poniedziałek, 24 lutego 2014

53.We're win?

*Perrie. 28 grudnia.*
Dziś wielki dzień. Po trzech miesiącach ciężkich prób dostałyśmy sie do finału X Factor. Jeszcze dziś rano nie martwiłam sie niczym, teraz jednak targają mną różne emocje. Jestem podekscytowana, ale trzęsę się ze strachu. Mój żołądek zaciska sie w ciasny supeł, a ręce sie pocą. Nigdy w życiu nie stresowałam sie tak bardzo. Nagle na ziemię przywołał mnie głos Jade.
J: Powinnyśmy już iść do studia. Wiesz makijaż i cała reszta..
P: Tak.- odparłam wstając z łóżka. Następnie ja i dziewczyny wyszłyśmy z pokoju, kierując sie do samochodu. Wsiadłyśmy do pojazdu i ruszyłyśmy w stronę centrum Londynu. Zamyśliłam sie, gdy nagle usłyszałam swoje imię.
J: Pezz... Wszystko będzie dobrze. Uśmiechnij sie to nasz wielki dzień.
P: Mam nadzieję, że będzie dobrze. Wiecie.. Cholernie sie boję.
Je: No tak. W końcu przykro byłoby teraz odpaść i wrócić do normalnego życia. Zaszłyśmy przecież tak daleko...- westchnęła rudowłosa.
L: Zobaczycie, że nam sie uda.- powiedziała Leigh uśmiechając sie ciepło.
P: A jeśli nie, to zgłosimy sie za rok.- zaśmiałam sie rozładowując nieco atmosferę. Na miejsce dotarłyśmy około 30 minut później, po czym od razu wpadłyśmy w ręce wizażystek i fryzjerek. Po godzinie byłyśmy gotowe. Myłyśmy na sobie ubrania z dżinsu. Takie połączenia amerykańskiego i rokowego stylu. Następnie udałyśmy się do sali prób. Śpiewałyśmy każdy utwór, który będziemy dziś wykonywać. Rozgrzewałyśmy nasze głosy, a w pewnym momencie przyszła do nas Tulisa, nasza mentorka.
T: Moje kochane. To dzięki sobie jesteście w finale. Dzięki swojej ciężkiej pracy zaszłyście tak daleko. Bez względu na to czy dziś wygracie czy nie będę z was dumna. Każda z was kształtował swój talent, a dzisiejszy występ ma być dla was przyjemnością. Pamiętajcie. Jeśli potrafiłyście sobie coś wymarzyć potraficie to osiągnąć. Powodzenia dziewczyny. - powiedziała, a następnie zamknęła nas w swoim uścisku.
P: Dziękujemy, że pomogłaś nam sie tu odnaleźć.
Je: I za to, że nigdy w nas nie wątpiłaś.
T: Naprawdę nie macie za co mi dziękować. A teraz ta miła informacja. Do występu macie jeszcze godzinę. Za chwile będziecie mogły sie spotkać z waszymi bliskimi, a później musicie ostatni raz rozśpiewać sie i spotkać sie z technikami. Jeszcze raz powodzenia. Wiem, że dacie rade.- uśmiechnęła sie pokrzepiająco i miała wychodzić, gdy w ostatniej chwili zawróciła.
T: Zapomniałam wam przekazać, że One Direction będzie występować podczas zliczani głosów. Oczywiście możecie iść i przywitać sie z chłopcami.- dodała puszczając nam oczko. My roześmiałyśmy sie i ruszyłyśmy do holu, gdzie miałyśmy spotkać sie z naszymi bliskimi. Już z oddali dochodziły nas dźwięki rozmów. Stojąc na szczycie schodów zobaczyłam wielu ludzi. Wypatrzywszy w tłumie mamę, Jonniego oraz (T.I) i pędem rzuciłam sie w ich stronę. Objęłam w uścisku rodzicielkę i brata. Cieszyłam sie, że znów mogę mieć ich przy sobie. Otwierając oczy ujrzałam uśmiechającą sie do mnie (T.I). Stała nieco z tyłu i przyglądała sie nam. Trzeba przyznać wyglądała świetnie. Przybyło jej kilka kilogramów co sprawiło, że jej buzia zaokrągliła sie i nabrała bardziej naturalnego wyglądu. Jej policzki pokrywał delikatny rumieniec, a pod oczami nie było śladu cieni. Ta ciąża jednak wyjdzie jej na dobre i to pod każdym względem, pomyślałam otwierając szeroko ramiona, by przytulić brunetkę.
P: Bardzo za tobą tęskniłam.- wyznałam zamykając uścisk wokół dziewczyny.
(T.I): Ja za tobą też. Bardzo ładnie wyglądasz w takiej stylizacji.- dodała oddalając sie ode mnie.
P: Dziękuję. Ty też wyglądasz ślicznie.
M: Perrie jesteś gotowa?- zapytała mama, patrząc na mnie z przejęciem.
P: Tak. Myślę, że jakoś damy radę.- odparłam z uśmiechem, który kobieta odwzajemniła. Wiedziałam jednak, że mimo tego, ze mnie wspiera denerwuje sie równie bardzo jak ja.
J: Siostra, po co ta spina..? Ja wiem, że wygrasz. Mam nawet transparent!- dorzucił pokazując spory kawałek materiału z napisem "Little Mix #1"
P: Dzięki Jonnie..- powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
J: Tak w sumie to pomysł (T.I).
P: W taki razie dziękuję (T.I).
(T.I): Luzik.
P: Jest Harry?- zwróciłam sie do przyjaciółki.
(T.I): Od pół godziny stoją na scenie i robią próbę, a co?
P: Tak pytam..
(T.I): Chodzi i może o Zayna?
P: Nie.. Skąd taki pomysł..?- odparłam ze sztucznym uśmiechem, gdy fala niepokoju zalała całe moje ciało. Skąd ona wie o mnie i Zaynie? To przecież niemożliwe!
P: A w którym rzędzie macie miejsca?- zapytałam zmieniając temat,
M: W dziewiątym.- odparła. Następnie rozmawialiśmy o błahostkach i nim sie spostrzegłam musiałam iść na próbę z technikami. Wchodząc na scenę mijałyśmy One Direction. Chłopcy zatrzymali sie i od razu zamknęli mnie w swoim uścisku.
H: No.. Połamania nóg Edwards.- powiedział uśmiechając sie uroczo.
Li: Jeśli mogę coś zasugerować to, podczas występu nie patrz na widownie i nie myśl o tych milionach ludzi przed telewizorami. Skup sie na śpiewaniu i będzie dobrze.
Ls: Ekspert sie znalazł.. Dziewczyna ma tremę, a ty jej niczego nie ułatwiasz.- powiedział z wyrzutem Tomilnson i gdy Payne miał mu odpowiedzieć przerwałam.
P: Nie kłóćcie sie. Dziękuje za wasze rady. To naprawdę cenne wskazówki.- rozmawiałam z chłopcami jeszcze chwilę, gdy zawołał mnie zniecierpliwiony Tom, mój dźwiękowiec. Ja czym prędzej podbiegłam do niego, a mężczyzna zaczął przypinać mi mikrofon. Ja w tym czasie zastanawiałam sie czemu Zayn nie odezwał sie słowem. Nie powiedział nawet głupiego "powodzenia". Zupełnie nie zwróciła na mnie uwagi, jakbym była przezroczysta, a przecież jesteśmy parą. Wiem sama chciałam, żebyśmy to ukrywali, ale bez przesady. Przecież mógł chociaż na mnie spojrzeć i sie uśmiechnąć. Stwierdzałam zawiedzona, wchodząc na scenę. Na początku próby myślałam o sytuacji z Malikiem, ale później skupiłam sie na śpiewaniu. Jak sie okazała sprzęt był sprawny i wszystko było dopięte na ostatni guzik. Do rozpoczęcia programu zostało 10 minut. Ja i dziewczyny siedziałyśmy jak na szpilkach. Szczerze mówiąc nigdy nie bałam sie tak jak teraz, uczucie niepokoju potęgował wszechobecny chaos. Wiedziałam, że jeśli posiedzę tam jeszcze chwilę dostanę jakiejś nerwicy. Postanowiłam więc sie przejść. Powiedziałam dziewczynom, że idę do łazienki i ruszyłam korytarzem we wspomniane miejsce. Dotarłszy tam ogarnęła mnie błoga cisza. Zamknęłam oczy i wyciszyłam sie. Starałam sie unormować oddech. Otworzywszy oczy podeszłam do lustra i spojrzałam w nie.
P: Dam rade. My damy radę.- powiedziałam patrząc w swoje odbicie. Następnie wzięłam kilka głębszych oddechów i postanowiłam wrócić do zespołu. Szłam obok garderob, gdy nagle drzwi jednej z nich otworzyły sie i zostałam wciągnięta do środka. Nastepnie przyparto mnie do ściany, a Zayn spojrzał w moje oczy i powiedział.
Z: Nie myśl, że w ciebie nie wierzę. Skarbie jestem z tobą całym sercem i wiem, że wygracie.- pocałował mnie w usta, a gdy lekko odsunął sie dodał.
Z: Kocham cię Pezz.
P: Też cie kocham Zayn.- odparłam i ruszyłam do drzwi.
Z: Dasz radę Słońce.- odparł i klepnął mnie w tyłek. Następnie czym prędzej ruszyłam za kulisy. Do rozpoczęcia programu zostało 30 sekund. Podeszłam do dziewczyn i rzekłam.
P: Wierzę, że damy radę.- następnie złączyłyśmy sie w grupowym uścisku i usłyszałyśmy, że prowadzący rozpoczyna show. Teraz w głowie każdej z nas rozgrywał sie istny Armagedon. Myśli krążyły wokół jednego pytania "Czy uda nam sie wygrać?" Presja była tym większa, że cały odcinek był na żywo i w razie pomyłki nic nie można wyciąć. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko, gdy prowadzący zapowiedział naszą pierwszą piosenkę "You've Got the Love". Światła na scenie zgasły, byśmy po chwili mogły wjechać na scenę na motorach. Wywołało to wielkie poruszenie na widowni. Następnie wykrzyczałyśmy kilka haseł i zaczęłyśmy śpiewać. Czas na scenie minął błyskawicznie i nim sie obejrzałyśmy zmieniałyśmy ubrania do kolejnej piosenki, którą była "Don't Let Go", kolejną zaś była kolęda "Silent Night". Dopiero zmieniając stylizację do utworu finałowego zrozumiałam, że wszystko zależy od piosenki, którą za chwilę wykonamy. Całe nasze dalsze życie zależy od naszego pierwszego utworu "Cannonball"
. Gdy byłam już gotowa stanęła obok dziewczyn. Każda z nas tego wieczoru wyglądała pięknie. Miałyśmy na sobie ubrania w pastelowych kolorach. Ja założyłam zwiewną kremową sukienkę, która miała złote ozdoby przy dekolcie i wzdłuż tali. Spojrzałam na dziewczyny i powiedziałam.
P: Nawet jeśli dziś nie wygramy..- załamałam mi sie głos lecz wzięłam się w garść i kontynuowałam.- To X Factor będzie dla mnie najlepszym co spotkało mnie w życiu, bo poznałam was.- dziewczyny nie odpowiedziały nic tylko uściskały mnie. Chwile potem reżyser powiedział, że mamy 20 sekund do wejścia na scenę, a Jesy dodała.
Je: Zróbmy to!- po czym ruszłyśmy na scenę.


