wtorek, 31 grudnia 2013

41. Surprise



*Eleanor. 2 listopada*
Właśnie wracałam z wykładów. Musiałam jeszcze jechać na drugą stronę miasta, po książke na zajecia. Siedziałam w autobusie ze słuchawkami w uszach. Leciała moja ulubiona piosenka Maroon 5 "She will be loved". Nim sie obejrzałam byłam już na właściwej ulicy. Wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę małej ksiegarni. Jak na złosć musiało sie rozpadać, choć w sumie to nie dziwne. Byliśmy przecież w Londynie. Wszedłszy do sklepiku szybko odnalazłam interesującą mnie książkę, poszłam do kasy i zapłaciłam za nią. Wyszedłszy z księgarni miałam wracać na przystanek autobusowy, gdy nagle zobaczyłam wspaniałą suknię ślubną. Wiem, że jeszcze za wcześnie, żeby planować ślub, ale nie mogłam się powstrzymać i weszłam do salonu. Podeszłam do interesującej mnie sukni i przyglądałam sie jej.
R: Mogę pani w czymś pomóc?- zapytała niewysoka blondynka w okularach, ubrana w czarną elegancką sukienkę do kolan.
E: Eee.. Nie. Znaczy czy mogłabym przymierzyć tę suknię?
R: Oczywiście.- odparła i uśmiechneła sie. KiIka minut później byłam już w tej przepięknej sukni. Patrzyłam na swoje odbcie w lustrze i byłam zachwycona. Suknia była idealna, jakby uszta specjalnie dla mnie.
R: To bierze ją pani?- kobieta momentalnie sprowadziła mnie na ziemię.
E: Nie. Dziękuję.- odparłam, a blondynka pomogła mi ją zdjać. Wychodząc z salonu jeszcze raz podziękowałam i zerknęłam na zegarek. Cholera! Uciekł mi autobus. Następnym mam za 30 minut, więc pójdę coś zjeść postanowiłam. Szybkim krokiem udałam się do McDonalds. Właśnie stałam w kolejce do kasy, gdy nagle zobaczyłam znajomą twarz. W pierwszej chwili nie byłam pewna czy to ona. Jednak gdy sie wyprostowała i naptkałam mój wzrok wiedziałam, że to (T.I). Wtem dziewczyna zniknęła mi z pola widzenia. Przecież nie mogła tak po prostu wyparować. Rozejrzałam sie po pomieszczeniu i nigdzie jej nie było. Podeszłam do kasy i zapytałam.
E: Przepraszam, gdzie znajdę tę dziewczynę, która tutaj sprząta?
Ka: Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji.
E: Prosze pani, to jest moja przyjaciółka i mam prawo wiedzieć gdzie mieszka.
Ka: Skoro sie pani z nią przyjaźni powinna pani wiedzieć gdzie ona mieszka.
E: To bardzej skompilikowane...
Ka: Zamawia coś pani czy nie?
E: Cole z frytkami.- odparłam oschle, kobieta policzyła ile mam zapłacić i wydała zamówienie. Ja zajęłam miejsce pod ścianą, z którego mogłam obserwować całą restaurację. Postanowiłam poczekać, aż sama wyjdzie na sale. W końcu bedzie musiała. Czekałam półtorej godziny, a ona nadal sie nie pokazała. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Podeszłam do kasy zamówiłam lody i cole. Odwróciłam sie gwałtownie, a jedzenie wyladowało na podłodze.
E: Najmocnej przepraszam. Nie chciałam nabrudzić. Ja zaraz posprzątam.
Ka: Nie trzeba. My to zrobimy.- I o to chodziło pomyślałam. Sekundę późnej obok mnie znalazła sie brunetka.
E: Dlaczego sie przede mna chowasz?
Sp: Słucham?- podniosłam wzroki, a dziewczyna, którą zobaczyłam nie była (T.I).
E: Przepraszam musiałam panią z kimś pomylić.- odparłam i już miałam wychodzić, gdy w ostatniej chwili zawróciłam.
E: Przepraszam, a mogłby mi pani powiedziec czy pracuje tu (T.I) (T.N)?
Sp: Tak.
E: Dziękuję bardzo.- odparłam i ruszyłam do wyjścia. Za 2 minuty odjeżdża ostatni autobus. Nie zwlekajac dłużej biegłam w stronę dworca autobusowego. Ledwie ledwie, ale zdążyłam. Zajełam miejsce na końcu i zastanawiałam sie co mam zrobić. Muszę wiedzieć gdzie ona mieszka. To jest pewne. Jest tylko jedna osoba, która może to wiedzieć. Kyle. Może to głupie, że jeżdże po Londynie wieczorem i to sama, ale muszę sie dowiedzieć wiecej. Pojadę do niego jeszcze dziś, ale najpierw muszę pojechac do domu i zostawić książki. Po 40 minutach byłam pod swoją kamienicą. Szybko wbiegłam na górę i aż podskoczyłam, ze strachu, gdy zobaczyłam Louisa śpiacego pod drzwiami. Ukucnęłam i obudziłam chłopaka. Biebieskooki podniusł sie i przetarł twarz.
E: Co ty tu robisz?- powiedziałam otwierajac drzwi.
Ls: Co ja tu robię? Raczej ja mogę zapytać, gdzie ty byłaś? Miałaś być w domu 2 godziny temu!- powiedział wyraźnie wkurzony, a ja otworzyłam drzwi.
E: Louis uspokój sie. Już jestem, ale muszę jeszcze coś załatwić.- odparłaś wykładając ksiażki z torby.
Ls: Czy ty się dobrze czujesz?! Myślisz, że pozwolę ci jeździć samej po mieście i to o tej porze?
E: Kochanie nie dramatyzuj dopiero 21.00, a ja jestem dorosła.
Ls: Ale jesteś dziewczyną. Coś ci się może stać!- powiedział zatroskany.
E: Przesadzasz.- odparłam i cmoknęłam go w policzek.
Ls: W taki razie jadę z tobą.
E: Nie ma mowy.
Ls: A to dlaczego?!
E: Louis nie krzycz.
Ls: To wyjaśnij mi do cholery co przede mna ukrywasz?!
E: Nic nie ukrywam.- powiedziałam i chciałam wyjść, ale zastąpił mi drogę.
Ls: Nigdzie nie pójdziesz!
E: Odsuń sie.
Ls: Nie.
E: I super. A z resztą mam to w dupie.- odparłam i poszłam do sypialni zamykając za soba drzwi na klucz. Sekundę później usłyszałam pukanie.
Ls: Skarbie otwórz. Proszę.
E: Nie.
Ls: Eleanor!
E: Louis!
Ls: Przestań!
E: To ty zacząłeś!
Ls: Eleanor do cholery otwieraj te pieprzone drzwi!- krzyknął i walnął w szklaną powłokę znacznie mocniej.
E: Nie.
Ls: W takim razie je rozwale!
E: Spróbuj!- powiedziałam ironicznie pewna, że ten głupek nic nie zrobi. Sekundę później szyba wylądowała na podłodze, a on otworzył sobie drzwi. Stałam jak wbita w ziemie. Nie wierzę, że Lou posunął sie do takiego czegoś. Podszedł do mnie, a ja odruchowo sie cofnęłam. Był wkurzony, jak nie on. Co sie z nim dzieje?
Ls: El..
E: Odsuń sie.- odparłam i chciałam go wyminać co skutecznie mi utrudnił łapiąc za ręke i obracając wokół mojej osi obrotu. Trzymał moje ręce z na moich plecach. Nie mogłam sie ruszyć. Tego było za wiele.
E: Póść mnie do cholery.
Ls: Nie, bo uciekniesz!
E: Puszczaj!- krzyknęłam i z całej siły nadepnełam go. To i tak nic nie dało, on był nie do ruszenia.
Ls: Eleanor mogę już cię puścić, jesteś spokoja?- zapytał jak gdyby nigdy nic. Pieprzony dupek trakruje mnie jak swoją własność. Nie odpowiedziałam, a chwile później rozluźnił chwyt. Ja nie czekajac dłużej ruszyłam do wyjścia, a on za mną.
Ls: El!- odwróciłam sie do niego.
E: Zamknij sie i nawet nie waż sie mnie dotykać. Nie jestem twoją własnościa i nie pozwolę tarktować się jak przed chwilą. Wiesz co?! Jeśli tak ma wygladać nasze małżeństwo to ja dziękuję.-rzuciałm w niego pierścionkeim i kontynuowałam.- Ty jesteś jakiś nieobliczalny. Mam tego dość. Od tygodnia zachowujesz sie jak totalny palant. Tego chciałeś? Żebym się ciebie bała?- mówiłam przez łzy. Następnie chwyciłam torbę i już miałam wychodzić, gdy delikatnie chwycił mój nadgarstek i powiedział ledwie słyszalnie.
Ls: Nie.. El.. Ja.. Ja przepraszam, po prostu.. Eleanor przecież wiesz, że bym cie nigdy nie uderzył, prawda?- spytał patrzac mi w oczy. A ja nie byłam w stanie nic powiedzieć. Jeszcze pięć minut temu zaprzeczyła bym bez zastanowienia, a teraz...?
Ls: Eleanor powiedz, że sie mnie nie boisz. Proszę. Eleanor kochasz mnie?- upadł na kolana i mówił bliski płaczu, a ja nadal milczałam.


