piątek, 31 stycznia 2014

48. Life is beautiful but it is also fragile

Rozdział jest dla Elizabeth x. <333
Za to, że jesteś ze mną zawsze, nawet mimo tego co Ci zrobiłam
;*


*Kyle. 26 listopada. Popołudnie.*
Dosłownie 10 minut temu wrócłem z Liverpool' u. Najpierw przyjechałem do akademika, ale teraz muszę lecieć na wykłady. Wybiegłem na zwenątrz i skierowałem sie w stronę uczelni. Mimo, że do uniwersytetu miałem parę metrów zdążyłem zmoknąć. W ostatniej chwili dobiegłem do sali, a zaraz za mną wszedł nauczyciel. Szybko odszukałem (T.I) wzrokiem i zająłem miejsce obok niej.
K: Niespodzianka!- krzyknąłem i comknąłem dziewczynę w policzek.
(T.I)l: Kyle? Co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona.
K: Też miło cie widzieć (T.I).- odparłem, a dziewczyna speszyła sie w charakterystyczny sposób.
(T.I): Chodziło mi o to, że myślałam, że do końca semestru będziesz miał zwolnienie.
K: Nie. To było tylko na miesiąc. Z resztą dostanie mi sie za to, ale trudno.- spojrzałem na nią była poddenerwowana.
K: Wszysko w porządku (T.I)?
(T.I): Ta.. Tak.- odparła i uśmiechnęła się sztucznie. Potem zapanowała cisza i wykład sie zaczął. Całą prelekcję brunetka nerwowo zagryzała dolną wargę, a gdy nic nie pisała bawiła sie materiałem swojego luźnego swetra. Po wykładzie dziewczyna wyszła szybko, a ja nie zdążyłem zapytać o co chodzi. Goniłem ją, prosiłem, żeby sie zatrzymała, ona jednak nie reagowała. Znalazłszy sie na dworze miałem nadzieję, że ją zobaczę i zobaczyłem. Jednka widok ten rozdzarł moje serce na strząpy. Zobaczyłem (T.I) wsiadającą do samochodu Harrego. Następnie chłopak pocałował ją w usta i sekundę później odjechali. Co to kurwa ma być?! Czy ona robi sobie jaja?! Ja muszę sie dowiedzieć co jest grane. Nie zwlekając dłużej pobiegłem do mojego motoru i odpaliłem silnik. Jeśli (T.I) wróciiła do Harrego zapewne mieszka teraz u niego, stwierdziłem i skierowałem sie do domu tego palanata. Nie całe 15 minut później byłem na miejscu, chciałem wejść, ale furtka była zamknięta. Kilkakrotnie dzwoniełem dzwonkiem, jednak nitk nie odpowiedział. 15 minut później zobaczyłem Harrego, który podszedł do furtki.
K: Wpóść mnie.- warknąłem.
H: Niby czemu mam to zrobić?
K: Bo musze porozmawiać z (T.I). Tego nie możesz mi zabronić.
H: Może ona nie chce z tobą gadać?
K: Harry nie pierdol.. Po prostu ją zawołaj, albo sam tam wejdę.
(T.I): Harry!- usłyszeliśmy krzyk i obaj instynktownie spojrzeliśmy w stronę drzwi.
(T.I): Przestańcie sie kłócić i wejdźcie do domu. Proszę...- odparła, a Harry kiwnał tylko głową i wrócił do domu. Sekundę później również ja sie tam znalazłem. Wszedłem do salonu. (T.I) stała na środku pokoju, a reszta zespołu siedziała na kanapach.
K: Jesteś z nim?- powiedziałem bez ogródek wskazując na chłopaka siedzącego na fotelu. Harry był wyraźnie nie zadowolony moją obecnością. Z resztą pozostali też nie cieszyli sie na mój widok.
(T.I): Jestem.- odparła nie patrząc mi w oczy, a ja czułem sie jak ostatni frajer.
K: Ale jak?! Od kiedy?!- dziewczyna milczała. Stała ze spuszczoną głową.- Odpowiedz do cholery!- wzdrygnęła sie. Chyba zaczynała sie domyślać, że już prawie nad sobą nie panuję. Rzecz jasna wiedziała czym to sie kończy.
N: Spokojniej.- powiedział blondyn, gdy zacisnąłem pięści ze złości.
K: Przecież mówiłaś, że już nigdy nie będziesz z żadnym z nas! Mówiłaś, że nie chcesz ranić nas obu, że nie zasługujesz na nas! Jednka nim wyjechałem zachowywałaś się jakbyś coś do mnie czuła. Co z tym wszystkim?!- nadal zero reakcji, za to mnie ogarnęła kolejna potężna fala gniewu. Byłem potwornie zły na (T.I). Jakby naprawdę zrobiła coś złego, ale przecież nie zrobniła. Duża część mnie kochała ją i była gotowa zrobić dla niej wszystko, ale teraz zawładnęła mną ta druga strona. Głęboko skrywana, znacznie mroczniejsza i uśpiona przez lata. Oddychałem ciężko. Czułem jak moje mięśnie napinają sie. Jak moje serce zaczna tłoczyć krew znacznie szybciej niż normalenie. Każdy zmysł mojego ciał był wostrzony, każdy impuls docierał do mnie ze zdwojoną siłą. Byłem gotowy do ataku. Do zadawania bólu. Wiedziałem, że nie zdołam długo nad sobą panować. Bałem sie, że wróci ten stan, w którym absolutnie nikt i nic sie dla mnie mnie liczy. Jedyne co mną wtedy kieruje to chęć zadania cierpienia fizycznego i psychicznego za wszelka cenę. Wtedy patrzenie na poddająco sie "ofiarę" sprawia mi przyjemność, bo wiem, że wygrałem. Wszystkie oczy w pokoju skierowane były na mnie. Wszyscy zastanawiali się co zamierzam zrobić. Atmosfera była bardzo napieta. Każdy z 1D był gotowy bronić (T.I) przede mną. Byli bardzo wyczuleni. W końcu odezwałem sie.
K: Wiesz co (T.I)?! Po prostu kłamałaś! Byłem ci potrzebny, gdy nikogo nie miałaś! Zawsze tak robiłaś! Zawsze byłem, gdy zabrakło innych, a co dostałem w zamian?! Kopa w dupę! Po co mnie zwodziłaś? Po co mówiłaś, że zawsze będziesz mnie kochać?! Po co dawałaś tą pierdoloną nadzieje na zwiazek z tobą?!
(T.I): Ty nic nie rozumiesz! Nigdy nie chciałam cię zranić, choć to zrobiłam i przepraszam za to! Nie traktowałam cie jak pocieszyciela, ale jak przyjaciela. Tobie ufam, bo cię kocham, ale nia każ mi wybierać, bo wybiorę Harrego. Ty jesteś moją pierwszą miłością, ale Harry tą na całe życie. Przepraszam cię za wszystko.- odparła i spojrzała na mnie z poczuciem winy.


Nagle spostrzegłem, że po jej policzku spływa łza. Naprawdę było jej przykro. Żałował tego swoich czynów. Zagłebiwszy się w jej brązowe tęczówki znalazłem ukojenie. Cała złość zniknęła, była tylko ona. (T.I). Dziewczyna niepewnie podesza do mnie i objęła mnie delikatnie zachwując dystans. Mimo tego, że dosłownie chwilę temu byłem na nią wściekły teraz chciałam trzymać ją blisko przy sobie. Nie potrafiłem jej odtrącić, zbytnio ją kochałem, by zdobyć sie na taką obojętność. Z drugiej strony, może nie chciałem zadawać jej bólu, jaki ona sprawiała mi. Nagle usłyszłem westchnienie uciekajace z jej ust. Było ono przepełnione smutkiem i poczuciem winy. Sekundę później przycisnąłem ją mocniej do siebie i poczułem coś dziwnego. Odsunąłem sie od dziewczyny i spojrzałem na jej brzuch. W głębi ducha modliłem sie, żebym sie mylił, żeby moje domysły okazały sie głupią pomyłką. Przyłożyłem materiał jej swtera do ciała i w tej samej chwili zarysował sie jej nieco zaokrąglony brzuszek. Odruchowo odsunąłem sie od niej i zacząłem cofać sie do wyjścia. To co do mnie docierało kompletnie zwaliło mnie z nóg. Cały mój świat legnął w gruzach. Byłem rozbity
(T.I): Kyle.. To nie tak jak myślisz.. Ja ci to wyjaśnie..- powiedziała, a po jej policzku popłynęła kolejna łza. Jej twarz przybrała zakłopotany przepraszający i jakby zawstydzony wyraz jednocześnie. Ja jednak tym razem nie czułem bólu, a wszechogarniajacy mnie chaos. Oszołomiony odezwałem sie w końcu.
K: Tu nie ma co wyjaśniać! Jesteś w ciąży! Z nim! Jak mogłaś mi nie powiedzieć przez tak długi czas?! Dlaczego mnie zwodziłaś?! Przecież..- nie skończyłe zdania. Byłem bezsilny. Poddałem sie. Nie mogłem dłużej na nią patrzeć. Kochałem ją, ale to było zbyt wiele. Zbyt wiele już wycierpiałem. Musiałem odejść. Pogodzić sie z tym, że straciłem ją na zawsze.- Wiesz co mam dość.. Mam dość..- odparłem i wybiegłem z tego przeklętego domu. Nim sie spostrzegłem z moich oczu popłynęły łzy, które od razu otarłem. Szybko wsiadłem na motor i odjechałem. W mgnienu oka rozpędziłem sie do 100 km/h, choć wiedziałem, że warunki na drodze nie są najlepsze. Jednak w tej chwili całym mną zawładneło rozgoryczenie. Czułem sie strasznie. Oszukany, zdradzony, porzucony. Teraz zrozumiałem, że już nigdy nie będę miał szansy być z (T.I). Ona już nigdy nie będzie należeć do mnie. Już nigdy, nawet gdybym bardzo chciał, nie będzie tak samo. Czułem sie jakby wszystko na czym mi zależało przestało istnieć. Jakby moja egzystencja nie miała sensu. Jakby wszystko do czego dążyłem przez te lata, za czym tęskniłem i co kochałem przepadło bezpowrotnie.


*(T.I). Godzinę później. Willa 1D*
Nie mogłaś znaleźć sobie miejsca. Od wyjścia Kyla niespokojnie krążyłaś po salonie. Po twoich policzkach bezustannie płynęły łzy. Nerwowo bawiłaś sie chusteczką, którą co jakiś czas ocierałaś nos. Żołądek zacisnął ci sie w węzeł, co przyprawiało cię o wymioty. Ręce drżały, a całą ciebie ogarniał dziwny niepokój. Zastanawiłaś sie gdzie jest Kyle, czy jest bezpieczny? To wszystko miało wyglądać inaczej. Przecież chciałaś, żeby Kyle sie dowiedział o ciąży, o związku z Harrym, ale nie w taki sposób. A czemu nie powiedziałaś mu wcześniej? Bo sie bałaś. Zwykły ludzki strach nie pozwolił ci go poinformować, czy choćby jakoś przygotować na tego typu wiadomości. Czułaś sie podle. Zawiodłaś jedną z najważniejszych osób w twoim życiu i nie wiedziałaś jak to naprawić. Nie wiedziałaś, czy w ogóle da sie to naprawic? Czy Kyle zrozumie? Nagle z zamyślenia wyrwał cie pogodny głos Nialla.
N: Przestań sie zadręczać.- uśmiechnął sie i podał ci kubek gorącej czekolady.
(T.I): On mi nie wybaczy.- odparłaś po raz kolejny ocierając rękawem swetra łzy. Następnie odstawiłaś kubek z napojem na stolik i usiadłaś na fotelu wpatrując sie w okno.
H: Przesadzasz. Przecież nie zrobiłaś nic złego. Chyba, że żałujesz, że jesteś ze mną i nosisz moje dziecko..
(T.I): Poważnie Harry..?- odparłaś bezsilnie. Jeszcze tylko kłótni z Harrym ci brakowało.
H: Co?
Li: Może dasz spokój, bo nie o to tu chodzi? Nie dokładaj jej zmartwień i tak sie denerwuje z powodu Kyla.- skarcił go Liam.
Ls: Zachowujesz sie jak egoizstyczny dupek.- dorzucił Lou, a Harry posłał mu mordercze spojrzenie. Następnie usiadł obok ciebie i objął cię w pasie.
H: Przepraszam Skarbie.- odrzekł i pocałował cię policzek.
(T.I): Dlaczego on nie odbiera..?- odparłaś po chwili, po raz kolejny usiłując sie z nim skontaktować.
Z: Wiesz gdyby był na jego miejscu też nie chciał bym z tobą gadać..- czy oni wszycy sie na ciebie uwzięli?!
Li&N&H&Ls: Zayn!
Z: Mówię prawdę. On musi to przemyśleć. Dajcie mu czas.- odparł w swojej obronie i uśmiechnął sie słodko.
(T.I): Może macie rację? Może niepotrzebnie sie katuję?
Li: Takie myślenie mi sie podoba. Kyle wszystko przemyśli, jutro pewnie sie spotkacie i wszystko wróci do normy.- odparł posyłając ci promienny uśmiech.