Światła były zgaszone, a gdy rozbrzmiał melodyjny głos Jade zaczęły się powoli zapalać, pozostawiając jednak tajemniczy nastrój. Następnie przyszedł czas na moje solo, po czym w refrenie dołączyła do mnie Jesy, Leigh- Anne i Jade. W tym momencie gdy na scenę wszedł chór gosspel publiczność wstała i zaczęła kołysać sie w rytm ballady. Później okrzyki i ilość rozbłyśniętych ekranów telefonów zwiększyła sie. Z końcem piosenki dostałyśmy gromkie owacje na stojąco, a jury wygłosiło same pozytywne opinie. Potem zeszłyśmy ze kulisy, a na scenie pojawiło sie One Direction. Chłopcy wykonali Little Things, a mi zrobiło sie przyjemnie ciepło na sercu, gdy Zayn śpiewał swoje solo, w trakcie czego posłał mi piękny uśmiech.
L: Chciałabym osiągnąć choc w połowie taki sukces jak oni.- westchnęła Leigh.
P: Powinnyśmy zapytać ich o przepis na sukces.- skończyłam, a chwile potem Little Mix, Amelia Lily i Misha B zostało zaproszeni na scenę.
Pr: Jak czujecie sie tuż przed ogłoszeniem wyników?- zwrócił sie do mnie prowadzący.
P: Jesteśmy podekscytowane, a za razem zestresowane, bo nie wiem czy nam sie udało.
Pr: Myślałyście co zrobicie jeśli nie wygracie?
Je: Yyy.. Na pewno będziemy sie przyjaźnić.
Pr: To urocze. A ty Amelia jak sie czujesz?
A: Jestem dość opanowana, choć serce wali mi jak oszalałe.
Pr: A wy One Direction jak czuliście sie będąc na ich miejscu?
Ls: Cóż.. Byliśmy kompletnie przerażeni.
Pr: W taki razie nie stresujmy już dłużej naszych pięknych i utalentowanych wokalistek. One Direction przedstawcie nam wyniki.- powiedział spoglądając na Harrego, który trzymał kopertę zwynikami. Chłopak ceremoinialnie otworzył ją i zaczął.
H: Trzecie miejsce zajmuje Misha B. Brawa dla ciebie kochanie.- powiedział i uścisnął kobietę.
N: Zaś zwycięzcą ósmej edycji X Factor jest.. Nie mogę.. Liam.-powiedział podając mu kopertę, a ja myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Te kilka sekund, dłużyło sie niemiłosiernie.
Li: Little Mix!- krzyknął
LM: Aaaaaaaaaaaa!- piszczałyśmy, a po moim ciele rozlała sie ulga i euforia. Podczas gdy dziewczyny piszcząc rzuciły mi sie na szyję, widownia wstała i zaczęła bić nam brawo. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak w tej chwili. Odsunęłam sie od dziewczyn i wpadłam w ramiona Zayna. Nie myślałam wtedy o tym, że mieliśmy sie nie ujawniać. Chciałam jedynie zasmakować jego ust i tak też sie stało. Gdy nasze usta były złączone, mulat zaczął kręcić sie ze mną wokół własnej osi. Po sali zaś rozniosło sie westchnienie. Odstawiając mnie na ziemie chłopak cmoknął mnie w usta ostatni raz, a ja wróciłam do zespołu.
Pr: Little Mix, a jak czujecie sie teraz?
J: Jesteśmy mega szczęśliwe, ale jeszcze nie dotarło do nas, że wygrałyśmy.
Pr: Perrie teraz pytanie do ciebie. Jesteś z Zaynem?- spojrzałam na chłopaka, a on skinął głową.
P: Tak. Jesteśmy razem.- odpowiedziałam dumna. Następnie program zakończył sie, a my zaszliśmy z anteny. Nim sie obejrzałam wokół mnie znalazło sie 1D i (T.I) oraz Little Mix.
(T.I): Jak mogłaś mi nic nie powiedzieć?!
P: Przepraszam. Po prostu nie mogłam, bo o naszym związku nikt miał nie wiedzieć.- odparłam, a dziewczyna zmarszczyła brwi, na co ja dodałam szybko.- Ale wam chcieliśmy powiedzieć.- następnie Zayn przyciągnął mnie do siebie i pocałował w głowę.
Z: Jestem z ciebie dumny Skarbie.
Ls: A my jesteśmy na was obrażeni.- powiedział ze sztuczna urazą.
J: My też. Chłopcy zbierajmy sie.
N: Ja prowadzę!
P: Chwila stop. Skoro chcecie sie zbierać to może wszyscy pojedziemy uczcić nasze zwycięstwo.
H: To dobry pomysł, ale chyba najpierw jury chce was widzieć.- odparł wskazując w stronę drzwi. Ja i dziewczyny z zespołu czym prędzej poszłyśmy do jury.


*(T.I). 30 minut później.*
Dosłownie chwile temu byliście w domu i przebieraliście sie na imprezę. Ty założyłaś to, zaś Harry swoje dziurawe <o zgrozo> czarne rurki, czarny T-shirt i granatową koszulę w kratę. Teraz jesteście w drodze do klubu. Na miejscu mieliście spotkać sie z Little Mix. Ty byłaś w samochodzie z Harrym, Louisem i El. Z racji tego, że nie pijesz alkoholu, ty okazałaś sie być dzisiejszym szoferem. Nie było to jednak łatwe, gdyż wzięliście samochód Harrego, a on instruował cie jak masz jechać.
H: Przecież ty zaraz w coś przywalisz!- histeryzował, podczas gdy ty miałaś ochotę mu zawalić, a Lou i El migdalili sie na tylnym siedzeniu.
(T.I): Harry przesadzasz. Umiem kierować równie dobrze co ty..- mówiłaś opanowana, nie okazując swojej złości.
H: Śmiem wątpić.- prychnął, a ty już nie wytrzymałaś.
(T.I): Co powiedziałeś?!
H: Nic.
(T.I): I bardzo dobrze.- odparłaś, a Hazz nie odezwał sie więcej. Wpatrywał sie zaś cały czas to w kierownicę to w ciebie.
Ls: Stary daj spokój. Wyglądasz jakbyś miał zaraz wyrywać jej kierownicę.
(T.I): Ta.. Żeby tylko. On od 5 minut zabija mnie wzrokiem..- westchnęłaś. Chwilę później dojechaliście do klubu. Wysiedliście z samochodu, a ty właśnie go zamykałaś. Nawet nie zorientowałaś sie kiedy Hazz znalazł sie przy tobie. Przyparł cie do samochodu i wyszeptał ci do ucha.
H: Przepraszam.- ty nie zareagowałaś, a on zaczął całować cie po szyi. Nie powiesz, sprawiło ci to przyjemność, ale starałaś sie być nieugięta.
H: Skarbie proszę nie gniewaj sie.- dodał muskając lekko twoje wargi. W sumie nawet nie chciało ci sie z nim kłócić. Nie dziś. Nie gdy jest okazja do świętowania.
(T.I): Nie gniewam sie, ale nie wkurzaj mnie w ten sposób..- odparłaś, na co Hazz uśmiechnął sie, wziął cie za rękę i poszliście w stronę przyjaciół.
N: Nareszcie jesteście.. Myśleliśmy, że kolejne dziecko robicie..
(T.I): Bardzo śmiesznie..- odrzekłaś trącając blondyna w bok.
Li: Chyba wszyscy już są. To co? Wchodzimy.- zarządził, a chwile później wszyscy byliście w budynku. Powietrze w tym pomieszczeniu było gęste. Przesycone alkoholem, wonią potu i dymem. Celem waszej wędrówki był balkon, a żeby sie tam dostać trzeba było przejść przez cały klub. Przeciskaliście sie przez tłum imprezowiczów w stronę tarasu, gdy nagle ktoś potknął sie i o mało co cię nie przewrócił. Hazz był gotowy zabić tego faceta, ale ten odezwał sie uprzejmie.
S: Najmocniej panią przepraszam.. Jestem idiotą. Proszę o..- urwał i spojrzał na Harrego, dodając- Harry! Kopę lat!
H: Cześć Stan!- powiedział obejmując chłopaka.
S: No Styles, ale wyrosłeś! Oj dawno już cie nie widziałem...- westchnął brunet nieco wyższy od ciebie.
H: Mam sporo na głowie. Wiesz praca i tak dalej..
S: A kim jest ta urocza brunetka?
H: Wybacz Skarbie.- zwróciła sie do ciebie, a następnie kontynuował- Stan poznaj to (T.I) moja dziewczyna.- dokończył z dumą i pocałował cie w policzek.
S: Miło mi jestem Stan i jeszcze raz najmocniej przepraszam.
(T.I): Nic sie nie stało. Jestem (T.I).- powiedziałaś podając dłoń chłopakowi. Ten jednak ucałował ją delikatnie spoglądając ci przy tym w oczy.
(T.I): Oooo..- westchnęłaś i zarumieniłaś sie lekko.
H: Stan!- skarcił go Harry.
S: No co? Musze porządnie przywitać sie z twoją dziewczyną.
H: Wystarczy..
S: Nie przeżywaj Hazz.. A właściwie co tam u was?
H: Wiesz.. Po staremu.
S: Po staremu? Widzę, że coś kręcisz stary. Stawiam, że (T.I) tego brzuszka nie odstała od słodyczy..- odparł chichocząc.
(T.I): Nie. Nie od słodyczy. Spodziewamy sie dziecka.-wyjaśniłaś.
S: No gratuluję wam.- powiedział obejmując was oboje.
H: A co u ciebie Stan?
S: No wiesz. Studenckie życie. Dziś baluje tu, jutro gdzie indziej. A wy z kim tu jesteście?
H: Z resztą mojego zespołu i z Little Mix.
S: Pieprzysz?! Jesteś tu z tymi gorącymi pannami?!
H: Tak.. Znaczy ja jestem tu z (T.I).- powiedział spoglądając na ciebie przepraszająco.
(T.I): Stan jeśli chcesz chodź z nami.- zaproponowałaś.
S: To nie będzie kłopot?
(T.I): Jasne, że nie.
S: To zaczekajcie tu chwilę, a ja skoczę po Eliota.
H: Stick tu jest! To będzie najlepsza impreza w całym moim życiu!- odparł gdy chłopak zniknął w tłumie. Czekając na bruneta dowiedziałaś sie, że Hazz, Stan i Eliot kiedyś grali razem w zespole. Następnie dotarli do was chłopcy i ruszyliście do waszej ekipy
S: Hazz nawet nie wiesz jak sie cieszę, że poznam te laski. Nie wyobrażasz sobie jak podnieca mnie ta blondynka... Perrie! Ona jest idealna. Normalnie brały ją!
H: Powiedz to przy Zaynie, a będziesz miał oczy w dupie, by móc widzieć jak wyrywa ci z niej nogi.- zaśmiał sie Harry.
S: Czyli nie mam co liczyć na szybki numerek...?- odparł równie żartobliwie. Gdy dotarliście do waszych znajomych zobaczyliście już nieźle wstawione towarzystwo. Zajęliście miejsce na kanapie, kelner przyniósł chłopakom piwo, a tobie sok. Omiotłaś spojrzeniem cały klub. Jedni z imprezowiczów tańczyli, inni siedzieli na kanapach popijając drinki, a jeszcze inni zajęci byli sobą. Ty i Hazz rozmawialiście ze Stan'em i Eliot'em, którego nazywano Stick
. Swoją ksywkę zawdzięczał zapewne swej posturze. Było on wysoki i bardzo szupły. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Początkowo czułaś sie trochę spięta, jednak obaj chłopcy okazali sie bardzo mili i zabawni, co sprawiło, że z czasem rozluźniłaś sie. Minęła prawie godzina, a wy nadal siedzieliście.
(T.I): Hazz chodź zatańczyć.- marudziłaś znudzona.
H: Zaraz.- odparł pospiesznie.
(T.I): To sam mówiłeś 20 minut temu.
H: Skarbie poczekaj chwilkę.- odrzekł, a sekundę później oddał sie rozmowie ze Stan'em. Nudziłaś sie potwornie. Twoim zajęciem, było oglądanie skąpych strojów, szczupłych dziewczyn. Kilka z nich posłało ci pokrzepiający uśmiech, który odwzajemniłaś. Myślałaś również o tym, że w obecnym stanie nie mogłaś sie nawet z nimi równać. Prawda jest tak, że tęskniłaś za swoją dawną figurą i po cichu liczyłaś, że zbytnio nie przytyjesz podczas ciąży. W końcu postanowiłaś iść sie czegoś napić. Nie chciałaś dłużej nudzić się u boku Harrego, który i tak cie nie zauważa. Wstałaś z fotela i ruszyłaś przed siebie.
H: Gdzie idziesz?- o teraz mnie zauważyłeś..?- pomyślałaś.
(T.I): Po sok..- odparłaś i podeszłaś do baru.
(T.I): Jeden sok poproszę.
Je: Dwa soki.- powiedziała dziewczyna do barmana.
Je: Jestem Jesy, a ty?
(T.I): (T.I).- odparłaś ściskając dłoń rudowłosej.
J: Zauważyłam, że trochę sie nudzisz.
(T.I): Trochę. Przyszłam tu z Harrym, ale on cały czas gada ze swoim kolegą.
Je: Ta.. Znam takich kolesi jak ten Stan i wiem, że może gadać bez przerwy.
(T.I): Ta...
Je: Może chcesz poznać moje koleżanki?
(T.I): Jasne, tylko powiem Harremu.- odparłaś i zrobiłaś co powiedziałaś. Następnie udałyście sie do przyjaciółek rudowłosej. Zarówno Leigh towarzysząca Liamowi, jak i Jade, którą podrywał Niall okazały sie bardzo miłe. Potem rozmawiałyście o chłopakach i trochę tańczyłyście. Po półtorej godzinie postanowiłaś wrócić do Harrego. Siedziałaś tam już jakieś pół godziny. Podczas gdy Hazz i Stan opróżniali kolejną butelkę piwa, Eliot poprosił cie do tańca. Piosenka, na którą trafiliście była dość szybka. Chłopak wielokrotnie obracał cie, a ty o dziwo nadążałaś za nim mimo tego, że byłaś w ciąży. Gdy piosenka dobiegła końca, zobaczyłaś Harrego. Stał w tłumie i przyglądał sie tobie z uwagą. Byłaś na niego trochę zła, bo początkowo olewał cię. Teraz jednak pewien był, że chce zająć sie tobą. Szedł w twoją stronę wolno, a na twarzy malował mu sie zawadiacki uśmieszek. Gdy do ciebie dotarł owiała cię w woń jego perfum zmieszana z zapachem alkoholem. Chłopak, objął cię w pasie i przyciągnął do siebie. Chciał cie pocałować, ale uniemożliwiłaś mu zbliżenie sie do ciebie opierając ręce o jego tors.
(T.I): Teraz przypomniałeś sobie, że masz dziewczynę..?- rzekłaś z wyrzutem.
H: Kochanie nie denerwuj sie.- powiedział, ale ty nadal czułaś się urażona.
H: Widzę, że będę musiał ci to jakoś wynagrodzić.- dodał puszczając ci oczko. Cholera! Czemu on jest taki seksowny..?- pomyślałaś.
(T.I): Ciekawe..- odparłaś bez entuzjazmu, na co Hazz pochylił sie w twoją stronę i powiedział ci do ucha.
H: Będę całował cie tu..- a sekundę później jego wargi przywarły do twojej szyi tuż pod uchem, by zaraz zjechać wzdłuż linii twojej szczęki. W pewnym momencie chłopak delikatnie zassał twoją skórę, by następnie przejechać po niej zębami. Poczułaś nieprzyjemne piecznie, co sprawiło, że mimowolnie mocniej ścisnęłaś Harrego w tali, a jękniecie uleciało z twoich ust. Chłopak wydawał sie zadowolony z takiej reakcji. Sekundę później uśmierzył ból przejeżdżając po podrażnionej skórze językiem i dmuchając na nią wywołując przyjemne dreszcze. Takie zagrania są nie fair- pomyślałaś, gdy czułaś, że zaraz mu ulegniesz.- I tu też cie pocałuję..-dodał, składając małe, wilgotne całuski wzdłuż linii twojej szczęki i nad dekoltem.- I tu także..- odparł, gdy złączył wasze usta.


