meet you.
A: Że co.. Znaczy też miło cię poznać.- Harry wstał i uściskał ją. Z początku nie miałaś z tym problemu, ale stali tak już jakieś 5 minut.
Czas to ukróci
ć” pomyślałaś.
(T.I): Fajnie, że się polubiliście, ale już starczy. Harry.- chłopak puścił 16-latkę i wr
ócił do ciebie. Potem zaczęła się rodzinna kolacja. Było całkiem znośnie. Nawet z porozumiewaniem się nie było kłopotów. Uczta skończyła się o 22.00 i wtedy poszliście spać. Zasnęłaś. Było kilka minut przed pó
łnocą, gdy nagle obudziło cię zamykanie drzwi. Gwałtownie zerwałaś się i krzyknęłaś.
(T.I): Kto to?!
H: Ciii.. To ja.
(T.I): Co ty tu robisz?
H: Stęskniłem się. - m
ówi
ł wchodząc ci pod kołdrę.
(T.I): Co ty nie powiesz…- powiedziałaś, a on objął cię ręką. Nie protestowałaś. Chwilę potem ponownie zasnęłaś.


Smacznie spałaś, gdy poczułaś ze ktoś” cię całuje szyi. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Hazzę.
(T.I): To miłe, ale daj mi spać.. Kt
óra godzina?
H: 13.00. I te
ż się cieszę, że cię widzę kochanie.
(T.I): To raczej ty się ciesz, bo jestem w miarę przyjemna.
H: Tak chcesz się bawić. Foch, z fanfarami i przytupem!- odwr
ócił się na drugi bok i udawał obrażonego. Ty po chwili zastanowienia, wyszeptałaś mu do ucha.
(T.I): Skarbie, nie gniewaj się. Potem ci to jakoś wynagrodzę.- On gwałtownie odwr
óci
ł się i uśmiechnął łobuziarsko. Ty odpowiedziałaś mu tym samym i namiętnie pocałowałaś go w usta. Chłopak zaczął ściągać z ciebie bluzkę, na co ty przerwałaś pocałunek i rzekłaś.

(T.I):Powiedziałam, że się odwdzięczę, ale nie że teraz.- wstałaś i poszłaś do łazienki. Potem ubrałaś się w
to, a włosy związałaś w wysokiego kucyka. Na dole nikogo nie było, więc wyszłaś na dwór. I dobrze trafiłaś przy stole na tarasie siedziało całe towarzystwo, czyli babcia Kasia, Kamil, Aśka, rodzice Kasi i Harry. Podeszłaś do nich, przywitali cię serdecznie. Po obiedzie para młoda poszła na spacer, rodzice Aśki do domu. Na dworze zostałaś tylko ty, Harry i Joasia. Postanowiliście wykorzystać upalny dzień i poopalać się. W końcu w Londynie nie mogłaś liczyć zbyt często na taką pogodę. Na początku było fajnie, ale Asia robiła się coraz odważniejsza i zaczynała flirtować z Harrym. Co gorsza on jej na to pozwalał. Cały czas mówiła jaki to on jest umięśniony i prosiła, żeby dla niej zaśpiewał, a potem co? Oczywiście znów go chwaliła. I cały czas te sugestie
A: Jestem wolna, wiesz?
H: Naprawd
ę nie wierzę. Tak ślicznotka jak ty jest sama?”.- Doprowadzało cię to do szału, a kiedy nie wytrzymałaś? Gdy ta małolata przebrała się w bikini i zaczęła przeginać się przed Hazzą. Na dodatek on wpatrzony był w nią jak w obrazek. Nie chciałaś się z nią kłóci
ć, więc tylko gwałtownie wstałaś. Właśnie miałaś odchodzić, gdy Harold w ostatniej chwili, rzekł.
H: Gdzie idziesz? Zostań.
(T.I): Jakoś sobie poradzisz. Masz… rozebrane towarzystwo.. Znaczy dobrane towarzystwo.- odpowiedziałaś i ostentacyjnie odeszłaś. Wbiegłaś do swojego pokoju, trzasnęłaś drzwiami i położyłaś się na ł
óżko.


