poniedziałek, 28 października 2013

28.Party time

Dzisiejszy rozdział jest z dedykacja dla Niella Bieber ;*
Gdyby nie ona prawdopodobnie nawet by nie powstał ;)
KC Misiaczku <333


*Perrie*

Dziś kolejny casting. Razem z (T.I) i moją mamą byłyśmy w drodze do studia nagraniowego. Nadal nie wierze, że serio przeszłam do drugiego przesłuchania. Wtem z zamyślenia wyrwała mnie przyjaciółka, która powiedziała, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłszy z samochodu zobaczyłyśmy ogromny gmach telewizji. Nie czekając dłużej weszłyśmy do środka. Następnie poszłam się zarejestrować i otrzymałam numer 984. Później udałyśmy się do sali, w której czekali wszyscy kandydaci. Czekałyśmy już jakieś 5 godzin, gdy nareszcie przyszła moja kolej. Do tej pory byłam pewna siebie i gotowa walczyć o swoje, ale gdy ujrzałam płączącą dziewczynę, która wracała właśnie ze sceny poczułam wątpliwości. Stałam za kulisami, szumiało mi w uszach, a wszystko wokół zaczęło wirować. Wtem usłyszałam głos mamy i wszystko wróciło do normy. Przyjaciółka i rodzicielka uściskały mnie i weszłam na scenę. Przedstawiłam się, chwilę pogadałam z jurorami i w końcu mogłam zacząć śpiewać.


*Ty*
Perrie była cudna. Naprawdę śpiewała niebiańsko. W pewnej chwili spojrzałam na panią Edwards. Była wpatrzona w swoją kochana córeczkę. W jej oczach widziałam dumę, miłość i radość. Szkoda, że w oczach mojej matki nigdy tego nie zauważyłam. Pezz skończyła utwór i nastała chwila niepewności. I wielka euforia. Udało jej się naprawdę się jej udało. Blondynka wbiegła za kulisy i zaczęłyśmy się cieszyć jak głupie.
MP: Gratuluję ci skarbie!
(T.I): A kiedy będzie wiadomo czy dostaniesz się do domu jurorów? P: We wtorek, bo wtedy zako
ńczą się castingi.
(T.I): Może uczcimy tw
ój sukces i pójdziemy dzi
ś do klubu?
P: Chętnie, ale najpierw jadę do domu przespać się i ogarnąć.
(T.I): Jasne. Bądź u nas o 20.00.- dziewczyna pokiwała twierdząco głową, pożegnałyście się i wr
óci
łaś do domu. Wszedłszy zauważyłaś bagaże stojące w wejściu. Wbiegłaś do kuchni i zobaczyłaś Eleonor. Podbiegłaś do dziewczyny i uściskałaś ją. Nawet nie przypuszczałaś, że możesz się do kogoś prze nie cały miesiąc tak przywiązać.
(T.I): Jak urlop?

E: Było super. Słońce, morze i Louis.
(T.I): Jak widzę nie narzekałaś na nudę.
E: A jak poszło Perrie?
(T.I): Przeszła drugi casting i we wtorek będzie wszystko wiadomo. A gdzie Lou?
E: To dobrze już niedługo wszystko będzie jasne. Louis dorwał Harrego i grają na Xbox’e. A jak tobie minął ten tydzień?- opowiedziałaś wszystko co się działo. El co jakiś czas wtrącała swój komentarz. Później poszłyście do salonu, ale chłopcy nawet nie zwrócili na was uwagi. W ko
ńcu wyciągnęłaś kabel od Xbox’a z kontaktu.
Ls: Jeśli skasowało nam wyniki to cię zabiję!
(T.I): Też się cieszę, że cie widzę Louis.- chłopak wstał i przytulił cię, a ty jęknęłaś z b
ólu. Ls: Co si
ę stało?
(T.I): Mam stłuczone przedramię.
Ls: Dlaczego?
(T.I): Zayn stracił nad sobą panowanie.
Ls: Co?
H: Głuchy jesteś?
Ls: Nie, ale to do niego niepodobne.
(T.I): Też tak myślałam, ale to teraz nie istotne. Przyszłam zapytać czy idziecie do klubu?
Ls&H: Tak.
H: A kto jeszcze?
(T.I): My, El, Lou, Perrie i Kyle?
E&H&Ls: Ok.
E: Ej.. ale ja nie mam się w co ubrać.
(T.I): Spokojnie ja ci coś pożyczę.- odparłaś i pociągnęłaś dziewczynę za sobą na g
órę. Tam zajrzałyście do twojej szafy i ty wybrałaś to, a El to. Potem zrobiłyście sobie nieco ostrzejszy niż zwykle makijaż i w zasadzie byłyście gotowe. Zszedłszy na dół zobaczyliście, że już wszyscy są u was. Nie zwlekając dłużej wyszliście na dwór. Zważywszy na to, że pogoda była dość ładna postanowiliście udać się do klubu pieszo. W drodze rozmawialiście i śmialiście się na przemian. Harry całą drogę obejmował cię ręka u dołu pleców, a za każdym razem gdy gadałaś z Kyle przyciskał cie bliżej siebie jakby chciał pokazać do kogo należysz. Dotarłszy do klubu pierwsze co zrobiliście to zamówienie drinków. Później ruszyliście na parkiet. Najpierw były same szybkie piosenki i wygłupialiście się przy nich co nie miara. Pó
źniej, gdy DJ zapodał wolny kawałek tańczyłaś z Harrym. Kołysaliście się wtuleni w siebie do czasu, aż Kyle nie podszedł do was.
K: Odbijany.- rzucił kr
ótko, a Hazzie najwyraźniej nie zbyt to się spodobało. Gdyż zacisnął mocniej uścisk wokó
ł ciebie. Ty cmoknęłaś go w policzek i podałaś rękę przyjacielowi. Kyle jedną rękę oparł na twojej tali drugą zaś chwycił twoją dłoń. Nagle spostrzegłaś, że chłopak przygląda się tobie.
(T.I): Co tak patrzysz?
K: Nic po prostu zmieniłaś się. Wydoroślałaś i jesteś taka piękna.
(T.I): Dawno tego od ciebie nie słyszałam. Ty też się zmieniłeś. Stęskniłam się za twoim uściskiem.- odparłaś i wtuliłaś się w niego.
K: Wiesz, ze Harry ciągle na nas patrzy?
(T.I): Jest zazdrosny.. Nie potrzebnie w końcu jesteśmy przyjaci
ó
łmi, tak?
K: Tak..- odpowiedział po namyśle i w tym samym czasie piosenka dobiegła końca. Kyle podziękował za taniec, a ty wr
óciłaś do Hazzy i namiętnie wpiłaś się w jego usta. Następnie oni znowu wypili kolejkę, a ty jakoś nie miałaś na to ochoty. Później wróciliście do tańca. Około 01.00 Perrie zaproponowała, żeby zmienić miejsce imprezy. Wy przystaliście na jej propozycje i wyszliście na zewnątrz. Na dworze owiało cię zimne powietrze i zatrzęsłaś się. Wtedy Harry dał ci swoja marynarkę i objął cie ramieniem. Przemierzaliście centrum Londynu w poszukiwaniu innej imprezy. Szliście tak, a ty w pewnym momencie spostrzegłaś szyld Salon tatua
żu 24h”.
(T.I): Chcę sobie zrobić tatuaż.
W: Co?
(T.I): No tatuaż. Tam jest salon.- wskazałaś budynek po drugiej stronie ulicy.
H: A więc chodźmy.- ruszyliście w stronę salonu tatuaży. Wewnątrz nie było miejsca dla was wszystkich, więc został z tobą tylko Harry. Tatuażysta spytał cię jaki chcesz wz
ór i pokazał około 15 katalogów różnymi motywami. Ty nawet ich nie przeglądałaś tylko poprosiłaś o wytatuowanie napisu I'm yours Harry” na nadgarstku. Gdy m
ężczyzna poszedł przyszykować atrament i igłę, Hazza powiedział.
H: Jesteś pewna, że chcesz tatuaż?
(T.I): Tak.
H: W takim razie ja zrobię sobie taki sam.
(T.I): Wytatuujesz sobie na nadgarstku jestem twoja Harry?- zaśmiałaś się, a chłopak pokręcił przecząco głową. W tym samym czasie wr
ócił tatuażysta i począł realizować twoje zlecenie. W pierwszej chwili, gdy igła dotknęła twojej skóry wzdrygnęłaś się, ale potem poradziłaś sobie z bólem. Następnie Harold wytatuował sobie I'm yours (T.I)”, zap
łaciliście i wyszliście. Na zewnątrz miała czekać na was reszta, ale ja się okazało znudziło im się.
(T.I): To co teraz robimy?