Całowaliście sie wolno i delikatnie. Wasze języki połączyły sie w namiętnym tańcu. Ręce Harrego powędrowały na dół twoich pleców, ty zaś zanurzyłaś palce w lokach chłopaka. Jego dotyk sprawiał, że przechodziły cie dreszcze, a przyjemne uczucie rozchodziło sie po twoim ciele...



 
Nowy rozdział i chyba jest całkiem dobry ;)
Jak dla mnie najlepsza jest pespektywa (T.I) ;3
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem, szkoda tylko, że jest ich tak mało :/
Zachęcam też do zadawania pytań postaciom i wyrażenia opini o tym poście ;p
Pozdrawiam Mell ;*




czwartek, 20 lutego 2014

52. Please say yes...

*Ty. 24 grudnia*
Nim sie obejrzałaś, a minął już prawie cały okres promocyjny płyty. Dni mijały ci monotonnie. Od poniedziłku do piątku wstawałaś rano i szłaś na pierwszą zmianę do pracy. Następnie udawałaś sie na cmentarz i siedziałaś przy grobie Kyla. Mówiłaś mu co u ciebie i o tym jak bardzo za nim tęsknisz. Prawie za każdym razem płakałaś w trakcie wizyty tam, jednak nie było to nic złego. Reszte popołudnia zaś spędzałaś w swojej ulubionej kawiarni Rose Cafe. To miejsce miało coś w sobie. Ściany pomieszczenia były pomalowane na ciemny brąz, meble zaś był w jaśniejszym odcienu tego koloru. Przytulnej atmosfery kafejce nadawały lampy zrobione z puszek po kawie, rzucające ciepłe złote światło na otoczenie. Twoje ulubione miejsce znajdowało sie w rogu kawiarni tuż obok kominka. Miałaś z niego widok na całą restaurację, a z okna widziałaś uliczki Londynu. W lokalu zwykle nie było zbyt wiele osób. Nie było też głośno. W tle było słychać jedynie rozmowy i telewizor ustawiony na jakąś stację muzyczną. Jak dla ciebie idealne warunki do nauki i wyciszenia się. Dlatego też często tam wpadałaś. Wekeendy zaś spędzałaś na uczelni. Oczywiście każdego ranka rozmawiałaś z Harrym przez telefon, a wieczorem spotykaliście sie na Skypie. Mimo, że potwornie za nim tęskniłaś, cieszyłaś sie, że spełnia swoje marzenia. Radość i zaangażowanie z jakim opowiadał o występach i wywiadach była nie do opisania. Z resztą kilka z nich widziałaś i mogłaś śmiało stwierdzić, że 1D przed kamerami czuje sie jak ryba w wodzie. Jednak najfajniesze w waszych rozmowach na wideo-czacie było to, że mówiliście sobie o błachostkach, takich jak znalezienie na ulicy 10£ czy wojna na jedzenie w wykonaniu chłopców. Podczas tych trzech tygodni spotykałaś sie również z El. Chodziłyście na zakupy, do kina i na spacery. Zbliżyłyście sie do siebie. Także twoja przyjaźń z Pezz ożyła. Widziałyście sie dwa razy, ale były to spotkania niezapomniane. Wspominałyście stare czasy. Odwiedziłyście znajomych ze szkoły, a co najważniejsze nie kłóciłyście sie. Duchowo również wspierałaś Perrie. W końcu doszła juz do półfinałów X Factor i piekielnie sie stresowała. Ty starałaś się być dla mnie podporą i za każdym razem, gdy dziewczyna miała chwilę słabości dzwoniła do ciebie. Również koleżanki z zespołu, które swoją drogą są rozkoszne, pomagaja Pezz co niemiara. Twoi rodzice zaś tak bardzo wciągnęli się w to, że będą mieli wnuka, że kupili już pierwsze śpioszki dla maluszka. Jedne były różowe, gdyby to była dziewczynak, a drugie niebieskie dla chłopca. Ty i Hazz zadecydowaliście, że do porodu nie poznacie płci, a po za tym z maleństwem było wszystko w porządku. Martwiło cie jedynie to, że Hazz jeszcze nigdy nie był z tobą u ginekologa. Chłopak obiecał, że przy wizycie w styczniu będzie choćby miał przylecieć z drugiego krańca świata. I właśnie dlatego radzice sobie tak dobrze. Dzięki takim małym rzeczom jesteście blisko siebie, choć dzielą was tysiące kilometrów. Niestety od czasu do czasu zostawałaś sama. Na początku bałaś sie tego, bo czułaś sie dziwnie. Z czasem jednak oddałaś sie temu co kochałaś. Zaczęłaś robić artystyczne zdjęcia. Zabierałaś ze sobą aparat wszędzie. Dosłownie nie mogłaś doczekać sie kiedy wywołasz zdjęcia. Nareszcie wszystko zaczyna sie układać. Naprawiłaś relację ze wszystkimi, a na dodatek chłopcy wracają za półtora tygodnia. Jednak jest ci przykro, że nie będziesz mogła spedzić świąt z miłością swojego życia. Miło byłoby razem ubierać choinkę albo pomagać w przygotowaniu wigilijnej kolacji. Niestety musicie zadowolić sie jedynie rozmową przez wideo-czat. Była 17.00, a ty w końcu postanowiłaś wyjść z wanny. Tak wanna to idealne miejsce do przemyśleń- stwierdziłaś. Następnie założyłaś bieliznę i postanowiłaś ogarnąć włosy. Najpierw dokładnie je wysuszyłaś, a później starannie wyprostowałaś. Byłaś zadowolona z efektu. Długie brązowe pasma włosów spływały łagodnie po twoich ramionach, a co najlepsze żaden z nich nie odstawał. Kolejnym punktem przygotowania sie do kolacji był makijaż. Na początku wyrównałaś kolor skóry podkładem, następnie naniosłaś na powieki najpierw brązowy cień, a później zewnętrzną część powieki pokryłaś niemalże czarnym cieniem wychodąc nieco po za kontur oka. Na koniec zrobiłaś czarne kreski i wytuszowałaś rzęsy. Mimo, że rzadko malowałaś sie w ten sposób wyszło ci całkiem nieźle. Skończywszy poszłaś do sypialni założyć wcześniej starannie wybrane ubrania. Nie wiesz dlaczego, ale chcesz wyglądać dziś jakoś wyjątkowo. Podeszłaś do lustra ocenić końcowy efekt. Było dość dobrze, ale brzych był juz bardzo widoczny. Nie zwlekając dłużej zeszlaś na doł do mamy.
(T.I): Pomóc Ci w czymś?