Ls: Co ja zrobiłem.. Zerwałaś ze mną.. Ja.. Zostawiłaś mnie.. Straciłem cie...- nie wytrzymałam uklękłam przed nim i chwyciłam jego głowę w swoje ręce.
E: Louis ja zawszę będę cie kochać i nie chcę cie zostawić. Jesteś dla mnie najważniejszy i zawsze bśdziesz. Pamietaj o tym. Po prostu wiecej nie rób takich akcji ok?- chłopak pokiwał głową i sekundę później pocałował mnie w usta.
Ls: Skarbie przeprasza, że cie przestraszyłem. Bo ty nie chciałaś mi powiedzieć i ja sie wkurzyłem. Przepraszam, nie powinienem był. Ja po prostu chcę wiedzieć gdzie byłaś i co masz załatwić. W końcu jesteśmy zaręczeni, a ja powinienem wiedzieć takie rzeczy. My musimy sobie ufać Skarbie.
E: Masz racje Lou. Mogłam zadzwonić, żebyś sie nie martwił. Nie powinnam też nic przed tobą ukrywać, ale myśle, że lepiej byłoby gdybyś nic nie wiedział.
Ls: Eleanor..
E: Pozwól mi dokończyć. Byłoby ci łatwiej gdybyś nie wiedział, ale powiem ci skoro tego chcesz, tylko najpierw posprzątam stłuczoną szybę, ok?
Ls: Nie. Ja to zrobie. A ty zrób nam coś do jedzenia.- odparł niebieskooki i poszliśmy do kuchni. Następnie on poszedł sprzątać, a ja upiekłam frytki i zasiedliśmy do kolacji. Na początku jedlismy w ciszy, aż w końcu zabrałam głos.
E: Byłam po ksiażke w East End i jak szłam zobaczyłam salon..-zaciełam sie, bo miałam mu nie mówić. Głupio sie przyznać, że już marzę o ślubie.
Ls: Jaki salon?
E: Sukni slubnych.- wybełkotałam nie patrzac na Louisa. Nagle poczułam jego dłoń na mojej. Podniosłam wzrok i napotkałam jego niebieskie tęczówki wpatrzone we mnie.
E: Wiem, to głupie. Po prostu odkąd mam ten pierscionek.. Z reszta nie ważne.- rzekłam i wstawiłam naczynia do zlewu. Nagle poczułam dłonie Louisa na moim brzuchu, zaś jego głowa znalazł sie przy moim uchu.
Ls: Wiesz, że to słodkie kiedy sie peszysz, ale proszę cie dokończ. Jaka była ta suknia?
E: Była biała. Bez ramięczek, rozkoloszowana. Tył był nieco dłuższy od przodu. On była idealna i gdy ją przymierzyłam czułam sie bajkowo.- wtem Lou odwórcił mnie do siebie.
E: Wiem, że to żałosne, bo 2 tygodnie temu mi sie oświadczyłeś, a ja już z suknią wyjeżdżam. Rozumiem, że..- nie dokończyłam, bo złaczył nasze wargi w czułym pocałunku.
Ls: El jeśli chcesz możemy kupic tę suknie nawet jutro.
E: Przecież pan młody nie może zobaczyć sukni ślubnej.- zaśmiałam sie.
Ls: To jedź po nią z jakąś koleżanką.- i w tym momencie posmutniałam i odwróciłam sie do zlewu, by umyć naczynia.
Ls: El powiedź co jest.
E: Myślałam, że na naszym ślubie bedzie (T.I). Chciałam, żeby była moją druchną. Znaczy wiesz tak luźno sobie kiedyś o tym gadałyśmy.
Ls: Brakuje ci jej?
E: Nawet nie wiesz jak bardzo.- odparłam i wtuliłam się w chłopaka, a po moim policzku spłynęła łza.
Ls: Gdybym mógł sprowadziłbym ją natychmiast.- dodał i cmoknął mnie w głowę. Milczałam, lecz po kilku minutach wybełkotałam.
E: Ja wiem, gdzie ona pracuje.
Ls: Co?- odparł i odsunąwszy się ode mnie patrzył pytająco.
E: Widziała ją dzis w McDonald's, ale jak mnie zobaczyła to uciekła. Czekałam, ale ona już nie przyszla. I dlatego nie było mnie tak długo.
Ls: Czemu nie mówiłaś nic wcześniej?
E: Chciała najpierw sie wszystkiego dowiedzieć, a ty zaraz powiesz Harremu, a on nie może wiedzieć.
Ls: Czemu?- spytał widocznie zdziwiony.
E: Drażni go temat (T.I). Po za tym ona nie bez powodu zerwała z nami kontakt.
Ls: Nie sądzisz, że powinien wiedzieć. On za nią teskni.
E: Mówiłam, że lepiej byłoby, żebyś nic nie wiedział! Louis nie możesz mu powiedzieć. Obiecaj, że nic nie powiesz.- wpatrywałam sie w niego, a on zapewne bił sie ze swoimi myślami. Nic dziwnego musiał wybrać między mną, a Harrym. Między przyjacielem, a narzeczoną. Jestem świnią, że tego wymagam. To podłe, ale póki co tak będzie lepiej.
Ls: Nic nie powiem.- odparł.
E: Dziękuję.- odpowiedziałam, a on uśmiechnął sie słabo.



*Harry. Dwa dni później*


Była 15.15, a ja siedziałem na tarasie. Słońce było bystre, a z drzew opadły już wszytskie liście. Od 3 dni nie wyszedłem za ogrodzenie domu. Zrobiłem sobie przerwę od życia. Potrzebuję jej. Muszę sobie wszytsko poukładać, tak na spokojnie. Chłopcy cały czas sprawdzają czy jeszcze żyję. Ale to co dzieje sie teraz to nie jest życie. Funkcjonuję, to dobre określenie. Chodzę, mówie, oddycham. Czasami nawet sie uśmiecham, ale myślami jestem w całkiem innym świecie. Ciągle zastanawiam sie jakby wyglądało moje życie, gdybym wtedy nie zerwał z (T.I). Może moglibyśmy się jakoś dogadać i żyć normalnie. Wtedy przez cały czas nie zastanawiłabym sie gdzie jest i co robi. Teraz wiem, że sama chwila rozstania nie była najgorsza. Najgorszy jest ten czas po niej, kiedy uświadomiłem sobie, że (T.I) bezpowrotnie zniknęła z mojego życia. Nagle usłyszałem otwieranie drzwi. Otarłem lekko załzawione oczy i spojrzałem kto przyszedł tym razem.
Ls: Jak lecie?- zapytał i uśmiechnął sie rozsiadając sie na drugim leżaku.
H: Przecież wiesz. Nie radze sobie. Louis ja popełniłem największy błąd w moim życiu.- odparłem, a z moich oczu popłynęły łzy, ale szybko je otarłem. To żałosne, że tak się rozklejam. Spojrzawszy na chłopaka zauważyłem, że coś go tarpi.
H: A tobie co?
Ls: Hymm?
H: Coś cie męczy.
Ls: Naprawdę ci jej brakuje..?- bardziej stwierdził niż zapytał, a ja pokiwałem głową twierdząco. Po chwili dodałem.
H: Teoretycznie to między nami już skończona, ale praktycznie coś w środku nie pozwala mi o niej zapomnieć. Może to ona była tą jedyną?
Ls: Cholera!- krzykną i wstał z leżaka. Zaczał nerwowo chodzić po tarasie i trzmał sie za głowę.
H: Co?- odwrócił sie do mnie gwałtownie.
Ls: Harry, (T.I) pracuje w McDonalds w East End na Sloane Streed.
H: Od jak dawna o tym wiesz?!
Ls: Od 2 dni.
H: Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! Przecież wiesz jak mi jej brak! Prawdziwy przyjaciel by tak nie zrobił!
Ls: A narzeczony załamł by obietnice złożoną ukochanej?!
H: Jaki narzeczony?! O czym ty pieprzysz?!- nagle na jego twarzy wymalował sie zawód, a ja nie wiedziałem o co chodzi.
Ls: Oświadczyłem sie Eleanor. 2 tygodnie temu, a ty nawet o tym nie pamiętasz? I to mi mówisz, że jestem złym przyjacielem..?
H: Louis.. Ja przepraszam. Ja wiedziałem, po prostu wyleciało mi z głowy.
Ls: Tak. Biedny malutki Harry. Zerwał z dziewczyną i sie załamał. A zapomniałabym.. Świat nie kręci sie wokół ciebie! A ty sam sobie spierdoliłeś zwiazek z (T.I)! Ile razy olewałałeś ją tak po prostu?! Ile razy przez ciebie płakała?! A potem dziwiłeś sie, że wolała gadac z Kylem niż z tobą?!- skończył, a ja patrzyłem na niego zdziwiony nie będąc w stanie nic powiedzieć. On miał rację. Zachowywałem sie jak dupek. To ja doprowadziłem do naszego rozstania. Właściwie sam pchnałem ją w ramiona Kyle. Nagle dotarł do mnie głos Louisa.
Ls: Przepraszam Hazz. Nie chciałem tego powiedzieć.
H: Lou nic sie nie stało. Uświadomiłeś mi coś ważnego. Dziękuje . Wspaniały z ciebie przyjaciel. I gratuluję zaręczyn.- powiedziałem i przytuiłem chłopaka. Był wyraźnie zaskoczony moją zmianą nastroju, bo powiedział "Nie ma sprawy". Kilka sekund później byłem już w swoim samochodzie w dordze do McDonalds gdzie pracuje (T.I). Było już ciemno, a ja cały czas przyspieszłem. Jechałem już pół godziny i moim oczom ukazał sie cel podróży.


Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w stronę wyjścia. Byłem zdeterminowany i pewny siebie, aż do teraz. Stanałem w drzwiach i rozejrzałem się po restauracji. Nagle ujrzałem ją. Była piekna, mimo służbowegu uniformu wyglądał olśniewajaco. Niczym anioł. Dziewczyna dostrzegła mnie. Przez ułamek sekundy nasze tęczówki sie spotkały. Chwilę później z jej oczu popłynęły łzy i schylia sie po rzeczy, którą upusciła. Ja natomiast uświadomiłem sobie wtedy, że ona nie chciała mnie widzieć. Nie zwlekajac pobiegłem w strone auta i odjechałem z piskiem opon. Co ja sobie wyobrażałem? Myślałem, że mnie zobaczy i rzuci mi się w ramiona? Byłem głupi. To oczywiste, że ona mnie nie chce. Musiał cierpieć po naszym rozstaniu tak jak ja. Teraz wiem, że nie ma już dla nas szansy. Jedyne co mi pozostało, to zacząć udawać, że jej imię nie przypomina mi tych wszystkich wspaniałych wspomnień, a jej widok nie sprawia, że moje srece przyspiesza.