H: Może pojedziemy do domu i… nie dokończył, gdyż pocałowałaś go, co on odwzajemnił. Kilka minut później przyjechała po was taksówka i wrócili
ście do domu. Wszedłszy zamknęliście za sobą drzwi. Wtem Harry przyparł cię do nich i przylgnął do ciebie całym ciałem, po czym musnął twoje wargi. Dalej zaczął całować się po szyi, a ty odchwaliwszy głowę z rozkoszy wydałaś z siebie cichy jęk. Sprawiło to, że Hazza uśmiechnął się zadowolony, że doprowadził cię do tego stanu.
(T.I): A co jeśli ktoś jest w domu?
H: Nie ma nikogo. Zadbałem o to.
(T.I): To ty kazałeś im iść bez nas, prawda?- w ramach odpowiedzi uśmiechnął się zadziornie i wr
ócił do robienia ci malinek na szyji. Chwilę potem chwycił cie pod udami zachecajac byś oplotła jego talię nogami. Wzdrygnełaś sie, gdy lekko ścisnął twoje pośladki. Pewien czas staliście w takiej pozycji namiętnie się całując. Następnie Hazz zaniósł cię chwiejnym krokiem do sypiali, gdzie spoczęłaś pośród miękkiej pościeli. Leżąc tak uświadomiłaś sobie, że czekałaś na tą chwilę od bardzo dawna. Harry całował cie wzdłoz linii szczęki. Wtem jego ręce znalzały sie na suwaku twojej sukienki. Chłopak energicznie pociągnął, ale zamek nie ustapił. Harry powtórzył ruch co i tak nic nie dało. W końcu emocję wzieły nad nim gór
ę i brunet rozerwał twoją kreacje.
(T.I): Harry!
H: Milcz kobieto! Kupięci ci nową!- rzekł po czym gwałtownie złaczył wasze usta. "Chcesz grać ostro? To zaczynamy" pomyślałaś i energicznie obr
óciłaś was tak, że teraz to ty górowa
łaś nad zielonookim. Szybko pozbyłaś sie jego koszuli rozrywajac ją.
H: Ejj!
(T.I): Milcz chłoptasiu! Kupisz sobie nową!- uśmiechnęłaś sie zadziornie. Zauważyłaś, że twoje dominujące zachowanie podoba mu sie. Nieczekając dłużej przejechałaś językiem po jego rozpalonym torsie. Potem
odnalazłaś jego usta i złaczyłaś je w zachłannym pocałunku. Sekundę później poczułaś, że Harry rozpiął ci stanik. Następnie jego ręce zaczęły bawić sie twoimi piersiami. Nie ukrywałaś, że jego pieszczoty doprowadzały cie do szału. Pod wpływem jego dotyku twoje sutki stwardniały. Wtem chłopak wziął w usta twojego sutka i zaczał go ssać. Wzdrygnęłaś się, gdy zacisnął na nim zęby, by po chwili uśmierzyć ból przejeżdzając po podrażnionym miejscu językiem. Po czym zaczął zataczać kó
łka językiem na twoim brzuchu. Zjeżdzał coraz niżej i zwinnym ruchem pozbawił cie majtek nie przerywając swych pieszczot. Już miał wsunąć w ciebie język, gdy zatrzymałaś go i rzekłaś kusząco.
(T.I): Teraz ja zrobie coś dla ciebie.- chłopak zrozumiał twoja aluzję i uśmiech pojawił sie na jego ustach. A więc teraz miałaś pewność, że czekał na to od dawna tylko nie chciał na ciebie naciskać. W tym samym czasie klęknęłaś przed nim i pewnie ściągnęłaś mu spodnie razem z bokserkami. Twoim oczom ukazała sie twardniejąca męskość. Wzięłaś głęboki oddech i spojrzałaś na Harrego. On uśmiechem dodał ci odwagi i chwilę potem chwyciłaś jego penisa. Twoja ręka przesuwała sie w g
órę i w dół, co z czasem sprawiło, że Hazz pojękiwał cicho. Po chwili przerwałaś sprawiającą mu przyjemnosć czynność i przejechałaś językiem wzdłuż jego członka. Sekundę później otuliłaś ustami główkę i zaczęłaś ją ssać. Językiem zataczałaś kółka wokó
ł jego przyrodzenia. Coraz bardziej pochłonęło cię to co robiłaś i chyba byłaś w tym dobra, bo z ust Harrego cały czas ulatywały strzępki twojego imienia. Chwilę później doszedł w twoich wargach. Z trudem przełknęłaś całą ciecz, którą miałaś w ustach wypuszczajac przy tym jego członka z ust. Kilka kropli nasienia spadło na twoją klatkę piersiową. Harry zauważywszy to zaczął wmasowywać spremę w twoje piersi, rozpalając cię tym jeszcze bardziej.
H: Teraz ja przejmuję inicjatywę.- dodał i położył cię na łóżku. Sekundę p
óźniej twoją twarz owiał jego oddech, w którym można było wyczuć alkohol. Chłopak uśmiechnął sie przelotnie i następnie pocałował cię. Brunet popatrzył ci w oczy i splotótł jedna ze swoich dłoni z twoją, a drugą podparł sie materaca. Chwilę potem wszedł w ciebie gwałtownie, a ty pisnęłaś z bólu wbijając


paznokcie w jego plecy. Chłopka powtórzył bolesny ruch. Rękę przesunął wzdłuż twojej talii, by zatrzymać ją na twoim biodrze. Hazz znów powtórzył ruch, ale znacznie delikatnie. Teraz chłopak przesówał sie płynnnie i miarowo, a ty pojękiwałaś cicho z podniecenia. Wasze usta cały czas miały ze sobą kontakt, ale nie całowaliście się. Brunet znacznie przyspieszył, a ty ledwo łapalaś oddech. Każde z was przeżywało swój własny orgazm uzupełniając sie nawzajem. Następnie Harold opadł obok ciebie głeboko oddychając. Spojrzałaś na zielonookiego, a on posłał ci promienny uśmiech oprawiony w dwa dołeczki. Odpowiedziałaś mu tym samym i wtuliłaś sie w jego tors.
H: Byłaś cudowna, wiesz?
(T.I): Wiem, mógłbyś sie ode mnie uczyć.- odparłaś i pokazałaś mu język.
H: Jaka pewna siebie..
(T.I): Uczę sie od mistrza.- dodałaś i cmoknęłaś go w usta. Kilka minut później zasnęliście.



Macie upragnioną scenkę +18 ^_^
Muszę powiedzieć, ze nie jest najgorsza xd
Dziękuję za liczne komentarze pod poprzednim postem i przepraszam za zwłokę ;*
Liczę na wasze opinie ;)

czwartek, 24 października 2013

27.You heard me

Rozdział jest dla Elizabeth .x
Jest jednym z moich ulubionych i na dodatek jest wyjątkowy, jak ty Elizabeth ;*


P.S. Ogarnijcie tekst piosenki ;3
*Niedzielny wieczór. Harry*
Wróciliśmy z (T.I) po 22.00 z kina. W salonie zastaliśmy Liam. Dosiedliśmy się do niego i zapytałem.
H: Gdzie masz Daniell?- brązowooki siedział nic nie m
ówi
ąc. Przełknął tylko ślinę, a w jego oczach pojawiły się łzy.
H: Powiedziałem coś nie tak?
Li: Nie.. Po prostu Dan wyjeżdża jutro do LA na rok do pracy i my..
H: Tak mi przykro..- odparłem i przytuliłem chłopaka. Po chwili zaczął on płakać.
H: Wszystko będzie dobrze Liam. Nie martw się.
Li: Właśnie, że nie będzie! Ona mnie znienawidziła, a ja nawet się z nią nie pożegnałam i nie powiedziałem jej, że ją kocham.
H: Ona zrozumie. Każdy byłby zły po takiej informacji.
(T.I): Możesz jeszcze jutro się z nią pożegnać. Jedź na lotnisko i powiedz jej co czujesz.
Li: Macie racje. Jutro wszystko naprawię. A teraz..- chłopak nie do kończył, bo usłyszeliśmy czyjeś śmiechy. Szybko wyszliśmy na korytarz i jak się okazało do domu wr
ócił pijany Zayn, a co lepsze razem z nim dwie dość wyzywająco ubrane dziewczyny. Spojrzałem na (T.I), której ten widok wyra
źnie się nie spodobał, bo już miała do nich podejść lecz w ostatniej chwil przyciągnąłem ją do siebie.
(T.I): Co ty robisz?!
H: Nie wtrącaj się, a przynajmniej nie teraz. Jutro z nim pogadasz.
(T.I): Bo tobie nie przeszkadza, że przyprowadził sobie dziwki..
H: Daj już spok
ój…
(T.I): A ty mnie pu
ść!- wykonałem prośbę dziewczyny i nawet nie zauważyliśmy kiedy Malik i jego znajome znaleźli się na górze. Chwil
ę potem poszła tam też moja dziewczyna, a ja za nią. Wszedłszy do sypialni zastałem (T.I) patrzącą na miasto. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu. Po czym zacząłem całować ją po szyi.
(T.I): Nawet nie pr
óbuj.
H: Czemu?
(T.I): Bo mam okres i jestem z
ła. Zayn podobno tak kochał Perrie, a nie całe 4 dni po zerwaniu już pieprzy się z innymi!
H: On ma swoje potrzeby i..
(T.I): Nie broń go..
H: Nie bronię tylko..
(T.I): Tylko co?! Chcesz powiedzieć, że musi jakoś odreagować, że świat mu się zawalił i ma do to prawo..?! Pieprzona męska solidarność! Wy wszyscy jesteście tacy sami!- odparła i wyswobodziła się z moich objęć.
H: (T.I)…
(T.I): Daj mi spok
ój.- rzuci
ła i wyszła.