M: Rozstaw zastawę.- od razu wykonałaś polecenie rodzicielki. Wyjęłaś z regału najładniejsze naczynia i nakryłaś dla czterech osób. Następnie pomagałaś mamie przenieść wigilijne potrawy z kuchni do jadalni. Kilka sekund później w pomieszczeniu pokazał sie tata. Podszedł do mamy i pocałował ją w usta. Wasza rodzina wygladała jak z obrazka. Szkoda, że brakował jednej osoby. Kilka sekund później twój ojciec wygłosił krótką przemowę. Następnie podzieliliście sie opłatkiem składając sobie życzenia. Po wigilijnej kolacji postanowiłaś przygotować sie na rozmowę z Harrym. Miałaś 10 minut do rozpoczęcia "spotkania", więc poprawiłaś swój wygląd. Weszłaś na Skypa i czekałaś na Harrego. Czekałaś 5 minut- zwykłe spóźnienie, 15 minut- może przeciągnął mu sie wywiad, 30 minut- może nie ma Wi-Fi. Postanowiłaś do niego zadzwonić, niestety odezwała sie automatyczna sekretarka. Poczekam jeszcze chwilę, może zaraz wejdzie- pomyślałaś. Po kolejnych 30 minutach miałaś dość. Byłaś zła. Hazz nie pojawił sie na Skypie i nawet nie powiedział, że go nie będzie. Zadzwoniłaś do niego jeszcze raz.
(T.I): Cześć. To ja. (T.I). Twoja dziewczyna jeśli nie pamiętasz. Dzięki za uroczy prezent. Totalny z ciebie dupek!- powiedziałaś i sie rozłaczyłaś. Rozzłoszczona chodziłaś po pokoju. Czułaś sie jak idiotka, a tego nienawidzisz. Emocje coraz bardziej wzbierały w tobie i sprawiały, że miałaś ochotę krzyczeć. Jak on mógł wystawić mnie w święta!- pomyślałaś. Zfrustrowana uderzyłaś pięścią w ścianę. Od razu odczułaś ulgę, a następnie gorycz rozlewajacą sie po twoim ciele. Jak on mógł wystawić mnie w 
ś w i ę t a ..?

Pomyślałaś bliska płaczu. Bezsilnie osunęłaś sie na podłogę. Przecież Harry wiedział jak ważna była dla mnie rozmowa dzisiaj. W święta, gdy powinniśmy być razem, a nie możemy. Co było ważniejsze ode mnie? Dlaczego nie powiedział mi, że nie porozmawiamy na wideo-czacie? Przecież dziś są święta.. Pomyślałaś cicho szlochając. Minęło kilka minut, a ty postanowiałaś sie otrzasnąć. Nie było to jednak takie łatwe, więc położyłaś sie wcześniej. Po około godzinie przewracania sie z boku na bok, postanowiłaś wziać tabletkę nasenną. Najpierw jednak sprawdziłaś ulotkę. Jak sie okazało kobietom w ciąży nie wolno brać tego lekarstwa. Zrezygnowana wróciłaś na łóżko. Po około 30 minutach, stwierdziłaś, że i tak nie zaśniesz. Włączyłaś więc film i nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś.

 

*(T.I). Następny dzień*
Obudziłaś sie kilka minut po dziewiątej. Wstałaś i poszłaś do łazienki. Zmyłaś wczorajszy makijaż. Następnie ubrałaś sie w czarne legginsy oraz luźny kremowy sweter i rozczesałaś włosy. Potem zeszłaś na dół. Weszłaś do kuchni, nikogo nie było. Potem do salonu też nikogo nie było. Miałaś stamtą wyjść, gdy coś przykuło twoją uwagę. Na stoliku kawowym stała filiżanka. Podeszłaś bliżej i zobaczyłaś napis "Marry me" na gorącej czekoladzie.
(T.I): O mój Boże!- krzyknęła i wtem ujrzałaś Harrego wchodzącego do pomieszczenia. Chłopak patrząc ci w oczy zaczął mówić po polsku.
H: Co to jest milosc
Ne wiem

Ale to mile
Ze chcę jo miec
dla sebie

Na ne wiem
Ile


Gdze meszka milosc
Ne wiem
Moze w usmiechu
Czasem jo slychac
W spewie
A czasem
W echu


Co to jest milosc
Powedz
Albo ne mow


Ja chcę cie miec
Przy sobie

I ne wiem
Czemu
(T.I) zostan moja zona.- powiedział wyjmując zza plecu ogromny bukiet czerwochy róz. W tej chwili cała złosć minęła, a ty rzuciałaś sie Harremu na szyję.
(T.I): Tak! Tak! Po stokroć tak!- powiedziałaś, gdy łzy radości spływały ci po policzkach, a chłopak mocniej cie przytulił.
H: Skarbie mam pierścionek dla ciebie.- powiedział odsuwając sie od ciebie. Nastepnie wsunął pierścioenk na twój palec, a ty znów zaczęłaś płakać. Harry ocierając kciukiem twoje łzy dodał.
H: Przepraszam, że nie było mnie wczoraj na wideo-czacie, ale byłem w samolocie. Skarbie nigdy bym o tobie nie zapomniał.
(T.I): To ja przepraszam, że nazwałam cie dupikiem. Jesteś najlepszym facetem pod słońcem.

H: Za to ty jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.- powiedział ponownie cie przytulając. Hazz trzymał cie blisko przy sobie zacieśniając uścisk. Następnie oddaliliście sie nieco od siebie. Hazz oparł głowę o twoje czoło i wpatrywał ci sie w oczy milcząc. Z reszta nie potrzebował słów. Jego spojrzenie wyrażło wszystko co do ciebie czuł. W jego oczach widziałaś troskę, pożądanie- miłość. W tej chwili świat przestał dla was istnieć byliście tylko wy. Nastepnie chłopak delikatnie musnął twoje usta. Potem jego język wsunął sie w wnętrze twoich ust, delikatnie je pieszcząc. Roskoszowłaś sie jego dotykiem. Czułaś jego szczupłe palce przesuwające sie po twoich plecach. Jego tors tuż obok twojej klatki piersiowej. Jego cudowny zapach omiatający całe twoje ciało. Harry odsunał sie od ciebie lecz nadal trzymał cie blisko.
H: Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. Tylko musimy iść na dwór.
(T.I): Też mam coś dla ciebie. Poczekaj.- odparaś i pobiegłaś na górę. Wzięłaś prezent i wróciłaś na dół. Następnie Hazz pomógł założyć ci płaszcz i wyszliście na zewnątrz.
H: Zamknij oczy.- ty nawet nie kłócąc sie z chłopakiem zrobiłaś co ci kazał. Nastepnie Hazz wziął cie na ręce i ruszyliście.
(T.I): Ciekawa jestem czy za kilka miesiący też będziesz mnie tak nosił?- zaśmiałaś się.
H: Ciebie zawsze.- odparł, a kilka sekund później postawił cie na ziemi. Ty otworzyłaś oczy, a Harry dodał.
H: A oto twój nowy samochód!
(T.I): Harry! Ja.. Nie spodziewałam sie czegoś takiego.
H: No dalej. Wsiądź do niego.- powiedział podając ci kluczyki. Ty pilotem otworzyłaś drzwi i wsiedliscie do środka.
H: Ten samochód jest stworzony dla ciebie. Ma automatyczna skrzynię biegów, czujnik parkowania, radio, klimatyzację...
(T.I): Harry nie wiem co powiedzieć. Ten samochód zapewne jest wspaniały, ale nie wiem czy mogę go przyjąć. Na pewno był drogi i...
H: Po prostu podziekuj i nie wymyślaj głupot. Co jest moje to i twoje, więc kupiłem, go za nasze pieniądze. Wiem. Nie lubisz, gdy daję ci takie drogie rzeczy, ale to prezent, wiec nie przyjmę odmowy.- powiedziła z uśmiechem na ustach.
(T.I): Dziękuję Harry.- odparłaś.
(T.I): Teraz widzę, że mój prezent przy tym wypadnie nijak.
H: Mi wystarczy to, że jesteś moja. Nie wiedziałem czym jest miłość dopóki pierwszy raz nie spojrzaem w twoje oczy.
(T.I): Ooo! Hazz.- powiedziałaś i wychylając sie w jego stronę, by pocałowałaś go w usta.
(T.I): A teraz mój prezent. Wiem, że to nie to samo co samochód, ale myślę, że ci się spodoba.- odparłaś podając chłopakowi prezencik. Zielonooki od razu odpakował go i krzyknął.
H: Fuck yeah! Bilety na mecz Chelsea'y?! Kobieto spełniasz moje sny!
(T.I): Mam cos jeszcze.- wręczyłaś mu torebkę.
H: Jeans'y?- posłał ci zdziwione spojrzenie.
(T.I): Tak. Nie moge już patrzeć jak chodzisz w tych podartych. Dobrze wiesz, że nie ingeruje w twój wygląd, ale te podarte ze wszystkich stron spodnie to już przesada. Bezdomni maja lepsze ubrania od ciebie..
H: Ale ja je kocham..
(T.I): Skoro je kochasz to powieś je w gablocie..
H: Dobra.
(T.I): Grzeczny chopiec.- powiedziałaś i pocałowałaś go w policzek.
H: To co jazada próbna?
(T.I): Czemu nie?- powiedziałaś i odpaliłaś samochód. Trzeba przyznać prowadzi sie jak marzenie.
(T.I): Chciałabym zobaczyć miny chłopców, gdy dowiedzą sie, że kupiliśmy im bilety do studia Marvel'a.- powiedziałaś przerywając ciszę.
H: Ta..
(T.I): W ogóle fajnie byłoby ich zobaczyć. Szkoda, że przyjechałeś sam.
H: Dzieki.. Po co ja sie w ogóle staram, skoro tego nie doceniasz..?- odparł spoglądając na ciebie z wyrzutem.
(T.I): Doceniam wszystko. To, że przyjechałeś do mnie, to, że nadal ze mna jestes. Każdego dnia dziekuję Bogu, że cie spotkałam.
H: Kocham cię.
(T.I): Ja ciebie też. A jeśli chodzi o chłopców to dobrze wiesz, że nie widziałam tych wariatów od miesiąca. Stęskiniłam się.
H: Już niedługo wrócimy na dłużej. Nie martw sie Skarbie.- zamilkliście na chwilę. Nastepnie zakończyła sie rundka na około osiedla. Zaparkowałaś pod domem. Wszedłszy do środka, zobaczyliście twoich rodziców przygotowujacuch śniadanie. Bez wachania poszłas pomóc mamie w kuchni. Zas twój tata i Harry nakryli do stołu. Następnie wszyscy zasiedliście do stołu.
T: Kochani.. Ten rok był trudny dla nas wszytkich. Dobrze wiemy, że było między nami różnie. Jednak myślę, że wszyscy zrozumieliśmy, że wszystko może sie zmienić. Nawet my sami. W tym wyjątkowym dniu chciałbym życzć wam, żeby zawsze panowała między nami zgoda, miłość i szacunek. Byśmy byli dla siebie wsparciem i ostoją w trudnych chwilach. Za to właśnie wznieśmy toast.- dokończył i podniósł kieliszek w górę, a wy powtórzyliście jego zachowanie. Ty jednak piłaś tylko sok. Potem zabraliście sie za jedzenie. Wszyscy rozmawiali, a ty po prostu patrzyłaś na Harrego. Mimo, że chłopak siedział tuż obok ciebie, nadal nie mogłaś uwierzyć, że naprawdę tu jest. Po chwili odezwał sie twój ojciec.
T: Harry, (T.I) mamy dla was mały prezent.- powiedział obejmując mamę w pasie.
M: Kupiliśmy wam.. Z resztą sami zobaczcie.- powiedział podając wam pudełko. Ty i Hazz otworzyliście je. Była to zawieszka i wsiorek. (T.I): Są piękne, ale nie trzeba było.
T: Trzeba. To taki drobiazg.- powiedział i uśmiechną sie.
H: My też mamy coś dla rodziców.- oświadczył i podał rodzicom kopertę.
M: Czy wyście oszaleli? Wycieszka na Karaiby?
(T.I): Taki drobiazg.- odparłaś śmiejac sie.
T: Dziękujemy bardzo.
H: Nie ma za co.