*Harry*
Kilka sekund pó
źniej poszedłem do (T.I), a ona zaczęła krzyczeć.
(T.I): Wyjdź stąd!
H: Ale..
(T.I): Zostaw mnie samą!
H: O co ci chodzi?
(T.I): O g
ówno! Id
ź do swojej ślicznotki!- zaśmiałem się, a ona wyglądała jakby chciała mi przywalić, po chwili dodała.
(T.I): Tak masz rację śmiej się!
H: Przestań. Chyba nie jesteś zazdrosna o Asię.
(T.I): Asia. Jak ty ładnie ją nazywasz. Wiesz co wynoś się! Daj mi święty spok
ój. Id
ź sobie do niej. Nie wiem, przeleć TO DZIECKO czy coś. Nie zależy mi I NIE JESTEM ZAZDROSNA!
H: Serio?! Oceniasz mnie tak nisko?! Masz mnie za takiego palanta?!
(T.I): Nie wiem! Przekonajmy się!
H: Myślisz, że przespałbym się 16-latką?!
(T.I): Widzę jak na nią patrzysz! A poza tym, tylko powiedz, a zobaczysz, że da ci dupy!
H: To świetnie! Może p
ójdzie mi z ni
ą szybciej niż z tobą!
(T.I): Super! Skoro tak ci brakowało seksu to trzeba było na dziwki iść, a nie czekać na mnie. I jeśli myślałeś, że teraz będę się z tobą pieprzyc na każdym kroku to się mylisz. W dupie mam co o mnie sądzisz i cieszę się, że robiliśmy to tylko raz! Chodź to może był błąd?! Błąd jak to wszystko co nas łączy!- p
ó
źniej już nie powiedziała nic, po prostu odeszła. W ostatniej chwili złapałem ją za łokieć i powiedziałem.
H: (T.I)..
(T.I): Pieprz się!- wyrwała się i wybiegła z pokoju. Ja stałem tam i byłem w szoku.
Dlaczego ja zawsze muszę wszystko spieprzyć? Ona mi tego nie daruje. Jestem palantem” karciłem się w myślach. Chwilę potem szybko wyszedłem za nią. Rozglądałam się po całym domu. Nie było jej. Wybiegłem na dwór i zobaczyłem panią (N.B) siedział na ławce. Podszedłem do staruszki i już chciałem pytać gdzie jest (T.I), a ona wskazała mi polną dró
żkę i dodała.
B: Znajdziesz ją na polanie przy rozłożystym drzewie. Mam nadzieję, że to nic poważnego.
uśmiechnęła się, a ja czym prędzej pobiegłem we wskazanym kierunku. Minąłem pole i wbiegłem do lasu. Podążając wąska ścieżką, w końcu ujrzałem wspomniane przez seniorkę miejsce. Rozglądałem się po polanie i nie dostrzegłem ukochanej. Zbliżyłem się do drzewa i usłyszałem cichy szloch. Ona płakała. Znowu płakała. Znów płakała przeze mnie. Obiecałem, że jej nie skrzywdzę i co? I nawaliłem. Dziewczyna podniosła wzrok i popatrzyła na mnie. Zatopiłem się w jej oczach, były takie piękne, a za razem przepełnione goryczą. Kilka sekund pó
źniej otrząsnąłem się i wydukałem.
H: Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Poniosło mnie.
(T.I): Może i nie chciałeś tego powiedzieć, ale tak myślałeś. I nadal myślisz. Jedno przepraszam nie wystarczy..- ton jej głosu i powaga z jaką to m
ówi
ła bolały. Ale jeszcze większe cierpienie zadawał mi jej każdy szloch, każda łza i każdy z trudem zaczerpnięty oddech. Patrzyłem na nią chwilę i powiedziałem.
H: Wiem nawaliłem.. znowu, ale obiecuję, że tym razem już tego nie zepsuję. Tylko daj mi szanse.
(T.I): Kolejną? A może to wszystko było pomyłką? Może nie powinniśmy być razem?- rzekła oschle, ciągle plącząc.
H: Nie! Nawet tak nie m
ów! Jeste
ś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie chcę cię stracić! Więc proszę daj mi szansę.
(T.I): Ostatnią..- rzekła, a ja przytuliłem ją. Nawet nie protestowała. Potem pocałowałem ją we włosy i ponownie złączyłem nas w uścisku. Teraz siedzieliśmy w cisz. Nie była ona krępująca. Po prostu, byliśmy razem i cieszyliśmy się tą chwilą. Bynajmniej ja się cieszyłem. Trwaliśmy w tym uścisku już chyba 5 minut. Następnie wstaliśmy i wr
óciliśmy do domu. Weszliśmy do salonu, a tam za szarlotką czekała babcia (T.I). Usiedliśmy naprzeciwko niej. Kobieta nałożyła nam ciasta i spytała jak się poznaliśmy. My opowiedzieliśmy jej całą historię, a ona powiedział nam jak poznał świętej pamięci dziadka (T.I).