*Liam. Następny dzeń.*
Właśnie byłem w drodze na lotnisko. Dotarłszy na miejsce czym prędzej zacząłem szukać Dan. Kiedy wypatrzyłem ją w tłumie od razu do niej pobiegłem.
Li: Daniell!- dziewczyna odwr
óci
ła się i podeszła do mnie.
D: Liam! Co tu robisz?- zapytała zaskoczona.
Li: Ja chciałem przeprosić cię za wczoraj. Nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać.
D: Rozumiem i się nie gniewam.
Li: Ja myślałem nad tym wszystkim wczoraj i obiecuję ci my dam sobie radę. Będziemy..
D: Liam to nie ma sensu. Ja wyjeżdżam, ty zaraz zaczniesz pracę nad nową płytą, a potem rusza wasza trasa koncertowa. My nie będziemy mieli czasu, żeby się spotykać, a ja nie chcę, żeby nasz związek opierał się na rozmowach i Skaypie. Poza tym nie wytrzymałabym bez ciebie rok…
Li: T..Tak masz rację... Za bardzo byśmy tęsknili. Nie moglibyśmy skupić się na pracy i może..
D: Może powinniśmy się roz.. Nie chcę tego powiedzieć.- odparła ze łzami w oczach.
Li: Ja też nie.
D: Po prostu powiedzmy do zobaczenia?
Li: Tak. To dobry pomysł.- uśmiechnąłem się na co ona odpowiedziała mi tym samym.
D: A więc do zobaczenia Liam.
Li: Do zobaczenia Dan..- uścisnąłem ją serdecznie. Wiedziałem, że to ostatnia taka chwila. Nie chciałem, żeby się kończyła, ale wiedziałam, r
ównie
ż, że im dłużej będziemy tak trwali tym trudniej będzie nam pogodzić się z rzeczywistością. W końcu Dan powiedziała.
D: Liaś. Powinieneś już iść.
Li: Tak masz rację.- puściłem Daniell i już miałem odchodzić, gdy w ostatniej chwili powiedziałem
Li: Dan.. Kocham cię.


D: Też cię kocham Liam.- po tych słowach ostatni raz zasmakowałem jej słodkich ust. Następnie dziewczyna odeszła, a ja poszedłem do samochodu. Gdy byłem już w aucie mogłem się rozpłakać. Wiedziałem, że musiało tak być. Nie było innego wyjścia. A mimo tego rozstanie tak strasznie bolało. Wiem, że Dan mnie kocha, ale nie mogła zaprzepaścić kariery… Z resztą ja też nie. Oboje się pogubiliśmy i może teraz odnajdziemy właściwą drogę… Byłem pewny tylko tego.




*Ten sam dzień wieczór. Ty*
Wróci
łaś po pracy dość zmęczona. Była 20.00, ale i tak nie miałaś na nic siły. Wszedłszy do kuchni zobaczyłaś Zayna, który lizał się z jedną z dziewczyn, które przyprowadzi
ł wczoraj.
Z: (T.I)! Była tu Elena i kazała ci przypomnieć o sobotnim castingu.
(T.I): Pamiętam.- odparłaś i nalałaś sobie soku.
Z: Przy okazji to moja nowa dziewczyna Daisy.
(T.I): Zayn nie obchodzi mnie z kim się zadajesz, ale powiem ci tylko jedno. M
ów to co myślisz, zawsze rób to na co masz ochotę, tylko pamiętaj, żeby nikt przez to nie płakał.- mówi
łaś spokojna, pomimo patrzenia na to co on wyprawia.
Z: A propos to głupio wyszło, bo Elena zobaczyła mnie z Daisy w dość jednoznacznej sytuacji, potem rzuciła tylko to co ci powiedziałem i wybiegła. (T.I): Daisy zostaw nas samych.
Di: Nie mam przed sobą tajemnic, prawda Zayn?- chłopak skinął głową, na co on zachichotała. Słodka idiotka..
(T.I): Ok. Rozumiem, że tylko w taki spos
ób zrozumiesz.. A wi
ęc ile mam ci zapłacić, żebyś poszła do salonu. No chyba, że Zayn to zrobi?
Z: Daisy, idź skarbie.- dziewczyna wyszła, a Malik spiorunował cię wzrokiem.
(T.I): Nie mogę uwierzyć, że wynająłeś sobie dziwkę, żeby udawała twoją dziewczynę.
Z: Stać mnie na to.- odrzekła jak gdyby nigdy nic popijając piwo.
(T.I): O gratuluje panie niech tylko spieprzy mi się związek, a ja od razu przerucham jakaś szmatę! Ponoć tak bardzo kochasz i tęsknisz za Perrie. Właśnie to widzę!
Z: Zamknij się (T.I)! Nie wiesz co czuję, więc skończ!- krzyknął i złapał mnie za nadgarstki, ściskając dość mocno. Przestraszyłaś się, ale starałaś nie dać tego po sobie poznać.
(T.I): Masz rację nie wiem co czujesz, ale wiem, że Elena siedzi w domu i płacze, bo straciła miłość swojego życia. A wiesz co ja myślę, że nie zasługujesz na to miano! Powinieneś o nią zawalczyć, a ty od razu się poddałeś! Widać słabo ci na niej zależało!- wtem chłopak złapał cię za przedramię i przyparł do ściany. Znalazłaś się w pozycji, w kt
órej nie mog
łaś wykonać najmniejszego ruchu. Chwilę potem Zayn dodał.
Z: Odszczekaj to!
(T.I): W życiu!- krzyknęłaś, a on z całej siły ścisnął twoje przedramię i uderzył tobą o ścianę. Myślałaś, że zaraz się popłaczesz z b
ólu, ale wiedziałaś, że nie możesz pokazać mu, że wygrał. Na jego twarzy malowała się wściekłość. Jeszcze chwila, a nie wiesz co by się mogło stać, wtem do kuchni wszedł Harry z zakupami. Szybko odepchnął Zayna i walnął z pięści. Chłopak upadła ziemię, a z wargi pociekła mu stró
żka krwi. Właśnie Hazza miał zadać kolejny cios, gdy krzyknęłaś.
(T.I): Zostaw go! Nie jest tego wart!- Harry spojrzał na ciebie zdziwiony, a do ciebie podbiegła Daisy.
Di: Nic ci nie jest?
(T.I): Wal się!- O jaka ona troskliwa, pomyślałaś, po czym wstałaś i podeszłaś do Hazzy, kt
óry kl
ęczał nad mulatem.
(T.I): Nie bądź taki jak on.- dodałaś, a chłopak momentalnie wziął cię na ręce i zani
ósł na górę. Wszedłszy do sypialni położył cię na łó
żku i delikatnie zdjął z ciebie bluzkę. Na przedramionach ujrzałaś przekrwawionego siniaka, zaś na nadgarstkach były one nieco mniejsze i mniej widoczne.
H: Przyniosę l
ód.- wyszedł z pokoju, a po kilku sekundach wrócił. Przyłożył do twojej ręki, kojący okład. Pó
źniej opowiedziałaś mu co się stało, a chłopak przytulił cię. Nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś.


Obudziłaś się o 9.00, Hazzy już nie było. Głowa bolała cie jeszcze bardziej niż wczoraj. Dotknęłaś obolałego miejsca i wyczułaś sporego guza. No tak spotkanie bliskiego stopnia ze ścianą, pomyślałaś. Wstałaś z łóżka i zeszłaś na dół. Podeszłaś do szafek, a których leżała kartka z napisem Poszedłem do sklepu. Niedługo wrócę. Harry” Chciałaś sięgnąć po herbatę, która stała na górnej półce, ale gdy tylko podniosłaś rękę twoje ciało przeszył ból. Usiadłaś na krześle i starłaś się delikatnie rozmasować ramię. Niestety najmniejszy dotyk sprawiał, że zwijałaś się z bólu. Odczekałaś chwilę po czym drugą ręką ściągnęłaś z półki herbatę. Zaparzywszy napój, zajęłaś miejsce przy stoliku i co chwilę upijałaś łyczek. Nagle usłyszałaś dobrze znany ci głos.
H: Hej słońce. Jak się czujesz?
(T.I): Nie najgorzej.- odparłaś, a zielonooki złożył na twoich ustach namiętny pocałunek.
H: Kupiłem ci maść.
(T.I): Dzięki.
H: Masz dziś wolne?- chłopak nawet nie zaczekał na odpowiedź, bo zadzwonił jego telefon i ten pobiegł do niego czym prędzej. Ty wzięłaś maść i zaczęłaś wcierać ją w stłuczone miejsce. Skończywszy podeszłaś do zlewu, by umyć ręce. Wtem usłyszałaś.
Z: Czemu masz siniaki na nadgarstku? Czyżby upojna noc z Harrym?
H: Zamknij się Zayn! To przez ciebie jest poobijana. Już nie pamiętasz co zrobiłeś?!- odwr
óci
łaś się i zobaczyłaś wkurzonego Harrego.
Z: Ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobił (T.I).
(T.I): Ty patrz, a jednak zrobiłeś. I przy okazji dzięki.


*Zayn*
Harry patrzył na mnie jakby miał mi zaraz poderżnąć gardło, a w oczach (T.I) widzę zawód jaki jej sprawi
łem. Teraz zacząłem sobie przypominać co się stało. Nigdy w życiu nie było mi tak wstyd.
Z: (T.I) ja naprawdę przepraszam. Byłem pijany nie wiedziałem co robię.
(T.I): Odpuść sobie..- rzekła oschle i wyszła z kuchni.
Z: Harry posłuchaj ja..
H: Nie to ty posłuchaj. Jeśli jeszcze raz uderzysz (T.I) ja cię zabiję. I tym razem jej nie posłucham i nie przestanę. Stary nie wiem co się z tobą stało.. Zastan
ów się co ty wyprawiasz..- powiedział i wyminąwszy mnie opuścił pomieszczenie. W głowie miałem mętlik, nie mogłem uwierzyć, że uderzyłem (T.I). A dlaczego to zrobiłem? Bo powiedziała mi prawdę... Zawsze uważałem mężczyzn, którzy biją kobiety za tchórzy, a wczoraj sam nim by
łem. Naprawdę nie wiem jak to naprawić.