*Kyle. Ten sam dzień.*
Podjechałem pod McDonalds, w którym (T.I) pracowałą. Nareszcie udało mi sie wyciągnąć ją na miasto. Kilka minut po 20.00 dziewczyna wyszła tylnymi drzwiami i zblizajac sie do mnie pomachała mi i posłał najpiękniejszy na świecie uśmiech.
K: Cześć Księżniczko...
(T.I):... Fastfood'ów.- zaśmiał sie pocałowała mnie w policzek.
K: Wskakuj i założ kask.- odparłem podając jej wspomniany przedmiot. Dziewczyna szybko wykonała moja prośbę i ruszylismy. Najpierw brunetka trzymała dystans między nami, ale z czasem przytuliła sie do mnie. Jechaliśmy tak juz jakiś czas. W końcu dotarliśmy do kina.
(T.I): To na jaki film idziemy?
K: Może cos romantycznego?
(T.I): Nie. Proszę cie. Temat denny i przereklamowany. Sam tak twierdzisz. Po za tym obiecałeś mi maraton filmów Marvel'a!
K: Tak. Połaczyła mas miłość do Marvel'a!.- zaśmiałem sie i chwilę później kupiłem dwa bilety. Czekając na rozpoczęcie filmu kupiliśmy jeszcze pop corn. Następnie weszliśmy na salę kinową i zajęliśmy odpowiednie miejsca. A były to fotele w rogu sali w najwyższym rzędzie. Dziewczynę coś martwiło, a to nie wróżyło dobrze dla dlaszego przebiegu naszego spotkania.
K: Czemu jesteś smutna?
(T.I): Nie jestem. Po prostu jestem zmęczona.- odparła i uśmiechneła sie słodko. Znów zapanowała cisza. Koniecznie musiałem ją rozweselić albo chociaż wywołac uśmiech na jej twarz. Po chwili rzuciłem w nią pop corn'em.
(T.I): Kyle.- zganiła mnie, a ja ponownie rzuciełem w nią prażona kukyrydzą.
(T.I): Zachowujesz sie jak dzieciak!
K: A ty jak staruch bez poczucia humoru!
(T.I): Odszczekaj to!
K: W życiu.- odparłem, a sekundę później dostałem pop corn'em w oko. Oznaczało to tylko jedno.
K: A wiec wojna!- kilka sekund później oboje zaspytani byliśmy lawiną prażonej kukurydzy. Oboje zaczęliśmy sie śmiać, ale sekundę później zostaliśmy za to skarceni. Zdążylismy otrzepać sie z pop corn'u, a zaczął się film "Halk". Na początku dziewczyna siedział zdala ode mnie, ale z czasem zmniejszyła dystans. Zakończyło sie na tym, że oprła głowę o moje ramię i splotła nasze dłonie. Nie miałem nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Schlebiało mi to. Po zakończeniu filmu postanowiliśmy bała przerwa i tak mniej wiecej do końca wszytkich seansów. Dzisiejsza część maratonu zakończyła sie o 02.00, my przejść sie ulicami Londynu. Trzeba przyznać to miasto miało w sobie to coś. A nocą wyglądało jeszcze piękniej niż w dzień. Zwłaszcza, gdy na ulicy nie byo żywej duszy. (T.I) nie przestawał gadać o filmach. Fakt był taki, że od zawsze za równo ona jak i ja mieliśmy chopla na punkcie filmów Marvel'a. (T.I) jak to dziewczyna najbardziej podniecała sie przystojnymi aktorami obsadzonymi w tych produkcjach i zależnosciami między poszczególnymi filmami. Mnie za to bardziej interesowała strona naukowa i efekty specjlne. Prawda była taka, że mogliśmy mówić o tych filmach bez końca. Przeszliśmy około dwóch ulic, gdy (T.I) niespodziewanie złapał mnie za rękę. Zatrzymał sie i spojrzaa mi w oczy.
(T.I): Dzięki, że wyciągnąłeś mnie na miast.
K: Nie ma za co. W końcu co to za przyjemność oglądać maratona z Marvel'em bez ciebie. Tylko do tego byłaś mi potrzeba.
(T.I): Dupek, ale mój.- powiedział i uśmiechneła sie słodko. Wpatrzony w jej duże brązowe oczy zbliżyłem sie do niej, a ona o dziwo sie nie odsunęła. Właśnie miałem złączyć nasze wargi, gdy w ostatniej chwili dziewczyna odwróciła się, a moje usta spoczęły na jej policzku.
K: Przepraszam.- powiedziałem, a ona w odpowiedzi przytuliła mnie. Moze sie pospieszyłem z tym całowaniem. Tak zdecydowanie zrobiłem to za szybko. Stwierdziłem obejmując (T.I).
(T.I): Zimno.- wyszeptała dziewczyna, a ja nie czekając wziąłem ją za ręke i wróćiliśmy do motoru. Następnie pojechaliśmy do jej mieszkania. Dziewczyna zsiadła z ścigacza i zapytała.
(T.I): Zostaniesz na noc?
K: Jeśli tego chcesz.- odparłem uśmiechając sie. Następnie weszliśmy do domu. Ja zrobiłem nam herbatę, a (T.I) poszła sie przebrać. Dziewczyna, gdy wróciła była ubrana w szare dresy i czarną bluzkę na ramiącza. Wypiliśmy gorący napój w ciszy ciesząc sie swoją obecnością. Nastepnie poszliśmy do sypialni (T.I). Dziewczyna położyła sie na łóżku, a ja zająłem miejsce obok niej.


(T.I): Dziękuję, że przy mnie jesteś.
K: To ja dziękuję, że pozwoliłaś mi być przy tobie. Dobranoc Księżniczko.
(T.I): Dobranoc Kyla.- powiedział i przytuliła do mnie. Właście zastanawiałem sie co oznacza ten nagł przypływ uczuć (T.I) do mnie, lecz wolałem jej o to nie pytać. Było mi dobrze tak jak teraz i z tą myslą zasnąłem.


Więc to ostatni nowy rozdział w tym roku xdd
Podsumowując to jeden z lepszych <moim zdaniem> ;)
Jest w nim sporo akcji, dialogów i przeżyć bohaterów ;3
No i jest super długi ^_^
Ciekawi mnie natomiast jakie są wasze odczucia co do niego? ;D
I jak myślicie co będzie dalej z (T.I), Harrym i Kylem? ;p
Dziekuje za komentarze pod poprzednim postem i zachęcam do zostawienia opini o tym rozdziale <3
Na koniec chcę wam życzyć wszelikiej pomyślności w roku 2014 i oby wszystko zawsze układał sie po waszej myśli ;*
Chcę wam równie podziekować za to, że mimo iż rok 2013 nie był dla mnie najłatwiejszy, Wy uczyniłyście go lepszym ;*
Dziekuje Wam za wszystko ;D




P.S. Nie usunę bloga <3




czwartek, 26 grudnia 2013

40. I still can't cope with reality

*Ty*
Już początek listopada. Miesiąc od waszego rozstania. A twoje życie się sypie. Szczerze masz tego wszystkiego serdecznie dość. Niedługo do oddania masz 3 eseje, w pracy musisz męczyć sie z tym palantem Stanleyem. On myśli, ze jeśli jest twoim szefem to może cie obmacywać. Niedoczekanie kutasa. Najchętniej rzuciłabyś to wszytko w cholerę, ale nie możesz. Musisz mieć pieniądze na mieszkanie i czesne. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział, ze twoje życie będzie wyglądała tak jak teraz, nie uwierzyłabyś. To właściwie niepojęte, że w ciągu miesiąca wszytko się zmieniło. Miałaś chłopka, przyjaciół, a teraz nie masz nic. Twoje życie sprowadza sie do pracy i szkoły. Nigdzie nie wychodzisz, z nikim sie nie spotykasz. Nawet gdybyś chciała, to i tak byś nie mogła. Z reszta nawet nie masz na to ochoty. A jak sie czujesz? Źle. Wiesz, że na własne życzenie spierdoliłaś sobie życie. Każdy cholerny dzień twojego życia jest samotny. Każdy z nich odczuwasz jako najbardziej samotnym, a jednak jest coraz gorzej. Nic sie nie układa. Widzisz, że życie ucieka ci, a ty nie możesz go dogonić. I za każdym razem gdy wydaje sie, ze już nic gorszego sie wydarzy, coś jednak pierdoli sie jeszcze bardziej. Kiedyś wiedziałaś czego chcesz, miałaś motywacje, marzenia. A teraz? Teraz jesteś tym popularnym wrakiem człowieka. Bezsilność jest przytłaczając. Czujesz ją wszędzie i nic, absolutnie nic nie możesz z nią zrobić. Serce roztrzaskuje ci sie na milion kawałków za każdym razem, gdy widzisz Harrego w telewizji, internecie czy gazetach. Każdy zaczerpnięty oddech sprawia ci ból. To wszystko to zbyt wiele. Doskonale wiesz, ze już nigdy nie będzie tak samo. Nigdy do siebie nie wrócicie. Nie po tym co mu zrobiłaś. Choć wielu ludzi chciało dać ci szczęście ty wiesz, ze tylko on może ci je zapewnić. Tylko Harry potrafi ukoić twoje łzy i dać to specyficzne poczucie bezpieczeństwa. Taki rożne od innych. Tylko on potrafi cie pocieszyć wypełniając pustkę w twoim sercu, ale teraz go nie ma.
S: (T.I)!- usłyszałaś krzyk.
(T.I): Tak Stanley?
S: Twoja przerwa sie skończyła. Idź do stolika numer 3.- odparł, a ty wstałaś i ruszyłaś na sale. On oczywiście nie odpuścił sobie przyjemności klepnięcia cię w tyłek. Z reszta co z tego i tak musisz tu pracować. Reszta dnia w pracy minęła ci dość dobrze, jeśli tak można nazwać robienie czegoś czego sie nie cierpi. Do domu wróciłaś o 23.30, wykąpałaś sie i od razu położyłaś sie spać.

*Szłaś ulicą. Była noc. Nie byłaś pewna, gdzie jesteś, ale mimo to usilnie wpatrywałaś sie w swojego iPhon'a, nie patrząc na drogę. Nagle usłyszałaś hałas przewracanego śmietnika. Rozejrzałaś się nikogo nie było. Szłaś dalej. Sekundę później zostałaś pociągnięta za rękę tracąc przy tym równowagę. Mężczyzna ciągną cie w jakaś ciemną uliczkę i już wiedziałaś gdzie jesteś i co się dzieje. To był Jackob. Krzyczałaś, ale nikt cię nie usłyszał. Szarpałaś sie z nim, ale był znacznie silniejszy. Sekundę później dałaś za wygrana, gdy kolejny raz oberwałaś w twarz. Już nie walczyłaś, a on brutalnie wszedł w ciebie. Krzyczałaś z rozpaczy, ale zostało to ukarane trafnymi ciosami w twarz.W końcu nie miałaś nawet siły oddychać. Wiedziałaś, że to twój koniec. Oprawca zostawił cię w tym ciemnym zaułku na pewną śmierć. By nikt nie mógł ci pomóc..*

Obudziłaś sie cała przerażona, a na twoim czole były kropelki potu. Miałaś przyspieszony oddech, a twoje serce biło jak oszalałe. Czułaś sie zupełnie jakby ta historia znów sie zdarzyła. Jakby za chwilę miało stać sie coś strasznego, lecz tym razem nikt cie nie uratował. Kyla nie było, zupełnie jak teraz. W tym właśnie momencie uświadomiłaś sobie jak bardzo za nim tęsknisz. Nie czekałaś dłużnej i zadzwoniłaś do chłopaka. Byłaś niepewna czy odbierze, ale w końcu nacisnęłaś zielona słuchawkę.
K: Halo, kto mówi?- usłyszałaś zaspany głos chłopaka. Nie mogłaś nic powiedzieć, głos uwiązł ci w gardle.
(T.I) To ja (T.I).- powiedziałaś szlochając cicho.
K: (T.I) co sie stało?- zapytał zmartwiony. Po chwili wydukałaś przez łzy.