Właśnie byłaś w łazience, gdy usłyszałaś telefon, który został w salonie.


(T.I): Harry odbierz!- krzyknęłaś i kilka sekund później znalazłaś sie w salonie. Harry stał na środku pokoju z telefone w ręku. Właśnie skończył z kimś rozmawiać.
(T.I): Kto to był? Kyle?- zapytałaś z nadzieją w głosie. Chłopak milczał, a ty zaczęłaś sie denerwować.
(T.I): Hazz czemu nic nie mówisz? Kto dzwonił?- zielonooki przełkną ślinę i powiedział.
H: Dzwonił ktoś z policji. Kyle miał wypadek dwie przecznice stąd, na Goodge Str...- zaczął wyjaśniać, ale ty rzuciałaś sie do wyjścia nie czekając, aż Hazz dokończ zdanie. Biegłaś przed siebie. Nie zważałaś na ludzi, których po drodze potrąciłaś. Po kilku minutach twoim oczom ukazała sie karetka, rozbity samochód, całkowicie zniszczony motor Kyla i tłum gapowiczów. Przeciskałaś sie przez ludzi, aż dotarłaś do policyjnej taśmy. Zobaczyłaś Kyla, którego ranimowali sanitariusze. Nie myślac przeszłaś za taśmę i rzuciałaś sie w stronę chłopaka. Następnie policjanci chcieli cię odciagnąć, a ty zaczęłaś krzyczeć.
(T.I): Zostacie mnie! To mój przyjaciel! Zostwcie mnie! Błagam!- zanosiłaś sie płaczem, a mundurowi zostawili cie w spokoju. Dobiegając do miejsca, w którym leżał czarnowłosy zauważłyłaś porozrzucane róże.
S: Kim pani jest?!
(T.I): Jestem jego przyjaciółką. On ma tylko mnie.- powiedziałaś, ze łzami w oczach patrząc na przyjaciela. Chłopak był cały zakrwawiony, przykryty folią życia.
S: Może pani chwilę z nim porozmawiać. Jest słaby, ale dość stabilny. Ma pani minutę.- jedna ręką położyłaś na dłoni Kyla, drugą zaś odgaręłaś opadające mu na oczy włosy.
K: Nie dowiozłem ci kwiatów.. Przepraszam.- powiedział ze zbolałą miną.
(T.I): Oj cicho siedź. To ja cie powinnam przeprosić. To moja wina. Nie powinnam była pozwolić ci wyjść z domu. Przepraszam, że nic nie mówiłam, ale bałam sie, że bedziesz sie gniewał. Kyle przpraszam.- mówiłaś płacząc, a kropelik spadały na nszyję Kyla.
K: Cii.. Uspokój sie. Ja sie nie gniewam. Kocham cie i chcę żebyś była szczęśliwa... Nawet jeśli w twojej wizji szcześcia nie będzie mnie.- wydusił z trudem. Patrzyłaś na niego pełna żalu do samej siebie.
(T.I): Nigdy nie będę w pełni szczęśliwa jeśli ciebie nie będzie.-Uśmiechnęłaś sie do niego pokrzepiająco, a sekundę później usłyszałaś.
K: Kocham twój uśmiech. I to maleństwo też.- spojrzał na twój brzuch. Nie powiedziałaś nic tylko pocałowałaś go w czoło.
(T.I): Bądź silny. Wyjdziesz z tego.- powiedziałaś wpatrując sie w jego podpuchniete, aczkolwiek nadal piękne błękitne oczy. Nagle jego oczy zastygły w bezruchu, a ty spanikowałaś.
(T.I): Kyle!- szrpnęłaś go, ale on nie zareagował. Sekundę później zlaleźli sie obok ciebie sanitariusze i chcieli go reanimować. Ciebie natomiast, ktoś odciagną. Odwróciwszy się zobaczyłaś Harrego. Chłopak patrzył na ciebie ze współczuciem lecz ty chwile później przyglądałaś sie walce o życie Kyla. Twoje ciało rozdzielał ból. Nigdy w życiu nie bałaś sie tak bardzo jak w tym momencie. Wtem krzyknęłas pełna żalu, gdy jeden z lekarzy powiedział "Czas zgonu 21.34". To co zobaczyłaś zmroziło ci krew w żyłach i rozlało nieprzemierzoną rozpacz w twoim sercu.
(T.I): Puść mnie, ale już!- krzyczałaś, chciałaś wrócić do Kyle, ale Harry mocniej przycisnął cie do siebie.
(T.I): Puść mnie! Puść mnie..- krzyczałaś, płakłaś i biłaś go po klatce piersiowej, a on stał, jakby nic nie czuł. Jego uścisk wokół ciebie zacisną sie jeszcze mocniej, a ty stałaś i patrzyłaś jak sanitariusze wkładaja ciało Kyla do czarnego plastikowego worka. W końcu przestałaś walczyć z Harrym, a z czasm on rozluźnił uścisk. Wykorzystując okazję, sprawnie wyślizgnęłaś sie z objęć zielonookiego i pobiegłas do Kyla. Tam policjanici ponownie chcieli sie wyprowadzić, ale ty błagałaś żałosnie.
(T.I): Pozwólcie mi sie z nim pożegnać. Tylko tyle..- mundurowi byli nieugięci, ale ty wyszrpałaś sie. I usiadłaś na ziemi, obok Kyla. Położyłaś sobie jego głowę na kolanch i gładziłaś ją, mówiąc , że wszystko będzie dobrze, że czarnowłosy wyzdrowiejej. Nie dopuszczałaś do siebie myśli, że Kyle nie żyje. Brakowało ci tchu. Nie mogłaś nabrać odpowiedniej ilości powietrza, przez ciągły histeryczny płacz. Nagle poczułaś czujść dotyk na ramieniu. Później usłyszałaś spokojny i opanowany głos.
H: (T.I) chodź ze mną.- wyciągnął ręke w twoją stronę.
(T.I): Nie! Mu..mu..muszę zostać z Ky..ky..kylem.- wydukałaś płacząc.
H: Policjanci muszę zabrać jego ciało.
(T.I): Nie! On jeszcze w..w..w..wstanie.
H: Nie dajesz mi wyboru.- powiedział i sekundę później zostałaś uniesiona. Na początku wierciłaś sie i krzyczałaś niemiłosiernie, ale Hazz zabrał głos.
H: Uspokój sie. Musimy wrócić do domu. Skarbie wiem, że go kochasz i nie chcesz go zostwić, ale jesteś w ciąży. Nie możesz tak marznąć. Jemu życia nie wrócisz, a musisz być silna dla naszego dziecka.- szeptał ci do ucha, a ty przestałaś walczyć. Następnie założył na ciebie swój płaszcz i zaczęliście odchodzić. Ty ostatni raz spojrzałaś w stronę Kyla. Widziałaś jak policjanci zasuwają czarny worek, wkładają Kyla na nosze i umieszczają w karetce.
P: Pani (T.N).- zatrzymał was jeden z funkcjonariuszy.
(T.I): Tak.- powiedziałaś drżącym głosem, a Harry przysunął cię bliżej siebie.
P: Kim była pani dla denata?
(T.I): Przyjaźniliśmy sie od wielu lat.- mężczyzna zanotował coś, a po chwili dodał.
P: Wkrótce będą mogli państwo pochować zmałego. W zasadzie jest z tym jeden problem. Pan Scott nie był ubezpieczony, więc wszelkie koszty pogrzebu będzie musiła ponieść pani.
H: To żaden problem. W sprawach pogrzebu proszę kontaktować sie ze mną. Tu ma pan numer.- Harry zapisał funkcjonariuszowi szereg cyfr i jeszcze o czymś rozmawiali, ale ty sie wyłączyłaś. W głowie miałaś mętlik. Dochodziły do ciebie ich głosy, ale nic z nich nie rozumiałaś. Byłaś zbyt zdezorientowana, by wiedzieć gdzie prowadzi cię brunet z burzą loków. Twoje ciało przechodziły dreszcze. Z oczu sączyły ci sie stróżki łez, tym razem jednak było to całkowicie uzasadnione. Mimo obecności Harrego nie czułaś sie bezpiecznie i komfortowo. Czułaś sie w inna śmierci Kyla, a uczucie to było tak przytłaczające, że gdyby nie silne ramiona Harrego podtrzymujące cię, z pewnością osunęłabyś sie na chodnik i nigdy nie wstała. Na ziemię przywołał cię głos Harego. Chłopak mówił do ciebie cicho i spokojnie, jakby w ten sposób starał sie uśmierzyć twój wewnętrzny ból i niepokój. Zielonooki powtarzał, że wszystko sie ułoży i nim sie spostrzegłaś byliście w domu. Przekroczywszy próg, Hazz zdjął z ciebie płaszcz. Ty ledwo stojąc, przeszłaś przez korytarz, napotykając pełne współczucia twarze chłopców. Każdy z nich posłał ci pocieszający uśmiech lecz czym był on w porównaniu z tak wielką tragedią?
Dotarłszy do sypiali, kładąc sie na łóżku, zwinęłaś się w kulkę. Chciałaś o wszystkim zapomnieć. Chciałaś wymazać z głowy obrazy, które szybko przetaczając sie przez twój mózg, doprowadzały cie na skraj wytrzymłaści psychicznej. Za każdym razem, gdy tylko przymknęłaś oczy widziałaś twarz Kyla, a dokładnie moment w którym jego serce stanęło. Jego oczy spoczywał na tobie. Były pełne miłości i przebaczenia, a jednak skrywały ból. Nim sie obejrzałaś, a twoje oczy znów zasnuła szara poświata łez. Następnie pierwsza łza wyznaczyła drogę kolejnym i kolejnym. Twoja klatka piersiowa unosiła sie w szybkim tępie. Oddechy, które czerpałaś były krótkie i przerywane ciągłymi szlochami, rozrywajacymi ciszę panującą w pokoju. Chciałaś odczuć stratę Kyla. Przecież on był takim dobrym człowiekiem, ktoś musiał go opłakać. Komuś musiało być przykro, że odszedł. Nagle poczułaś opiekuńczy uścisk Harrego na sobie. Chłopak delikatnie gładził cie po ręku, całując cię przy tym w ramię. Ty jednka byłaś zupełnie obojętna. W głowiem miałaś tylko to, że Kyle zginął przez ciebie...


Nowy rozdział i od razu mówię, że jest to jeden z tych, które naprawdę mi sie podobają ;D
Są nawet przemyślenie (T.I), choć nie jest ich dużo.
Uznałam jednak, że tyle wystarczy napisać, by pokazać jak czuje sie dziewczyna. ;)
Co do tego, że śmierc Kyla jest dla was zaskoczeniem nie mam wątpliwości ;p
Interesuje mnie za to co myślicie o rozdziale? Wprost nie moge doczekac sie waszych opini ;3
Dziekuje również za komentarze pod poprzednim postem ;*
Liczę, że nie zawiedziecie mnie również teraz <333

Pozdrawiam Mell xdd

poniedziałek, 27 stycznia 2014

47. Reconciliation

*Harry. Następny dzień*
Leżałem na łóżku z moją (T.I). Dziewczyna jeszcze spała wtulona we mnie, a ja obejmowałem ją w pasie.