(T.I): Mamo. Posprzątamy po śniadaniu i pójdziemy do mnie.
M: Oczywiście. Musicie sie soba nacieszyć. A i jeszcze jedno dziś wieczorem może przyjdzie ciocia Maddie z rodziną i może zanocują.- odparła z promoiennym uśmiechem. Nastepnie szybko ogarnęliście stół i poszliście na górę. Tam położyliście sie na łóżku. Milczeliście. Chłopak otulił cie opiekuńczo ramionami, a ty leżałaś wtulona w jego tors i słuchałaś bicia jego serca. Roskoszowałaś sie jego zapachem, a przede wszystkim tym, że by tu dziś z tobą. Nagle Hazz przerwał ciszę.
H: Czemu nie powiedziałaś, że Simon był u ciebie?
(T.I): Nie było o czym. Po prostu rozmawialiśmy.- mówiłaś starając sie zachować spokój.
H: To on przekonał cie, żebym jechał na promowanie płyty?
(T.I): Nie. Sama tak uznałam.
H: Ale on najpierw zabawił sie twoimi uczuciami. Powinnaś mi o tym powiedzieć od razu.- powiedział podnosząc sie do pozycji siedzącej.
(T.I): Skąd masz takie wiadomości?
H: Dowiedziałem sie przez przypadek, gdy Paul rozmawiał z Simonem przez telefon. Dlaczego mnie okłamywałaś?
(T.I): Nie okłamywałam cie.
H: A co? Po prostu nie mówiłaś całej prawdy?!
(T.I): Fakt kłamałam, ale zrobiam to dla ciebie.
H: Czyli pomogłaś mi okłamując mnie i spiskując za moimi plecami z moim szefem..?
(T.I): Tak. Prosze cie zostaw to tak jak jest. Nie trzeba tego roztrzącać. Zrozum.
H: Nie rozumie tego. Dlaczego kazalaś mi jechać skoro tak bardzo nie chciałaś być sama?

(T.I): Czy gdyby choć zająknęła sie, żebyś został, pojechał byś promować płytę?
H: Oczywiście, ze nie.
(T.I): I masz swoją odpowiedź. Zrobiłam to, bo musisz rozwijać swoją karierę.
H: Ale kariera nie jest ważniejsza od ciebie!- powiedział podniesionym tonem.

(T.I): Nie, ale taką masz pracę. Hazz my jesteśmy skazani na rozłąkę i musimy to zaakceptować. Przepraszam, że cie okłamałam i wiem, że nie powinnam tego robić, ale uwierz, że tak było lepiej. Przecież ty kochasz śpiewać. Nie możesz sobie tego odebrać, bo jestem w ciąży.

H: Ciebie kocham bardziej.- powiedział ze łazami w oczach.
(T.I): Wiem Harry i dlatego chcę, żebyś ty robił to co sprawia ci przyjemność.- powiedziałaś gładząc go po policzku. Chłopak zamknął oczy i rozkoszował sie twoim dotykiem, a ty kontynuowałaś.- Z odległością sobie poradzimy. W końcu trasa nie będzie trwała wiecznie, a na dodatek będą w niej przerwy, więc będziemy mogli być wtedy razem.
H: Czasami myślę, że znam cie w stu procentach i potrafie przewidzieć twój ruch, jednak ty zawsze mnie zadziwiasz.
(T.I): Taka moja rola.- powiedziałaś uśmiechając sie.
H: Obiecaj mi, że już nigdy nic przede mną nie zataisz.
(T.I): Obiecuję, ale..
H: Nie ma żadnych ale.
(T.I): Pozwól mi dokończyć. Obiecuję, ale muszę powiedzieć ci o czymś jeszcze.
H: Tak?
(T.I): Świat ma nie wiedzieć o naszym dziecku.
H: Co?! Niby dlaczego?!
(T.I): Simon powiedział, że tak będzie lepiej. Wtedy nie miałam wyboru i sie zgodziłam.
H: Tak to nie będzie! O na pewno nie!
(T.I): Proszę cie tylko nie podejmuj pochopnych decyzji.- chłopak skinął lekko głową i obją cie.
H: Już niedługo wszystko będzie dobrze. Coś wymyślę.- powiedział i pocałował cie w czoło. Resztę popołudnia spędziliście rozmawiając i oglądając filmy.


Nowy rozdział ;)
Jestem niemal w 10% pewna, że nie spodziewłyście sie zaręczyn *.*
Chcę podziękować tym, którzy komentowali ostatni rozdział ;)}
Cieszę sie, że ze mna jesteście <33
Zchcęcam do komentowanie rozdziału ;*
Pozdrawiam Mell ;3

sobota, 15 lutego 2014

51. Goodbye...



*Harry*
Wbiegłszy do sypialni zobaczyłem (T.I) siedzącą na łóżku. Dziewczyna zauważywszy moja obecność stanęła naprzeciw mnie.
H: (T.I) nie masz prawa ze mną zerwać! Jestem ojcem twojego dziecka!- krzyknąłem nią panując nad emocjami, na co dziewczyna opowiedziała dość spokojnie.
(T.I): Nie dałeś mi wyboru.

H: Nie sądziłem, że ze mną zerwiesz.- przyznałem lekko zawstydzony obniżając ton głosu.
(T.I): Jeśli chcesz być ze mną, wyjedź do Stanów.- odparła, a w jej oczach zamajaczyły łzy
H: Tak nagle zmieniłaś zdanie? Tydzień temu prosiłaś, żeby został, a teraz żądasz żebym wyjechał? To nie logiczne.- dlaczego kobiety tak trudno zrozumieć?!
(T.I): Kobiety są nielogiczne! A zwłaszcza te z rozszalałymi hormonami!- krzyknęła, a po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, którą dziewczyna szybko otarła.
H: Nie wciskaj mi kitu. Płaczesz i karzesz mi jechać. Powiedz czemu zmieniłaś zdanie?
(T.I): Był t..- zacięła sie- Byłam na spacerze i wszystko przemyślałam. Powinieneś jechać, bo to twoja praca.- odparła z nutą niepewności w głosie, bawiąc sie palcami. Lecz po chwili podniosła wzrok i uśmiechnęła sie słabo.
H: Ale ja chcę zostać. Chcę być przy tobie.
(T.I): A czy chcesz być ze mną?- odparła drżącym głosem.
H: Co to za pytanie? Oczywiście, ze tak.
(T.I): Więc wyjedź do USA, bo w innym razie będziemy musieli sie rozstać.- westchnęła starając sie zapanować na emocjami.
H: Jakim prawe szantażujesz mnie w ten sposób?- powiedziałem lekko podirytowany.
(T.I): Sam powiedziałeś "wyjadę jeśli ze mną zerwiesz". Teraz to twój wybór. Albo zadzwonisz gdzie trzeba i powiesz, że jedziesz promować płytę, albo jeszcze dziś wyprowadzę sie do rodziców.
H: Dlaczego taka jesteś? Dlaczego wszystko komplikujesz?
(T.I): To ty wszystko utrudniasz. Po prostu wyjedź. Proszę. Pomyśl, że.. Że to sprawdzian dla nas przed Where We Are Tour.- może (T.I) ma racje? Może to dobry pomysł.
H: Mówiłaś przecież, że chcesz żebym był przy tobie.
(T.I): Tak, ale nie będziesz sobą jeśli nie pojedziesz z chłopcami. Twoje miejsce jest na scenie, a moje na uniwerku. Taka jest prawda Harry. Musimy dać sobie z tym radę. Po za tym są telefony i Skayp. Damy radę. Tylko proszę cie jedź do Stanów.- odparła z nadzieją w głosie.
H: Jesteś pewna, że dasz sobie sama radę? W końcu nie będzie mnie miesiąc, a ty jesteś w ciąży.
(T.I): Ciąża to nie choroba. Po za tym myślałam nad tym wszystkim i stwierdziłam, że czas stanąć na nogi. Muszę żyć dalej i wrócić do normalności. Dam sobie radę sama, z resztą, gdy pojedziesz w trasę nie będziecie cie jakieś 6 miesięcy. Musze sobie dać radę. Kiedyś zaakceptuję fakt, że muszę sie tobą dzielić. Po za tym mam rodziców i El. Oni mi pomogą.
H: Jesteś pewna?
(T.I): Tak. A teraz dzwoń do Simona i powiedz, że jedziesz.- uśmiechnęła sie.
H: Dobra.- zacząłem wybierać numer, gdy nagle mnie olśniło.
H: Skąd wiesz, że powinienem dzwonić do Simona?
(T.I): Eee.. No jak to? Przecież jest twoim szefem. To chyba on zajmuje sie tą całą promocją..?- dziewczyn posłała mi uśmiech. Tak. W sumie to całkiem logiczne. Chwilę później powiedziałem Simonowi, że jednak jadę. Następnie zacząłem sie pakować co nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Około 23.00 ja i (T.I) byliśmy już w łóżku. Dziewczyna leżała wtulona w mnie. Kreśliła różne wzory na moim torsie, a nagle odezwała sie.
(T.I): Harry..
H: Tak Kochanie?
(T.I): Gdy wyjedziecie wprowadzę sie do rodziców. - mówiła niepewnie.
H: Dlaczego? Przecież mój dom jest twoim domem.
(T.I): Hazz.. Ja nie chcę tu siedzieć sama. Po za tym od domu rodziców, będę miała bliżej na uczelnię.
H: Skoro tak wolisz. To co musisz sie spakować?
(T.I): Tak właściwie to moje rzeczy są już u rodziców.
H: Jak to?
(T.I): Wiedziałam, że pojedziesz w trasę, a nawet gdyby nie to byłoby jak znalazł.
H: Nawet tak nie mów. Wiesz, będę za tobą tęsknił.
(T.I): Ja za tobą też Hazz.- powiedziała, a ja ją pocałowałem.


*(T.I). Następny dzień*
Wszystko dziś dzieje sie w ekspresowym tempie. Wszyscy domownicy wstali po 7.00. Chłopcy biegali po domu jak szaleni w ostatniej chwili szukając jakichś drobiazgów. Zaś punkt 9.00 przed waszymi drzwiami zjawił sie sam Simon. Tłumaczył chłopcom jak mają sie zachowywać w wywiadach i tak dalej, ale naprawdę przyjechał, żeby mieć pewność, że nie pojedziesz z Harrym na lotnisko. Była 9.30, gdy przyszedł czas pożegnania. Byłaś w kuchni i starałaś sie za wszelką cenę opanować drżenie rąk. Nie mogłaś dać po sobie poznać, że cholernie źle ci z tym, że Harry wyjeżdża. Musiałaś udawać silną. W chwili gdy akurat chłopców nie było w pobliżu Simon przypomniał ci, że masz kłamać jak z nut. Z resztą nie miałaś wyboru, gdyby Harry zobaczył choć cień wątpliwości z twojej strony, gotów byłby nie pojechać do Stanów Zjednoczonych. Pocieszała cię jednak myśl, że Eleanor jest przy tobie. Ona właściwie o niczym nie wiedziała, ale łatwiej ci jest jakoś sie trzymać. Po prostu ta dziewczyna zaraża optymizmem i zawsze potrafi poprawić ci nastrój, a co najważniejsze była przy tobie, gdy jej potrzebowałaś. Nie to co na przykład Perrie, ale ona to inna historia. Wyszliście na dwór, chłopcy pakowali swoje walizki do wana.
(T.I): Wybaczcie, ale nie pojadę z wami na lotnisko.- oznajmiłaś, gdy już mieli wsiadać do samochodu.
H: Dlaczego?
(T.I): Nie chcę sie tam rozkleić, po za tym będzie zgiełk i chaos, a ja nie chcę sie denerwować.- odparłaś kładąc ręce na brzuchu. Wszyscy oprócz Harrego wygląd na w pełni przekonanych. Następnie każdy z chłopców przytulił cię i wsiedli do samochodu. Na dworze zostałaś tylko ty i Harry oraz El i Lou, jednak każda para miała własny świat.
H: Zadzwonię zaraz po przylocie dobrze?
(T.I): Dobrze, ale nie panikuj Hazz. To nie pierwsza i nie ostatnia rozłąka. Damy radę. Po za tym to tylko miesiąc.
H: Masz racje.- odparł i spojrzał ci w oczy. Trwaliście tak chwile zmiejszając dystans miedzy wami, aż wasze wargi spotkały sie. Całowaliście sie wolno i namiętnie, ciesząc sie każdą sekundą. Nagle usłyszeliście.
S: Harry, Louis pospieszcie sie!- zielonooki powoli odsuwał sie od ciebie, aż wasze usta całkowicie straciły kontakt. Chłopak oparł swoje czoło o twoje i patrząc ci w oczy wyznał.
H: Kocham cię (T.I).
(T.I): Też cie kocham Harry.
S: Tomilnson! Styles!- brunet pocałował cie w policzek i ruszył do samochodu. Nagle poczułaś ramie El obejmujące cie w pasie.
E: Damy radę.- jednak jej słowa na nic sie nie zdały. Jedyne co miałaś Ochotę zrobić to jechać z nim. W ostatniej chwili pobiegłaś w stronę wana i chwyciłaś Harrego za rękę. Chłopak od razu odwrócił sie i przytulił cie do siebie. Czułaś, że zaraza sie rozpłaczesz, więc powiedziałaś.