(T.I): Kyle przyjedź. Proszę. Błagam.
K: Zaraz będę.- rozłączył sie. Ty wysłałaś mu adres SMS'em i 15 minut później stał już pod twoimi drzwiami. Otworzyłaś mu i od razu przytuliłaś sie. Sekundę później zamknął drzwi kopnięciem i poszliście do kuchni. Usiadłaś na krześle podciągając kolana pod brodę, a Kyle zajął miejsce naprzeciwko ciebie. Trwaliście w ciszy, którą przerywały jedynie twoje ciche szlochu i głębokie oddechy. Po pewnym czasie odezwałaś sie.
(T.I): Kyle, przepraszam, za to, że ostatnio cię odtrąciłam, za to, że cie raniłam..
K: (T.I)..
(T.I): Nie przerywaj mi. Zachowałam sie jak totalna kretynka. Najpierw pozwoliłam ci na to co zrobiliśmy na imprezie, a potem..- głęboki szloch uniósł twoja klatkę piersiową, a przez oczami pojawiło sie ostatnie wspomnienie z Harrym. Jego oczy przepełnione żalem i zawodem jaki mu sprawiłaś. Po kilku minutach dodałaś.- A potem odtrąciłam cie, bo winiłam cię za moje rozstanie z Harrym. To nie było fair. Teraz wiem, ze wysyłałam ci sprzeczne sygnały i za to też przepraszam. Teraz jednego jestem pewna. Kocham cie, ale kocham też Harrego. Nie umiem wybrać pomiędzy wami. Wybacz mi to. Wiesz.. Ja zrozumiałam swój błąd jakim było rozstanie z tobą i jeśli jest to jeszcze możliwe, może moglibyśmy sie znów przyjaźnić? Oczywiście zrozumie, jeśli nie chcesz już mnie znać..- nie dokończyłaś, bo chłopak w sekundzie znalazł sie przed tobą i przyłożył ci palca do ust.
K: Maleńka... Przyjaźń z tobą to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Nie chce już nigdy cie stracić. Jesteś dla mnie naprawdę ważna. Przyjaźń.
(T.I): Przyjaźń.- odparłaś z ulgą i przytuliłaś sie do chłopaka.
K: A teraz chodź spać.- dodał i zaprowadził mnie do sypialni.

*Kyle*
Weszliśmy do sypiali. O ile można to tak nazwać. Mieściło sie tu jedynie rozkładane łóżko i szafa. Ściany były pomalowane na jakiś ciemny kolor. W rogu pokoju była mokra plama. Jedyne światło wpadało przez okno w dachu. W pokoju czuć było lekkie podmuchy wiatru. Zapewne z nieszczelnego okna. Zastanawiałem sie jak ona może tu mieszkać.(T.I) położyła sie i przykryła kołdrą, a ja miałem właśnie wychodzić, gdy dziewczyna powiedziała.
(T.I): Zostaniesz ze mną?- pokiwałem głową. Podszedłem do łóżka, a ona zrobiła dla mnie miejsce. Następnie objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się w mój tors.
(T.I): Dziękuje.- powiedziała kreśląc kciukiem kółka na mojej koszulce.
K: Nie ma za co. Już nigdy cie nie zostawię nawet jeśli będziesz chciała.
(T.I): Nie będę chciała.
K: Czemu zerwałaś z nimi kontakt?- zapytałem, a ona przerwała i odsunęła sie ode mnie.
(T.I): Wystarczająco ich zraniłam, a zresztą wiem, że nie chcą mnie widzieć.
K: Oszalałaś?! Eleanor co dzień pyta czy mam jakieś wieści od ciebie.
(T.I): Tylko ona. Louis na przykład uważa mnie za zdzirę i ma racje.
K: Dziewczyno, kto ci takich głupot naopowiadał?!
(T.I): Sama słyszałam. Nie mów im, ze wiesz gdzie mieszkam. Proszę cię.- powiedziała błagalnie.
K: Oni się martwią nie rozumiesz? Chcą, żebyś do nich wróciła.
(T.I): Nie chcą..
K: (T.I)! Sama sobie nie wmawiaj, ze wolisz mieszkać w tej dziurze i zapierdalać jak dziki osioł w robocie!
(T.I): Nie chcę, ale muszę. I nie wrócę tam. Dobrze wiem, ze mnie nie chcę. Teraz, gdy powoli staję na nogi, nie chcę tego spieprzyć przez jakieś załamanie nerwowe wywołane codziennym widokiem Harrego, który mnie nienawidzi. Ja nie dam sobie rady. Z resztą Harry i reszta zespołu ni byliby zachwyceni z mojego powrotu.. Błagam nie mów im, gdzie mieszkam.- powiedziała bliska płaczu. Popatrzyłem na nią litościwie i odrzekłem.
K: Nie powiem im.- ona wymusiła uśmiech i ponownie wtuliła sie we mnie.
(T.I): Nie rób tego.
K: Hymm?
(T.I): Nie litój sie nade mną. Daj mi przynajmniej mieć te minimum godności. Proszę.- nie odpowiedziałem nic tylko cmoknąłem ją w głowę. Trwaliśmy w ciszy. Brunetka wtuliła sie we mnie, a ja cały czas pocierałem dłonią jej plecy. Kilka minut później zasnęła, a ja na nią patrzyłem. Zmieniła sie od czasu kiedy ostatni raz ją widziałem. Schudła. Pewnie nic nie je. Zawsze jak się denerwuje nie może jeść. Złagodniała. Normalnie za takie słowa wyrzuciłaby mnie z domu, ale teraz nie walczy. Poddała sie. A ja byłem jej potrzebny, bo zawsze bała sie samotności. Jest też przemęczona, ale nigdy sie do tego nie przyzna. Pod oczami ma fioletowe cienie, ma też krótkie paznokcie choć zawsze nosiła długie. Zapewne łamią sie jej z braku witamin. Teraz gdy znów mi zaufała będzie inaczej. Już ja dopilnuje, żeby jadła i odpoczęła. Jestem za nią odpowiedzialny i nie pozwolę, żeby ktokolwiek ją skrzywdził.

*Perrie. Następny dzień*
 Była 18.00. Przygotowywałyśmy kolejny występ. Właśnie kończyła sie dziesięciominutowa przerwa. Ja i dziewczyny ustawiłyśmy sie na scenie. Georg, nasz choreograf, dawał nam wskazówki jak mamy lepiej wykonywać opracowany przez niego układ. Włączono muzykę i zaczęłyśmy. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy nie wpadłam na Leigh.
G: Perrie czego nie pojmujesz?! Robisz krok, obrót, krok, krok i zamiana miejscami! Jeszcze raz, od nowa!
P: Staram sie ok?
G: Widocznie to za mało!
L: Daj jej spokój.
P: Pomyliłam się i tyle. Zacznijmy od nowa.- powiedziałam wstając. Ponownie w pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka, a my zaczęłyśmy tańczyć. Minęło dwie godziny, a ten pieprzony układ nadal nam, a właściwie mi nie wychodził. Oczywiście Georg pastwił sie tylko nade mną.
G: Cholera jasna!
P: Nie mam już siły..- powiedziałaś siedząc na ziemi.
G: Perrie znów rozwaliłaś całą choreografię!
P: A nie wydaje ci sie, że taniec ma być tylko dodatkiem do śpiewania?
G: Może i ma być dodatkiem, ale co za trudność pojąć idiotyczny krok! Jeśli będziesz rzucał sie po scenie jak paralityk na pewno nie wygracie!
J: Georg przesadzasz.
G: Przesadzam? Ja przesadzam? Za 2 dni występ, a my jesteśmy w ciemnej dupie! A dlaczego zapytacie?! Bo wasza rzekoma liderka nie pojmuje jak wykonać synchronicznie dwa ruchy!
P: Świetnie! Ty stary narcystyczny dupku nie pojmujesz, że wypruwam sobie tu żyły! Robię wszystko, żeby było dobrze, a ty nie potrafisz tego docenić!
G: Nie poradzę nic na to, że ruszasz sie jak mucha w smole! Gdybyś zrzuciła kilka kilo zamiast wpieprzać cały czas słodycze lepiej byś sie ruszała! Jesteś liderką musisz wziąć sie w garść. Nie pojmujesz, że to nie wakacje?!
P: Pojmuję! Nie dasz mi nawet na chwile zapomnieć, że to ja mam największy zapierdol! Człowieku co ja ci zrobiłam? Czemu sie na mnie wyżywasz?
G: Twierdzisz, ze masz zapierdol? Skoro chciałaś odpocząć to trzeba było tu nie przychodzić. Z reszta nikt cie tu nie trzyma.- powiedział zawistnie, a ja spostrzegłam, że oczy wszystkich skierowane są na mnie. Milczała, ale nie trzeba było długo czekać a choreograf kontynuował swój monolog.
WŁĄCZ <KONIECZNIE>
G: Wiesz Perrie w show-biznesie są dwa typy artystów. Jedni to ci dobrzy odnoszący sukcesy, owiani chwałą. Drudzy zaś to skończeni kretyni, którym wydaje sie, że coś potrafią, a w rzeczywistości wystawiają na pośmiewisko siebie, własny zespół, a przede wszystkim mentora! Ty moja droga jesteś tym drugim typem artysty! Jesteś zerem, które bez nas nic nie osiągnie.- pogarda z jaką to mówił była wprost przygniatająca, jakby sie mną brzydził. Każde słowo wypowiadał wolno i dosadnie, bym czuła sie jeszcze gorzej. W pewnym momencie nie wytrzymałam. Coś we mnie pękło, po prostu wybiegłam stamtąd. W głowie miałam pełno myśli. Echem odbijały mi się słowa Georga "JESTEŚ ZEREM". I jeszcze zawód wymalowany na twarzach ludzi, którzy tam byli. Nikomu nie było mnie żal. Nikt nie stanął w mojej obronie. Nikt nie powiedział stop. Pewnie dlatego, że on miał racje. Do niczego w życiu nie doszłam. Nie mam nic. Czułam sie beznadziejna, bezsilna, jak nic nie warty śmieć. Z reszta słusznie. Na własne życzenie straciłam chłopaka, którego kocham, do tego nie dawałam sobie rady w X Factor. Jestem do dupy! Powinnam sie przyzwyczaić. Georg nie pierwszy raz zmieszał mnie z błotem. Za to pierwszy raz zabolało mnie to tak bardzo. Dobiegłszy do pokoju wyjęłam żyletkę schowaną z tyłu ramki ze zdjęciem moim i (T.I).Weszłam do łazienki i stanęłam nad umywalką. Ból jaki zadał mi kolejny raz Georg był nie do wytrzymania. Chciałam zapomnieć wszystko co powiedział. Chciałam wyzbyć sie bólu psychicznego, zamienić go na ból fizyczny. To wręcz komiczne jaka słaba jestem. Przecież obiecałam sobie, że już nigdy tego nie zrobię, ze już nigdy sie nie skrzywdzę. Jednak to było silniejsze ode mnie. Nie mogłam tego już dłużej wytrzymać. Nie miałam już siły, z tym walczyć. Z resztą dla kogo miałam walczyć? Dla Zayny? I tak go nie obchodzę. Dla (T.I)? Ona ma własne problemy. Dla siebie? Nie na to jestem za słaba. Musiałam sobie ulżyć. Chciałam na chwilę zapomnieć o tym 