*Ten sam dzień popołudnie. Ty*
(T.I): Harry naprawdę dam radę jechać do pracy.
H: Ale twoja ręka. Weź zwolnienie
(T.I): Nie mogę drugiego dnia w pracy brać zwolnienia sam pomyśl. Ale nie obrażę się jeśli mnie odwieziesz.
H: Ok. To chodź.
(T.I): Poczekaj muszę się przebrać.- chłopak pokiwał głową, a ty podszedłszy do szafy wyjęłaś
to i szybko się przebrałaś. Następnie oznajmiłaś Haroldowi, że jesteś gotowa i pojechaliście do pracy. Na miejscu pożegnałaś się z Hazzą i zaczęłaś pracę.
(T.I): Cześć Zack.
Z: Cześć mała. Dziś trochę się narobimy, bo Sindy wzięła wolne i będziemy tylko we dwoje. A teraz ruszaj do stolika 6.
(T.I): Ok.- wykonałaś polecenie szefa. Cały dzień minął ci szybko, bo robota paliła ci się w ręku. Obsłużyłaś chyba 100 klient
ów. To, a
ż dziwne, że ruch był tak duży, zważywszy na to, że była dopiero 19.00. Właśnie podchodziłaś do kolejnego stolika.
(T.I): Co dla pana?
K: Może uścisk na powitanie?
(T.I): Słucham?- spojrzałaś zdziwiona na mężczyznę.- O Kyle. Miło cię widzieć. A więc co dla ciebie?
K: Może kawę.
(T.I): Już się robi. Coś jeszcze?
K: Wypad na miasto w czwartek?
(T.I): Proponuje mi pan randkę?- zapytałaś z przekąsem.
K: Jasne i weź ze sobą Harrego..
(T.I): Tak poważnie to nie dam rady. Pracuję.
K: Może kiedy indziej?
(T.I): Może..- odparłaś i poszłaś zaparzyć kawę. Gdy nap
ój by
ł gotowy podałaś go do stolika Kyla.
(T.I): Pańska kawa.
K: Dzięki, a co robisz w weekend?
(T.I): Jeszcze nie wiem. Odezwę się p
óźniej. A teraz wybacz, robota czeka.- reszta wieczoru zleciała ci szybko. Po 22.00 wróci
łaś do domu. Zastałaś śpiącego na kanapie Hazzę. Podeszłaś do niego i pocałowałaś w czoło.
H: Dobranoc mamusiu.
(T.I): Harry wiesz, że jestem twoją dziewczyną?- chłopak przetarł oczy i odparł.
H: Co?
(T.I): Nic. Gdzie Zayn i Liam?
H: Liam pojechał do rodzic
ów, a Zayn do jakiego
ś kumpla.
(T.I): A ty nie chcesz odwiedzić mamy?
H: Pomyślałem, że pojedziemy do niej w niedzielę.
(T.I): W sensie ja też?
H: Oczywiście.- chłopak uśmiechnął się ukazując te cudowne dołeczki i zbliżył do ciebie.
H: Wiesz, że jesteśmy sami?
(T.I): I..?
H: I możemy to jakoś wykorzystać. Bo takie okazje tutaj to rzadkość.
rzek
ł, pocałował cię i zaczął rozpinać koszulę.
(T.I): Masz racje Harry.
H: Hymm?
(T.I): Zamierzam to dobrze wykorzystać. Idę spać. Wybacz słońce, ale jestem padnięta.- odpowiedziałaś i poszłaś do sypialni.




Kolejny rozdział, który jest moim ulubionym xd
Chyba jest całkiem dobry bo sporo się dzieje ;)
I kocham tą akcje z Zaynem, bo (T.I) znów pokazuje swój charakter ;p
Nie spodziewaliście się tg c'nie? ;D
A wg to kocham piosenkę, którą tu zamieściłam *o*
Dziękuję, za komentarze pod poprzednim postem ;*
Naprawdę to wiele dla mnie znaczy <333
Niestety wiem, że część z was nie wraża na blogu swojej opinii i to przykre :/
Nawet nie wiecie jak bardzo potrafi to człowieka zniechęcić :(
No nic..

               15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

sobota, 19 października 2013

26.Find self way

*Wieczór dzień castingu Perrie. Zayn*

Właśnie miałem wejść do kuchni, gdy usłyszałem rozmowę Hazzy i Liama.
Li: I co powiedziała (T.I)?
H: Że Perrie dostała się do programu!
Li: Stary to cudnie! Chwila.. Ona już miała ten drugi casting?
H: Nie, ale ten reżyserski przeszła.
Li: To nie ma jeszcze co świętować..
H: Już nie bądź takim pesymistąą. Nie pamiętasz jak sam się cieszyłeś, że przeszedłeś te pierwsze przesłuchanie? A no chyba, że ty się nie ciszyłeś tylko płakałeś z nieszczęścia..
Li: Jesteś głupi. Jasne, że się cieszyłem, ale uważam, że nie należy zapeszać. Jeszcze nic nie wiadomo.
H: Wow.. Ty to potrafisz ostudzić zapał. No gratuluję..- skończyli, a ja wróciłem do siebie i położyłem sie
. Niby to samo łóżko, ale czuję, że teraz jest większe. Kogoś w nim brakuje. A gdy w radiu leci nasza piosenka nie brzmi już tak samo. Kiedy nasi przyjaciele mówią o Elenie, to tylko mnie dobiją, a moje serce łamie się, kiedy słyszę jej imię. Byłem za głupi, by zrozumieć, że powinienem był kupować mojemu skarbowi kwiaty i trzymać ją za rękę, gdy tylko mogłem. Tak po prostu, bez okazji. Powinienem był oddać jej cały mój czas, kiedy miałem na to szansę.


A teraz moje kochanie może być z kimś innym. To wszystko przez moją dumę, moje potrzeby i egoistyczne zwyczaje. To przez nie tak dobra i silna kobieta jak Elena odeszła z mego życia i już nigdy nie naprawię tego, co zepsułem. Ta przeklęta myśl prześladuje mnie za każdym razem, gdy zamykam oczy. Niestety wiem, że pewnie jest już za późno, by się starać i przepraszać za moje błędy. Mam tylko nadzieję, że Elena będzie teraz z kimś, kto zapewni jej to wszystko czego ja nie umiałem jej dać.