(T.I): Będę tęsknić.- i odeszłaś nieco dalej. Chwile później przy tobie znalazł sie Simon i El. Potem patrzyłaś jak Hazz wsiada do samochodu. Następnie chłopcy pomachali wam i samochód ruszył na lotnisko.
(T.I): Zadowolony..?- szepnęłaś do Simona
S: Nawet bardzo. Teraz siedź w domu do końca ciąży i wszystko sie ułoży.- opowiedział równie cicho, a następnie wsiadł do swojego auta i odjechał. Całe szczęście El nic nie słyszała. Nie chciałaś jej w to mieszać. Simon to świnia i nie wiadomo co by wymyślił, gdyby ktoś dowiedział sie o "waszym układzie". Ty udajesz, że nie istniejesz i nie stajesz na drodze kariery chłopców, a dzięki temu możesz być z Harrym. Nim sie spostrzegłaś El zaprowadziła cie do domu. Usiadłyście w kuchni i zaparzyłyście herbatę.
E: Jesteś bardzo dzielna wiesz?
(T.I): Jak to?- zaśmiałaś sie.
E: Ja płakałam, a ty nawet łzy nie uroniłaś.
(T.I): To tylko miesiąc chłopcy wrócą.
E: Niby tak, ale wiesz.. Rozłąka. Dziwnie mi będzie nie budzić sie przy Louisie.
(T.I): Ta..- odparłaś. Około 30 minut później przyjechał twój tata. Zabraliście twoje książki i byłaś gotowa do drogi. Pożegnałaś sie tylko z El i ruszyliście. Ty i tata milczeliście. On skupiony był na drodze, ty zaś tępo wpatrywała sie w szybę. Co z tego, że chciałabyś być z Harrym gdzieś gdzie nikt by go nie znał? Gdzieś gdzie moglibyście byś tylko we dwoje? To sie nie liczy. Póki One Direction istnieje zawsze będzie jakaś przeszkoda ku temu. Oczywiście nie masz za złe Harremu, że spełnia marzenia. Przecież o to w życiu chodzi, jednak ciężko ci zaakceptować fakt, że podczas trasy nie będziecie sie widywać. Nie możesz znieść myśli, że Hazz nie zobaczy jak wasze dziecko robi pierwsze kroki, bo będzie za granicą. Przez długi okres czasu będziecie z dala od siebie i to będzie prawdziwy sprawdzian dla uczucia które was łączy. Kochasz go i chcesz dla niego jak najlepiej jednak, chcesz płakać, bo wypełnia cie pustka, którą tylko Harry może zapełnić. Na ziemie przywołał cie głos ojca.
T: Cieszę sie, że do nas wracasz. Tęskniliśmy za tobą.
(T.I): Też tęsknię, ale pamiętaj, że to tylko do powrotu Harrego.
T: Tak wiem, ale może przez ten czas nadrobimy to co straciliśmy w tym, roku.
(T.I): Może..- odparłaś, a ojciec skręcił na podjazd waszej posesji.
T: (T.I) wiem, że masz mi za złe to, że na początku odtrąciłem cie, ale teraz chcę to naprawić. W sumie nie wiem jak to powiedzieć, ale.. Ale naprawdę mi wstyd, że tyle przeze mnie wycierpiałaś. Skarbeczku ja naprawdę cie przepraszam i proszę pozwól mi to jakoś naprawić.- byłaś w szoku. Takie słowa i to z ust twojego ojca? Jednak po chwili otrząsnęłaś sie i spojrzałaś na tatę.
(T.I): Też chcę, żeby wszystko było jak dawniej.- powiedziałaś, a ojciec przytulił cie. Następnie weszliście do domu. Zaniosłaś na górę swoje rzeczy. Weszłaś do pokoju. Był zupełnie taki sam jak wtedy, gdy go zostawiłaś. Nic sie nie zmieniło. Odłożyłaś książki na biurko, a następnie zeszłaś na dół. Mama ukroiła wam ciasta i rozmawialiście w miłej atmosferze. Potem udałaś sie na wykłady.


Po zajęciech do domu wróciłaś około 20.00. Wzięłaś prysznic i zaczęłaś robić notatki, do zbliżających sie zaliczeń. Skończyłaś po 23.00 i właśnie kładłaś sie spać, gdy dostałaś wiadomość od Harrego.


Od Harry: Doleciałem na miejsce. Wszystko jest ok, a jak Tobie minął dzień? xx

Do Harry: Całkiem dobrze. Tata mnie przeprosił za swoje zachowani. Jestem tylko trochę zmęczona.. :(

Od Harry: To dobrze, że sie pogodziliście. Ciągle zapominam o strefach czasowych. W takim razie dobranoc Skarbie. Erotycznych snów ze mną xx

Do Harry: Jesteś idiotą.. Dobranoc xx
Na tym skończyła sie wasza rozmowa. Kilka minut później zasnęłaś.
*(T.I). 12 grudnia*
Była 19.43, a ty i rodzice szykowaliście sie na imprezę urodzinową do pani Debbie. Ty byłaś gotowa, ale twoi rodzice jak zawsze odkładali wszystko na ostatnią chwilę i kończyło sie to ciągłymi spóźnieniami. W końcu jednak udało wam sie wyjść z domu. Będąc w drodze rodzice rozmawiali o jakichś błahostkach, a ty wpatrywałaś sie w szybę. Na dworze było zupełnie ciemno i padał deszcz. Rozmyślałaś o tym co cie czeka. Zapewne będzie tam Perrie, a ty boisz sie ją spotkać. Od czasu kłótni z Pezz nie miałaś z nią żadnego kontaktu. Jedyne co ci pozostało to oglądanie X Factor. Czujesz sie podle, po tym jak ją potraktowałaś. Dobrze wiedziałaś, że zawsze była bardzo wrażliwa, choć to maskowała. Jednak mimo tego i tak "dowaliłaś" jej, gdy z nią rozmawiałaś. Jednak dziś postanowiłaś ją przeprosić i spróbować naprawić to wszystko. Dojechawszy na miejsce, wzięłaś prezent dla pani Edwards i udałaś sie do domu. Zadzwoniłaś dzwonkiem, a sekundę później pojawiła sie w nich pani Debbie.
D: (T.I)! Jak miło cie widzieć! Pokaż sie mi.- ty obróciłaś sie wokół własnej osi, na co Pani Edwards dodała- Wyglądasz cudnie. Wprost promieniejesz!
T: Trzeba przyznać, że ciąża jej służy. Teraz przynajmniej je normalne posiłki. Jednak nadal upiera sie, że będzie pracować. Nawet Harry nie może jej przekonać.- wtrącił sie twój tata.
(T.I): Tato!- powiedziałaś, a ojciec tylko sie uśmiechnął. Następnie dałaś prezent pani Edwards i ruszyłaś do jadalni. Zastałaś tam Jonniego i jego dziewczynę.
J: Cholera! Ale przytyłaś!- zaśmiał sie rozkaładając szeroko ręce i zachęcając sie byś sie przytuliła.
(T.I): Dupek!- chłopak tylko zaśmiał sie i przytulił cie, tak samo jak jego dziewczyna. Następnie do pokoju weszła Pezz z jakaś potrawą. Blondynka zmierzyła cie spojrzeniem, jednak nie odezwała sie.
(T.I): Cześć Perrie.
P: Cześć.- powiedziała beznamiętnie i postawiła tacę z daniem na stole. Następnie każdy nałożył sobie coś do jedzenia i zabawa sie zaczęła. Pomimo napięcia między tobą i Pezz, atmosfera była miła i rodzinna ze względu na panią Debbie. Po posiłku przyszedł czas na tort. Wspólnie zaśpiewaliście Happy Birthday, a następnie wręczyliście prezenty jubilatce. Po kolacji siedzieliście w salonie, a Pezz poszła sprzątać. Ty postanowiłaś jej pomóc. Wzięłaś kieliszki ze stołu i zaniosłaś do kuchni. Blondynka zmywała naczynia, a gdy cie zobaczyła powiedziała.
P: Nie musisz tego robić. Dam sobie radę.
(T.I): Chcę ci pomóc.
P: Obejdzie sie.
(T.I): Możesz przestać?
P: A niby co ja takiego robię?- zapytała odwracjąc sie do ciebie i obdarzając cie pogardliwym spojrzeniem.
(T.I): Zachowujesz sie jakbyśmy były sobie obce, a tak nie jest.
P: Jesteś śmieszna. Najpierw kłócisz sie ze mną. Wyśmiewasz moje problemy, a teraz masz czelność kazać mi sie uspokoić..?
(T.I): Nie. Ale.. Cholera czemu to mi tak trudno przychodzi!
P: Daj sobie spokój. Nie liczę nawet na przeprosiny..- odparła i chciała sie odwrócić, ale jej to uniemożliwiłaś.
(T.I) Pezz, bo ty nic nie rozumiesz. To wszystko we mnie siedzi tylko nie umiem tego powiedzieć. To jest cholernie frustrujące. Ta bezsilność.
.- powiedziałaś, a Pezz chciała wyjść z kuchni.- Pozwól mi dokończyć.- odparłaś spoglądając w oczy blondynki. Dziewczyna odsunęła sie i spojrzała wyczekująco na ciebie.
(T.I): Pezz ja naprawdę przepraszam. Nie chciałam tego wszystkiego powiedzieć. Źle mi z tym, że sprawiłam ci przykrość i nie pomogłam, gdy tego potrzebowałaś. Ja nie wiem co mi wtedy odwaliło. Po prostu sie bałam. M
am dopiero 18 lat, a wcześniej moje życie było cukierkowe. I teraz nagle wszystko spadło na mnie. Szkoła, pracy, dziecko. Dostałam porządnego kopa w dupę i sobie nie radziłam. Teraz wychodzę na prostą i widzę jak bardzo samolubna byłam, a co ważniejsze ile osób tym zraniłam.
Wiem. Nie cofnę czasu i nie zmienię tego co powiedziałam. Wiem też, że nic nie usprawiedliwia tego jak okropnie cie potraktowałam. Jednak proszę cie jeśli choć trochę mnie lubisz i zależy ci na naszej przyjaźni, daj mi szanse, a naprawię wszystkie błędy. Bardzo za tobą tęsknię i nie chce cie stracić już. Pezz przepraszam.- kończyłaś a w oczach balansowały ci łzy. Spojrzałaś na niebieskooką ona też była bliska płaczu.
P: Też nie chcę cie tracić.- odparła i przytuliła cie.
(T.I): Przepraszam, że cie olałam dla El..
P: Przepraszam, że nie pomogłam ci, gdy Harry z tobą zerwał..
(T.I): Przepraszam, że nie byłam z toba, podczas X Factor..
P: Przepraszam, że przestałyśmy być nierozłączne..
(T.I): Przepraszam, że przestałyśmy sobie ufać.- wyznałyście zalewając sie łzami.
P: Wiesz.. Ten czas bez ciebie, był najgorszy w moim życiu. Świadomość, że gdzieś tam jesteś, a ja cie nie obchodzę była dobijająca.
(T.I): Dla mnie najgorzej było teraz. Wiedziałam, że sprawiłam ci ból, ale bałam sie przeprosić. Wiedziałam, że uderzam w twój najczulszy punkt. Ty chciałaś mi pomóc, a ja cie zmieszałam z błotem. Przepraszam, że to zrobiłam.- wyznałaś mocniej przytulając Pezz. Następnie odsunęłyście sie od siebie i milczałyście. Musiałyście sie wyciszyć, uspokoić. Jakieś 5 minut później zapytałaś.
(T.I): Wiem, że nie będzie tak jak przedtem, ale damy radę to naprawić, prawda?
P: Czym byłaby przyjaźń, gdybyśmy sie od czasu do czasu nie pokłóciły.- zaśmiała sie.
(T.I): Dziękuję.