wszystkim. Uwolnić się od problemów. Obróciłam żyletkę kilka razy w prawej dłoni, przyglądając sie jej. Następnie przyłożyłam ją sobie do lewego nadgarstka i mocno przydusiłam. Przejechałam nią po moim ciele, tworząc linię. Patrzyłam jak krew powolnie sączy się z mojej ręki, rozbijając sie o porcelanową strukturę umywalki. Ponownie przecięłam skórę i zaczęło działać. Kompletnie zapomniałam o wszystkim. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie myślałam o niczym. Czułam sie wolna. To było fantastyczne uczucie. Chciałam więcej. Drugie cięcie przez to, że jestem beznadziejna, trzecie przez to, że nadal kocham Zayna, czwarte przez tego pieprzonego dupka Georga. Patrzyłam na zakrwawioną umywalkę, na mój nadgarstek, a w końcu na lustrzane odbicie. Widziałam w nim beznadziejną idiotkę zakochaną w chłopaku, którego rzuciłam. Gardziłam sobą. Nienawidzę sie za to do czego sie doprowadziłam. Nienawidzę sie za to jak bardzo sie stoczyłam, praktycznie dotknęłam dna. Przecież to ja zawsze byłam ta silna. To ja zawsze pocieszałam innych. To ja zawsze pomagałam wszystkim, choć miałam dość własnych kłopotów. A teraz nikt nie dla mnie ma czasu. Nikt nie chce mi pomóc, albo nikt nie może. Zastanawiałam sie nad tym przecinąjąc nadgarstek po raz piąty. Nie miałam juz siły. Rzuciłam żyletkę na podłogę i usiadłam. Czułam niesamowitą ulgę, beztroskie. Byłam szczęśliwa? Nie to złe określenie. Byłam pozornie szczęśliwa. Nagle drzwi od łazienki otworzyły sie. Cholera byłam pewna, że je zamknęłam!
J: Pezz coś ty zrobi
ła.- powiedział Jade łapiąc sie za głowę. Brunetka weszła do łazienki i przekręciła kluczyk, tym samym zamykając nas.
J: Pezz czemu to robisz?- kucn
ęła przede mną i wskazała na mój nadgarstek.
P: Nie potrafię inaczej. B
łagam nie mów nikomu. Jeśli wszyscy sie dowiedzą wywalą mnie z programu. Proszę cie. - powiedziałam zanosząc sie płaczem.
J: Nie powiem, a teraz uspok
ój sie.- powiedziała łagodnym głosem i zdjęła mi z głowy bandamkę. Następnie owinęła ją wokół zakrwawionych miejsc, tamując krwawienie.
J: Id
ź do pokoju, a ja tu posprzątam.- nie sprzeciwiałam sie jej lecz przed wyjściem chwyciłam żyletkę. W pokoju zobaczyłam dziewczyny siedzące na łóżku.
Le: Perrie..- powiedzia
ła przerażona Leigh zasłaniając dłonią usta. Podążając za wzrokiem dziewczyny spojrzałam na bluzkę. Była na niej krew. Nie czekając dłużej zdjęłam ja i wrzuciłam do kosza. Sekundę później założyłam czarną koszulką. Usiadłam na łóżku i milczałam. Żadna z dziewczynę też się nie odezwała.
J: Pezz powiedz czemu to robisz?- milcza
łam bardzo długo. Nagle Jade odezwała sie ponownie.
J: Nie mog
ę udawać, że wiem co czujesz, bo byłoby to kłamstwo. Jednak wiedz, że tu jestem i chcę ci pomóc. Mów co chcesz albo nie odzywaj się, ale pamiętaj, że nie pozwolę ci upaść.- analizował jej słowa. W głębi duszy chciałam je usłyszeć już dawno.
P: To mnie niszczy.- powiedziałam patrząc w przestrzeń.
Je: Ale co? Powiedz nam o co ci chodzi.
P: B
ól mnie niszczy. Nawet nie wiecie jak potwornie sie czuję. Nie mogę sie skupić. Cały czas myślę, o kolejnych występach, o mamie, o tym, że oddalam sie od (T.I), o moim byłym. Nie umiem zapomnieć o wielu rzeczach, o wielu osobach, na których mi zależy. Na dodatek wszyscy czegoś ode mnie wymagają, a nikogo nie obchodzi, co ja czuję.  Dlatego to robię. To moja jedyna ucieczka od tego co mnie rani. Od rzeczywistości.- rozpłakałam sie, a chwilę później poczułam, że dziewczyny przytulają mnie mocno. Czułam ciepło każdej z nich.
J: Powinna
ś powiedzieć nam wcześniej?
Je: Przecie
ż byśmy zrozumiały.
Le: Pomo
żemy ci przez to wszystko przejść.- mówiły na przemian.
J: Pamiętaj, ze jeste
ś naszą przyjaciółką i kochamy cie.- dodała, a reszta moich towarzyszek przytaknęła. Nagle poczułam przyjemny przypływ ciepła. Rozlewał sie on po całym moim ciele, a uśmiech automatycznie wcisnął się na moje usta. Czy to radość? Tak z pewnością.
P: Powiecie jurorom?- zapyta
łam z obawą, bawiąc sie dłońmi, gdy Jesy i Leigh zajęły miejsca naprzeciwko mnie, a Jade trzymała mnie za rękę.
Je: Nie pod warunkiem,
że oddasz nam żyletkę i nigdy więcej sie nie okaleczysz. To jak umowa?
P: Umowa.- odpar
łam i oddałam ostry przedmiot, który trzymałam w ręku. Potem opowiedziałam dziewczynom moją historię. Od związku z Zaynem, przez prochy, do cięcia. Jesy podsumowała.
Je: Perrie my chcemy ci pom
óc. Pozwól nam to zrobić i pamiętaj, że jeśli masz problem możesz wypłakać się na moim ramieniu, a jeśli trzeba komuś przywalić to służę pomocą.- wszystkie zaśmiałyśmy się na słowa czerwonowłosej. Wszystko co mówiły dziewczyny było piękne. Im naprawdę na mnie zależało.
P: Ale to nie jest takie
łatwe. Nie łatwo zmienić swoje "nawyki".
Le: Wszystko si
ę zmienię, ale jedno pozostanie prawdą. Zrozum. Zawsze będziemy czymś więcej, niż tylko zespołem, będziemy przyjaciółkami.
P: Dzi
ękuję, ze dajecie mi nadzieje, ale nie wiem czy dam radę.
Je: Dziewczyno! Je
śli ty nie dasz rady to kto?! Wytrzymałaś tu już tak długo, wytrzymasz wszystko. Sama podbiłaś świat, zrobiłaś to na własną rękę. Teraz zrobimy to razem.
J: B
ądź kim tylko chcesz. Zawsze trzymaj głowę wysoko i nie pozwól takim kretynom jak Georg sobą pomiatać. Jesteś śliczna, masz ogromny talent i potencjał, pamiętaj o tym. A no i nie zapomnij, że już nie pozwolę ci upaść.
P:
Wiecie.. Nigdy nie sądziłam, że zajdę, aż tak daleko, ale wiem też, że bez waszej pomocy, by mnie tu nie było. Dziękuję dziewczyny. Za to, ze jesteście. Moja mam zawsze mówiła, że na naszej drodze  spotykamy odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie. To szczera prawda, bo jesteście osobami, których teraz potrzebuję. Dziękuję.


Nowy rozdział ;)
Po pierwsze bardzo, ale to bardzo przepraszam Was za to, że tak dawno nic nie dodałam.
To wszystko przez to, że po raz kolejny mam kłopoty z internetem..
Jeszcze raz bardzo przepraszam.
Co do samego rozdziału to jak dla mnie jest jest całkiem dobry ;p
Najbardziej podoba mi się perspektywa Perrie *.*
Ciekawa jestem co wy o tym sądzicie? xdd
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i błagam komentujcie to <3
A co do tego to jeśli nie będziecie komentować zakończę bloga.
Na prawdę nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem. :/
No cóż. Wszystko zależy od was ;)
Na koniec chciałam wam złożyć nieco spóźnione życzenia świąteczne ;p
Życzę wam spełnienia marzeń i żeby wszystko waszym życiu układało cie po waszej myśli ;3
Tym którzy mają własne blogi życzę wen i popularności ;*
Pozdrawiam Mell ;D

środa, 18 grudnia 2013

39. I really love her

*Kyle*
Minęło sporo czasu od kiedy widziałem (T.I) ostatni raz. Szedłem korytarzem zaczytany w swoje notatki, gdy kogoś trąciłem. Podniosłem wzrok i napotkałem jej brązowe tęczówki.
K: Cześć. Dawno sie nie widzieliśmy, może umówimy sie na kawę?
(T.I): Nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł.- odparła i ruszyła przed siebie.
K: Zaczekaj. Porozmawiajmy.- rzekłem i chwyciłem ją za ramie. Dziewczyna wahała sie, ale w końcu przystanę i z dezaprobatą na twarzy patrzyła na mnie.
K: (T.I) ja przepraszam cię za to co sie stało. Naprawdę nie chciałem żebyście przeze mnie sie rozstawali.
(T.I): Co ty nie powiesz?!
K: No wybacz, ale ja cię nie zmuszałem. Sama tego chciałaś.- powiedziałem obronnie, a rysy twarzy dziewczyny natychmiastowo złagodniały i przerodziły się w skruchę.
(T.I): Wiem.. I to jest najgorsze..- odparła, a w jej oczach zamajaczyły łzy. Dziewczyna oddychała głęboko, a po chwili dodała.
(T.I): Kyle, wybacz mi, ale to koniec.
K: Czekaj! Jak to..? Ty ze mną zrywasz? Nie możesz! My nawet parą nie jesteśmy!
(T.I): Żegnaj Kyle.- odparła i odbiegła. Ja stałem i nie byłem w stanie nic zrobić. Nie mogłem jej zatrzymać, coś nie pozwalało mi sie ruszyć. Czemu ja znów wszystko spierdoliłem?! Straciłem ją raz na zawsze. Z resztą co ja sobie wyobrażałem?! Myślałem, że będziemy razem, że w końcu będę szczęśliwy..?! Jestem idiotą. Miałem tak wiele. Jej przyjaźń, zaufanie, a teraz nie mam nic. Nigdy nie powinienem był mówić jej, że ją kocham. Nigdy nie powinienem był jej pocałować, a już na pewno nie miałem prawa uprawiać z nią seksu. Może wtedy wszystko byłoby dobrze. Przecież nie mogę od niej wymagać, żeby mnie kochała. Szkoda tylko, że ja tak bardzo ją kocham.