Myślałem o tym jakim jestem szczęściarzem. Odzyskałem ukochaną, spodziewamy sie dziecka i nareszcie wszystko zaczyna się układać. Może wielu z was powie, że jestem naiwny, bo wybaczyłem jej po zdradzie. Ja jednak myślę, że prawdziwa miłość to nie związek idealny, bo taki nie istnieje. Jak dla mnie to związek pełen kłótni i godzenia sie, łez i uśmiechów. I mimo, że czasem jest mi ciężko i mam ochotę sie poddać, nie poddaję sie, bo wiem, że z (T.I) jestem szczęśliwszy niż z kimkolwiek innymi. Chcę zapewnić (T.I) wszystko czego pragnie. Postaram sie zaakceptować ją w pełni taką jaka jest. Nawet to co czuje do Kyle, bo to jej pierwsza miłość, a podobno pierwsze zakochanie jest najtrwalsze. Teraz wiem, że ona kocha mnie mimo wszystko i ja też chcę ją tak kochać, bo na to zasłużyła. Od dziś wszystko będzie łatwiejsze. Tak mi sie przynajmniej wydaje. Zamieszkamy razem i jeszcze bardziej do siebie zbliżymy. Nagle poczułem, że (T.I) rusza sie niespokojnie. Popatrzyłem na nią i powiedziałem.
H: Dzień dobry kochanie.
(T.I): Cześć.- wymamrotała zaspana i przetarła oczy dłonią. Chwilę później podniosła sie do pozycji siedzącej i zapytała.
(T.I): Która godzina?
H: 10.14.
(T.I): Cholera! Zaspałam do pracy.- odparła i zaskoczyła z łóżka.
H: Ile sie spóźniłaś?
(T.I): 3 godziny.
H: To może odpuść sobie i powiedz, że jesteś chora.
(T.I): W sumie masz rację.
H: To zrobimy tak. Ty do nich zadzwonisz, a ja zrobię ci śniadanie.
(T.I): Dobrze.- odrzekła i cmoknęła mnie w usta. Następnie poszedłem do kuchni i zająłem sie posiłkiem. Po 15 minutach jajecznica była gotowa i mniej więcej w tym samy czasie do pomieszczenia weszła brunetka. Usiadła na krześle, a ja podałem jej talerz z gorącym daniem. Podczas śniadania śmialiśmy sie i rozmawialiśmy. Nagle (T.I) zerwała sie z krzesła i pobiegła w głąb mieszkania. Czym prędzej poszedłem z nią i znalazłem ją w łazience. Brunetka siedziała przy sedesie i ocierała właśnie usta.
H: Źle sie czujesz? Może powinnaś iść do lekarza? Czekaj sekundę zaraz pojedziemy.
(T.I): Harry opanuj sie. Jestem w ciąży, do tego to trzeci miesiąc nudności są normalne.. Wyluzuj trochę.- odpowiedziała i zaczęła myć zęby.
H: Po prostu sie martwię o was obje.- powiedziałem opierając sie o futrynę drzwi.
(T.I): Obje? Skąd wiesz, że to dziewczynka?- powiedziała zdziwiona.
H: Zawsze chciałem mieć córkę to może dlatego.- wzruszyłem ramionami, a dziewczyna skończyła myć zęby.
(T.I): Jak chciałbyś ją nazwać?
H: Proste, że Dracy.- odpowiedziałem bez wahania.
(T.I): Dracy Styles. Ładnie.- podsumowała i uśmiechnęła w sposób właściwy jedynie dla niej. Po chwili dodała.- A co jeśli to będzie chłopiec? Jak go nazwiemy?
H: Skoro ja wybrałem imię dla dziewczynki ty wybierz dla chłopca.
(T.I): Niech pomyślę.. Może Chris?
H: Christopher Styles. Całkiem nieźle.- uśmiechnąłem sie, a następnie wyszliśmy z łazienki.
H: Państwo Harry i (T.I) Styles wraz z córeczką Dracy. Pięknie brzmi.
(T.I): Nie zapominaj, że to może być chłopiec.- odwróciła sie upominając mnie.
H: To może państwo Harry i (T.I) Styles wraz z dziećmi Dracy i Chris'em. Pasuje?
(T.I): Tak lepiej odparła.- śmiejąc sie. Następnie weszliśmy do sypialni i złożyłem swoje ubrania, a (T.I) szukała czegoś w pudłach. Po chwili wyjęła ubrania, a ja usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie zwlekając otworzyłem. Jak sie spodziewałam zobaczyłam Nialla i Liama. Chłopcy weszli i przywitali się ze mną. Następnie poszliśmy do kuchni i zrobiłem im kawę. 10 minut później przyszła do nas (T.I). Pocałowała chłopców w policzek i zapytała.
(T.I): To co za miła wizyta?
Li: Hazz ściągnął nas, żebyśmy pomogli wam z przeprowadzką.
N: Dobrze, że już wracasz. Kurczak na ostro Liam jest paskudny.
Li: Mówiłeś, że jest pyszny!- powiedziała z wyrzutem
N: A co miałem powiedzieć, że smakuje jak wióry polane ostrym sosem..?
Li: Już więcej ci go nie zrobię.
N: (T.I) mi zrobi. Prawda?- spojrzał na brunetkę oczkami szczeniaczka.
(T.I): Przykro mi Niallerku, ale nie masz co liczyć na moje gotowanie. Jak tylko czuję zapach kurczaka mam ochotę zwymiotować.
Li: HA! Masz za swoje manipulancie!
N: To nie fair.
H: Dobra, dobra.. My tu gadud gadu, a czas leci. Chodźcie po te kartony.- powiedziałem i kilka minut później rzeczy (T.I) była zapakowane do trzech samochodów. Po około 20 minutach wszyscy byliśmy w naszej willi. Następnie wnieśliśmy pudła do domu i (T.I) zaczęła rozpakowywać je w naszej sypialni i ciemni. Około 16.00 dziewczyna uporała się ze wszystkim i przyszła do nas do salonu. Usiadła obok mnie i po prostu sie przytuliła, a ja objąłem ją delikatnie.
(T.I): Kiedy powiemy twoim rodzicom?
H: W sumie to nie myślałem o tym. Chwila powiedziałaś rodzicom?
(T.I): Tak. Przecież masz mamę i tatę. W czym problem?
H: Po prostu dawno nie widziałem ojca i ogólnie nawet się nie znacie.
(T.I): To sie poznamy. Po za tym on ma prawo widzieć, że zostanie dziadkiem. Wolisz, żeby przeczytał o tym w gazecie?
Ls: Apropo gazet. Powiedzieliście już o tym wytwórni?
H: Nie. Dlaczego mnie o to wszystko pytacie? Co ja jestem wróżka?
(T.I): Czyli twoim zdaniem to ja mam im wszystkim o tym powiedzieć?
H: To ty jesteś w ciąży, więc teoretycznie to twój problem.- odparłem ostrożnie.
(T.I): Mój problem?! I świetnie, bo przecież zaszłam w ciążę robiąc sobie palcówkę! Jesteś totalnym dupkiem Styles!- powiedziała i ruszyła do wyjścia, ale w ostatniej chwili zatrzymałem ją.
H: (T.I) to nie tak. Daj sobie wytłumaczyć.
(T.I): Nie ma co tłumaczyć! Powiedziałeś co myślisz!- odpadał i pobiegła na górę, a ja za nią. Dziewczyna zamknęła się w sypialni, a ja usiłowałem sie tam dostać. Prosiłem, błagałem, żeby mi otworzyła, a ona nic. Czy ja zawsze muszę wszystko spieprzyć?! Usiadłem pod drzwiami. Słyszałem jedynie jej płacz i nic nie mogłem na to poradzić. Najgorsze było to, że płakała przeze mnie. Znowu. Nagle zobaczyłem Louisa.
H: Wielkie dzięki Louis! Musiałeś zaczynać o wytwórni?!
Ls: Teraz to moja wina?
H: To ty zacząłeś ten temat.
Ls: Ale to ty powiedziałeś (T.I), że ciąża to jej problem.
H: Przecież wiesz, że ja tak nie myślę. To przez to, że ta wytwórnia i oberwie mi sie po dupie.
Ls: Stary, wybacz, ale tym razem jestem po stronie (T.I). Ona ma racje. W końcu ty jesteś ojcem dziecka. Musisz być odpowiedzialny.
H: Lou, to mnie przerasta. Jeszcze miesiąc temu byłem ja sam, a teraz muszę zając sie (T.I) i dzieckiem. Ja boję się, że nie dam rady, choć niczego tak nie pragnę jak (T.I) i dziecka. Z drugiej strony nie chcę zawiść (T.I) po raz kolejny. Chcę, żeby czuła sie kochana i bezpieczna, ale sam boję się jak cholera.
Ls: To powiedz to jej. Wiem, że niedawno sie zeszliście, ale musicie rozmawiać. Tylko tak dojdziecie do porozumienia.
(T.I): Wow. Mówisz jak psycholog.- powiedziała brunetka wychodząc z pokoju.
Ls: Staram sie.- odparł obdarzając nas szerokim uśmiechem.
H: On ma racje. Musimy pogadać.- dziewczyna kiwnęła głową i weszła z powrotem do sypialni.
H: Przepraszam, za to co powiedziałem. Nie powinienem był.- rzekłem i usiadłem obok (T.I).
(T.I): Słyszałam co mówiłeś Louisowi. Naprawdę sie, aż tak boisz?
H: Boję sie jedynie, że cię zawiodę.
(T.I): To przestań się bać i zachowuj sie normalnie. Harry kocham cie, ale nie wiem co ty czujesz do mnie. Niby jest dobrze, ale trzymasz mnie na dystans.
H: To wszystko nie jest takie proste. Ja po prostu nie mogę przestać myśleć o tym, że byłaś z nim, że dotykał cie i całował. Nie potrafię o tym zapomnieć. Wybacz, ale potrzebuję czasu.
(T.I): Powiedz mi szczerze. Kochasz mnie czy robisz to wszystko ze względu na dziecko? Jeśli nic do mnie nie czujesz to pozwolę ci odejść tylko powiedz.- rzekła ze łzami w oczach, a w ja poczułem niewyobrażalny ból.
H: Jesteś dla mnie wszystkim i nic nigdy tego nie zmieni. Nie umiałbym cie zostawić.- powiedziałem bez wątpliwości i przytuliłem (T.I).
H: Kocham cie.- wyszeptałem

(T.I): Ja ciebie też Harry.
H: Skarbie jeszcze w tym tygodniu spotkam sie z Paulem, a potem z innymi z wytwórni i wszystko im powiem. Proszę nie martw sie i sie nie denerwuj już.
(T.I): A co z twoimi rodzicami?
H: Z nimi też sie spotkamy.
(T.I): Zaprośmy ich w niedzielę na obiad i wtedy im powiemy?
H: Dobrze Skarbie.- odparłem, a (T.I) musnęła lekko moje usta. Ja nie zwlekając przyciągnąłem ją do siebie i pogłębiłem pocałunek, co ona ochoczo odwzajemniła.


*Ty. 24 listopada. Poranek*
Właśnie wkładałaś ciasto do piekarnika, gdy w kuchni pojawił sie Harry. Chłopak przytulił sie do ciebie od tyłu kładąc głowę na twoim ramieniu.
H: Dawno wstałaś?
(T.I): Jakieś 4 godziny temu.- powiedziałaś i cmoknęłaś go w policzek.
H: Przecież dopiero 10.00.- odparł nalewając sobie kawę.
(T.I): Chcę dobrze przyjąć twoich rodziców. Właśnie. Idź ogarnąć salon, bo Niall i Liam wczoraj tam nabałaganili.
H: Daj mi odpocząć chociaż w niedzielę..
(T.I): Chcesz, żeby twoi rodzice myśleli, że nie umiem porządnie ogarnąć tego domu.- mówiłaś zmywając naczynia.
H: Mieszka tu pięciu facetów zrozumieją, że bałaganimy.
(T.I): Właśnie Hazz. Mieszka tu pięciu DOROSŁYCH facetów, a nie banda dzieci.
Ls: Nasz rozwój zatrzymał sie na etapie podstawówki.- powiedział zaspany wchodząc do kuchni.
(T.I): Jesteście niemożliwi. Przecież nie mogę robić wszystkiego sama.- odwróciłaś sie i załamałaś ręce.
H: Już się nie denerwuj posprzątam.
(T.I): Świetnie.
Ls: Hazz robi sie z ciebie pantoflarz.
H: I kto to mówi..? Sam robisz wszystko co karze ci El, a ja po prostu chcę wyręczyć moją dziewczynę, która jest w ciąży.
Ls: Głupie tłumaczenie.
H: Dobra, dobra fagasie zobaczymy jak ty będziesz skakał przy El jak on będzie w ciąży.
(T.I): Ciekawiej będzie przed samym ślubem, gdy El będzie chodziła strasznie zdenerwowana. No wiecie wszystkie przygotowanie i w ogóle.