P: Wiesz co? Nie sądziłam, że mnie przeprosisz. Zawsze czekasz na to aż ja zrobię pierwszy krok, a teraz ty go wykonałaś. To dla mnie wiele znaczy. Widzę, że ci zależy.
(T.I): Wiesz, że nie umiem przyznawać sie do błędów, ale dla ciebie jestem gotowa zrobić wszystko.- odparłaś.
P: Ta.. Nieraz jesteś cholernie egocentryczna..
(T.I): To było miłe.. Dzięki..
P: Taka jest prawda Kicia..
(T.I): Wiem przecież, ale pracuję na tym.- powiedziałaś uśmiechając sie do blondynki.


(T.I): Mam zdjęcie USG, chcesz zobaczyć?
P: Jasne i chcę być chrzestną.
(T.I): Jeśli Hazz sie zgodzi to czemu nie..- odparłaś i ruszyłaś po zdjęcie z badania. Resztę wieczoru spędziłyście na rozmowie...



Nowy rozdział ;)
Jak dla mnie jest ok, ale to nic specjalnego ;p
Teraz musi wyprostować sie kilka spraw, wiec rozdziały będą "sielankowe"..
Co do powyższych treści to myślę, że najlepszą informacją jest, że (T.I) i Hazz jednak są razem ;3
Również sprawa Perri się wyprostowała ;D
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia po poprzednim postem ;*
Naprawdę wiele dla mnie znaczy, ze mimo moich chwilowych kłopotów z pisaniem nadal jesteście ze mną <333
Dziękuję ;*
Liczę, że i tym razem wyrazicie swoja opinię ;p
Pozdrawiam i do nexta Mell xdd

poniedziałek, 10 lutego 2014

50. You must go...

Rozdział dedykuję Lindsay Black ;*

*Zayn. 31 listopada.*
Siedziałem z Pezz na łóżku w hotelu pokojowym. Dziewczyna siedział do mnie tyłem, a ja całowałem ją po ramieniu. Od początku wieczoru staram sie poważnie porozmawiać z Pezz, ale ciągle mi nie wychodzi. Teraz zebrałem sie na odwagę i zacząłem temat.
Z: Perrie..
P: Tak.
Z: Nie uważasz, że to co sie dzieje zaczyna robić sie chore. To co na łączy jest chore.- dziewczyna szybko odwróciła sie do mnie i rzekła z wyrzutem.
P: Ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że to tylko seks. Coś ty znów wymyślił..?- na jej twarzy malowało sie zmęczenie, a po chwili dodała zbolałym głosem- Dlaczego chcesz to wszystko utrudniać?
Z: Wiesz.. Co jakiś czas myślę o tym, gdy byliśmy razem...- zacząłem, a dziewczyna przewróciła oczami i chciała wstać z łóżka. Złapałem ją za nadgarstek i spoglądając jej w oczy powiedziałem- Proszę cie wysłuchaj mnie do końca.- blondynka z powrotem usiadła wygodnie, a ja kontynuowałem.

Z: Co jakiś czas myślę o tym, gdy byliśmy razem. O tym, gdy powiedziałaś, że jesteś tak szczęśliwa, iż mogłabyś umrzeć, a ja odparłem, że to właśnie ty jesteś mi przeznaczona. O tym, że niekiedy czułaś sie samotna w moim towarzystwie. Jednak wiem, że to była miłość, nawet mimo bólu, który wciąż pamiętam. Mimo cieni smutku, które wkradły sie w nasz związek, ja pamiętam wszech obecne promienie słońca i iskierki radość tańczące w twoich oczach. Byliśmy uzależnieni od konkretnego rodzaju smutku. Od przykrości, które zasmucały nas nawzajem. A gdy stwierdzaliśmy, że to koniec, oboje sie pogubiliśmy. Potem staraliśmy sie zapomnieć, a ty nagle powiedziałaś, że wciąż możemy być przyjaciółmi. Muszę przyznać, iż na początku byłem zadowolony, bo znów mogłem być przy tobie. Znów widziałem twój uroczy uśmiech, twoje piękne oczy, znów mogłem zasmakować twoich pełnych ust i myślałem, że znów możemy być razem. A ty nagle zaczęłaś sie izolować ode mnie. Udawać, że nic się nigdy nie wydarzyło, że między nami niczego nie było. Udajesz, że mnie nie kochasz, że nawet seks nic dla ciebie nie znaczy. Traktujesz mnie jak obcego, a to takie bolesne. Pezz ja tak bardzo cie kocham i jeśli tylko byś chciała, moglibyśmy znów być..
P: Przestań. Proszę cie nie mów tego. Nie teraz.- odparła, a w jej oczach balansowały łzy.
Z: Przecież wiem, że mnie kochasz. Dlaczego nie chcesz sie do tego przyznać? Dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
P: Bo boje sie, że znów mnie zostawiasz. Cały czas myślę o chwilach, w których
kazałeś mi wierzyć, że to ja zawsze robię coś źle. Cały czas zastanawiam sie, dlaczego nam sie nie udało i zawsze dochodzę do wniosku, że to przeze mnie. Będąc z tobą z czasem musiałam zacząć domyślać się znaczenia każdego wypowiedzianego przez ciebie słowa, a ja nie chcę żyć w ten sposób
. Nie chcę ciągle zastanawiać się czy cie nie uraziłam, albo czy nie powiedziałam czegoś złego. Nie jestem już taka silna jak kiedyś. Teraz nie dam sobie z tym rady.
Z: Pezz. Oboje sie zmieniliśmy, ale jedno pozostało tak samo. Nadal sie kochamy. Ale proszę. Zaprzecz jeśli sie mylę..- powiedziałem patrząc na niebieskooką.
P: Nie mogę, bo byłoby to kłamstwem.- opowiedziała a po jej policzku spłynęła łza, którą szybko otarła.
Z: Wiec proszę daj nam szansę. Ja spróbuję wszystko naprawić. Proszę cie ten jeden raz.
P: Zayn.. To wszystko jest takie trudne. Ja sie boję.- powiedziała wstając z łóżka. Podeszła do okna i patrzyła przed siebie. Ja podszedłem do niej od tyłu. Rękoma objąłem ja w tali i wyszeptałem do ucha.
Z: Nie musisz decydować teraz, ale pamiętaj, że zrobię wszystko żeby cie odzyskać. Kocham cie Perrie. Proszę powiedz, że ty mnie też kochasz.- blondynka milczała.
Z: Pezz. Proszę cie nie mów, że mnie nie kochasz...- dziewczyna odwróciła sie i spojrzawszy mi w oczy odparła.
P: Kocham cię. Sens w tym, że kocham cie tak bardzo, że boję sie, że to wszystko jest ulotnym snem. Boję sie, że zaraz sie obudzę, a ciebie nie będzie obok, a ja nie chcę żyć bez ciebie.
Z: To pozwól pokazać sobie jak bardzo mi na tobie zależy.
P: A więc pokaż mi.- powiedziała, gdy nasze tęczówki sie spotkały. Po chwili zacząłem zbliżać sie do dziewczyny, by następnie delikatnie musnąć jej usta. Ten wieczór jest najlepszym w moim życiu..



*Ty. 5 grudnia*
Minął tydzień odkąd pożegnałaś Kyla i dowiedziałaś sie o wyjeździe Harrego. Od zeszłego czwartku zielonooki nie poruszał tego tematu. Od tamtej pory co dziennie, chodzisz do pracy, na wykłady i na cmentarz. Nie jest to jednak łatwe. Wszystko nawet najdrobniejszy szczegół przypomina ci, że Kyla już nie ma. Czasami w nocy budzisz sie i płaczesz. Jednak robisz to cicho. Nie chcesz dokładać Harremu zmartwień. Dziś jednak masz dzień wolnego. Chłopców nie ma, bo pojechali do biura Modest coś uzgodnić. Ty zaś postanowiłaś wziąć sie w garść i w końcu przeczytać listy od Kyla. Zwlekałaś z tym tak długo, bo boisz sie ich zawartości. Były głęboko ukryte, więc musi być w nich coś co najmniej szokującego. W końcu jednak to robisz. Powoli otwierasz brązową kopertę. Wyciągasz złożoną na cztery kartkę papieru i zaczynasz czytać.

08.09.2011r.
Droga (T.I)
Sam nie wiem czemu piszę ten list. Coś mi podpowiada, że powinnaś wiedzieć. Czemu wyjechałem? I czemu zrobiłem to w taki podły sposób?
Jesteś osobą na tyle ważną w moim życiu, że zasługujesz na wyjaśnienia.
A więc do rzeczy. Wyjechałem wczoraj wieczorem, a teraz jestem w pociągu do Liverpool'u. To głupie. Piszę do Ciebie list w środku nocy, a przecież mógłbym po prostu zadzwonić. Wracając do tematu. Wiem, że pewnie masz mnie za skończonego palanta, ale uwierz mi musiałem tak postawić. Moja mama właśnie wyszła z odwyku alkoholowego, więc muszę sie nią zająć. Naprawdę przepraszam, że sie nie pożegnałem. Tak będzie mi.. a właściwie nam łatwiej. Proszę Cię wybacz. Nie mógłbym patrzeć jak pytasz kiedy znów się zobaczymy. Prawda jest tak, że ja już nie wrócę. Wyjechałem raz na zawsze. Nie umiałem Ci tego powiedzieć. Nie chciałem patrzeć jak cierpisz. Proszę raz jeszcze wybacz mi, że jestem tchórzem i nie potrafiłem powiedzieć Ci co czuję. Może miałbym odwagę, gdyby nie Carl, w którym jesteś zakochana. W każdym razie wiem, że z nim będziesz szczęśliwa. A to liczy się dla mnie najbardziej. Twoje szczęście. Jednego jestem pewien. Nigdzie indziej nie znajdę dziewczyny takiej jak Ty. Gdy wszyscy widzieli we mnie zło i egoizm, Ty dostrzegłaś człowieczeństwo. Pokazałaś mi jak żyć i dzięki Tobie się zmieniłem. Nigdy nie znalazłem dobrej okazji, żeby Ci podziękować, więc robię to teraz.
(T.I) dziękuję Ci za wszystko. Za to, że po prostu byłaś.
Życzę szczęścia Tobie i Carl'owi.


Zawsze będę Cię kochał i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.

Na zawsze twój Kyle


P.S. Na pewno uśmiałaś się, gdy dostałaś ten list. Przecież żadne z nas nigdy nie było takie ckliwe jak ja teraz. Mam nadzieje, że po raz ostatni wywołałem uśmiech na twojej twarzy.