*Louis.*
Była 18.00 i wszystko było gotowe. Została mi tylko jedna rzecz do zrobienia. Zadzwoniłem do mojej dziewczyny.
E: Cześć Louis.
Ls: Cześć skarbie.
E: Co tam?
Ls: Daj się wyciągnąć dziś na kolację.
E: Louis przecież wiesz, że ma dużo nauki. Nie możemy tego przełożyć?
Ls: El.. Sesje masz za 2 dni, a od tygodnia siedzisz w książkach, musisz odpocząć.
E: Sama nie wiem..
Ls: Proszę cie Skarbie.
E: No dobra.
Ls: Bądź gotowa o 20.00 i załóż coś eleganckiego i seksownego.
E: Louis, co ty kombinujesz?
Ls: Do 20.00 Skarbie.- odparłem i rozłączyłem sie. Powiem szczerze, że odetchnąłem z ulgą, gdy sie zgodziła. Miałem jeszcze godzinę, więc postanowiłem wziąć prysznic i ogarnąć sie. Gdy wybiła 19.00 ruszyłem do domu mojej wybranki. Dziewczyna otworzyła mi, a mnie zatkało. Łapczywie wciągnąłem powietrze i wydukałem.
Ls: Eleanor...
Wyglądasz
cudnie.
E: Dziękuję .- odparła, a ja pocałowałem ją w usta.
Ls: Gotowa?
E: Tylko wezmę torebkę.- odpowiedziała. Chwilę potem pomogłem założyć jej płaszcz. Następnie zamknęliśmy mieszkanie i poszliśmy do samochodu. W aucie leciała cicha muzyka. Eleanor nie odrywała wzroku od szyby. Po 20 minutach dojechaliśmy do restauracji. Wysiadłem z auta i szybko je obiegłem, by pomóc wyjść moje kobiecie.
E: The Chancery*?
Ls: Tak Skarbie.- odparłem i cmoknąłem ją w usta. Później splotłem nasze dłonie i weszliśmy do budynku. Podszedłem do mężczyzny z obsługi i powiedziałem.
Ls: Rezerwacja na nazwisko Tomilnson.
O: A tak. Stolik dla dwojga. Proszę za mną.- odparł i skierował sie do stolika w rogu sali. Doszedłszy na miejsce odsunąłem mojej piękności krzesło, a sam zająłem miejsce po drugiej stronie stolika. Niedługo po tym pojawił sie kelner.
Kr: Co dla państwa?
Ls: Kochanie?
E: Yyy.. Tartaletki ze szpinakiem i mozzarellą.
Ls: Dla mnie to samo.
Kr: Coś do picia?
Ls: Białe wino dla pani, a dla mnie wodę.- odpowiedziałem, a mężczyzna odszedł.
E: Louis..
Ls: Hymm?
E: Z jakiej to okazji?
Ls: Dziś nasza sześciomiesięcznica.- odparłem z uśmiechem na ustach.


E: O Boże! Na śmierć o tym zapomniałam. Przepraszam.
Ls: Nic sie nie stało. Dla mnie prezentem jest twój uśmiech Skarbie.- rzekłem, a El zarumieniła sie. Wyglądała przesłodko rumieniąc sie. Kochałem w niej tę niewinność, niczym u anioła. Louis, ogarnij sie, bo zaraz odpłyniesz. Uspokajałem sie w duchu. Następnie kelner przyniósł nam zamówienie i zaczęliśmy jeść. Muszę przyznać było naprawdę miło, ale wszystko sie kończy. Gdy już wychodziliśmy szybko zapłaciłem rachunek i wróciłem do El.
E: To gdzie teraz jedziemy?
Ls: Niespodzianka.
E: Louis..- powiedziała i zrobiła najsłodszą minę na świecie.
Ls: Nic ci nie powiem.- odparłem i cmoknąłem ją w usta, a ona niespodziewanie pogłębiła pocałunek.
E: Powiedz.- wymruczała w moje usta. Lubiła takie gierki, ale nie tym razem.
Ls: Niee..- odparłem, a ona w tej samej chwili oderwała sie ode mnie z oburzoną miną. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. El nie odzywała sie do mnie. Korzystając z tego, że miałem czerwone światło odwróciłem sie do niej i przejechałem ręka po jej udzie. Brunetka szybko odepchnęła mnie, a ja powtórzyłem ruch tym razem wsadzając rękę pod brzeg jej spódnicy.
E: Louis!- odparła zmieszana, czego następstwem był rumieniec. Jak ja uwielbiam jak ona sie rumieni.
Ls: No co?- nie odezwała sie, a po chwili na jej usta wkradł sie uśmiech. Chwyciłem ją delikatnie za podbródek i przyciągnąłem do siebie. Po sekundzie złączyłem nasze wargi i zatraciłem sie bez końca.
E: Louis..- wycedziła.
Ls: Co?
E: Zielone..- zaśmiała sie, a ja zorientowałem sie, że wszyscy na nas trąbią. Nie zwlekając dłużej ruszyłem, a chwilę potem byliśmy juz w starym parku.
Wysiadłszy z samochodu udaliśmy sie w stronę parkowej bramy. Była ona ogromna i stara. Jakby skrywała jakąś tajemnicę. Tomilnson co się z tobą dzieje?! Na rozczulanie cie zebrał?! Skarciłem sie w myślach i spojrzałem na moja piękną towarzyszkę. Była przestraszona?
Ls: Coś nie tak Skarbie?
E: Musimy chodzić po starym parku i to w nocy?
Ls: To tylko park Skarbie.- odparłem, cmoknąłem ją w policzek i objąłem w tali przyciągając do siebie. Szliśmy alejką i jedyne światło dawał Księżyc. Gdy zauważyłem, że zbliżamy się w odpowiednie miejsce powiedziałem.
Ls: Skarbie. Zamknij oczy i tu zaczekaj.

E: Pogięło cie! Nie dość, że chcesz mnie tu zostawić to jeszcze mam zamknąć oczy?! Nie ma takiej opcji.
Ls: El nie dramatyzuj. Daj mi pięć minut i po ciebie wrócę.
E: Niech ci będzie, ale jak coś mi sie stanie to mój duch będzie cie straszył.- pokręciłem głową z dezaprobatą, upewniłem sie, że dziewczyna zamknęła oczy i pobiegłem w krzaki jakkolwiek to brzmi.



*Elenaor*
Stałam z zamkniętymi oczami, gdy nagle usłyszałam, że coś się rusza w krzakach. Mój chłopak to totalny idiota! Przerażona otworzyłam oczy i zaczęłam uciekać. Nagle wpadłam na coś twardego.
Ls: El spokojnie.
E: Louis!- odparłam i odsunęłam sie od niego.
E: Jesteś kretynem! Mało co zawału nie dostałam! Nigdy więcej nie zgodzę sie na twoje niespodzianki!
Ls: Skarbie nie krzycz.- odparł i cmoknął mnie w nos. To takie urocze.
Ls: Teraz zamknij oczy.
E: Lou..
Ls: El..- zamknęłam oczy i zostałam uniesiona do góry. Szliśmy chwile, gdy nagle Lou postawił mnie i powiedział.
Ls: Otwórz oczy.- zrobiłam co mi kazał, a moim oczom ukazał sie cudowny widok. Stałam przed drzewem, na którym rozwieszone były białe światełka. Gdy się zbliżyłam zobaczyłam, że na każdej gałązce powieszone są czereśnie.
E: Czy ty oszalałeś?- zaśmiałam sie.
Ls: Tak. Z miłości do ciebie!- odrzekł przyciągając mnie do siebie, by następnie złożyć soczystego całusa na moich ustach. Sekundę później podeszłam do drzewka i zjadłam kilka owoców.
Ls: El..- odwróciłam sie do chłopaka i zobaczyłam go klęczącego.
Ls: Eleanor Calder czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną już na wieki?- zapytał ,a w jego oczach była jedynie niepewność. A ja? Ja czułam coś niesamowitego. Stuprocentową pewność, że chcę spędzić z Louisem resztę dni.


El: Tak.- odpowiedziała, a on poderwał sie na równe nogi i podniósł mnie do góry, kręcąc sie kilkakrotnie wokół własnej osi. Gdy postawił mnie na ziemię włożył na mój palec pierścionek, który był piękny. Nie czekając dłużej wpił sie w moje usta, co ja ochoczo odwzajemniłam. Na chwilę oderwałam sie od niego, popatrzyłam mu w oczy i powiedziałam
E: Wytrzymasz ze mną całą wieczność?
Ls: Wieczność to dopiero początek.
E: Czyżby Zmierzch?
Ls: Obiecałem, że obejrzę ten melodramat.- zaśmialiśmy sie.
Ls: Kocham cie Eleanor.
E: Też cie kocham Skarbie.- odpowiedziałam, chłopak ponownie złączył nasze usta w pocałunku.