Ls: Zdziwię was. Ja i El gramy zespołowo.- odparł mniej pewny siebie
H: Pożyjemy zobaczymy.- powiedział chłopak śmiejąc sie i opuszczając kuchnię. Następnie ty zabrałaś sie za robienie obiadu. Około 11.00 wszystko było gotowe, a ty postanowiłaś sie wykapać. Szybko wskoczyłaś pod prysznic. Następnie ułożyłaś włosy, umalowałaś sie i weszłaś do sypialni po ubrania. Założyłaś spódnicę, gdy do pokoju wszedł Harry. Odwróciłaś sie do niego i uśmiechnęłaś. Właśnie zakładałaś sweter, wtem Hazz znalazł sie obok ciebie i ponownie podwinął twoją bluzkę do połowy brzucha.
H: Skąd te siniaki?
(T.I): Hazz daj spokój to nic takiego.
H: Nic takiego? Jaja sobie robisz? Przecież są na brzuchu, a jak coś sie stało dziecku?!- krzyknął.
(T.I): Przesadzasz. To naprawdę nic takiego. Po prostu niosłam karton z frytkami i to dlatego.- powiedziałaś zbliżając sie do niego.
H: Powinnaś rzucić tę robotę!
(T.I): Nie.
H: (T.I) jesteś w ciąży. Nie możesz sie przemęczać.
(T.I): Wielkie mi przemęczenia pomachać kilka razy miotłą.- zaśmiałaś się.
H: Masz sie zwolnić!
(T.I): Bo co?
H: Bo ja tak postanowiłem!
(T.I): Postanowiłeś? Od kiedy to masz prawdo decydować za mnie?
H: Od kiedy nosisz moje dziecko. Nie pozwolę, żeby tobie, albo jemu coś sie stało, przez twoją głupotę.- powiedział już znacznie bardziej opanowany.
H: Ty i to dziecko jesteście dla mnie najważniejsi i chcę dla was jak najlepiej. Proszę cie zwolnij sie z pracy.
(T.I): Wiem, że chcesz, żeby było jak najlepiej, ale nie możesz zamknąć mnie w szklanej klatce. To, że zrobiłam sobie siniak nic nie znaczy. Ciąża to nie choroba. Po za tym praca nie jest męcząca, a dodatkowe pieniądze sie przydadzą.
H: No tak. Przecież za moje pieniądze nie da sie przeżyć..
(T.I): Nie o to chodzi i dobrze o tym wiesz. Zawsze chciałam być niezależna i dopóki praca nie sprawia mi kłopotu będę ja wykonywać czy ci sie to podoba czy nie.
H: Rzuć tą pracę.- nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
(T.I): Proszę!
N: Hazz twój tata już jest.- powiedział i zniknął za drzwiami.
(T.I): Dokończymy to później, dobrze?- zapytałaś uśmiechając sie promiennie i wyciągając dłoń do chłopaka. On złapał cie za rękę i zeszliście na dół. Zobaczyłaś wysokiego mężczyznę o oczach identycznych jak Harry. Podsumowując on i twój chłopak byli bardzo podobni.
H: Cześć tato.- odparł chłodno. O co chodzi? Czemu Hazz sie tak zachowuje? Pomyślałaś.
D: Witaj Harry.- powiedział i chciał go objąć, ale Hazz wycofał sie i powiedział.
H: To jest (T.I) moja dziewczyna.
(T.I): Miło mi pana poznać. (T.I).- powiedziałaś i uścisnęłaś dłoń mężczyzny.
D: Wzajemnie. Des. Dziękuję za zaproszenie (T.I). To miłe z twojej strony.
(T.I): Dziękuję. Harry idź z swoim tatą do salonu, a ja zobaczę jak tam obiad.
H: (T.I)..
(T.I): Harry.- szepnęłaś i weszłaś do kuchni. Sprawdzałaś czy mięso jest już dobre. Po oględzinach stwierdziłaś, że jeszcze kilka minut w piekarniku i będzie idealne. Wtem słyszałaś dzwonek do drzwi. Wybiegłaś z kuchni poszłaś otworzyć. Zobaczyłaś w progu panią Styles i Gemmę.
(T.I): Dzień dobry pani Anne. Cześć Gemma.
G: Cześć- powiedział i przytuliła cie.
A: Dzień dobry.- powiedziała i weszła do środka. Przytuliła cię, ale było to znaczenie mniej entuzjastyczne niż ostatnio.
(T.I): Zapraszam do salonu, a ja zaraz przyniosę obiad.- powiedziałaś i wróciłaś do kuchni, a chwilę później słyszałaś jak witają sie one ze wszystkimi. Potem weszłaś do jadalni z talerzem pełnym jedzenia. Postawiłaś go na stole, a w mgnieniu oka wszyscy znaleźli sie jadalni. Hazz usiadł obok ciebie, naprzeciwko was Gemma, pan Styles po jednej stronie stołu zaś pani Styles po drugiej. Nałożyłaś wszystkim i zaczęliście jeść.
D: (T.I) te polędwiczki w sosie miodowo-musztardowym są pyszne. Ta słodycz.
(T.I): Dziękuję.
A: Ciekawe.. A mi zawsze mówiłeś, że wolisz, gdy jest więcej musztardy.
D: Gusta sie zmieniają.
A: Twoje?! Pfff.. Śmiem wątpić.- odparła z przekąsem, a ty przyglądałaś sie niecodziennej sytuacji. Zauważyłaś też, że Harry spiął sie.
D: Zapomniałem, że ty zawsze wszystko wiesz lepiej.
A: A właściwe co tu robisz? Przez 10 lat nie interesowałeś sie Harrym i Gemmą..
D: To ty utrudniałaś nam kontakt!- wymiana zdań między nimi zaostrzyła sie, a Hazz niespodziewanie krzyknął.
H: (T.I) jest w ciąży!- wszystkie oczy skierowały sie na was, a właściwe na ciebie. Czułaś sie dziwnie. Każdy z nich był zaszokowany.
G: Wiedziałam! Czułam, że masz brzuszek jak cię przytuliłam!- powiedziała wstając z krzesła. Następnie podeszła do was i dodała.
G: Gratuluję braciszku! Jestem z ciebie dumna! Będę ciocią! Oby tylko to dziecko było tak mądre jak (T.I), bo jeśli wda sie w ciebie Harry to ma przejabane.
H: Jak zawsze urocza.- powiedział, a ona cmoknęła, go w policzek.
(T.I): A co państwo o tym myślą?- spojrzałaś niepewnie na Stylesów.
A: Emm.. To wspaniale. Tylko jak sobie poradzicie?
D: Przyznam nie spodziewałem sie tego, ale sie cieszę. Skoro jesteście szczęśliwi to i my jesteśmy. Prawda Anne?
A: Tak.- odparła brunetka posyłając ci promienny uśmiech, a tobie kamień spadł z serca. Następnie przyszedł czas na zbiorowe tulenie. Wróciwszy na swoje miejsca pani Styles zapytała.
A: Który miesiąc?
(T.I): Połowa trzeciego.
G: Macie USG?
(T.I): Tak. Hazz przyniesiesz?- chłopak przytaknął i chwilę później wszyscy zajęli sie oglądaniem zdjęć. Ty zebrawszy brudne naczynia, udałaś sie do kuchni i pokroiłaś sernik. Później ponownie dołączyłaś do gości. Postawiłaś ciasto na stole, następnie nałożyłaś każdemu. Gdy wszyscy skończyli jeść posprzątałaś i wróciłaś do nich. Atmosfer była przyjemna. Tak rodzinna. Wszyscy śmiali sie i rozmawiali, choć Hazz nadal trzymał na dystans swojego ojca.


*Harry*
G: (T.I) podobno robisz niezłe fotki. Pokażesz nam je?- zapytała moją dziewczynę.
(T.I): Jasne, ale nie są profesjonalne. Jest ich sporo i łatwiej będzie jak pójdziemy do ciemni.
A: Ciemnia? No proszę. Chyba jednak podchodzisz do tego poważnie?- zaśmiała się i wszystkie trzy ruszyły do piwnicy.
H: A ty nie idziesz z nimi?- zwróciłem sie do ojca.
D: Nie. To chyba dobry moment, żebyśmy pogadali jak ojciec z synem.
H: I co może chcesz mnie uczyć jakim ja mam być ojcem?- zaśmiałem sie. To co wyprawia mój "kochany" tatuś jest niedorzeczne.
D: Po co od razu sie unosisz? Chcę ci jedynie powiedzieć, że twoja (T.I) to skarb i nie wolno ci go zaniedbywać.
H: Wiesz szkoda, że nie byłeś taki mądry jakieś 10 lat temu, gdy chodziło o mamę. Po za tym jakoś nie wydaj mi sie, że ty możesz mnie czegokolwiek nauczyć.
D: Myślałem, że zrozumiałeś już dlaczego ja i twoja matka sie rozstaliśmy?
H: Oczywiście, że zrozumiałem. Już od dawna wiem, że wolałeś ruchać jakieś dziwki na boku zamiast być z mamą i zająć sie mną i Gemmą.
D: Harry nie bądź bezczelny. Nie zapominaj, że jestem twoim ojcem.
H: Świetny mi ojciec! Człowieku ja cie prawie nie znam!
D: Przesadzasz! Przecież kiedyś przyjeżdżaliście do mnie na weekendy i było świetnie.
H: Miałem wtedy 11 lat! Gdzie byłeś przez pozostałe 8? Gdzie byłeś gdy cie potrzebowaliśmy? Gdy mama pracowała na dwie zamiany, żebyśmy mieli za co żyć?
D: Przestań! Płaciłem alimenty! Starałem sie jak mogłem!
H: Widocznie słabo ci to wyszło! Tyle razy obiecywałeś, że przejdziesz na przedstawienie w szkole, albo na moje przyjęci urodzinowe, ale nigdy cię nie było! Wiesz na początku było mi przykro, ale gdy sytuacja powtórzyła sie 3-4 razy zrozumiałem, że jeśli nie będę na ciebie czekał to sie nie zawiodę. Miałem dość ciągłych rozczarowań! Czy ty mnie kiedykolwiek kochałeś?!
D: Zawsze kochałem ciebie, Gemmi i twoja mamę. Harry dobrze wiem co czujesz. Masz mi za złe, że zostawiłem ciebie i Gemmi, że zostawiłem waszą mamę, ale uwierz mi, że wtedy myślałem, że robię dobrze.
H: A teraz co myślisz?- powiedziałem już opanowany.
D: Że to największy błąd w moim życiu. Powinienem był zawalczyć o was wszystkich, a zamiast tego dałem za wygraną, bo tak było łatwiej.
H: Trochę późno się zorientowałeś.
D: Lepiej późno niż wcale. Wiem, że masz gdzieś to co mam na swoje usprawiedliwienie, ale chcę cie jedynie prosić, żebyś nie popełniał moich błędów. Przynajmniej tak mogę ci się przydać. Nie chcesz przecież skończyć jako podstarzały rozwodnik z wyrzutami sumienia.
H: Nigdy nie zostawię (T.I) i naszego dziecka. Stworzymy normalną rodzinę i będziemy szczęśliwy.
D: Nie wątpię i życzę ci tego z całego serca. Nie liczę też, że będę twoim ukochanym ojcem, ale może moglibyśmy znów sie spotykać?
H: Jeśli będę miał czas to czemu nie?- odparłem i przytuliłem ojca. Czyżby wszystko zaczyna sie układać znów będziemy normalną rodziną..?