*Ty. Niedzielny poranek*

Rano obudziłaś się o 9.15. Rozejrzawszy się po pokoju zauważałaś, że nie ma już w nim Perrie. Szybko wstałaś i ubrałaś się w białe krótkie spodenki z materiałowym, czarnym paskiem w różowo-białe kwiatki, a do spodenek wpuściłaś różową bluzkę na ramiączka. Potem rozczesałaś włosy i podkreśliłaś oczy tuszem i czarna kredką. Tak wyszykowana zebrałaś swoje rzeczy i zeszłaś na dół. W kuchni zastałaś Pezz, która piła kawę i przeglądała magazyn o modzie. Zastanawiało cię, że była zbyt szczęśliwa jak na osobę po rozstaniu, ale stwierdziłaś, że może to i lepiej, że dobrze sobie radzi. Szybko się z nią pożegnałaś i wsiadłaś do samochodu. Nie całe 15 minut później byłaś w domu. Zaparkowałaś na podjeździe, wzięłaś swoje torby i weszłaś do środka. Szybko udałaś się do swojej sypialni, gdzie zastałaś jeszcze śpiącego Hazzę. Starałaś się być jak najciszej, ale gdy brałaś dokumenty z szafki obok łóżka on oczywiście musiał się obudzić.
H: Kogo ja widzę?
(T.I): Cześć. Przepraszam, że cię obudziłam.- nachyliłaś się nad nim i cmoknęłaś w usta, po czym dodałaś- A teraz wybacz, ale muszę uciekać.
H: O nie, nie. Nie widziałem cię całe 2 dni, wiec…- odparł i przyciągnął cię do siebie od razu przylegając do twoich warg.
(T.I): Ale ja się sp
ó
źnię..
H: Gdzie znowu?
(T.I): Um
ówi
łam się na rozmowę o prace.
H: Po co? Przecież rodzice dali ci kasę?
(T.I): Pokaże im, że nie potrzebuje ich łaski.
H: A nie sądzisz, że z tego co ja zarabiam spokojnie się utrzymamy?
(T.I): Nie zamierzam korzystać z twoich pieniędzy Harry, a poza tym chce być niezależna finansowo.
H: Jak chcesz, ale i tak ten pomysł mi się nie podoba.
(T.I): Trudno. Ja już postanowiłam.
H: A gdzie ty zamierzasz pracować?
(T.I): W restauracji, jako kelnerka. Wiem, że to nie jest wymarzona posada, ale zawsze coś.
H: Ok.- odparł i wstał z ł
ó
żka. Potem ubrał się i powiedział.
H: To kiedy jedziemy?
(T.I): Gdzie?
H: Na tą rozmowę.
(T.I): Kt
óra godzina?
H: 9.55.
(T.I): Teraz!- szybko wybieg
łaś z pokoju, a Hazza razem z tobą. Wsiedliście do jego samochodu i ruszyliście. Po 20 minutach byliście w Rose Cafe.
Na szczęście miałaś jeszcze 10 minut. Szybko wysiedliście z auta i weszliście do kawiarni. Tam udałaś się na zaplecze do menagera. Wszedłszy do jego biura wskazał ci miejsce gdzie masz usiąść i rzekł.
Z: Jestem Zack Simont i jestem tu menagera, a ty jesteś?
(T.I): (T.I) (T.N).
Z: Więc chcesz u nas pracować, tak?
(T.I): Tak.
Z: Masz jakieś doświadczenie?
(T.I): Kiedyś pracowałam na pó
ł etatu w barze Grillowa Chata.
Z: Hymm.. A dlaczego chcesz u nas pracować?
(T.I): Chcę się usamodzielnić, a nie żyć na koszt rodzic
ów. Z: Rozumiem. Studiujesz? (T.I): Tak. To jak dosta
łam tę pracę?
Z: Zdzwonimy do pani.. Żartuje masz te robotę.
(T.I): Od kiedy mogę zacząć?
Z: Od poniedziałku.
(T.I): Ok.
Z: Tu masz wstępną umowę. Podpisz na dole i widzimy się jutro.
(T.I): Dzięki panie Simont.
Z: M
ów mi Zack. I zaczekaj chwil
ę na sali to dam ci kopię umowy.
(T.I): Dobrze. - wyszedłszy z biura udałaś się do stolika przy, kt
órym siedzia
ł Harry.
(T.I): Co podać proszę pana?
H: Dostałaś tę robotę?! Gratuluje skarbie!- odparł zielonooki, a ty namiętnie pocałowałaś go w usta. Nagle ktoś stuknął się w ramię.
Z: (T.I)? Mam umowę.- oderwałaś się od swojego chłopaka i odwr
óci
łaś w stronę pracodawcy.
(T.I): Dzięki Zack i poznaj to m
ój ch
łopak Harry Styles.
Z: Miło mi.- uścisnęli sobie dłonie po czym Simont dodał.- Chwile ten Harry Styles z tego zespołu.
H: Tak.
Z: Dasz mi autograf?- mężczyzna poszedł po kartkę, a ty spojrzałaś na Hazze i zaśmiałaś się.
(T.I): Wow. Pierwszy raz widzę, że dajesz autograf komuś innemu niż jakiejś dziewczynie, ale nie spodziewałam się tego po trzydziestoletnim facecie..- powiedziałaś i w tym samym czasie wr
óci
ł Zack.
H: Dla kogo?
Z: Dla Samanty.
H: Masz c
órk
ę?
Z: Tak, ma 12 lat.
(T.I): I wszystko jasne..
Z: Co?
(T.I): Nic. Musimy już lecieć.
Z: Ok. i jutro bądź o 7.30 w moim biurze. A i dzięki za autograf.
H: Nie ma sprawy.- pożegnaliście się z menagerem i wsiedliście do auta. Poprosiłaś Lokowatego, żeby zawi
ózł cię do domu rodziców. Na miejscu Harry rzek
ł.
H: Ja lepiej zostanę w samochodzie.
(T.I): A to niby dlaczego?
H: Twoi rodzice nie przepadają z mną i lepiej będzie jak zostanę tu.
(T.I): Wykluczone. Masz iść ze mną.- powiedziałaś i oboje właśnie wchodziliście do domu.
(T.I): Mamo?
M: (T.I) wr
óci
łaś!
T: Wiedziałem, wiedziałam, że ten dupek cię skrzywdzi.
(T.I): Po pierwsze wpadłam tylko na chwilę. Po drugie Harry nie jest dupkiem i po trzecie on stoi za ścianą.
M: Przep..
(T.I): Daruj sobie mamo. Przyjechałam tylko po parę rzeczy, zabiorę je i zwijam się.- rzekłaś i razem z Haroldem udaliście się do piwnicy.
H: Właściwie po co tu idziemy?
(T.I): Po moje aparaty, zdjęcia i zestaw do wywoływania.
H: Nie wiedziałem, że jesteś fotografką.
(T.I): Bo nie jestem. To tylko zabawa, ale lubiłam to, wiec może zn
ów do tego wrócę.- odpowiedziałaś i zabrałaś się za szukanie potrzebnych ci rzeczy. Po około godzinie dokopałaś się do całego sprzętu fotograficznego i twoich albumów. Wszystko by
ło poukładane w pudłach, wiec wystarczyło je przenieść do samochodu. Zabraliście 4 pudełka, zapakowaliście je do auta i pojechaliście do domu. Na miejscu zanieśliście rzeczy do garażu.
(T.I): Harry, możemy jeszcze raz jechać do moich rodzic
ów? H: Ale po co? Kobieto jak ty mnie m
ęczysz!
(T.I): Muszę im coś zwr
óci
ć.
H: Pewne jesteś?
(T.I): Tak.
H: To chodź, ale p
óźniej mi to wynagrodzisz.- Harry pojechał swoim wozem, a ty swoim. U rodziców byli
ście po 10 minutach. Wszedłszy do salonu położyłaś przed rodzicami kartę kredytowa, kluczyki do samochodu i te od domu.
T: Co to ma znaczyć?
(T.I): Oddaje je wam.
M: Ale jak to?
(T.I): Nie chcę żyć na wasz koszt, więc zwracam wszystko co się z tym wiąże.
T: I co teraz zamierzasz być jego utrzymanką?!
M: Michał!
T: Cicho bądź Patrycja. Nie widzisz co ona z siebie robi?!
(T.I): Co robię? No powiedz!
T: Dziwkę!
H: Chyba pan przesadza.
T: Nie pytam cię o zdanie!
(T.I): Przynajmniej wiem co o mnie myślisz.. TATO. A tak dla swojej wiadomości znalazłam pracę, więc nie będę korzystać z pieniędzy Harrego. Kocham go i dlatego z nim jestem. A teraz wybaczcie, ale musimy już iść.- w pokoju zapanowała cisza. Ostatni raz zerknęłaś na matkę, w kt
órej oczach widzia
łaś gasnącą nadzieje i wyszliście. Na zewnątrz zatrzymałaś się obok samochodu.
H: (T.I) tak mi przykro, ja naprawdę nie chcę, żebyś przeze mnie traciła rodzic
ów. Mo
że.. Może powinniśmy się..
(T.I): Co?! Oszalałeś?!
H: Nie, ale może tak będzie lepiej?
(T.I): Nie. Tak nie będzie lepiej. To oni zadecydowali. Mogli zaakceptować nasz związek jak normalni rodzice, ale zrobić to co przed chwilą. To był ich wyb
ór Harry. My nie jesteśmy niczemu winni. No chyba, że ty już nie chcesz być ze mną..?- chłopak nic nie mówi
ł, popatrzą ci w oczy, oparł swoje czoło o twoje, a po chwili dodał.
H: Kocham cię najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni.- po czym zatopił się w twoich ustach. Czułaś, że za każdym razem, gdy on cie całuje zakochujesz się w nim od nowa i coraz mocniej.


*Daniell*

Musia
łam zadzwonić do Liam. Długo się na to zbierałam, ale w końcu dzwonię.
Przyłożyłam telefon do ucha, ale w głębi duszy błagałam, żeby nie odebrał. Trzeci sygnał i nic, a nagle słyszę głos mojego chłopaka.
Li: Hej kochanie.
D: Hej.. Mam prośbę możesz teraz do mnie przyjechać?
Li: Jasne, ale co się stało?
D: Po prostu przyjedź.
Li: Będę za 15 minut.- rozłączyłam się. Usiadłam w salonie i co chwila nerwowo zerkałam na zegarek. Czas dłużył się niemiłosiernie. Każda minuta wydawała się być godziną. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Energicznym krokiem podeszłam do wejścia i otworzyłam mojemu chłopakowi.
Li: Kochanie co się stało?- rzekł i przytulił mnie.
D: Muszę ci o czyś powiedzieć. Chodź do salonu.- usiedliśmy na kanapie, a ja nie wiedziałam jak mam zacząć.
D: Liam.. Ja nie wiem jak mam to powiedzieć..
Li: No m
ów.
D: Ja wyje
żdżam.
Li: Ale jak to? Gdzie?
D: Do Los Angeles.
Li: Kiedy wylatujesz?- m
ówi
ł niewzruszony.
D: Jutro o 10.00.
Li: A na jak długo?
D: Na.. Na rok.. Przepraszam, że nie m
ówi
łam nic wcześniej, ale ja sama dowiedziałam się wczoraj.
Li: Ale domyślałaś się czegoś?
D: Tak, ale..
Li: Dan nie ma żadnego ale! Nie powiedziałaś mi nic!- krzyknął i zerwał się z kanapy.
D: Liam nie denerwuj się.
Li: Jak mam się nie wkurzać! A ty co byś zrobiła na moim miejscu?!- zn
ów podniós
ł głos, a ja stanęłam obok niego.
D: Nie wiem co bym zrobiła, ale twoje zachowanie mi nie pomaga.. Wiem co czujesz i przepraszam..
Li: G
ówno wiesz! Nie wiesz co czuj
ę, bo to ja ciebie tracę! A nie chcę tego!- szybkim krokiem udał się do drzwi, a ja odruchowo pobiegłam za nim.

D: Liam!
Li: Daj mi spok
ój Dan!- wybiegł zostawiając otwarte drzwi, a ja patrzyłam jak odchodzi. Ostatni raz spojrzałam na chłopaka i zamknęłam drzwi. Bezsilna osunęłam się po drzwiach. Potem rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie chciałam, żeby nasze pożegnanie tak wyglądało. Kochałam go tak bardzo, ale nie miała wyboru. Musiałam mu w końcu powiedzieć, mimo tego, że go zraniłam.