Nastała 21.00. Siedzieliśmy na dworze, przy ognisku słuchając opowieści pani (I.B). Staruszka opowiadała nam o tym jak to było, gdy ona była młoda. Znaczy tak powiedziała (T.I), bo ja nie do końca rozumiałem co jej babcia mówi. Około 23.00, gdy wszyscy już spali, postanowiłem iść do mojej ukochanej. Ostrożnie wychyliłem się ze swojego pokoju, by następnie szybko przemaszerować do sypialni mojej dziewczyny. (T.I) leżała na łóżku, a ja momentalnie zająłem miejsce obok niej.
(T.I): Przecież wiesz, że moja babci kazał ci spać w innym pokoju.- rzuciła oschle.
H: Ale wczoraj nie protestowałaś, gdy przyszedłem.
(T.I): Wczoraj była inna sytuacja..- dodała i wstała. Podeszła do drzwi i powiedziała.


(T.I): A teraz wyjdź.- zaśmiałem się.
(T.I): Ja nie żartuję. Nie chcę, żebyś spał ze mną.- spoważniałem, ale nadal nie ruszyłem się z miejsca.
(T.I): Harry..- wstałem podszedłem do niej i gdy dziewczyna była pewna, że wyjdę, wziąłem ją na ręce.
(T.I): Puszczaj!
H: Cicho, bo kogoś obudzisz.- dziewczyna umilkła a ja delikatnie położyłem ja na ł
ó
żku i okryłem kołdrą. Następnie zająłem miejsce na fotelu w kacie pokoju, a ona zapytała.
(T.I): Zamierzasz tak spać?
H: Skoro nie chcesz, żebym spał z tobą na ł
óżku, będę spał tu.- brunetka westchnęła tylko. Jak się okazało około 3.00 nad ranem, spanie na fotelu to głupi pomysł. Czułem dokładnie wszystkie kości mojego ciała. Stwierdziłem, ze dłużej nie będę się tak męczył i położę się na łó
żku. Starałem się to zrobić tak, żeby nie obudzić (T.I). Niestety nie udało mi się to.
(T.I): Co ty robisz?
H: Ten fotel jest cholernie niewygodny. Zlituj się i pozw
ól mi tu spać.- dziewczyna nie odpowiedziała nic, a ja wziąłem to jako zgodę. Objąłem ja ramieniem, ale ona momentalnie odtrąciła moją rękę i przesunęła się na skraj materaca. Nie próbowałem już jej objąć, chwilę pó
źniej zasnąłem.


Nowy rozdział xd
W porównaniu do poprzedniego jest nudny, ale myślę, że sam w sobie ujdzie ;)
Co się tu dzieje..
Hymm..?
Niby cos a jednak nic :/
Mi najbardziej podoba się kłótnia, bo pokazuje jaki naprawdę jest Harry i jaka jest (T.I) ^_^
Ciekawi mnie co wam przypadło do gustu najbardziej? ;p
A właśnie...

Ogromnie dziękuje wam za komentarze pod poprzednim postem ;*
Jesteście kochane <333
No to by było chyba na tyle :)

Do nexta ;D

P.S Tą sukienkę miała na sb (T.I) w poprzednim rozdziale *.*
       A to jej
fryzura i makijaż xd
      Mam nadzieję, ze się pdodba ;3


środa, 18 września 2013

18. I ready


Wiec dzisiejszy rozdziła dedykuje Goracej Madzi i Seksownej Karolci ^_^
Dzięki, że to czytacie napaleńce xd
A i ogromne podziękowania należą się mojej kochanej przyjaciółce Karolinie Sz ;*
To właśnie dzieki niej wstawiłam ten rozdział xd
Dziewczyna udostępniła mi swój komputer i zawodowy Internet ;p
Więc proszę oklaski dla niej <333