Nowy rozdział ;)
Dowiedzieliście sie jedynie kilku faktów o Harrym ;p
Jak dla mnie nic specjalnego..
Jednak stwierdziłam, ze wypadałoby poinformować rodziców Styles'a xd
Według mnie najlepsza jest pierwsza perspektywa Harrego ;D
Ale czy rozdział mi wyszedł mam nadzieję, ze dowiem sie od was ;3
Obiecuję, że następny rozdział będzie o niebo lepszy, a do tego będzie w nim coś co bez wątpienia was zaskoczy ;D
Ciekawi mnie czy macie może jakieś pomysły co to będzie? ;p
I teraz wielka prośba ;)
Jeśli byście mogli to niech każdy, kto przeczyta ten rozdział zostawi nawet krótki komentarz ;>
Chcę zobaczyć ile osób to czyta xdd
Na koniec chcę podziękować za tak dużą liczbę komentarzy pod poprzednim postem <333


Pozdrawiam Mell ;*

P.S. Zdjęcie Harrego jest afkjslksjdiojhcn *-*









czwartek, 23 stycznia 2014

46. Please accept us.

Rozdział jest dla Bloom Styles ;)
Jesteś ze mną od dawna i jako jedna z nielicznych umiesz powiedzieć kiedy rozdział jest nieudany ;)
Dziękuję ;*


*Ty*
Dziś niedziela 17 listopada. To właśnie dziś ty i Harry mieliście jechać do twoich rodziców. Szczerze mówiąc bałaś sie jak cholera. Prawie całą noc nie spałaś, spekulując jak może skończyć sie ta rozmowa. W najgorszym wypadku znów się ciebie wyprą. Miałaś jeszcze 15 minut do przyjazdu Harrego. Pomimo, że wróciliście do siebie Hazz nadal trzymał cie na dystans. Nie mieszkacie razem, ale każdą wolną chwilę spędzacie we dwoje. Skończywszy sie malować spakowałaś do torebki potrzebne rzeczy i zdjęci USG waszego maleństwa. Przechodząc korytarzem coś zwróciło twoją uwagę. Cofnęłaś sie i stanęłaś przed lustrem. Przyglądałaś sie swojemu obliczu i stwierdziłaś, że brzuch już ci się chyba nieco zaokrąglił. Patrzyłaś na niego z przodu i z boku. Tak zdecydowanie sie zaokrąglił- stwierdziłaś. < Byłaś ubrana tak. >To dziwne uczucie mieć świadomość, że jest w tobie zupełnie bezbronna istota. To wręcz niezwykłe. Jednak jeszcze nie do końca oswoiłaś sie z myślą, że za 5 i pół miesiąca zostaniesz mamą. Stałaś tak jeszcze chwilę, gdy zadzwonił dzwonek.


Poszłaś otworzyć drzwi i zobaczyłaś Harrego. Wyglądał zabójczo. Miał na sobie jasno niebieską niemal białą koszulę, przyciasne czarne rurki, a do tego czarny płaszcz. Od razu chciałaś wpić sie w jego usta, ale nie byłaś pewna czy powinnaś. Oprzytomniałaś dopiero, gdy Harry przekroczył próg i delikatnie złączył wasze wargi.
H: Gotowa?
(T.I): Tak.- ciężko westchnęłaś odpowiadając.
(T.I): Harry?
H: Hymm?- nie odpowiedziałaś nic tylko stanęłaś bokiem i przycisnęłaś materiał luźnego swetra do ciała. Spojrzawszy na bruneta zauważyłaś, że na jego twarzy maluje sie uśmiech oprawiony w dołeczki.
H: Wyglądasz ślicznie z brzuszkiem.- dodał i cmoknął cie w policzek. Sekundę później zamknęłaś mieszkanie i udaliście sie do samochodu. Wsiadłszy do auta zapieliście pasy i ruszyliście. Droga trwała 20 minut, a w czasie tej krótkiej podróży zdążyłaś zapomnieć gdzie właściwe jedziecie. Niestety, gdy Hazza zaparkował pod domem rodziców znów zaczęłaś sie bać.
(T.I): Harry, ja nie dam rady. Nie możemy powiedzieć im jak dziecko sie urodzi?- chłopak jedynie zaśmiał sie, a następnie okrążył samochód i pomógł ci wysiąść jakby była to nie wiadomo jaka trudność. Zielonooki zamknął auto i splatając wasze dłonie ruszyliście w stronę posesji twoich rodziców. Chłopak zadzwonił dzwonkiem, a sekundę później stanęła w nich twoja mama.
M: (T.I)?- zapytała niedowierzając.
(T.I): Możemy wejść? Musimy porozmawiać.- zaczęłaś poważnie.
M: Oczywiście. Coś sie stało?- zapytała, gdy wy zdejmowaliście płaszcze.
H: Pan (T.N) też powinien przy tym być.
M: W takim razie chodźmy do salonu.- powiedziała, a następnie skierowaliście się w stronę wspomnianego pomieszczenia. Twoja mama usiadła obok taty na dużej sofie, zaś ty i Harold zajęliście miejsce naprzeciwko nich. Panowała cisza, a ty coraz mocniej ściskałaś rękę chłopak. Gdyby nie on pewnie już dawno byś uciekła, a nawet byś tu nie przyszła.
T: Jesteś w ciąży?- zapytał prosto z mostu, a ty byłaś w niezłym szoku. Nie byłaś w stanie odpowiedzieć. Po prostu spuściłaś głowę jakbyś czuła sie winna.
T: Mówiłem?! Mówiłem, że wróci jak zrobi dzieciaka!- powiedział wstając, przecierając twarz i chodząc nerwowo po pokoju.
T: I co zamierzasz teraz zrobić?! Rzucisz studia?! A potem zostaniesz pełnoetatową matką?!- wrzeszczał, a po twoich policzka spływały łzy.
H: Niech pan nie krzyczy. To nie jej wina.- zwrócił uprzejmie uwagę twojemu ojcu.
T: Jasne, ze nie jej. W końcu sama sobie dzieciaka nie zmajstrowała! Jesteś z siebie dumny, że zrujnowałeś jej życie?!- to już przesada. Nikt nie będzie obrażał twojego Harrego- pomyślałaś i opowiedziałaś.
(T.I): Czy ty raz nie możesz sie zachować jak normalny ojciec? To dla ciebie aż takie trudne? Raz nie mógłbyś powiedzieć, że mnie wspierasz nie zważając na okoliczności?
T: (T.I). Córciu. Przecież ja zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej. Chciałem, żeby było ci w życiu dobrze. A teraz będziesz mieć dziecko i jak sobie poradzisz?- powiedział znacznie łagodniej.
(T.I): Na pewno będzie mi łatwiej, jeśli po prostu zaakceptujecie nasz związek i to dziecko. Nawet nie wiecie jak jest mi ciężko. Nie wiecie ile przeżyłam w ciągu tych kilku miesięcy.- mama popatrzyła na ciebie i Harrego, a potem powiedziała.
M: Harry kochasz (T.I)?
H: Całym sercem.- odpowiedział bez wahania, co wywołało uśmiech na twojej twarzy. Czułaś sie jak w niebie za każdym razem, gdy zielonooki wyznawał ci miłość. Po chwili dodał, Hazz dodał.
H: Doskonale wiem, że państwo za mną nie przepadają, ale chcę stworzyć normalna rodzinę właśnie z państwa córką. Jestem odpowiedzialny za nią
jak i za dziecko, które nosi pod sercem. Nie pozwolę by stała sie im krzywda.
M: Skoro jesteście szczęśliwi to..
T: To co? Nie przeszkadza ci, że nasze dziecko zniszczyło sobie życie?
M: Michał dosyć! Przestań zachowywać sie jakbyś był ponad tym wszystkim! To twoja córka! I bez względu na to z kim i co robi zawsze nią pozostanie. A twoim pieprzonym obowiązkiem jest wspierać, kochać i szanować ją.- mówiła ze łzami w oczach.
T: Patrycja!
M: Nie skończyłam. Nie pozwolę jej znowu odejść, rozumiesz? W końcu powinniśmy pokazać i jej i Harremu, że mogą na nas liczyć. Nie chcę, żeby powtórzyła sie historia z Łukaszem. Nie chcę rozumiesz? Nawet nie wiesz jak bardzo cierpiałam nie widząc ich obojga. To koniec. Czas zakończyć te chore kłótnie. Czas pogodzić sie z naszymi dziećmi i w końcu zachować sie jak dobrzy rodzice.- powiedziała, a ojciec pokiwał głową i przytulił mamę. Szczerz powiedziawszy nie spodziewałaś sie takiego obrotu akcji.
T: Chcecie zostać na obiad?- odparł uśmiechając się.
H&(T.I): Tak.- odpowiedzieliście równocześnie. Następnie ty z mamą poszłyście do kuchni zająć sie posiłkiem, a Hazz został z twoim tatą w salonie. Nie do końca podobał ci sie ten pomysł, ale może sie nie pozabijają. Przygotowując polędwiczki w winie opowiedziałaś mamie całą historie twojego związku z Harrym. Pomijając jak doszło do waszego rozstania, bo chyba spaliłabyś się ze wstydu, gdyby twoi rodzice sie o tym dowiedzieli. Powiedziałaś też rodzicielce o terminie porodu i o tym, że chciałaś usunąć ciążę. Po około godzinie obiad był gotowy, a wy zasiedliście do stołu i zaczęliście jeść.
T: Skoro już macie dziecko to co ze ślubem?- spojrzałaś na Harrego, on na ciebie nie wiedząc co macie odpowiedzieć.
T: Rozumiem, że nie myśleliście o tym.
H: Właściwe nie było nawet okazji.- dodał. Później spożywaliście w ciszy, którą przerwała mama.
M: A jak nazwiecie dziecko?
(T.I): Nie znamy jeszcze płci.- mama pokiwała głową. Potem tata przyniósł wino, nalał sobie, twojej mamie i Harremu, a ty musiałaś zadowolić sie sokiem pomarańczowym. Następnie rodzice zaczęli wypytywać Harrego o najróżniejsze rzeczy. Począwszy od jego dzieciństwa, przez X Factor, na nowej płycie 1D skończywszy. Potem przyszedł czas na żenujące historie z twojego dzieciństwa, które rozmieszały wszystkich. Po posiłku pomogłaś mamie posprzątać i postanowiliście wracać do domu. Pożegnaliście sie z rodzicami i ruszyliście do samochodu.
(T.I): Harry daj kluczyki.
H: Spoko, będę kierował.
(T.I): Nie. Piłeś.
H: Lampkę wina..
(T.I): Nie będziesz kierował.
H: (T.I)..- jęknął żałośnie.
(T.I): Harry! Daj te kluczyki.
H: Dobrze, ale sie nie denerwuj.- powiedział i wpił sie w twoje wargi. Jego język w sekundzie znalazł sie w twojej buzi pieszcząc jej wnętrze. Czułaś delikatny posmak wina. Nagle Harry odsunął sie do ciebie i powiedział uśmiechając sie szeroko.


H: Wprowadź sie do mnie.
(T.I): Poważnie?
H: Tak. Jedźmy teraz po twoje rzeczy.
(T.I): A chłopcy nie mają nic przeciwko?
H: Jasne, że nie. Kochają cie jak własną siostrę.- odparł i przytulił cie. Następnie pojechaliście do twojej klitki i zaczęliście pakować twoje rzeczy. Po niecałych dwóch godzinach było po wszystkim.
(T.I): Chcesz kawę?
H: Tak.- odparł, a ty zalałaś swoją herbatę i jego kawę. Postawiłaś napoje na stoliku przy oknie i zajęłaś miejsce naprzeciwko Hazzy.
(T.I): Wiesz co? Mam ochotę na ciastko z kremem waniliowym.
H: Czyli mam ci teraz iść kupić ciastko, tak?
(T.I): Tak.- odparłaś uśmiechając sie.
H: Nie chce mi sie. Zrób sobie kanapkę z nutellą.
(T.I): Pozwól, że wyjaśnię ci jak to działa. Zrobiliśmy dziecko we dwoje, ale teraz to ja będę je nosić w brzuchu przez 9 miesięcy, więc ty kupujesz mi ciastka.- chłopak westchnął tylko i wyszedł.