Przedstawiam wam nowy rozdział xd
Mi osobiście najbardziej podoba się perspektywa Zayna, ale bardziej interesuje mnie wasze zdanie ;)
Nie wiem czy zauważyliście, ale rozdziały są dużo dłuższe niż wcześniej i jestem z tg powodu bardzo dumna ;p
No nic..
W każdym razie czekam na wasze komentarze <333

wtorek, 15 października 2013

25.Whatever will be will be

*Zayn*
Leżałem na łóżku w swoje sypialni. Patrzyłem pustym wzrokiem w sufit. Chciałem móc nie myśleć o niczym, ale to nie było takie proste. Każde miejsce, każda rzecz przypominały mi o Elenie, a ja chciałem zapomnieć. Zapomnieć o tym co było, o tym co nas łączyło. Za każdym razem, gdy o niej pomyślałem na myśl nasuwało mi się to, iż mogło być inaczej. Nasz związek nie powinien był się w taki sposób skończyć. Poniosły nas emocje, ale teraz jest już za późno. Ten etap już się skończył, pora zacząć nowy rozdział. Rozdział mojego życia, w którym nie b
ędzie Eleny. Nagle do pokoju weszła (T.I).
(T.I): Mogę?


Z: Jasne..- dziewczyna położyła się obok mnie i po kr
ótkiej chwili ciszy zapyta
ła.
(T.I): Jak sobie radzisz?- wziąłem głęboki oddech i odparłem
Z: To boli i to cholernie.Tęsknię za nią, ale wiem, że już za p
ó
źno.
(T.I): Może nie byliście sobie pisanie, a może jeszcze się zejdziecie tego nie wiem, ale jedno jest pewne. Z czasem będzie lepiej.
Z: Mama nadzieję..- brunetka przytuliła mnie i w tym momencie w oczach zebrały mi się łzy, ale nie zamierzałem płakać. Na pewno nie przez dziewczynę dzięki, kt
órej rozjebał się mój świat. Potarłem oczy i łzy zniknęły, jak to co było między nami. (T.I) wstała, pocałowała mnie w policzek i powiedziała, że jedzie do Eleny. Później wyszła z pokoju, a ja znów zosta
łem sam.


*Następny dzień. Ty*
Była 6.00, gdy wstałaś. Wzięłaś wcześniej przygotowane
ubrania i poszłaś do łazienki zrobić poranna toaletę. Potem szybko zbiegłaś na dół, gdzie o dziwo zastałaś gotową i w świetnym humorze Elenę. Do tego wyglądała pięknie.
(T.I): Hej. Już gotowa?
El: Jasne. W końcu dziś m
ój wielki dzie
ń.
(T.I): I jak widzę humorek dopisuje.
El: Nie narzekam. Kończmy tę gadkę, bo musimy zająć miejsce w kolejce.
(T.I): Ok, a twoja mama?
El: Dojedzie o nas p
óźniej.- rzekła, a potem wyszłyście w domu. Nie żebyś narzekała, ale Elena zachowywała się dziwnie. Przez dwa ostatnie dni płakała i cierpiała po rozstaniu z Zaynem, a dziś zachowuje się zupełnie inaczej. Jest radosna, roześmiana i bezproblemowa. Coś za szybka ta zmiana. Postanowiłaś, że później dowiesz się o co chodzi, bo lepiej będzie jeśli będzie miała dobry nastrój podczas przes
łuchania.


*Elena*
Jechałyśmy już jakiś czas. Panowała cisza, ale nie taka krępująca. Po prostu każda z nas była w swoim własnym prywatnym świecie. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjació
łki.
(T.I): Jak się dziś czujesz?
El: Całkiem dobrze.
(T.I): Ciszę się.- odparła i uśmiechnęła się sztucznie. Wyczuła kłamstwo? Prawda była taka, że nie czułam się dobrze. Czułam się opuszczona, pełna żalu, rozgoryczenia i złości na sama siebie. Na szczęście znalazłam spos
ób, żeby sobie z tym poradzić. Nim się spostrzegłam dojechałyśmy do studia, w którym był casting. Wysiadłyśmy z wozu i poszłyśmy do kolejki. Póki co trzeba było stać cierpliwie. Minęły 2 godziny i nareszcie dostaliśmy numerki. Byłam 536. To całkiem nieźle, bo wszystkich uczestników było około 2000. Minęła kolejna godzina, a dołączyła do nas moja mama, która przyniosła nam śniadanie. Po kilku godzinach przyszła moja kolej, by stanąć przed człowiekiem, który ma ocenić moje umiejętności. Dopiero w tym momencie zaczęłam się denerwować. Czuła, że mój
żołądek się zaciska, a ręce pocą. Wtem zaczęłam mieć wątpliwości.
El: A co jeśli Zayn miał rację? Może nie powinnam brać w tym udziału?
M: C
órciu nim si
ę poddasz pomyśl też o tym, co nie pozwoliło ci zrobić tego wcześniej. Wtedy będziesz pewna co masz zrobić.- powiedziała i posłała mi serdeczny uśmiech. Mama miała racje. Nie poddałam się wcześniej, nie poddam się i teraz.
(T.I): Idź tam i roznieś im tę budę.- rzekła i popchnęła mnie w stronę właśnie uchylających się drzwi. Przed wejściem pomyślałam
Co ma być, to będzie”. Gdy znalazłam się już w środku zobaczyłam przyjaźnie wyglądającego niewysokiego bruneta. On gestem wskazał mi miejsce gdzie mam stanąć i kazał śpiewać. Ja wykonałam jego prośbę i szczerze mówiąc zrobiłam to najlepiej jak potrafiłam. Z każdym wyśpiewanym przeze mnie słowem czułam się pewniej, a mój żołądek rozluźnił się. Kilka sekund później byłam pozbawiona jakichkolwiek obaw, bo wiedziałam, że daję z siebie wszystko. Gdy skończyłam nie mogłam wyczytać z jego twarzy jak mi poszło. Nie wyrażała ona żadnych emocji. Reżyser jeszcze chwilę coś notował po czym podniós
ł wzrok i rzekł.
R: Moje gratulację, przechodzisz dalej…- ja nie wytrzymałam i zaczęłam piszczeć jak głupia. Kilka sekund p
ó
źniej oprzytomniała i spojrzałam na mężczyznę.
R: Jak się nazywasz?
El: Perrie Elene Edwards.
R: Ok. Ile masz lat, gdzie mieszkasz i czym się zajmujesz?
El: Mam 18 lat, mieszkam w Londynie i uczę się.
R: W takim razie to wszystko. Tu masz zgłoszenie na następny casting. Powodzenia.- w ramach odpowiedzi uśmiechnęłam się, wzięłam kartkę i wyszłam. Tam spojrzałam na niepewną (T.I) i mamę.
(T.I): M
ów jak ci posz
ło?
El: Dostałam się dalej!- krzyknęłam, a one przytuliły mnie z całej siły.
M: Musimy to uczcić. Co powiecie na lody?
El: Zgadzam się.- odparłam i kilka minut p
ó
źniej pojechałyśmy do naszej ulubionej kawiarni.


*Ty*
Na miejscu ty zamówiłaś lody miętowe z czekoladowymi kawałkami, Perrie czekoladowe, a mama Pezz toffi. Usiadłyście na waszym miejscu. Gadałyście o wszystkim i niczym.
Czułaś się jak kilka lat temu, kiedy takie wypady to była u was tradycja. Co niedziele w takim gronie przychodziłyście tutaj i spędzałyście razem całe popołudnia. Szkoda, że teraz już tak nie robicie pomyślałaś i wróciłaś do rozmowy. Około pół godziny później byliście w domu pani Edwards. Poszłaś do pokoju Perrie i zabrałaś swoje rzeczy. Właśnie miałaś wychodzić, gdy usłyszałaś panią Debbie.
D: (T.I) może zostaniesz na kolację?- zawahałaś się chwilę, po czym stwierdziłaś, że nic się nie stanie jeśli zostaniesz dzień dłużej.
(T.I): Z chęcią.- odparłaś i uśmiechnęłaś się.
El: O jak widzę zostajesz.
(T.I): Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
El: A już miałam nadzieję, że cię spławie.- zaśmiałyście się. Następnie zaniosłaś swoją torbę na g
órę i zeszłaś na dó
ł.
D: Może mi pomożecie?
El: Jasne.- rzekła twoja przyjaci
ółka i zabrałyście się za obieranie pomarańczy. Co prawda nie obyło się bez kilku wypadku typu sok z owego cytrusa w oku, czy rozcięty palec, ale koniec końców wykona
łyście powierzone wam zadanie. Nagle mama Eleny zapytała.
D: Perrie, a Zayn przyjdzie?
blondynka spi
ęła się i przełknęła ślinę. Po chwil odpowiedziała bez jakichkolwiek uczuć.
El: Nie mamo. Ja i Zayn nie jesteśmy już razem.
D: Kochanie ja nie wiedziałam. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
El: A czym tu się chwalić? Po prostu się rozstaliśmy.
D: Tak mi przykro.- Pezz spojrzała tylko na matkę i wr
óciła do krojenia zió
ł. Wtem rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
D: (T.I) otw
órz, dobrze? (T.I): Ok pani Edwards.- szybkim krokiem udałaś się w stronę wejścia i otworzyłaś drzwi. Na zewnątrz stał Jonnie i piękna rudowłosa. Chłopak przekroczywszy próg i u
ściskał cię dodając.
J: (T.I) jak ja cię dawno nie widziałem. Fajnie, że się spotykaliśmy.
(T.I): Wyjąłeś mi to z ust. A może mnie przedstawisz?
J: Jasne. (T.I) to Maya moja dziewczyna. Maya to (T.I) przyjaci
ó
łka Eleney.- ty i brązowooka uściskałyście sobie dłonie, a w mgnieniu oka pojawiał się koło was Perrie.
El: No braciszku widzę, że nareszcie poznam twoja wybrankę. Cześć jestem Perrie jego młodsza, choć mądrzejsza siostra.
M: Miło mi Maya.- dziewczyny uściskały się, po czym Jonnie i Maya poszli do pani Debbie, a wy natomiast do jadalni, gdzie miałyście nakryć do stołu. Gdy st
ół był już gotowy pani Debbie przyniosła kolacje i wszyscy zasiedliście przy posiłku. Wieczór minął w przyjemnej atmosferze. Tematy się wam nie kończyły. Podczas jednej z rozmów odpłynęłaś i zdałaś sobie sprawę z tego jak bardzo tęsknisz za takimi spotkaniami. Przypomniałaś sobie jak kilka lat temu prawie co dzień spędzaliście tak wieczory. Właściwie gdy byłaś młodsza częściej przebywałaś tu niż w domu rodziców. Nic dziwnego oni byli wiecznie zawalenie pracą, a pani Debbie zawsze znalazł chwilkę, żeby z tobą pogadać. Była dla ciebie jak druga matka, a Jonnnie i Elena jak rodzeństwo. To z nimi czułaś się jak z rodziną i po mimo tego, że kochałaś swoich rodziców, bliżsi chyba byli ci Edwardsowie. Twoje rozważania przerwała Perrie, która poprosiła cie o pomoc w sprzątaniu. Około godziny później byłaś już po kąpieli i siedziałaś u Pezz w sypialni. Kilka minut pó
źniej przyszła właścicielka pokoju i powiedziała.
El: Nad czym się zastanawiasz?
(T.I): Nad jedna rzeczą. Powiedz mi w jaki spos
ób ty przez cztery godziny, które mnie nie by
ło w piątek zdążyłaś pozbierać się po zarwaniu z Zaynem?
El: Ale o co ci chodzi? To źle, że czuję się lepiej?
(T.I): Nie, ale zastanawia mnie dlaczego tak szybko ci przeszło. Zawsze po rozstaniu ryczałaś około tygodnia, a teraz parę godziny i już?
El: (T.I) proszę cię nie doszukuj się dziury w całym. Pozbierałam się, bo to zerwanie nie było moją winą. Postanowiłam, że już więcej nie zmarnuję czasu na opłakiwani chłopak, kt
óry mnie rzuci
ł.
(T.I): Powiedzmy, że ci wierzę..- uśmiechnęłaś się, ale wiedziałaś, że ona coś kręci. Postanowiłaś, że jeszcze dowiesz się o co chodzi, ale nie teraz. Teraz był czas, żeby się w końcu położyć. Szczerz m
ówiąc byłaś padnięta. W końcu spałaś nie całe 4 godziny i to przed wczoraj w nocy.