*Ty*
Poszłaś do domu, a tam opowiedziałaś wszystko chłopcom. Była 13.00, a ty nadal nie wiedziałaś gdzie Hazza. Wysłałaś mu chyba z milion sms, a on nawet nie raczył odpisać. Ze złości i żeby o tym nie myśleć postanowiłaś posprzątać dom. Nie mogłaś patrzeć już na ten chlew.
(T.I): No chłopcy ruszcie się czas to ogarnąć.- mówiłaś ściągając ich z kanapy.
Li: My mamy to sprzątać, a tamci wrócą i za 10 minut będzie to samo.
(T.I): Nie będzie uwierz mi.- rzekłaś i przydzieliłaś każdemu zadania. Ty zajęłaś się kuchnią i korytarzami, Niall łazienka, a Liam salonem. Po około 3 godzinach uporaliście się ze wszystkim. Nawet biały dywan w korytarzu był czyściutki. Rozsiedliście się na kanapie i podziwialiście swoje dzieło, gdy do domu warował Lou i El. Chłopak przemaszerował w butach po twoim bialutkim dywanie. Myślałaś, że go udusisz.
(T.I): Louis! Ja cię zabiję!- krzyczałaś idąc w jego stronę.
Ls: Ale co ja znów zrobiłem?
(T.I): Gówno! My posprzątaliśmy cały dom, a ty przelazłeś w butach przez ten oto czysty jak do tej pory dywan!
Ls: To co?- rzucił i już zaczął się oddalać, jednak ty zdążyłaś złapać go za uchu i zaciągnęłaś do przedpokoju.
(T.I): Masz to posprzątać! Liam daj biedakowi wodę z płynem.
Ls: Chyba sobie kpisz.. Eleaonor powiedz jej coś!
E: Ona ma racje. Sprzątaj, a my wypijemy kawę.- BooBear dał sobie spokój, bo wiedział, że z wami obiema nie wygra. Wy tym czasem poszłyście do kuchni i El zrobiła sobie kawę, a ty wzięłaś colę. Pogadałyście trochę, potem sprawdzałaś Louisa i poszłaś się wykapać. 
Była 18.30, gdy wyszłaś spod prysznica. Spojrzałaś na telefon i nadal żadnej wieści od Harolda. Ubrałaś się i poszłaś do Lou.
(T.I): Louis, co z Hazzą? Gdzie on jest?
Ls: Yyyy… Nie wiem w sumie.
(T.I): Louis ja wiem, że wiesz i ty też, a wiec mów co jest grane.
Ls: I tu się mylisz kotku.. Nie tym razem.- zrezygnowana opuściłaś pokój chłopaka i udałaś się do swojego. Słuchałaś Three Day Grace "I Hate Everything About You", kiedy do twojego pokoju wbiegła Elena I Eleanor.
(T.I): Co wam?
El: O nic nie pytaj, tylko rób co mówię.- odparła grzebiąc w twojej garderobie. Po chwili wyciągnęła to i dodał- Ubierz to, ale szybko.
(T.I): No chyba cię pogięło. Co wy kombinujecie?
El&E: Zaufaj nam.- chwilę się zastanowiłaś i zrobiłaś co kazały. Ubrawszy cudeńko, dziewczyny posadziły cie na krześle i zrobiły makijaż, a potem fryzurę- kucyka z natapirowaną grzywką.
E: Wyglądasz cudnie. 
(T.I): Szkoda tylko, że nie wiem po co się tak stroję..
El: Jak to po co? Misiek, dziś twoje urodziny.- powiedziała wyciągając zza pleców czarną torebkę z ćwiekami.
(T.I): Jak śliczna. Dziękuje- rzekłaś przytulając przyjaciółkę. Nagle El odezwała się nieśmiało.
E: Ja też coś dla ciebie mam.- powiedziała i pokazał wisiorek.
(T.I): Naprawdę nie musiałyście.
El: Ej.. To twoja 18-nastka, wiec musisz mieć pamiątkę.- odpowiedziała i zrobiłyście zbiorowe przytulanko.
Ls: No moje panie, co to za zromadzenie?
E: Nic, nic kochanie. (T.I) zdaje mi się, że twój transport już jest.
El: Tylko bądź grzeczna.
Ls: Nie! Co ty chrzanisz?!- zwrócił sie do Eleny, a po chwili powiedział do ciebie- Pamiętaj bądź silna i nie daj się mu tak od razu. To ma być niezapomniane..
(T.I): Louis, co ty.. skąd wiesz, że nie..?- chłopak uśmiechnął się głupkowato.- Harry..- westchnęłaś i teraz już wiedziałaś, że wszyscy wiedzą, że ty jeszcze nigdy tego nie robiłaś.
Ls: Idź już księżniczko.- zrobiłaś co powiedział, wyszłaś na dwór i pod domem zobaczyłaś limuzynę, a obok niej Harolda.
H: Cześć kochanie.- odpowiedział i uśmiechnął sie uwodzicielsko.
(T.I): Musiałeś mu powiedzieć?
H: Co, komu?
(T.I): Louisowi..
H: Emm..Wybacz.
(T.I): Jasne.. A poza tym mógłbyś, chociaż głupiego sms napi..- mówiłaś z wyrzutem, ale on ci przerwał. Przyciągnął cie do siebie i pocałował. Na początku opierałaś się, ale w końcu ulęgłaś.
H: A teraz chodź.- wskazał ci limuzynę. W drodze rozmawialiście o tym jak wam miną dzień. Nagle samochód zatrzymał się. Nie wiedziałaś, gdzie jesteś, bo samochód miał przyciemniane szyby.
(T.I): Gdzie jesteśmy?
H: Zobaczysz, a teraz załóż to.- podał ci opaskę na oczy. Posłusznie włożyłaś ją i wyszliście. Znalazłszy sie na dworze usłyszałaś auta. Potem poczułaś chłód na swoich gołych placach, chwilę potem uświadomiłaś sobie, że jesteście nad rzeką. Hazza wziął cię na ręce i gdzieś szliście. Najpierw po równym gruncie, a potem po schodach. W końcu dotarliście na miejsce, chłopak opuścił cię na ziemię i odsłonił oczy. Nie wierzyłaś w to co ujrzałaś. Byliście na szczycie Tower Bridge. 