*Harry*
Kupiłem 2 ciastka i wróciłem do kawalerki (T.I). Dziewczyna siedziała w kuchni gadając przez telefon z El. Kilka minut później pożegnała się z przyjaciółką i zabrała sie za ciastko.
(T.I): Dobrze, że wziąłeś ptysia.- powiedziała i zajadając sie ciastkiem.
H: Daj trochę.
(T.I): Muszę?
H: Pozwól, że wyjaśnię ci jak to działa. Muszę chodzić po ciastka w taką zimnicę, a w zamian ty dajesz mi połowę.
(T.I): Zgoda.- odparła, a ja podszedłem do niej i dostałem kawałek ciastka. Chciałem kolejny, ale zamiast tego zostałem ubrudzony na nosie kremem. W odwecie wysmarowałem jej policzek. Potem zaczęła sie bitwa na jedzenie i skończyło sie na tym, że oboje byliśmy w kremie. Czasem zadziewam mnie jaki głupio sie zachowujemy. I pomyślał by kto, że jesteśmy pełnoletni.
(T.I): Jesteś głupi. Zmarnowaliśmy takie pyszności.- rzekła oburzona.
H: Zawsze możesz to ze mnie zlizać- odparłem i pokazałem jej język. Dziewczyna zaśmiała sie tylko i poszła do sypialni, a ja za nią. Brązowooka zdjęła bluzkę, a potem spodnie i zaczęła szukać czegoś na przebranie. Miała na sobie czarną koronkową bieliznę i muszę przyznać, że nieźle podziałało to na moją wyobraźnie. W mgnieniu oka znalazłem sie obok niej i objąłem ją w tali zachodząc od tyłu. Dziewczyna w jednej chwili wyprostowała sie, a ja obdarowałem jej szyję licznymi pocałunkami. Najwyraźniej spodobało sie to mojej ukochanej, bo usłyszałem ciche mruknięcie. Przejechałem dłońmi wzdłuż jej tali zatrzymując sie na biodrach. Dziewczyna odwróciła sie w moją stronę i złączyła nasze wargi. Nasze języki współpracowały, tworzyły jedność. Nim sie obejrzałem znaleźliśmy sie na łóżku, a ja siedziałem okrakiem na (T.I). Dziewczyna natomiast rozpinałam mi koszulę, która tak samo jak spodnie chwilę później wylądowała gdzieś w pokoju. Całowałem moja dziewczynę po brzuchu i piersiach, a ona wplotła palce w moje loki lekko za nie pociągając. Muszę przyznać, że cholernie mnie to kręci. Nasze oddech przyspieszył już znacznie, a brunetka nagle odezwała sie.
(T.I): Harry przestań. Nie możemy..- ja odsunąłem sie od dziewczyny i spojrzałem na nią.
(T.I): I tak zbyt wiele złego wyrządzałam temu dziecku.- spochmurniałem.
(T.I): Przepraszam Hazz.- odparła spoglądając na mnie z błagalnym wyrazem twarzy.
H: Nie przepraszaj. Przecież rozumiem.- odparłem, wstając, a następnie zakładając ubrania. Potem dziewczyna powtórzyła moje czyny. Chwilę później ponownie usiadłem na łóżku, a (T.I) obok mnie. Do pewnego czasu oboje milczeliśmy. W końcu dziewczyna zabrała głos.
(T.I): Przepraszam cie. Jesteś na mnie zły?
H: Nie. Po prostu muszę sie do tego przyzwyczaić.
(T.I): Myhym..- odparła, po czym znów zamilkliśmy.
(T.I): Mogę cie o coś zapytać?
H: Tak.
(T.I): Co czułeś, gdy sie rozstaliśmy?- spojrzałem na brunetkę zaskoczony pytaniem, a po chwili zacząłem klecić swoją wypowiedź.
H: Ja.. No bo.. Sam nie wiem.. Byłem.. Yyyyyyy... Nie wiem jak to ująć..!- opadłem na łóżku bezradny. Co ja mam jej powiedzieć, że byłem gotowy zabić ich oboje..? (T.I) położyła sie obok mnie i odparła.
(T.I): Powiedz co czułeś.? Nie wiem, nienawiść, smutek, żal? Przecież rozczarowałam cię i zawiodłam
. Musiałeś coś czuć. Chcę wiedzieć co myślałeś, gdy nie byłeś ze mną.- westchnąłem gębko i zacząłem swój monolog.
H: Na początku byłem cholernie zły. Nie rozumiałem jak mogłaś mi to zrobić? Dlaczego potraktowałaś mnie tak podle? Chciałem wtedy zapomnieć o twoim istnieniu. Wmawiałem sobie, że to wszystko co nas łączyło to tylko głupi sen. Przez jakieś 2 tygodnie wszystko było w porządku. Prawie udawało mi sie wymazać cie z pamięci, ale wtedy przyszłaś po swoje rzeczy i coś sobie uświadomiłem. Wieczorem leżałem na łóżku w swoim pokoju i stwierdziłem, że czegoś mi brakuje. Zacząłem zastanawiać sie czego i pom
yślałem o tobie, o mnie, pomyślałem o nas. Wtedy otworzyłem oczy i wróciłem do codzienności. Zrozumiałem, że to co nas łączyło było snem. Jednak nie koszmarem jak początkowo uważałem, a istnym rajem. Zastanawiałem sie gdzie teraz jesteś? Z kim jesteś? Nie mogłem żyć z myślą, że ktoś inny trzyma moją ukochaną w swych ramionach. Nie było cie obok i dopiero wtedy odczułem pustkę. Przysięgam, że widziałem twoją twarz wszędzie. Wszystko zaczęło mi o tobie przypominać. Próbowałem się przemóc, by nie patrzeć na to, ale miałem cichą nadzieję, że może nam jeszcze wyj
ść. Jednak bałem sie, że ty już mnie nie kochasz, że nie chcesz ze mną być. Nie wiedziałem co robić, bo tej nocy ty odeszłaś. Nie walczyłaś. Usunęłaś sie z mojego życia.- skończyłem i spojrzałem na nia smutny.
(T.I): Boże Harry! Ja nawet przez sekundę nie przestałam cie kochać. Nawet nie wiesz jak strasznie czułam sie przez te wszystkie dni, gdy ciebie nie było. Tej nocy, gdy czekałam na ciebie, żeby ci powiedzieć, w głębi duszy modliłam sie żebyś nie powiedział tych słow, które były w stanie mnie zabić, a jednak to zrobiłeś. Powiedziałeś, że to koniec, a ja zaakceptowałam to, bo wiedziałam, że to mi sie należy. Wiedziałam, że na ciebie nie zasługuje. Nie po tym co zrobiłam. Więc odeszłam. Nie chciałam ranić cie swoją obecnością. Myślałam, że jeśli sie odetnę od twojego świata, będzie mi łatwiej, ale nie było. Zostałam sama. Bez domu, pieniędzy, przyjaciół. Nie miałam nic musiałam zacząć wszystko od nowa. Znalazłam pracę, a pierwsze kilka nocy spędziłam u koleżanek. Wkrótce potem znalazłam to mieszkanie. Wtedy starałam sie nie myśleć o tym co sie nam przytrafiło. Chciałam stanąć na równe nogi. Jednak, gdy wracałam do mieszkania każda sekund dłużyła sie jak godzina. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Chciałam choć przez chwilę przestać myśleć o tym jak bardzo cie zraniłam, ale nie mogłam. Wszędzie gdzie tylko sie znajdowałam widziałam ciebie. W gazetach, internecie, telewizji. Wiedziałam, że sobie poradzisz, bo masz oddanych przyjaciół, a ja byłam sama. Często budziłam sie w nocy z płaczem i przypominałam sobie każdą sekundę z tobą. Chciałam każdy ten moment przeżyć na nowo i na nowo go zapamiętać. Jednak żadne wspomnienie nie było tak silne, jak zawód wymalowany na twojej twarz, gdy dowiedziałaś sie o tym, że... że ja z Kyle... Cierpiałam, ale wiedziałam, że zasłużyłam sobie na to.- wyznała, a po jej policzku spłynęła łza. Ja przytuliłem ją i dodałem.
H:
Pamiętam nas
... Fakt nie byliśmy idealni, ale byliśmy szczęśliwi. Jednak myślę, że w pewnym momencie zapomniałem jakim skarbem jesteś. Zapomniałem, że nadal powinienem sie o ciebie strać. Nie mam do ciebie żalu, o to co zrobiłaś. Nie cofniemy czas i nie zmieńmy o przeszłości. Możemy jedynie od nowa nauczyć się siebie.- odparłem posyłając brunetce pokrzepiający uśmiech.
(T.I): Naprawdę nie wiem dlaczego jesteś dla mnie taki dobry? Przecież cie zraniłam. Zdradziłam cie, a ty mimo to dajesz mi szansę. Dziękuje ci za to Harry. Dziękuję cie, za to, że jesteś przy mnie, że pomagasz mi. Dziękuję ci za to, że jesteś ze mną mimo moich wad.
H: Skarbie..
Widziałem jak płaczesz, widziałem jak się śmiejesz. Obserwowałem cię gdy spałaś. Będę ojcem twojego dziecka. Znam Twoje lęki, a Ty znasz moje. Mieliśmy trudne chwile, ale teraz jest dobrze. Dotknęłaś mojego serca, dotknęłaś mojej duszy. Zmieniłaś moje życie i wszystkie moje cele. Miłość jest ślepa. Jestem tego pewien, bo moje serce jest zaślepione przez ciebie. Kocham cię, przysięgam, że to prawda. Nie potrafię bez ciebie żyć. Chcę spędzić z tobą całe moje życie.

(T.I): Wiesz teraz widzę jak głupia byłam. Zawsze marzyłam o romantycznej miłości jak z ekranu nie wiedząc, że to co w niej najpiękniejsze jest niewidoczne dla osób trzecich i skryte w chwilach tylko we dwoje. Zakochałam się w twych oczach, kiedy na mnie patrzałeś. Zakochałam się w twoich ustach, kiedy mnie czule całowałeś. Zakochałam się w twych ramionach, gdy mnie delikatnie obejmowałeś. Zakochałam się w twoim głosie, gdy szeptałeś mi do uch pieszczotliwe słówka. Kocham Cię Harry i zrobię wszystko, żebyś mi znów zaufał.- powiedziała i wtuliła sie we mnie.
H: Też cie kocham (T.I).- oparłem, gładząc ją po plecach. To co z tego, że nie możemy sie kochać, skoro okazujemy sobie uczucia w ten wspaniały sposób pomyślałem, a po chwili złączyłem nasze usta w romantycznym pocałunku...



Nowy rozdział to połączenie dialogów i opisów przeżyć bohaterów ;p
Ostatnio odpowiedzi co do tego zagadnienia były podzielone, więc wpadłam na pomysł połączenia tego całość ;)
Czy mi wyszło ocenicie Wy ;d
Muszę przyznać, że bardzo trudno pisało mi sie ten rozdział.
Sprawdzałam go wielokrotnie, włożyłam w niego mnóstwo pracy i serca ale nie wiem czy to jest to o co mi chodziło :/
No nic.
Dowiem sie tego z waszych komentarzy i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie ;*

Przy okazji dziękuję za opinie pod poprzednim postem <333
A wg to mój kochany gif z Harrym *-*
Teraz sprawa organizacyjna.
Jeśli ktoś z was chciałby, żebym informowała go o wstawieniu nowego rozdziału niech poda swój username na Twittera < mój @Meellaaniee3 > ;D

To chyba wszystko.

Pozdrawiam Mell ;*
 
P.S Odpowiedź dla KaŚka ;) co do pytania w komentarzu.
Pewnego razu pokłóciłam sie z BFF, po kilku tygodniach pogodziłyśmy sie, ze nie jest już tak samo.


niedziela, 19 stycznia 2014

45. Happy end

Rozdział dedykuję Seksownej Karolci ;D
Dziękuję za to, że to czytasz i jesteś moją inspiracją ;*