*Harry. Następny dzień*
Minęły dwa tygodnie odkąd rozstałem sie z (T.I). Na początku byłem wkurwiony. Czułem sie oszukany, zdradzony, miałem żal, do niej, do Nialla, który widział jak ona całowała sie z Kylem. Nie tęskniłem za (T.I). Byłe obojętny. Żyłem normalnie. Jeśli tak można nazwać upijanie się do nieprzytomności i uprawianie seksu z przypadkowo poznanymi dziewczynami. Teraz rozumiem czemu Zayn sie tak zachowywał. Takie życie daje poczucie pozornego szczęścia, zadowolenia. Jest przyjemne dopóki nie trzeba zmierzyć sie z rzeczywistością. Dopóki, ktoś z bliskich nie powie cie, że sie staczasz, że musisz przestać i wtedy wszystko sie zmieniło. Wtedy dotarło do mnie co naprawdę sie liczy. Teraz jestem przybity i smutny, a moje serce przepełnia nieskończona rozpacz. Chłopcy co dzień próbują wyciągnąć mnie na miasto, ale ja nie mam na to ochoty. Jedyne co chce robić to siedzieć w domu w dresie i mieć na wszystko wyjebane. Prawie mi się udało. Niestety Paul zagonił mnie do studia. Co dzień, gdy już wrócę, siadam w sypialni i patrzę na potłuczoną ramkę z naszym zdjęciem. Posrało mnie tak bardzo, że nawet złożyłem ją idealnie. Nagle usłyszałem pukanie. Czy oni nie mogą sie ode mnie w końcu odpieprzyć?! Usiadłem na łóżku, przetarłem zmęczone oczy i pozwoliłem Louisowi wejść.
Ls: Harry dość siedzenia w tej dziurze. Musisz wyjść, zabawić sie. Chodź z nami na piwo.
H: Ale ja nie chcę.. Daj mi spokój.- niebieskooki westchnął głęboko i usiadł obok mnie.
H: Co tam u El?
Ls: Ma spinę przed sesją.. W ogóle nie ma dla mnie czasu.
H: Po zaliczeniu na pewno ci to wynagrodzi.- zaśmialiśmy sie.
Ls: Jasne.. To idziesz z nami czy nie?
H: Nie.- odparłem oschle, a chłopak ruszył do wyjścia. Gdy w ostatniej chwili go zawołałem.
H: Louis..- zacząłem niepewnie.
Ls: No co?
H: (T.I) kontaktowała sie z Eleanor?
Ls: Stary, przykro mi, ale nie..- odparł, po czym wyszedł, a ja położyłem się na łóżku. Może to głupie, ale cały czas zastanawiam sie co u (T.I)? Od rozstania widziałem ją tylko raz.


Ja i chłopcy siedzieliśmy w domu. Usłyszałem pukanie, otworzyłem i w drzwiach zobaczyłem ją. Dziewczyna była piękna jak zawsze, choć na jej twarzy malowało się zmęczenie. Miała lekko podkrążone oczy, a same tęczówki nie były już takie jak kiedyś. Były bez życia, a te iskierki radości, które w nich skakały gdzieś zniknęły. Chwilę potem dziewczyna zapytała czy może zabrać rzeczy, a ja bez słowa przesunąłem sie i ją wpuściłem. Mijając mnie dziewczyna na kilka sekund nawiązała ze mną kontakt wzrokowy, by na końcu posłać mi przepraszające spojrzenie. Niepewnie przekroczyła próg, a ja w tamtej chwil gardziłem jej osobą. Pół godziny później starała sie zejść na góry z trzema pudłami na raz. Widocznie sobie nie radziła, a ja po prostu na to patrzyłem i muszę przyznać, że cieszyło mnie to. Potem Zayn pomógł jej zanieść je do taksówki, a ona już miała wychodzić, gdy podszedł do niej Liam i ją uścisnął. Gdy to zobaczyłem, aż się we mnie zagotowało, jak on mógł być po jej stronie?! Nagle moją uwagę przykuł nadgarstek dziewczyny. Miała na nim pełno siniaków. I wtedy zacząłem sie o nią martwić, bo chyba naprawdę ja kocham.

A teraz? Teraz dałbym wszystko, żeby znów ją zobaczyć. Niestety nie daje o sobie znaku życia. Eleanor wiele razy próbował do niej dzwonić. To nic nie dało, nigdy nie odebrała. Usunęła też Twitter, a nawet przeniosła sie na studia zaoczne. Nie wiemy gdzie mieszka, gdzie pracuje. Jakby zapadła się pod ziemie. Jakby nigdy nie istniała, a to co nas łączyło było tylko ulotnym złudzeniem.

 

*The Chancery- jedna z najdroższych restauracji w Londynie.


Nowy rozdział i wiele się w nim zmienia i wyjaśnia ;)
Zaręczyny Lou i El to coś na max niespodziewanego co? xdd
W każdym razie ciekawi mnie co o tym myślicie?
A wg jesteście Larry czy Elounor Shipper? ;p
Co do najlepszej części według mnie myślę, że jest to perspektywa Hazz ;D
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i proszę o oponie o tym wyżej ;*
Do nexta <3

czwartek, 12 grudnia 2013

38. What I doing with my life? + LIEBSTER AWARDS

Dedykacja dla Miss Pinkblood ;D
Dziękuję za komentarze pod ostatnimi postami ;*


*Ty*
Brunetka dała ci koc. Po czym kazałaś jej iść spać, bo jutro ma wykłady. Dochodziła 2.00 w nocy, a ty nadal nie mogłaś usnąć. Położyłaś sie na sofie i przykryłaś kocem. W takiej pozycji wytrzymałaś jakieś 5 minut. Gdy tylko sie kładłaś robiło sie nie dobrze. Z kieszeni wyciągnęłaś smartfona i znalazłaś zdjęcie Harrego. Patrzyłaś na nie, a oczy zaszkliły ci sie. On jest taki dobry i opiekuńczy wprost idealny, a ty go tak zraniłaś. Jego słowa "Obiecałaś mi, że do niczego między wami nie dojdzie. Obiecałaś" odbijały sie echem w twojej głowie. Z każdym razem, gdy tylko przymknęłaś oczy widziałaś jego smutną twarz i rozczarowane spojrzenie skierowane do ciebie. Byłaś pewna, że nikt nigdy, go tak nie skrzywdził. Czułaś sie jak ostatnia szmata.



Krążyłaś po pokoju, aż w końcu stanęłaś przy oknie i wpatrywałaś sie w opustoszałe ulice Londynu. Było tak jakby nagle wszyscy umarli, jakbyś na świecie była zupełnie sama. A jedyne co cie otacza to niewyobrażalna pustka i ciemność. Nim sie obejrzałaś, a zegar pokazał 3.15 zmusiłaś sie, żeby położyć się na kanapę. Nie wiedziałaś co będzie dalej, gdzie pójdziesz, czy znajdziesz pracę? To wszytko nie dawało ci spokoju. Najbardziej jednak dręczyło cie pytanie "Jak czuje sie Harry". Właściwie znałaś odpowiedź, ale bałaś sie przyznać, że przez ciebie jest załamany. Z czasem twoje powieki stawały sie coraz cięższe, aż w końcu całkowicie opadły.

Nagle obudził cie krzyk. Przetarłaś zaspane oczy i wsłuchiwałaś sie w rozmowę.
Ls: Eleanor co ona tu robi?!
E: Mów ciszej, bo ją obudzisz.
Ls: Ty wiesz co ona wczoraj zrobiła?
E: Owszem..- odpowiadała spokojnie.
Ls: I co może jeszcze to popierasz?!
E: Zamoknij sie. Nie popieram tego. Ale uważam, że jako jej przyjaciółka muszę jej pomóc.
Ls: Ty chyba nawet nie wiesz jak czuje sie Harry, po tym co mu zrobiła?!
E: A myślisz, że jej jest łatwo. Straciła miłość swojego życia, nie ma gdzie mieszkać, nie ma pracy.
Ls: Gdyby ta mała zdzira nie wskakiwał innym do łóżka wszytko byłoby w porządku!- te słowa zabolały, a po twojej twarzy spłynęła łza, nie odważyłaś się jednak odezwać.
E: Louis zamknij sie! Nie masz prawa tak o niej mówić!
Ls: A ona nie miała prawa zdradzać mojego przyjaciela?!
E: A ty co robisz?! Nazywałeś ją swoją przyjaciółką, a teraz ją wyzywasz?!
Ls: Żeby być moim przyjacielem trzeba na to zasłużyć, a nie puszczać sie na prawo i lewo.
E: Louis wyjdź!
Ls: Czyli ta kurewka jest ważniejsza ode mnie?
E: Wynoś sie, ale już!- potem usłyszałaś trzaśniecie drzwiami. I znów wszytko zniszczone przez ciebie. Tak nie może być. Karciłaś sie w myślach. Wstałaś złożyłaś koc i poszłaś do kuchni. Zastałaś tam El, siedział ma krześle nerwowo tupiącą nogą i uderzającą palcami o blat stołu. Dziewczyna patrzyła w okno, a na jej policzku widniała stróżka łez.
(T.I): Cześć.- przywitałaś sie niepewnie. Ona otarła łzy i odpowiedziała.
E: Cześć kochana. Co chcesz na śniadanie?
(T.I): Nie jestem głodna.
E: Nie gadaj głupot. Mogą być kanapki z serem i pomidorem?- kiwnęłaś głowa, a ona zrobiła śniadanie. Wmusiła w ciebie dwie kanapki, po czym pożegnała sie i wyszła na uczelnie. Ty bez zastanowienia wzięłaś kartkę i napisałaś.



Eleanor!
Dziękuje, że mnie przenocowałaś. Ja musze wszystko przemyśleć. Nie martw sie zamieszkam u koleżanki. Raczej sie już nie spotkamy. Całuje i jeszcze raz za wszytko dziękuję.
(T.I)
P.S. Klucz, który mi zostawiłaś jest w skrzynce na listy.

Położyłaś kartkę na stole, zabrałaś walizkę i zamknęłaś mieszkanie. Klucz zostawiłaś w umówionym miejscu i ruszyłaś przed siebie. Szłaś już jakieś pół godziny i zastanawiałaś się co masz zrobić. Na początku powinnaś znaleźć pracę. W kiosku kupiłaś gazetę i kartę telefoniczną z nowym numerem. Chciałaś odciąć się od wszystkich znajomych, bo każdemu z nich przysparzałaś tylko kłopotów. Następnie usiadłaś na jednej z ławek stojących wzdłuż ulicy i zaczęłaś przeglądać oferty pracy. Jak na złość nie było nic dla ciebie, zdenerwowana wrzuciłaś papier do kosza. Szłaś bezsensownie ulicami Londynu. Wszyscy patrzyli na ciebie z potępianiem, jakby wiedzieli co zrobiłaś. A może ci sie tylko wydawało w końcu postanowiłaś coś zjeść. Weszłaś do McDonald'a zamówiłaś frytki i colę, po czym zajęłaś miejsce przy stoliku. Nagle twoją uwagę przykuła pewna sprzeczka. Szef krzyczał coś, że podłoga nie jest umyta, na co jedna z dziewczyn powiedziała, że to nie jej wina, gdyż sprzątaczka się zwolniła. I wtedy w twojej głowie zaświtał pomysł.. Podeszłaś do jednej z kobiet i zapytałaś.
(T.I): Przepraszam, szukacie może kogoś do pracy.
D: To do szefa z tym. O właśnie idzie.- wskazała na niskiego, grubego łysiejącego mężczyznę. Podeszłaś do niego i rzekłaś.
(T.I): Dzień dobry. Szukacie może kogoś do sprzątania?
P: Dzień dobry. Jak sie pani nazywa?
(T.I): (T.I) (T.N)
P: A więc (T.I) jeśli chcesz, możesz zacząć od zaraz. Twoja praca ma polegać na rozkładaniu towaru i sprzątaniu.
(T.I): A w jakich godzinach, bo wie pan ja jeszcze studiuje?
P: Od 5.00-14.00 albo 14.00-23.00 zarabiasz 700£ to jak pasuje?- czy ci pasuje? Nie. Czy masz inny wybór. Nie. Chyba już wszystko jasne.