Dalej była panorama Londynu, a do tego zachód słońca. Nie byłaś w stanie nic powiedzieć, po prostu patrzyłaś i podziwiałaś widoki. Staliście w ciszy dobre 5 minut, gdy odezwał się zielonooki.
H: Czyli podoba się?
(T.I): Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego. Naprawdę dziękuję.- powiedziałaś i złożyłaś delikatny pocałunek na ustach chłopaka. 
H: Jeszcze ci nie powiedziałem.
(T.I): Czego?- uważnie ci się przyglądał i stwierdził.
H: Wyglądasz zjawiskowo.- uśmiechnęłaś się, a brunet pociągną cię w głąb balkonu. Tam stał stoli dla dwóch osób. Lokowany odsunął ci krzesło i zaczęliście jeść. Kolacja była naprawdę wyborna. Jeszcze nikt się tak dla ciebie nie starła. Zjadłszy posiłek chłopak wyciągnął coś z marynarki.
H: A to dla osoby, która sprawiła, że moje życie stało się lepszym.- rzekł podając ci pudełko. Przejęłaś je i otworzyłaś. Zobaczyłaś srebrną bransoletkę z zawieszkami. Na jednej z nich była data 02.07.2013, której przeglądałaś się uważnie.
H: Wtedy pierwszy raz cie pocałowałem i zakochałem się w tobie.- uśmiechnęłaś. Nie mogłaś oderwać oczu od prezentu, był przepiękny. Kilka sekund później założyłaś go i uścisnęłaś bruneta.
(T.I): Dziękuję, jest naprawdę cudowna.- powiedziałaś. Nagle zza filaru wyłonili się trzej mężczyźni. Jeden z pianinem elektrycznym, drugi ze skrzypcami, a trzeci z gitarą. Po chwili usłyszałaś pierwsze dźwięki melodii. Harry wstał od stołu, następnie pomógł tobie zrobić to samo. Jedną ręką chłopka objął cię w tali i przysunął się do ciebie, drugą zaś chwycił twoją dłoń i zaczęliście tańczyć. Najpierw trzymaliście pewien dystans od siebie lecz z czasem oparłaś głowę na ramieniu lokowanego, a on przycisnął cię do siebie. Stawialiście drobne kroczki w rytm muzyki, cały czas wolno się obracając. Czułaś się magicznie. Nie chciałaś, by ten taniec kiedykolwiek się kończył. Po policzku spłynęła ci pojedyncza łza. Łza szczęścia, od tak dawna wyczekiwana. Z każdą sekundą ta chwila zapadała ci bardziej w pamięci. Wiedziałaś, że od tej pory wszystko musi być dobrze. Jeszcze mocniej wtuliłaś się w chłopak, a on zrobił to sam. Czułaś jego ciepło i serce. Serce, które biło dla ciebie. Potem wyszeptałaś mu do ucha „kocham cie", na co on uśmiechnął się i odpowiedział ci to samo. Pomimo tego, że muzyka już milkła wy nadal delikatnie wirowaliście. Minęło chyba 10 minut i dopiero wtedy oderwaliście się od siebie. Na koniec Harold pocałował się w dłoń, podziękował za taniec i powiedział, że musi ci coś pokazać. Wziął cię za rękę i poszliście na dół. Tam wsiedliście do łódki i rozpoczęliście podróż. Po około 30 minutach spędzonych na śmiechu i rozmowach dopłynęliście do jakiegoś domku na obrzeżach miasta. Hazza wziął cię na ręce i weszliście do środka. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu, było tu bardzo przytulnie. Chłopak przyniósł wino i mały tort, po czym rzekł.