*Ty*
Minęło 3 dni odkąd dowiedziałaś sie, że będziesz matką. Cholernie ci cieżko. Przez 3 noce właściwie nie zmróżłaś oka. Ciągle płaczesz, a co chwila pod twoimi drzwiami pojawia sie ktoś, kto chce byś zminiła zdanie. Rozmawiał z toba już chyba każdy. Louis, Perrie, Liam, Niall, Eleanor, Zayn. Każdy z nich prawie płacząc prosił, zebyś nie poddawaa sie aborcji. Każdy martwił sie o ten płód, ale nie pomyślał o tobie. Nikt z nich nie wpadł na pomysł, że nie jesteś gotowa na dziecko, że chcesz najpierw skończyć studia, zamiast tonąć w pieluchach. Każdy z nich zarzucał ci egoizm i nieczułość. Jednka najbardzie cierpiałaś, gdy przychodził Harry. Płakał klecząc przed tobą i błagał, żebyś dała żyć jego dziecku. Nie raz gdy siedziliści na kanapie, on obejmował cie w pasie i kładł ręke na twoim brzuchu, dajac ci tym samym do zrozumienia, że kocha to dziecko i nadal ma nadzieję. Gdy Harry nie miał już nic do powiedzenia po prostu milczał. Cisza ta była tak wymowan i frustrująca, że sprawiała ci fizyczny ból. I zawód wymalowany na jego twarzy. Czułaś sie wtedy jak najgorsza osoba na świecie. Każdy kto do ciebe przyszedł uświadomił ci to setki raz. Przy nikim z nich nie płakałaś, ale zaraz po ich wyjściu z twoich oczu wypływały morza łez. Dziś masz umówioną wizytę u ginekologa i zabieg. Właśnie siedziałaś w autobusie do willi 1D. Zadzwoniłaś dzwonkiem do drzwi i otworzył ci Liam.
(T.I): Jest Harry?
Li: Tak. W salonie.- powiedział powiedział posyłając ci słaby uśmiech. Nastepnie udałaś sie do wspomnianego pomieszczenia. Chłopak siedział na sofie wpatrując sie w przestrzeń. Byli tam też Louis, Zayn i Niall, którzy patrzyli na ciebie jak na kata.
(T.I): Możemy porozmawiać Harry?
H: Mów.
(T.I): Ale na osobności.
H: Mów przy nich.- powiedział łaskawie spogladając na ciebie. Ty niepewnie spojrzłaś na chłopców, dostrzegłaś ich oburzenie twoim zachowaniem.
(T.I): Za godzinę mam wizytę u ginekologa, pójdziesz ze mną?- odparłaś i czułaś, ze jestes bliska płaczu. Każdy z nich świdrował cie wzrokiem, a ty nie mogłaś nic na to poradzić.
H: Nie.
(T.I): Dlaczego? Przecież to nasze dziecko.
H: Nie chcę patrzeć jak je zabijasz.- powiedział, a w jego oczach pojawiły sie łzy.
(T.I): Proszę cie nie patrz na to w ten sposób.
H: A jak mam na to patrzeć? Wydłaś wyrok śmierci na bezbronną istotę. Nie umiem na to inaczej patrzeć.- wysyczał.
(T.I): A to, że ja nie jestem gotowa na dziecko sie nie liczy?
H: To my zrobiliśmy to dziecko. Przcież uprawając seks wiedzieliśmy, że jest możliwość, że zajdziesz w ciążę. To tylko i wyłącznie nasza wpadka. Musimy wziąć za to odpowiedzialność. Dziecko nie jest niczmu winne.
(T.I): Wybacz Harry. Nie moge urodzić tego dziecka.- powiedziałaś, a po twoim policzku spłynęła łza. Nastepnie wyszłaś z domu, jednak w ostatniej chiwli tuż za progiem zatrzymał cie Liam.
Li: (T.I).
(T.I): Tak.
Li: Urodzisz to dziecko. Będzie ci ciężko, bo nie będziesz sie już martwić tylko o siebie, ale też o swoje dziecko, a z czasem będziesz dumna, że nie podjęłaś głupiej decyzji.- odrzekł, a ty nie wiedziałaś co masz powiedzieć i po prostu odeszłaś.
Wsiadłaś do autobusu, całą drogę byłaś smutna. Wręcz bliska płaczu. Wiedziałaś, że Harry cie znienawidził. Byłaś tego pewna. Dotarłszy na miejsce czekałaś około 15 minut, a później weszłaś do gabinetu.
G: Czekamy na ojca dziecka?
(T.I): Nie. On nie przyjdzie.- powiedziałaś, a w twoich oczach zakręciła sie łza.
G: To najpierw zrobimy USG, żeby dowiedzieć sie, który to trymestr, a później zobaczymy jakie należy podjać środki.
(T.I): Dobrze.
G: Proszę podwinac bluzkię.- powiedział meżczyzna, a nastepnie posamrował twój brzuch żelem. Sekundę później na ekranie pojawił sie czarno-biały obraz, a ty odwróciłaś od niego wzrok. Lekarz przyglądał sie temu uwarznie.
G: To początek 3 miesiąca. Czyli wciąż można wykonać zabieg .- stwierdził, a ty tylko pokiwałaś głową. Nagle powiedział.
G: Przepraszam nie właczyłe dźwieku.- przekręcił gałke, a ty w tej samej chwil usłyszałaś miarowe uderzenia. W tym momencie spojrzałaś na monitor i ze łzami w oczach powiedziałaś.
(T.I): Czy to jego serce?
G: Tak. Czy coś sie stało? Pani płacze?- wtedy coś w tobie pękło. Poczułaś ukojenie rozlewajace sie po całym twoim ciele. Wszystkie pomieszane myśli w twojej głowie ucichły. Zrozumiałaś, że to dziecko żyje w tobie. Jest bezbronne o czym Harry mówił ci dziesiatki razy. Nie możesz go zabić.
(T.I): Nie nic.
G: Ten jaśniejszy obszar to pani dziecko.- patrzyłaś na monitor przepełniona dumą i szczęściem.
G: Zabieg mozemy wykonać za 30 minut?
(T.I): Nie.
G: Słucham?- zapytał zdziwiony.
(T.I): Nie chcę aborcji. Chcę urodzić to dziecko. Panie dokotrze czy narazie jest wszystko wporzadku?- zapytałaś pełna obaw.
G: Tak. Póki co tak. Proszę wytrzeć brzuch.- powiedział podajac ci papier. Szybko wykonałaś jego prosbę, nastepnie podeszłaś do biurka przy którym siedział mężczyzna.
G: Jest pani pewna, że nie chce pani zabiegu usunięcia płodu?
(T.I): Jestem pewna, że chcę urodzic to dziecko. Ja dopiero teraz zrozumiałam, że ono żyje i nie mam prawa go zabić.
G: A więc będę pani lekarzem prowadzącym. Za chwilę obliczymy kiedy zaszła pani w ciążę, a potem wyznaczymy datę porodu.- powiedział wpisując coś do komputera. Ty siedziałaś trzymając dłoń na brzuchu i rozkoszując sie myślę, że jednak nie popełniłaś najwiekszego błędu w życiu.
G: Pani (T.N)?
(T.I): Przepraszam zamyśliłam sie. Co pan mówił?
G: Najprawdopodobniej urodzi pani 15 czerwca, a do zapłodnienia doszło 16 września.
(T.I): Kiedy mam przyjść na następną wizytę?
G: Myślę, że za miesiąc. A jeśli by sie coś działo prosze sie ze mna skontaktować. Tu ma pani numer do mojej sekretarki.
(T.I): Dziekuję panie doktorze.- powiedziałaś i już miałaś wychodzić, gdy lekarz zatrzyma cie.
G: Pani (T.N) jeszcze USG.- rzekł i wreczył ci kopertę. Nie zwlekajac dłużej pobiegłaś na przstanek i wsiadłaś do autobusu. Po 20 minutach byłaś dwie przecznice od willi 1D. Zaczęłaś biec. Chciałaś już móc powiedzieć Harremu o tym co postanowiłaś. Kilka minut później byłaś na miejscu. Zadzwoniłaś dzwonkiem, a w drzwiach pojawił sie Horan.
N: (T.I)? Co ty tu robisz?- powiedział dość spięty.
(T.I): Jest Harry? Niall ja muszę mu coś powiedzieć.
N: Jest u siebie. Wejdź.- powiedział wpuszczając cie do środka, a ty popędziłaś do sypialni. Drzwi były uchylone. Zajrzałas do środka i zobaczyłaś Harrego siedzącego na łóżku tyłem do ciebie. W pokoju panowała ciemność i cisza, rozrywana jedynie przez jego szlochami. Niepewnie otworzyłaś drzwi i zbliżyłaś sie do chłopaka. Położyłaś ręke na jego ramieniu, a on nie odwracając sie rzekł.
H: Już po zabiegu?
(T.I): Nie. Nie było zabiegu i nigdy nie będzie.- odpowiedziałaś, a on od razu odwrócił sie do ciebie i przytulił robiąc przy tym kilka obrotów wokół własnej osi. Następnie popatrzył ci w oczy i złaczył wasze usta w delikatnym pocałunku lecz z czasem stał sie on namiętny i zachłanny. Oboje byliście spragnieni swoich ust, swojego dotyku. Wasze języki stanowiły jedność. Były splecione w miłosnym tańcu, a wy oboje czuliście sie fantastycznie. Przerwaliście pocałunek dopiero wtedy, gdy zabrakło wam powietrza. Hazz nadal trzymał cie blisko siebie, a wasze głowy stykały sie czołami. Patrzyliście sobie w oczy, w tym samym czasie głeboko oddychajac. Z pewnością był to wasz najdłuższy i najlepszy pocałunek.
H: Nawet nie wiesz jak sie cieszę. To najwspanielsze co mogłaś dla mnie zrobić. Oszczędziłaś nasze dziecko.
(T.I): Przepraszam cie za te ostatnie 3 dni. Zachowywałam sie jak idiotka, ale gdy usłyszałam bicie jego serduszka zrozumiałam, że to dziecko już we mnie żyje i nie mam prawa go zabić. Nawet jeśli będę musiła przerwać studia. Wszystko to co mówiliście do mnie przez 3 dni zrozumiałam dopiero teraz. Przepraszam.
H: Wiesz, że cię kocham?
(T.I): Kochasz mnie choć nie jest to łatwe.- odpowiedziałaś i pocałowałaś go w policzeka nie będąc pewna czy możesz całowac go w usta.
Ls: No dobra. Super już koniec tego. Hazz daj nam wyściskać przyszłą mamuśkę.- powiedział jak zawsze rozwalając waszą romantyczną chwilę. Sekundę później zostałaś zmknięta w ramionach Louisa.
Ls: Wiedziałem, że tego nie zrobisz.- powiedział i pocałował cie w czoło. Potem chłopcy pogratulowali tobie i Harremu i rozeszli sie do swoich pokoi. Ty leżałaś wtulona w tors Harrego i rozkoszowałaś sie jego zapachem, a przede wszystkim tym, że był przy tobie.
H: Nie mogę uwierzyć, że to moje dziecko.
(T.I): Mam ci przypomnieć jak je zrobiliśmy?- zaśmiłaś sie i podniosłaś do pozycji siedzącej, by nastepnie wpić sie w jego usta.
H: Wiesz, że do końca ciaży nie będziemy uprawiac seksu?
(T.I): Wiem, ale całować chyba cie mogę?- nie odpowiedział tylko cmoknął cię w usta.

(T.I): Rozumiem, że tak. Harry. Musimy powiedzieć rodzicom.- powiedziałaś zmartwiona.
H: Będą sie cieszyć. Napewno.
(T.I): Twoi rodzice może i tak, ale moi? Sam wiesz jacy są.
H: Kochanie, to dziecko już jest i nic na to nie poradzą. Mogą jedynie pogodzic sie z faktem dokonanym.
(T.I): Co nie zmienia faktu, że i tak sie boję. Dawno ich nie widziałam.
H: Kochanie poradzimy sobie. Będzie dobrze.
(T.I): Musi.- odparłaś, a zielonooki cmoknął cię w czubek głowy. Leżeliście tak jeszcze chwilę, a nagle przyszło ci coś do głowy.
(T.I): Harry?
H: Tak kochanie?
(T.I): Czy ty mi wybaczyłeś? No wiesz to co zrobiłam było..
H: Kochanie, już dawno ci wybaczyłem. Wiesz z drugiej strony to też moja wina, bo byłem oschły i zapomniałem, że mimo iż byliśmy parą powinienem nadal sie o ciebie starać. Zrozumiałem też, że przeszłość nie może niszczyć naszej przyszłości. Po za tym teraz wiem, że zawsze będziesz kochać nas obu. Gdyby tak nie było, nie byłabyś sobą.
(T.I): Dziękuję.- powiedzałaś i wtuliłaś się w tors ukochanego. Leżeliście tak jeszcze pół godziny rozmawiając o przyszłości gdy podsumowałaś.
(T.I): Muszę sie zbierać. Za kwadrans mam ostatni autobus do East End.- wstałaś i zaczęłaś zakładac buty.
H: Zostań.
(T.I): Mówisz poważnie?
H: Tak. Nie możesz szwędać sie po nocy Bóg wie gdzie.
(T.I): Powinnam spać w gościnnym. Pościelę tam sobie.- odparłas i weszłaś do pokoju naprzeciwko. Następnie wziełaś szybki prysznic i wróciłaś do sypialni. Zastałaś tam Hazzę, który trzymał w ręku jakieś ubrania.
H: Pomyślałem, że będziesz chciała się w coś przebrać. Przyniosłem ci moja koszulkę i dresy.- rzekł podając ci wspomniane rzeczy. Ty szybko narzuciłaś je na siebie i podziekowałaś. Harry był już w drzwiach, gdy w ostatniej chwili zawrócił i pocałował cie delikatnie w usta. Następnie bez słowa wyszedł. Był zupełnie tak jakbyście sie dopiero poznali. Jakby wszystko co było wcześniej nigdy nie miało miejsca. Poznawaliscie sie na nowo, a co za tym szło zakochiwaliście sie w sobie od początku. Zapewne troche zajmie wam odbdowa wzajemnego zaufania, ale wierzyłaś, że wam sie uda.