Tam taradam...
A więc czekam na hejty xd
Zapewne każda z was sądziła, ze w tym rozdziale będzie kontynuacja poprzedniego..
Niestety tak nie jest ;p
Za to powiem, że już niedługo pojawi się wyczekiwana scenka +18 ;)
Dziękuje za komentarze po poprzednim postem i oby tak dalej ;*

sobota, 12 października 2013

24.Parting

Ten rozdział jest dla Olcia Styles xd
Dziękuję, że komentujesz każdy post ;*

*Elena*
Jest czwartkowe popołudnie. Ja i Zayn jedziemy do (T.I), musze z nią pogadać. Nim się obejrzałam dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z wozu i udaliśmy się do domu. Tam Zayn poszedł do siebie, a ja do (T.I), która siedziała w ogródku.
El: Hej.
(T.I): Hej. Dawno ci
ę nie widziałam.
El: No wiem ostatnio trochę cię zaniedbałam, ale obiecuję, że już niedługo wszystko nadrobię.
(T.I): Dobra, dobra.. Ty mi tu nie obiecuj tylko lepiej powiedz jak tam przygotowania do castingu?
El: Idą i to pełna parą. O właśnie jak myślisz lepiej użyć pierwszego czy drugiego imienia na przesłuchaniu?
(T.I): Hymm… Perrie czy Elena? No nie wiem. Wiesz to pierwsze imię jest bardziej niespotykane i może dzięki niemu lepiej cię zapamiętają.
El: Masz rację. A więc posłuchajmy jak to brzmi.
Panie i panowie przed wami Perrie Edwards!

(T.I): Nie
źle. Nawet mi się podoba, choć dawno nie słyszałam, żebyś przedstawiała się jako Perrie.
El: To się przyzwyczaj. O właśnie. P
ójdziesz zemn
ą na casting?
(T.I): Spoko, ale myślałam, że Zayn idzie z tobą.
Z: Właśnie ja też tak myślałem..- usłyszałam i zobaczyłam zdziwionego Zayna.
Z: Czemu nie chcesz, żebym szedł z tobą? Wstydzisz się mnie?
El: Nie, jasne, że nie.. Po prostu. Bo jesteś sławny i..
Z: No powiedz wreszcie.
(T.I): To może ja was zostawię samych.- odparła i wyszła, a ja nie wiedziałam jak mam mu powiedzieć.
El: Nie chcę się tam dostać tylko dlatego, bo mam sławnego chłopaka. Ja chcę udowodnić wszystkim, że sama potrafię do czegoś w życiu dojść. Nie powinieneś ze mną iść, bo ludzie zaczął gadać, że tylko dzięki tobie się tam dostanę. O ile w og
óle mi si
ę uda.
Z: Przecież zawsze m
ówi
łaś, że moja sława ci nie przeszkadza, że nie chcesz, żeby nas widzieli publicznie, bo nie chcesz przechodzić tego co (T.I). A teraz co nagle ci się odmieniło?
El: Nie odmieniło mi się. Zrozum ja nie jestem taka jak (T.I). Nie puszczam mimo uszu tego co o mnie m
ówi
ą. Dla mnie liczy się opinia innych, więc proszę cie zrozum dlaczego poprosiłam (T.I), żeby ze mną poszła.
Z: Nie, nie rozumiem tego. Odkąd wr
óciłem do Londynu o niczym innym nawet nie mówisz. W kółko X Factor i X Factor! Mam tego dość! Powiedz kiedy ostatni raz wyszliśmy na kolację, do kina, czy gdziekolwiek?- milczałam- Właśnie! Od dwóch tygodni nie robimy nic po za tymi pieprzonymi próbami!
El: Nie mów mi,
że tylko ja zaniedbałam nasz związek! Czy zrobiłeś coś romantycznego oprócz tej kolacji w Los Angeles?!
Z: Ale ja przynajmniej nie gadam ca
ły czas o jednym!
El: Wybacz, że walczę o coś na czym mi zależy! Zayn ja poza X Factor nie mam nic. Zawaliłam maturę, muszę ją poprawić. I co przez rok mam siedzieć na dupie i czekać na łut szczęścia? Nie sądzę, ja nie pozwolę ,żeby moim życiem kierował przypadek. Chcę je wziąć we własne ręce i nikt mi w tym nie przeszkodzi. Skoro nie chcesz zrozumieć to daj mi spok
ój! Wiesz.. Mo
że wyda ci się to śmieszne, ale moim zdaniem związek polega na wzajemnym wsparciu. Szkoda tylko, że tego nie pojmujesz..
Z: Ja nie pojmuję? Jeśli jest ci z mną tak źle to może powinniśmy to zakończyć?!
El: A chcesz tego?
Z: A ty?!- nie powiedziałam nic.