Nim sie spostrzegłaś po twoim policzku spływał łzy. Każde słowo tego listu wyryło sie w twoje pamięci. Każda litera był cząstką Kyla. Każda z nich składała sie na wyraz, a ten na zdania, które niosło w sobie paletę uczuć. List ten ukazywał wszystko, czego doznaliście poprzez waszą znajomość. Przyjaźń, miłość, pożądanie. Rozczarowanie, ból, żal. Każde z tych uczuć przedstawiło coś pięknego. Wieź miedzy wami. Trwałą i nierozerwalną. Jednak podstępny los sprawił, że wasze drogi nigdy nie splotły się w jedną. Wspólną. Drżącymi rękoma otworzyłaś kolejną kopertę i zaczęłaś czytać.

14.01.2012
Droga (T.I)
Zaczynałem ten list kilka razy i w końcu znalazłem odpowiednie słowa.
Przepraszam.
Powinienem już dawno sie odezwać. Właściwie nawet próbowałem zadzwonić, ale za każdym razem rozłączałem się. Bałem się usłyszeć Twój głos. Bałem sie tego co powiesz. Raz nawet odebrałaś, ale coś mnie sparaliżowało i nie mogłem wydusić słowa. Dziś piszę, bo chciałem dowiedzieć się co u C
iebie?
Pewnie mnie nienawidzisz. Nie dziwi
ę sie. W sumie to jestem dupkiem. Nie powinienem był Cię zostawiać
.
Z drugiej strony nie umia
łem znieśc widoku Twojego i Carl'a jako pary. Nie to, że życzę wam źle. Po prostu zbyt wiele mnie to kosztowało. Kocham Cię i nic tego nie zmieni. Po co ja to w ogóle piszę. To, żałosne. Wiesz co? Mam jedynie nadzieję, że jesteś szczęśliwa.


Na zawsze twój Kyle


Ten list za to sprawił, że poczułaś niewyobrażalną gorycz. Fala rozpaczy rozlała sie po twoim umyśle i sercu. Każda komórka twojego ciała napełniła sie bólem. Gdybyś wiedział to wszystko wcześniej, gdyby dane było wam sie spotkać wcześniej, może wtedy Kyle nadal by żył? Prawda była taka, że on zginął przez ciebie. To przez ciebie wybiegł z domu i to do ciebie pędził, żeby przeprosić. Może nigdy nie powinnaś była pojawić sie w jego życiu? Może gdyby wtedy ci nie pomógł, żyłby i byłby szczęśliwy? Nagle usłyszałaś dzwonek. Szybko zbiegłaś po schodach. Wytarłaś łzy i otworzyłaś. Stanęłaś jak wryta, gdy za drzwiami zobaczyłaś Simona Cowella. Zdjął okulary przeciw słoneczne i lustrował ciebie od stóp do głów, zatrzymując sie na brzuchu. Pogarda wymalowana na jego twarzy sprawiła, ze zawstydziłaś sie. Szybko zasłoniłaś brzuch ręką, a on w końcu sie odezwał.
S: Dzień dobry. Simon Cowell. Mogę wejść.- wyciągnął rękę, a ty ucisnęłaś ją.
(T.I): Dzień dobry. (T.I) (T.N). Proszę bardzo.- powiedziałaś i wpuściłaś mężczyznę. Następnie poszliście do kuchni.
(T.I): Napije sie pan czegoś?
S: Nie, dziękuje. Przyjechałem dosłownie na kilka minut.- opowiedział i usiadł przy stoliku
(T.I): Jeśli chce pan porozmawiać z chłopcami to..
S: Nie. Przyjechałem do ciebie.- te słowa nie wróżyły nic dobrego.
(T.I): A wiec słucham.- odparłaś spokojnie uśmiechając sie do gościa.
S: Znajomość Harrego z tobą przysparza nam wiele kłopotów.- zaczął bez ogródek, a ty zmieszałaś sie.- Najpierw ten cyrk z windą i wywiadami, teraz ciąża, która również nie jest mam na rękę.
(T.I): Niech pan uważa na słowa.- odparłaś stanowczo.
S: Taka jest prawda. Notowania One Direction spadły o 4% odkąd jesteś z Harrym. Jednak nie o tym przyszedłem rozmawiać. Sprawa wygląda tak, że ta ciąża ma być ukryta do końca trwania kontraktu One Direction.- zarządzał pewny siebie, a w tobie aż sie zagotowało.
(T.I): I jak pan sobie to wyobraża? Brzuch można ukrywać, ale do pewnego stopnia.- odparłaś nie okazując emocji. Patrzyłaś w oczy Simona. Były nie przeniknione, ciemne, zimne.
S: Przecież możesz zostać w domu i nie pokazywać sie publicznie, aż do porodu.
(T.I): Po pierwsze nie mogę, bo chodzę na studia, po dru...
S: Mogłabyś uczyć sie w domu. Harrego na to stać.
(T.I): A po porodzie mam zamknąć dziecko w domu, bo pan tego rząda?- zapytałaś z irytacją w głosie. Już wiesz czemu chłopcy go nie lubią. Niby jest miły, a tak naprawdę za wszelką cenę chce postawić na swoim.
S: Później mogłabyś wyjechać gdzieś na wieś. Na przykład do niejakiego Porzadzia.- odparł opierając sie niedbal o oparcie krzesła.
(T.I): Czy pan się słucha? Pańskie propozycje są niedorzeczne. W ten sposób sugeruje pan, że mam zniknac z życia Harrego.- zapytałaś, co zabrzmiało bardziej jak twierdzenie, ze łzami w oczach. Starałaś sie jednak nie dać po sobie poznać, że ma nad tobą przewagę. Wystarczy, że jego obecnosć była przytłaczajaca.
S: Wiedziałem, że sie z tobą dogadam.
(T.I): Pan chyba nie rozumie.. Ja sie na to nie zgadzam. Nie ma pan prawa decydowac o życiu moim i Harrego.- odparłaś stanowczo, gotowa walczyć o was.
S: A ty masz prawo decydować o życiu Harrego?- podniósł jedną brew.
(T.I): Nie rozumiem o czym pan mówi.- starałaś się opanować drżenie głosu.
S: Mówie o tym, że Harry pięc dni temu oświadczył mi, że nie pojedzie promować płyty, bo nie może cie zostawić. Miał czas na zmianę decyzji. Dziś o półocy minie termin, więc postanowiłem sam z tobą porozmawić. Chłopcy nie dali rady go przekonać, bo jest zaślepiony pustym uczuciem do ciebie. Jednak jest jedna osoba, która może wybić mu z głowy głupoty. Ty nią jestes moja pani.- powiedział, a na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek. Milczałaś, a Simon zaśmiał sie i powiedział.
S: Wiesz naprawdę nie mogę cie rozgrysć.- spojrzałaś na niego niepewna co ma na myśli. On wstał, zaczął chodzic po kuchni i kontynuował.- Nie męczy cie to, że niszczysz karierę Harremu? Nie masz wyrzutów sumienia, że zamykasz przed nim kolejne drzwi do sukcesu?- stanął za toba i zaczął szeptać ci do ucha. Ty niewiadomo czemu nie mogłaś sie ruszyć, czy nawet powiedzież, żeby przestał.- Nie jest ci z tego powodu ani troche przykro? Dasz radę żyć z myślą, że zabrałaś mu to co kocha? Bedziesz mogła patrzeć jak usycha z tęsknoty za sceną tonąc w pieluchach? Na prawdę chcesz mu to zrobić? Chcesz zniszczyć cały jego świat?- Simon po każdym pytaniu robi dłuższą przerwę, zaznacząjc jego sens. W jakiś sposób sprawiał, że każde słowo odbijało sie echem w twoje głowie, doprowadzając cie do szału. Byłaś bliska płaczu, twoje wargi drgały niebezpiecznie, a on kontynuował, bardziej stanowczym i oskarżycielskim tonem.- Będziesz patrzeć jak w jego oczach gaśnie wszelka radość, bo chcesz mieć go przy sobie? Pozwolisz by stał się wrakiem człowieka wyzutym z marzeń, zainteresowań i miłości do muzyki? Dasz sobie z tym radę? Będziesz mogła żyć z taką odpowiedzialnością? Pamiętaj, że wyrzuty sumienia, bedą do ciebie powracały co dziennie. Niestannie.- powiedział i wyszedł, a cwaniacki uśmieszek malował sie na jego twarzy. Siedziałas wbita w krzesło. W głowie kotłowały ci sie słowa Simona, tworząc mętlik. Nie potrafiłaś nic zrobic by to zakończyć. W końcu z twoich oczu wypłynęł łzy. Siedziałś tak około godziny rozważając każde słowo Simona i to w jaki sposób je wypowiadł. Z każdym razem gdy przymknęłaś oczy widziałaś pogardę z jaką na ciebie patrzył. Nie mogłaś wyzbyś sie uczucia niepewności. Coraz cieżej było ci nabrać powietrze. Coraz cieżej było otrzeć łzy. Z każdą sekundę czułaś jak twoje serce obciąża sie coraz bardziej i teraz do ciebie dotaro. Dopiero teraz zrozumiałaś wszystko.


Dochodziła 18.00. Czekałaś na chłopców z kolacją. Kilka minut później zobaczyłaś ich w drzwiach. Wszyscy byli weseli. Szybko zasiedli do stołu i po 15 minutach zjedli wszystko. Atmosfera była niesamowita. Żartowali, śmiali sie. Byli szczęśliwi.
N: Ale posłuchajcie tego! Pijany facet wraca do domu. Żona zaczyna awanturę
i wymownie pokazuje palcem na zegarek. Na co facet:
- Wielkie halo! Zegarek ku
rwa ! Jak mój ojciec wracał do domu, to matka na kalendarz pokazywała
!- wszyscy zaczęli sie śmiac, ale tobie nie było do śmiechu.
H: Kochanie coś się stało?- spytał troskliwie.
(T.I): Nie, ale później musimy prozmawiać.- chłopak tylko pokiwał głową. Nastepnie chłopcy zaproponowali, że posprzataja. Ty poszłaś do salonu i nastawiałaś sie psychcicznie na rozmowę z Harrym.
H: O czym chciałaś rozmawiać?- zapytał stając w progu. Ty wstałaś i niepewnie zaczęłaś.
(T.I): Musisz wyjechac Harry.- powiedziałaś poważnie.
H: Niby gdzie?
(T.I): Do USA.
H: Ale po co?- powiedział załamując ręce.
(T.I): Ty jesteś prawdziwym artystą. Twoje życie jest tam. Na scenie, w blasku reflektorów. Nie tu.
H: Nie chce tam jechać.

(T.I): Chcesz.
H: Chyba ja lepiej wiem, gdzie chcę być.
(T.I): Nie. Jeśli tu zostaniesz to znienawidzisz i mnie i dziecko.- odparłaś czując wzbierające w tobie emocje.
H: Jeśli chcesz, żebym wyjechał musisz ze mną zerwać.
(T.I): Więc to koniec. Zrywam z tobą.- powiedziałaś, a chłopak nie odezwał sie tylko utkwił w tobie swoje zielone tęczówki. Czując, że za chwilę sie rozpłaczesz, pobiegłaś na górę. To cholernie trudne powiedzieć nie gdy serce pragnie wykrzyczeć tak. Lecz jeśli to jedyne wyjście, by Harry mógł robić to co kocha to nie masz wyboru.





Na samym początku, chcę przeprosić za to, że tak długo nie dodałam rozdziału.
Chwilowo mam "zastój" i nie potrafię napisać nic porządnego :/
Mam nadzieję, że mi przejdzie ;)
Co do rozdziału to szczerze mówiąc mnie sie podoba ;p
Włożyłam w niego naprawdę dużo serca oraz przelałam tu sporo własnych emocji i przemyśleń ;3
Mam nadzieję, że spodoba się wam bardziej niż poprzedni ;)
No i w końcu opublikowałam listy Kyla, które mam napisane od wakacji xdd
Czekam na wasze opinie na temat rozdziału ;D
Dziękuje również za komentarze i wyświetlenia pod poprzednim postem ;*
Pozdrawiam Mell <333