H: Za ciebie. Za osobę, która sprawia, że jestem szczęśliwy. Za mój raj na ziemi. Kocham cię i chcę już zawsze być z tobą.- mówił wznosząc toast. Pokroiliście ciasto i zaczęliście jej jeść. Oczywiście on nie mógł się powstrzymać i musiał ubrudzić cię bitą śmietaną na twarzy. Wykorzystując sytuacje przyssał się do ciebie. Całowaliście się zupełnie inaczej niż zwykle. Było to namiętne i zachłanne, a za razem czułe i pełen ciepła. Nigdy jeszcze z nikim się tak nie całowałaś. Brunet błądził rękoma po twoich nagich plecach, ty natomiast wplotłaś palce w jego włosy. W tym momencie jak nigdy zapragnęłaś jego bliskości. Byłaś gotowa. Chciałaś go tu i teraz. Kilka sekund później zaczęłaś rozwiązywać muszkę chłopaka, a potem rozpinałaś  koszulę. On oderwał się od ciebie oparł swoje czoło o twoje, popatrzył ci w oczy i spytał.
H: Chcesz, żebym był twoim pierwszym?
(T.I): I ostatnim.-rzekłaś, a on się zaśmiał.- Mówię poważnie. – zielonooki uśmiechnął się ukazując dołeczki i ponownie złączył wasze wargi. Brunet przeniósł swoje pocałunki na twoje gołe już ramię. Jego usta sprawiały, że drżałaś. Wstaliście z kanapy i kierowaliście się do sypialni. Tam Hazza położył cię na łóżku i wrócił do całowania cie po reku. Zamknęłaś oczy i cieszyłaś się jego pieszczotami. Drżącymi rękoma zaczęłaś majstrować przy jego pasku. Twój oddech przyspieszył. Już jakiś czas siłowałaś się z zawziętą klamra, wtem Harry wziął twoje dłonie w swoje, podniósł je sobie do ust i nie odrywając wzroku z twojej twarzy ucałował je szepcząc.
H: Spokojnie. Po prostu zamknij oczy i oddychaj.- wykonałaś jego polecenie. Twój oddech zaczął się miarkować i poczułaś swego rodzaju ukojenie. Następnie rozpięłaś w końcu pasek i zdjęłaś mu koszulę. Nie musiałaś długo czekać, a on ścignął z ciebie sukienkę. I teraz to się zaczęłaś bać… a może bardziej krępować. Byłaś przecież tylko w majtkach. Na dodatek denerwowałaś się na myśl, że Harry ma dużo większe doświadczenie niż ty, i że wyjdziesz przy nim na idiotkę. Chłopak najwyraźniej to zauważył i przerwał swoje pieszczoty. Popatrzy na ciebie pytająco. Nie mogłaś teraz stchórzyć, obiecałaś to sobie. I choć nie było to dla ciebie łatwe, przełamałaś się. Wzięłaś jego dłoń i położyłaś tuż nad swoją piersią. Chłopak delikatnie przesunął rękę w dół. Zesztywniałaś, kiedy chwycił twoją pierś i lekko ją ścisnął. Potem jego usta zostawiały wilgotne pocałunki na całych twoich piersiach. Sekundy później jego wargi otuliły twój sutek i zaczęł lekko go ssać. Na początku wzdrygnęłaś się lecz później zaczęłaś oswajać się z jego dotykiem, który powodował dreszcze na całym twoim ciele. W pewnej chwil chłopak przerwał i rzekł.
H: Nareszcie zobaczyłem tatuaż.- zaśmiałaś się. Tak miałaś tatuaż z napisem „Forever together”. Następnie Hazza jedna ręką ujął cię w tali, a druga splótł z twoją dłonią. Potem złączył wasze wargi w pocałunku. Postanowiłaś przejąć inicjatywę. Znalazłaś się nad nim i zaczęłaś całować go po brzuchu, schodząc coraz niżej. Kreśliłaś przy tym językiem precyzyjne linie według, których układały się jego mięśnie. Nagle poczułaś, że jego kolega coraz bardziej sie unosi lecz nie przerwałaś.