Z: Więc to koniec!- wykrzyczał i wyminąwszy mnie wbiegł do domu. Ja bezsilnie opadłam jeden z leżak
ów. Czułam, że właśnie zjebałam sobie życie i że tego nie odwróc
ę. Nagle usłyszałam wesoły głos Horana.
N: Elena, co się..- nie dokończył podbiegł do mnie i mocno przytulił.- Już nie płacz. Co się stało?
El: Niall to już koniec. My się rozstaliśmy.
N: Nie poddawaj się, będzie dobrze…- on miał racje. Muszę być silna. Nie poddam się teraz, gdy jestem tak blisko celu. Muszę dać radę.
El: Ja powinnam już iść. Pożegnam się z (T.I) i spadam.- rzekłam, po czym otarłam łzy i wstałam. Udałam się do pokoju dziewczyny gdzie oczywiście zastałam ją miziającą się z Harrym.
El: Mogę?
(T.I): Jasne.- brunetka uśmiechnęła się i zaprosiła gestem. Usiadłam na ł
ó
żku i głęboko westchnęłam, po czym usłyszałam.
(T.I): Jak z Zynem i czemu płakałaś?
El: Nijak. Właściwie my to przeszłość..- kończąc zdanie wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Klika sekund p
óźniej przyjaciółka znalazła się koło mnie i zaplotła swe opiekuńcze ramiona wokó
ł mnie. Chwilę potem usłyszałam głos Hazzy.
H: Elena może nie powinienem pytać, ale właściwie dlaczego się rozstaliście tak nagle? Wyglądaliście na jedna z tych, no wiesz, perfekcyjnych par..
El: Dobre sobie.. Perfekcyjna para.. Pfff..
H: W por
ównaniu do mnie i (T.I) byli
ście idealni.- zaśmiałam się przez łzy i dodałam.
El: Fakt. Dziwię się, że jeszcze się nie pozabijaliście..
(T.I): Ale czemu wy się rozstaliście?- wzięłam głęboki wdech i wszystko opowiedziałam przyjaciołom. Nie potępili moich czyn
ów i za to ich kocham. Najbardziej podbudowały mnie słowa Harolda To,
że straciłaś Zayna nie znaczy, że straciłaś resztę One Direction. Pamiętaj jesteśmy z wami.” Posiedziałam jeszcze chwilę u nich, po czym zapytałam.
El: (T.I) może wypr
óbujemy twoje autko i odwieziesz mnie do domu? (T.I): Nie wiem czy to dobry pomys
ł.
H: To ty masz prawko?
(T.I): Od dw
óch lat, ale dawno nie je
ździłam i nie wiem czy potrafię..
El: Oj daj spok
ój tego si
ę nie zapomina.
(T.I): Niech ci będzie, ale jak nas zabiję nie miej pretensji.
El: Będę ci wdzięczna.
(T.I): Nawet tak nie żartuj.- odparła, po czym sięgnęła po kluczyki i wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do samochodu. (T.I) drżącymi rękoma przekręciła kluczyk, położyła ręce na kierownicy i wybrała bieg. Następnie zaczęła stopniowo dodawać gazu i ruszyłyśmy. Muszę przyznać, że szło jej naprawdę dobrze. Cała drogę milczałam. Nie miałam ochoty m
ówić, a przyjació
łka szanowała to. Nawet nie spostrzegłam kiedy dotarłyśmy do mojego domu. (T.I) zatrzymała się i wysiadłyśmy z auta.
El: Nie poszło ci źle.- powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
(T.I): Serio przede mną też zamierzasz udawać..?Przecież wiem, jak się czujesz, wiem, że to boli.
El: Boli jak cholera. (T.I) ja naprawdę go kocham.
(T.I): Chodź tu i przytul się.- wykonałam prośbę kumpeli, a do moich oczu napłynęło nowe morze łez. Po chwili dziewczyna dodała- Zostanę dziś u ciebie. Co ty na to?- w odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową i weszłyśmy do środka. Dom był pusty, bo mama pojechała z koleżankami nad jezioro, a Jonnie do swojej panny.
(T.I): Idź się wykąp, a ja skoczę do sklepu.- zarządziła i wyszła. Ja poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Potem podeszłam do lustra i zaczęłam czesać jeszcze mokre włosy. Gdy skończyłam spojrzałam w lustro i zadawałam sobie pytanie
Dlaczego to musiało się tak skończyć?” Czemu jak zawsze wszystko mi się spieprzyło? Zaczynam myśleć, że letnie miłości łączy jedno choć kończą się z różnych przyczyn. Są one jak spadające gwiazdy, widowiskowy rozbłysk światła na niebie. Ulotny blask wieczności, po czym gasną jak iskry. Ale ja nie chciałam i nadal nie chcę, żeby nasza miłość kiedykolwiek się wyczerpała. Po mimo tego, że nie jesteśmy już razem, nie chcę go tracić, bo dał mi jedne z najlepszych przeżyć w moim życiu i nigdy o nim nie zapomnę. Po moim policzku spłynęła jedna łza, która wyznaczyła drogę kolejnym. Były one wywołane cudnymi wspomnieniami z Zaynem i świadomością, że to już nigdy nie wróci. Moje oczy stawały się coraz bardziej czerwone i spuchnięte, ale to nic. Patrzyłam w swoje odbicie i nie myślałam o niczym innym jak o Zaynie. Z transu wyrwałam mnie (T.I), która dobija
ła się do łazienki. Otarłam łzy i otworzyłam drzwi.
(T.I): Co tak tam siedzisz? Zrobiłam kolację.
El: (T.I) wybacz, ale ja raczej nic nie zjem.
(T.I): Wiem, że jest ci ciężko i cierpisz, ale naleśniki jeszcze nikomu nie zaszkodziły.- rzekła i obdarzyła mnie serdecznym uśmiechem. Potem pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy do kuchni. Usiadłyśmy za stołem i w ciszy jadłyśmy kolację. Po posiłku ja poszłam do siebie, a przyjaci
ółka posprzątała po kolacji. Położyłam się na łóżku i wbiłam wzrok w sufit. Kilka minut pó
źniej dołączyła do mnie kumpela. Leżałyśmy już prawie godzinę, a ja nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok. Nagle (T.I) się odezwała.
(T.I): Chcesz tabletkę nasenną?
El: Skąd masz te prochy i w og
óle po co ci one?!
(T.I): Uspokój si
ę nie są moje.
El: A czyje?
(T.I): Twojej mamy. Był w kuchni w pojemniku z lekami. Nie martw się już mnie nie kręci przedawkowanie.
El: To daj jedną.- dziewczyna podała mi kapsułkę, a ja szybko ją połknęłam. Kilka minut p
ó
źniej zasnęłam.


*Ty*
Kiedy twoja przyjació
łka zasnęła cicho wymknęłaś się z jej pokoju i zadzwoniłaś do Harrego.
(T.I): Hej skarbie. Zanocuję dziś u Eleny.
H: Hej. W porządku. A jak ona się czuje?
(T.I): Nie może spać i og
ólnie jest w rozsypce. A Zayn? H: Do 20.00 nie wychodzi
ł z pokoju, a jak już wyszedł to powiedział, że musi wyjechać. Oczywiście nie pozwoliliśmy mu i teraz leży zalany w trupa w salonie.
(T.I): Mam nadzieję, że niedługo się pozbierają.
H: Ja też, bo Zayn bez przeglądanie się p
ół dnia jest nie do zniesienia, a po zerwaniu lepiej nie mówi
ć..- zaśmiał się.
(T.I): To wcale nie jest śmieszne Harry. Postaw się na ich miejscu.
H: Nie zamierzam. No nic. Idź spać, bo już p
ó
źno. Dobranoc, słonko. Kocham cię.
(T.I): Ja ciebie też.- rozłączywszy się wr
óciłaś do sypialni panny Edwards i położyłaś się obok niej, po czym zasnęłaś.


Obudziłaś się o 8.00 i byłaś potwornie niewyspana. To była długa i ciężka noc. Elena budziła się 3 razy z krzykiem i płaczem, a ty nie mogłaś jej uspokoić. Na szczęście nad ranem było lepiej. Rozejrzałaś się po pokoju i spostrzegłaś, że twojej naj nigdzie nie ma. Szybko wstałaś i zbiegłaś na dół. Tam zastałaś koleżankę w kuchni przygotowującą tosty.
(T.I): Hej.. Czemu tak wcześnie wstałaś?
El: Nie mogłam spać, więc postanowiłam, że zrobię ci śniadanie jako podziękowanie za to, że byłaś wczoraj ze mną. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Dziękuje.
(T.I): Nie ma za co. Jesteś jak moja siostra. No i ty zrobiłabyś dla mnie to samo.- odparłaś i przytuliłaś Perrie. Tak musisz się przyzwyczaić do nazywania jej tym imieniem. Potem zabrałyście się za śniadanie. Po posiłku postanowiłaś, że pojedziesz do domu i weźmiesz parę swoich rzeczy.
(T.I): Pojadę do siebie, spakuję parę rzeczy i za p
ó
łtorej godziny powinnam być z powrotem, ok.?
El: Jedz i się nie śpiesz się. Niech Harry się tobą nacieszy, bo w końcu zabrałam cię od niego na całą noc.
(T.I): Słuchaj to, że raz spał sam nie oznacza, że świat się zawalił. Przyjaźnimy się, a ty mnie teraz potrzebujesz. On to rozumie i nie mam mi za złe, że jestem przy tobie.
El: Jedź już..- rzekła i odprowadziła mnie do drzwi. Ty wsiadłaś w samoch
ód i po 30 minutach byłaś na miejscu. Wszedłszy do domu zastałaś ciszę. Co było dość dziwnym zjawiskiem w tym domu. Zapewne wszyscy spali, bo jest dopiero 9.30. Cicho weszłaś na górę i dostałaś się do waszej sypialni. Wszedłszy zobaczyłaś Harrego śpiącego jak małe dziecko. Wyglądał przesłodko. Popatrzyłaś na niego chwilę, po czym na palcach zbliżyłaś się do szafy. Wyciągnęłaś z niej torbę i włożyłaś parę ubrań. Następnie wybrałaś czarne krótkie spodenki i różową bluzkę na grube ramiączka i poszłaś do łazienki wziąć szybki prysznic. Po kąpieli ubrałaś się i wysuszyłaś włosy. Zgarnęłaś jeszcze kilka kosmetyków i wysz
łaś z łazienki. Chwyciłaś torbę i zbliżyłaś się do Hazzy. Odgarnęłaś jego niesforne loki i cmoknęłaś go w policzek. Właśnie miałaś wychodzić, gdy chłopak złapał cię za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
H: Jesteś. Stęskniłem się.- powiedział zaspanym głosem i wpił się w twoje usta.
(T.I): Harry ja muszę jechać.- wydusiłaś z siebie między pocałunkami. Lokowany przerwał pocałunki i odparł.
H: No proszę cię zostań chociaż na p
ół godzinki. Przecież nie zobaczymy się prze trzy dni.- zastanawiałaś się chwilę, ale ostatecznie stwierdziłaś, że pó
ł godziny cię nie zbawi.
(T.I): Dobra, ale potem jadę.
H: Stoi.- odpowiedział i uśmiechnął się łobuziarsko. Kilka sekund p
óźniej zielonooki począł pieścić twoją szyję pocałunkami, schodząc coraz niżej i niżej…



Mamy nowy rozdział xd
Ten post z jednej strony wiele komplikuje, ale równie dużo wyjaśnia ;p
Właściwie to jeden z moich ulubionych ;D
I teraz mam do was sprawę..
Naprawdę bardzo dziękuje osobom, które komentują ;*
Ale wiem też, że są osoby, które czytają, ale nie komentują :/
I teraz moja ogromna prośba
Jeśli czytacie to opowiadanie to napiszcie co o nim myślicie :)
Dla was to kilka minut, a mnie to ogromnie motywuje do pracy ;3
Może nie wiecie, ale to wspaniałe uczucie, gdy robisz coś na czym ci zależy, a inni doceniają to i sprawiają tę mała radość i wyrażą swoja opinię ;>

Z góry wam dziękuję xd
Pozdrawiam i do nexta Miśki <333