(T.I): Tak.- odparłaś i poszłaś na zaplecze z wysoką rudowłosą o imieniu Daisy.

 

*Harry*
Pewnie zastanawiacie sie jak sie czuje. A więc czuje sie chujowo. Wszystko na czym mi zależało przepadło, a z resztą nie będę sie rozczulał. Dziś byliśmy w studiu do 16.00. Gdy wyszliśmy ja musiałem coś załatwić. Nie całe 20 minut później byłem już w salonie z motorami.
H: Jest Kyle?- zapytałem ekspedientkę.
Ek: Tak na zapleczu.
H: Dziękuje.- odparłem i poszedłem we wskazane miejsce. Gdy tylko zobaczyłem te jego czarne roztrzepane włosy, chwyciłem go za ramie, a on w mgnieniu oka sie odwrócił.
K: Czego tu szu...- nie dokończył, bo moja pięść wylądowała na jego twarzy.
K: Pojebało cie gnojku?!
H: Mnie? Chyba żartujesz posrańsu.- odparłem i pchnąłem go. Niestety sekundę później to ja leżałem na ziemi. Chłopak chciał mnie kopną, ale w porę sie odsunąłem i po raz kolejny uderzyłem go. Tym razem krew popłynęła mu z nosa.
H: Ja mogłeś pieprzyc sie z moją (T.I)!
K: Widocznie coś nie bardzo cie kochała skoro sie ze mna przespała.- powiedział, a we mnie aż sie zagotowało. Powaliłem go, by następnie bez opamiętania okładać go pięściami. W pewnym momencie zrzucił mnie z siebie i teraz to ja nieustannie obrywałem.
K: Nie porywaj sie z motyką na słońce, chłoptasiu.- zaśmiał sie.
H: Pierdol sie!
K: Nie. Ja wole pieprzyć (T.I).- dorzuciła, a ja nie wytrzymałem złapałem go za szyje i zacząłem dusić. Mimo, że chłopka siłował sie próbując odciągnąć moje ręce od jego szyi ja nie przestawałem. Nie wiem co, by sie stało, gdyby nie rozdzielił nas jakiś koleś. Bez słowa wyszedłem, rzucając triumfalne spojrzenie ledwo łapiącemu oddech Kylowi. Następnie odjechałem stamtąd z piskiem opon, kierując sie do jakiegoś baru, żeby sie napić. Chciałem zapomnieć o (T.I), o tym co zrobiła. Wyrównałem rachunki z Kylem, teraz chciałem sie po prostu zabawić. Właściwe czemu to zrobiłem skoro nie jestem już z (T.I)..?


*Zayn*
Siedziałem sam w domu oglądając telewizję, gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.

Otworzyłem je i oniemiałem, gdy zobaczyłem komu zawdzięczam niespodziewana wizytę. Stała tuż przede mną, jej blond falowane włosy kaskadą opadły po obu stronach ramion. A te przepiękne duże oczy spoczęły na mojej osobie. Nagle otrząsnąłem sie, gdy dotarły do mnie jej słowa.
P: Cześć Zayn. Jest (T.I)?
Z: Cześć. Nie ma jej.
P: A kiedy wróci?
Z: Ja.. To trudno wyjaśnić. Wejdź.
P: Nie powinnam.- odpowiedziała bez uczuć.
Z: Przestań, przecież chcę tylko porozmawiać.
P: No dobra.- odarła i weszliśmy do kuchni. Dziewczyna zajeła miejsce na krześle barowym, a ja zapytałem.
Z: Napijesz sie czegos?
P: Kawy.- odpowiedziała, a ja zabrałem sie z robienie napoju. Było jakoś dziwnie. A atmosfer była napięta.
P: To właściwie gdzie jest (T.I)?
Z: To ty nic nie wiesz?
P: Nie, a co mam wiedzieć?
Z: Ona i Hazz zerwali..
P: Dlaczego? Wiesz co? Nalej mi czegoś mocniejszego, bo na trzeźwo tego nie pojmę..- nalałem dziewczynie Jack'a Daniells'a i opowiedziałem całą historię.
P: Gdzie ona jest teraz?- zapytała opróżniając trzecią szklanką alkoholu.
Z: Louis mówił, że u Eleanor.

P: Ale.. Ale jak to możliwe? Gdy z nią gadałam była taka szczęśliwa. Dlaczego mi nie powiedziała?- bełkotała.
Z: Pewnie zapomniała. A właśnie jak w X Factor'ze?
P: Niezły zapierdol mamy, ale jest dobrze. A co u ciebie?
Z: Nadal pracujemy nad płytą.- odparłem i zapadła cisza. Po około minucie Perrie powiedziała.
P: No to ja sie zbieram.- wstała i o mały włos, a by upadła. Na szczęście złapałem ją w porę. Przyciągnąłem do siebie i trzymając ją tak blisko jak tylko mogłem.
Z: To chyba zły pomysł, żebyś gdzieś poszła. Ledwo chodzisz..
P: Dramatyzujesz.- odparła i uśmiechnęła sie przepięknie. Ja po prostu zatopiłem sie bez pamięci w jej tęczówkach.
P: Czemu tak patrzysz?
Z: Jesteś piękna.-odparłem, a ona sekundę później złączyła nasze usta. Początkowo całowaliśmy sie wolno i delikatnie, ale z czasem całusy stały sie bardziej odważne. Nasze języki walczyły o dominacje, w pewnym momencie blondynka podwinęła mi koszulkę, a ja przerwałem.
P: Co ty robisz?
Z: Nie prześpię sie z tobą, gdy jesteś pijana.
P: Dlaczego niby? Przecież wiem, że chcesz mnie przelecieć.- odparła jak gdyby nigdy nic.
Z: Ale jeśli byłabyś trzeźwa nie chciał byś tego.- odparłem po czym wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojej sypiali, gdzie ułożyłem ją wygodnie na łóżku.




Wiem, że po długiej przerwie, ale jest nowy rozdział ;)
Mam nadzieję, że wybaczycie moja nieobecność, ale miałam próbne egzaminy gimnazjalne i chyba same rozumiecie ;p
Co do rozdziału to jest całkiem spoko, choć nie zachwyca..
Jak widzicie Zayn i Perrie nawiązali kontakt, a co z tego wyniknie to sie niedługo okaże ;D
Dziękuję za tak liczne komentarze pod poprzednim postem ;*

KAŻDY, KTO PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ NIECH SKOMENTUJE PROSEE <3



                           -------------- ***---------------

LIEBSTER AWARDS
Powiem szczerze nie spodziewałam sie nominacji..
W każdym razie za nią dziękuję i oto odpowiedzi na pytania, które dostałam ;)

1. Dlaczego prowadzisz bloga? Wszystko zaczęło się od przypadkowego znalezienia w Internecie bloga "Gotta be mine Harry Styles". W niespełna dwa dni przeczytałem całego, blog. Potem czekałam na kolejne rozdziały na nim i zaczęłam czytać inne opowiadania. Z czasem zaczęłam zastanawiać sie czy ja mogłabym stworzyć coś takiego? Zawsze chciałam napisać opowiadanie, czy książek. W końcu postanowiłam spróbować i zaczęłam pisać "Everythong can chaneg". Przez 3 miesiące były to moje prywatne notatki, ale po namowie Elizabeth x. upubliczniłam moje wypociny i jakoś tak sie to zaczęło. Teraz jestem pewna, że prowadzenie bloga to jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu. ;)

2. Ulubione filmy, takie które polecasz?
Sporo tego, ale najlepsze z nich to:
- Iron Man <wszystkie części>
- Underworld <wszystkie części>
- Piraci z Karaibów <wszystkie części>
- Księżna
- Zakochana Jane
- Duma i uprzedzenie
- 3 metry nad niebem.
- Jestem numerem 4
To chyba wszystko ;p


3. Ulubiony wykonawca?
Ofc One Direction choć nie tylko. Kocham także zespół My Chemical Romance i Three Day Grace oraz młodą piosenkarkę Birdy ;D


4. O czym lubisz czytać blogi?
O 1D, ale żeby blog mi sie podobał musi mieć albo zaskakującą fabułę, albo musi być pisany z uczuciem. W sensie dokładne opisanie przeżyć bohaterów, pozorna delikatność utworu <3


5. Podoba ci się mój blog??? (xd)
Tak. W prawdzie nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, ale zapowiada sie ciekawie ;*

6. Ulubione kolory?
Czarny ^_^


7. Jakie masz motto?
"Umrzeć za kogoś kogo sie kocha wydaje sie byc dobrą śmiercia" i "Miarą sukcesu jest liczba wrogów" *.*


8. Ulubione książki?
"Warto marzyć!" Kjersti Sheen


9. Masz rodzeństwo?
Tag :/

10. Nadajesz przedmiotom imiona?
Nie. No bez jaj xd


11. Najładniejsze męskie imię?
Mateusz i Cris ;3


BLOGI, KTÓRE NOMINUJĘ

1.Be ready to fight, but it does not initiate | Zayn Malik
2.
Black
3.
Crazy Things- Harry Styles Fanfiction
4.Gotta be mine Harry Styles
5.And let me kiss you

6.Imaginy o One Direction.
7.Larry - Story of My Life
8.
Light Turns To Dark
9.Tread softly because you tread on my dreams !

10.
she
11.
Story Of My Life


MOJE PYTANIA
1.Co kochasz w pisaniu opowiadania?
2.Jak wpadłaś na pomysł założenia bloga?
3.Na co zwracasz największą uwagę podczas czytania innych blogów?
4.Czytasz mojego bloga? Jeśli tak co o nim sądzisz?
5. Ulubiony wokalista/zespół?
6.Ulubiony aktor/aktorka?
7.Twój wzór do naśladowania to..?
8.Ile masz lat?
9.Jaki masz kolor oczu?
10.Jak radzisz sobie z barakiem weny?
11.Co cię inspiruje?