 Dotarłszy do jego bokserek zdjęłaś je. Wtem Hazza znalazł się na górze i czule cię pocałował w usta. Popatrzył ci w oczy, a ty uśmiechnęłaś się. Od razu zrozumiał o co ci chodzi. Rękę delikatnie przesuwał po twoim brzuchu. Zjeżdżał coraz niżej, a gdy znalazł się przy twoich majtkach odruchowo złapałaś go za nadgarstek lecz po chwili pusciłaś go i dodałaś zmieszana.
(T.I): Przepraszam. J..ja nie wiem. Nie ważne. Przepraszam..-  patrzyłaś na bruneta, a on po prostu uśmiechną sie promiennie. W ciagu sekundy jego twarz zmieniała sie. Zobaczyłaś na niej niepwność. Po chwili Hazz rzekł.
H: Jeśli nie chcesz..
(T.I): Chcę!
H: W takim razie spokojnie. Kochanie obiecuję, że będę delikatny. Możesz sie rozluźnić.- mówił cichym i uspokajającym głosem, a ty pokiwałaś głową. Chwilę później twoje majtki leżały gdzieś na podłodze. Całowaliście się namiętnie. Pocałunki Hazzy przesuwały sie w dół, przez zagłębienie między twoimi piersiami, aż do podbrzusza zostawiając przy tym mokre ślady. Kilka sekund później ciche westchnienie uciekło z twoich ust, gdyż brunet  przygryzał skórę na twoich udach. Za chwilę poczułaś na sobie jego gorący oddech. Uniósł głowę i dostrzegł twoje nerwowe spojrzenie. Bez zastanowienia cmoknął cię w czubek nosa, na co sie zaśmiałaś. Sekundy później poczułaś jak jego ciepły język liże twoje centrum. Nie byłaś w stanie kontrolować miękkich jęków wydostających się z twoich ust. Harry wydawał się usatysfakcjonowany, słyszałaś jego niskie mruknięcie. Mały pisk uciekł z twoich ust, kiedy jego język wsunął się do twojego wejścia. Harry był wyraźnie zadowolony z twojej reakcji, bo momentalnie powtórzył sprawiający mi przyjemność ruch. Fala przyjemności rozlała się po całym twoim ciele, a plecy odruchowo wygięły się w łuk. Jego język i usta pracowały wspólnie, gdy twoja klatka unosiła się opadała w szybkim tempie. Oplótł pełnymi ustami twój najczulszy punkt i zaczął lekko ssać. Twoje ciało przeszedł potężny dreszcz, gdy poczułaś nowe doznanie. Oddychałaś ciężko, a powietrze ledwo wpadało przez twoje rozedrgane usta. Wiłaś się w rozlewającej się po twoim ciele przyjemności. Zacisnęłaś powieki, kiedy poczułaś gorąco rosnące w dole twojego brzucha. Wiedziałaś, że zaczynasz dochodzisz tak samo jak Harry. Zdziwiłaś sie kiedy nagle poczułaś brak kontaktu z nim. Otworzyłaś oczy i popatrzyłaś na chłopaka pytająco.
H: Jeszcze nie teraz.- odparł po czym oblizał zachecajaco usta. Chwilę potem wasze języki splotły się w namiętniej wojnie o dominację. Błądziłaś  palcami po jego, idealnym ciele, a on robił to samo. Harry popatrzył na ciebie i powiedził.
H: Gotowa?- nie byłaś w stanie nic powiedzieć. Jednynie ledwiezauważalnie kiwnęłaś głową na znak, że się zgadzasz. Chwilę potem Harold potarł swoją końcówką kilka razy o twoje wejście. Dawał ci tym samym czas na przyzwyczajenie się do tego rodzaju dotyku. Następnie delikatnie wsunął się w ciebie. Czułaś każdy milimetr, o który przesuwał się jego członek. Naglę wzdrygnęłaś się, poczułaś lekki ból. Chłopak zatrzymał się w bezruchu i wasze spojrzenia spotkały sie w tym samym momencie. Chłopak dostrzegł grymas malujący sie na twojwj twarzy. Głowa Harrego pochyliła się do twojego dekoltu. Zostawiał mokre pocałunki na kościach obojczyka. Czułaś jak delikatnie zasysa skórę, by po chwili się odsunąć. Robił to tak jakby chciał, żebys zapomniała o nieprzyjemnym uczuciu. Chwile później twoje brązowe oczy spotkały jego zielone rozbłyskające pełnia tego koloru. Właściwie nie mogłaś wyczytać emocji z jego twarzy. Niepewna tego co zrobi dalej przejęłaś inicjatywę. Chwyciłaś go za kark i lekko przyciągnęłaś, by następnie pocałowałaś go. Później Harry delikatnie przesunął sie wgłąb ciebie, by za kilka sekund spowrotem cofnąć swoje biodra. Z każdym jego ruchem uczucie odrętwienia powoli ustepywało. Nasilało sie on tylko wtedy, gdy Hazz wepchnął sie w ciebie całą swoja długościa. Kilka minut później poruszaliście się już w jednym rytmie, wolno i delikatnie. Swoje ręce przeniosłaś w jego loki, lekko pociągając za nie. Na co Harold zareagował gardłowym dźwiękiem. Jego biodra wciąż poruszały się w dość delikatny sposób, ale nieco przyspieszył. Teraz jego ruchy wahały się od małych, krótkich pchnięć, aż do tych przeciągle długich i powolnych. Z twoich rozchylonych ust uciekały postrzępione oddechy, kiedy znowu przyspieszył. Uczucie to było tak intensywne, że aż przytłaczające. Poczułaś jak po twoim ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Było to coś niewyobrażalnego. Przyjemność przepływająca przez twoje ciało była zdumiewająca. Co jakiś czas wydawaliście ciche pojękiwania. Wasze oddechy przyspieszyły i stały się nieregularne. Z trudem łapałaś powietrze. Nigdy w życiu nie było ci tak dobrze. Każdy ruch Hazzy sprawiał, ci coraz większą przyjemność. Czułaś, że tracisz kontrolę nad sobą. Jednyne czego byłaś świadoma to tylko ta nieskończona rozkosz jaką sprawiała ci Harry i to, że chciałaś więcej. Oddech uwiązł ci w gardle, gdy poczułaś jak Harry zadrżał we tobie, uwalniając swoje ciepło do prezerwatywy. Wasze ciała ciasno do siebie przylegały, a serca zdawały się odbywać między sobą wyścig. Delikatnie całowałaś jego szyję, na której pojawiła się pulsująca żyłka, kiedy Harry kończył swój orgazm. Twoje ciało było kompletnie wyczerpane, kiedy spoczęłaś pośród miękkiej kołdry. Harry słodko ucałował cie w usta, zanim położył się na tobie całym swoim ciałem. Potem znów cię pocałował. Nie do końca  jednak mogłaś sie na tym skupić, gdyż poczułaś jak Harry powoli wycofuję się swoimi biodrami, wysuwając ze ciebie stopniowo mięknącą męskość.  Krótki, przerywany oddechy uciekł z jego ust, gdy wasze ciała całkiem się rozłączyły. Leżałaś rozłożona na łóżku, kiedy Harry ułożył się obok i zwinnie zrolował prezerwatywę, by po chwili wrzucić ją do kosza. Nim sie obejrzałaś spowrotem znalazł sie obok ciebe. Oddychaliście szybko. Potem wtuliłaś się w nagi tors chłopaka, a on pocałował cię w czoło. Leżeliście w ciszy lecz w pewnym momencie Hazz odezwał się.
H: Przepraszam.
(T.I): Co? O czym ty mówisz?
H: Przepraszam, że sprawiłem ci ból.
(T.I): To się nie liczy, bo przeżyłam coś niesamowitego. Nie żałuje ani jednej sekundy. A teraz mnie pocałuj.- powiedziałaś, a na jego twarzy ukazał się zniewalający uśmiech oprawiony w dwa słodkie dołeczki. Chwilę po tym delikatnie musną twoje usta. 
H: Gdzie robiłaś tatuaż?- zapytał, a ty osunęłaś się do niego i popatrzyłaś zdziwiona.
H: Bo wiesz.. Nie wyglada jakby był robiony w salonie.- dodał zmieszany.
(T.I): Bo nie jest.
H: Jak to?- zapytał pospiesznie i podparł jedną ręką głowę. Cały czas lustrujac twoja twarz, domaga sie odpowiedzi.
(T.I): Nie miałam możliwości zrobienia tatuażu w salonie, bo nie byłam pełnoletnia. Dwa lata temu poszłam na imprezę z Kylem i on zrobił mi tatuaż.
H: Tak po prostu? Jak? Czym?
(T.I): Atramentem i igłą, a czym innym?- zapytałaś z kpinął.
H: A nie pomyślałaś, że możesz sie czymś zarazić?
(T.I): Dramatyzujesz. Poza tym igła i tusz były nowe.
H: Myhhymm..- zauważyłaś, zmarszczeke pomiędzy brwiami chłopaka, co wskazywało, że nad czymś sie zastanawiał.
(T.I): Jeśli o to ci chodzi: to nie jestem niczym zarazona. 
H: Skąd mozesz wiedziec?- zapytała wyrażnie poddenerwowany. W prawdzie bawiło cie to, ale starałaś sie jaknajbardzie poważnie mu odpowiedzieeć.
(T.I): Na koniec czerwca robiłam badania krwi i wykazały, że nie jestem na nic chora. Za to ty strszanie panikujesz.- rzekłaś i zaśmiałaś się. Chwile potem złaczyłaś wasze usta w pocałunku. Następnie położyłas sie na boku, a Hazz objał cie ramieniem i złączył wasze nogi. 
H: Dobranoc skarbie.
(T.I): Dobranoc.- odparłaś i chwilę potem zasnełaś.

Scenka +18 xd
Włożyłam w napisanie jej naprawdę wiele wysiłku i czasu ;)
Poważnie jeszcze żadnego posta nie strałam się tak dopracować :>
Chciałam, żeby ten rozdział był absolutnie wyjatkowy i idealny^^
Czy mi sie udało dowiem sie od was ;3
Osobiście uważam, że sama scenka nie jest najgorsza ;p
Choc w sumie ocena należy do was xd
Ciekawi mnie co myślicie o randce i scence? ;D
Już nie mogę doczekać sie waszych komentarzy *_*
A wg to ogarnijcie jaki długi ten rozdział ;p
Od razu mówie nie wiem kiedy wstawie następny rozdział :(
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem ;***
Zachęcam do dodawania się do obsewatorów i do odwiedzenia zakładki "Zapytaj postać"
Pozdrawiam i do nexta <333

P.S. Obczajcie jak tę piosenkę pasuje do powyższej sytuacji ;D hahaha