*Perrie. 15 listopada.*
Było piatkowe popołudnie. Dziewczyny relaksowały sie w jacuzzi, ale ja nie mogłam.. Zaczęłam myśleć o swoim życiu. O tym do czego prowadzi. Po incydencie z okaleczaniem sie, nauczyłam się czegoś. Poznałam teraz swoją wartość i nie pozwolę innym sobą pomiatać. Nauczyłam sie stawiać na swoim w kulturalny sposób. Ludzie zaczęli mnie szanować i traktować jak równą sobie. Nabrałam utraconej pewności siebie. Teraz chcę brać od życia wszystko co najlepsze.
X Factor to jedna z najlepszych i najgorszyszchy rzeczy jakie mnie w życiu spotkały. Jestem szczęśliwa, bo nareszcie robię to co kocham i póki co idzie nam coraz lepiej. Daję z siebie wszystko i jestem dumna. W końcu wiem co chcę robić w przyszłości. Chcę zawodowo śpiewać. Potrafie to i kocham, więc to szczęście, że X Factor daje mi szanse, bym mogła spełnić sie zawodowo. Jednak jak wszystko pobyt w tym show ma też złe strony. Pogorszył mi sie kontakt z przyjaciółmi. Musiałam zrezygnować z miłości mojego życia, by tu być. Na końcu przeżyłam załamanie nerwowe i sięgnęłam dna. Poniżyłam sie. Odarłam z godności, zadając sobie samej rany. Szukając pocieszenia w zadawaniu sobie bólu. Nie lubię tego wspominać, a tym bardziej mówić o tym. Chcę to wymazac z pamięci, ale jest jedna przeszkoda. Blizny na ręku i udach. One już zawsze bedę mi pokazywać jak słaba byłam i jak słaba już nigdy nie będę. Teraz jestem szczęśliwa.
Fakt może to dziwne, że spotykam sie z byłym w jasno określonym celu. Mamy zapewnić sobie fizyczne spełnienie. Skoro i ja i on potrzebujemy tego rodzaju bliskości, to czemu mamy sobie jej odmawiać?


Taki układ jest dobry i dla niego i dla mnie. Zero zobowiązań, maksimum przyjemności. Nie rozumiem jedynie dlaczego Zayn traktuje mnie jak swoją dziewczynę? Warunki były jasne: tylko seks. Nic wiecej. Zero więzi emocjonalnej, jedynie fizyczność. Z początku byłam całkowicie obojętna na słowa Zayna, że mnie kocha. Byłam stanowcza, wyrachowana. Z czasem jednak zaczęłam zastanawiać sie, czy to aby napewno możliwe? Przecież każdy pocałunek, dotyk wywołuje napięcie między na nami. I to nie jest takie zwykłe uczucie. To coś więcej. Jednak nie jestem pewna czy to miłość. Nie jestem pewna czy ja jestem w stanie go znów pokochać? A raczej czy nie boję sie go pokochać ponownie?
Co do mojej przyjaźni to sprawa jest bardziej skomplikowana. (T.I) jest mi bliska, ale teraz to już nie jest to samo. Oczywiście przepadam za nią, ale to nie nasza wina, że zabrakło nam czasu i chcęci, by nadla być nierozłącznymi. Ona ma studia, pracę, Harrego i dziecko, a ja X Factor. Zaczynamy dorosłe życie, ale kiedys myślałyśmy, ze będzie ono wyglądało zupełnie inaczej. Miałyśmy skończyć studia, znaleźć fantastycznych mężów, zamieszkać w idenakowych domkach. Jednak z upływem miesięcy nieświadomie oddalałyśmy sie od tych planów. Najwięcej zmeniło sie w ostatnim czasie. Życie każdej z nas wywróciło sie do góry nogami. Na sam koniec ta kłótnia. To idiotyczne, ze mimo tego, ze mnie poniżyła ja nie potrafie sie na nią gniewać. Taka jestm i tego nie zmienię. Myślę, że żadna z nas nie uwierzyłaby, gdyby ktoś rok temu powiedział nam, że tak będzie wyglądało nasze życie. Zmieniłyśmy się i nic na to nie poradzimy. Po prostu z utratą niektórych osób trzeba sie pogodzić. Jednak schody zaczynają sie dopiero, gdy kiedyś na owej osobie zależało nam jak na nikim innym. W końcu pojawia sie pytanie: czy warto jeszczę walczyć o tę przyjaźń? Czy może jest już za późno na odbudowe tej wspaniałej więzi?


Na początku bardzo przepraszam, że musiałyście tyle czekać, ale miałam ostatnio mały zastuj i nie mogłam nic napisać :/
Nowy dość przełomowy rozdział xd
Jest to początek drugiej części opowiadania ;D
I chyba zapowiada się całkiem dobrze? <według mnie jest ok>
Myślę, że każda z was jest zadowolona z decyzji (T.I) w sprawie dziecka ;)

Pezz podsumowuje swoje życie, a co z tego wyniknie dowiecie się potem ;3
Bardzo dziekuje za komentarze pod poprzednim postem i zachęcam do wyrażenia opini o tym <3
Na koniec mam pytanko ;p
Co lubicie bardziej czytać. Opisy uczuc bohaterów, czy dialogi? ;D
Pozdrawiam Mell ;*

wtorek, 14 stycznia 2014

44.It will destroy our lives

*Eleanor*
Dziś 11 listopada. Półtora tygodnia temu (T.I) wznowiła z nami kontakt. Teraz spotykamy sie niema codziennie. Nawet relacje jej i Harrego sie poprawiły. Nie są już tacy spięci w swojej obecności. Oboje częściej sie usmiechają i znów zaczynąją żyć normalnie. Raz nawet widziałam jak sie przytulali. Czy do siebie wrócą? Nie wiem, ale jestem pewna, że jest coraz lepiej. Dziśa za 30 minut mam sie spotkać z (T.I) w galerii handlowej. Muszę poszukać prezentu na świeta dla Lou i rodziców. Na szczęście nie mamy zajęć, wiec cały dzień jest wolny. Byłam w willi 1D i już miałam wychodzić, gdy zatrzymał mnie Lou.
Ls: O której wrócisz?
E: Nie wiem. Pewnie koło 17.00
Ls: Co można robić 5 godziny w sklepach?
E: Wiele rzeczy. A teraz pa kochanie.- powiedziałam i pocałowałam go w usta. Następnie poszłam do samochodu i ruszyłam do centrum. Dotarłszy na miejsce zobaczyłam (T.I) siedzącą w kawiarni. Podeszłam do niej i przywitałam sie.
E: Zamawiałaś coś?
(T.I): Jeszcze nie.- odparła, a ja bez zastanowienia poszłam zamówić kawę i goracą czekoladę. Wróciwszy do stolika zaczęłam opowiadać dziewczynie o planach na święta i Sylwestra. Brunetka natomiast patrzyła na mnie co jakiś czas i uśmiechała sie słabo.
E: (T.I) słuchasz mnie?
(T.I): Tak.
E: To co powiedziałam?
(T.I): Emm.. Przepraszam. Zamyśliałam sie.
E: O czym myślisz?
(T.I): O.. O pracy.- odarła uśmiechajac sie sztucznie i unikając mojego wzroku. Kilka minut później ruszyłyśmy na zakupy. Byłyśmy już w 15 sklepach, a (T.I) zachowywała sie co najmniej dziwnie. Niby doradza mi, ale wiem, że ma to wszystko gdzieś
E: Powiesz w końcu co cię martwi?- powiedziałam przykładajac do siebie czarną sukienkę na ramiaczka z suwakiem z przodu.
(T.I): Słucham?
E: Co sie z tobą dzieje? Chodzisz jakaś zamyślona, patrzysz gdzieś przed siebie i masz gdzieś cały dzisiejszy wypad na zakupy..
(T.I): El to nie tak..- zaczęła widocznie męcząc sie z odpowiedzią.
E: A jak? Niby sie przyjaźnimy, ale jednak mi nie ufasz?
(T.I): El ufam ci jak nikomu innemu. Tylko..- zaczęła.
E: Tylko co?!- powiedziałam zmęczona tymi podchodami.
(T.I): Okres mi sie spóźnia.- powiedziała cicho, a ja upuściłam aż sukienkę trzymaną w dłoniach.
E: Ile?
(T.I): 9 dni.
E: Czemu nie mówiłaś wcześniej?
(T.I): Myślałam, że to przez stres, ale teraz boje sie, że..- powiedziała załamujac ręce. Mi nie pozostało nic innego jak przytulić ją. Dziewczyna wtuliła sie we mnie, a ja gładziłam jej włosy.
E: Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.- starałam sie ją pocieszyć. Dziewczyna odsunęła sie ode mnie i otarła łzy.
E: Chodź do apteki. Kupimy test i wszystko będzie jasne.- zarzadziłam i chwilę potem ruszyłyśmy w stronę apteki.
E: (T.I)?
(T.I): Hymm?
E: To dziecko jest Harrego?- dziewczyna zatrzymała sie w pół kroku.
(T.I): Wiesz może uważasz, jak twój chłopak, że jestem zwykłą kurewką, ale dziecko jest Harrego. Mimo, że zrobiłam to z Kylem, mam stuprocentową pewność, że dziecko jest Harrego. Wiesz..- zciszyla głos- Gdy wtedy wszedł Niall my dopiero zaczynaliśmy i.. No sama rozumiesz...- powiedziała speszona.
E: Nie uważam, że jesteś "kurewką". Lou też nie. Mówił to w złości.- odrzekłam zmieszana.
(T.I): Spoko. Przecież to akurat trafne określenie.- odpowiedziała.
E: Nie (T.I). To nie jest trafne określenie. Byłaś na prochach. Nie wiedziałaś co robisz. Tyle w temacie.- odrzekłam. Dotarłszy do celu nie konsultując tego z (T.I) bez wachani kupiłam test. Kilka minut później chciałam wrócić do zakupów, ale widziałam, że brązowooka nie ma już na to siły, więc pojechałyśmy tylko załatwic parę spraw na mieście i wróciłyśmy do moejgo mieszkania.


*Niall*
Nadal nie wierze w to co widziałem. Eleanor w ciaży? To chyba jakiś żart.. Choć jakby tak o tym pomyśleć to całkiem możliwe. W końcu napewno już spała z Louisem. Niall stop. Nie wierze, że o tym myślę. Ciekawe czy powiedziała Louisowi? Pewnie nie, bo bardzo sie spieszyła i patrzyła czy nikt nie widzi jak kupuje test ciążowy. Powinienem go chyba uprzedzić. Tak zrobię. W sumie ciekawe czemu zawsze ja widzę takie "sensacje". To jakieś chore, stwierdziłem wychodząc z Nandos. Następnie wsiadłem do samochodu i ruszyłem do domu. Gdy wjeżdżałem do garażu na podjeździe pojawił sie Lou. Idelanie.
Wysiadłszy z samochodu podszedłem do Louisa i Harrego.
N: Cześć chłopaki!- krzyknąłem radośnie. Zbyt radosnie.
H: Siema Blondi!
Ls: A ty co? Znów darmowe kupony w Nandos dostałeś, że taki szczęśliwy jesteś?- zapytał śmiejąc sie.
N: To też, ale nie o to mi chodzi. Na twoim miejscu to bym się cieszył.
Ls: Dlaczego?
N: Masz piękna dziewczyne, niedługo weźmiecie ślub, pewnie następne będzie dziecko.
H: Co ty sobie znowu ubzdurałeś?- zapytał patrząc na mnie litoście.
Ls: Właśnie.. Powiedz jasno co masz na myśli. A dla twojej widomości to nie planujemuy jeszcze dziecka.
N: Na planowanie to już za późno..
Ls: Co?- zapytał śmiertelnie poważnie.


N: Widziałem dziś Eleanor jak kupowała w aptece test ciążowy. Gratulacje stary..- nie zdążyłem dokończyć, bo Lou potknał sie. Na szczęście go złapalismy.
Ls: Ale jak to sie mogło stać?- zapytał, a ja za Harrym wybuchliśmy śmiechem.
H: Nas o to pytasz? Chyba raczej wiesz jak to sie robi TATUŚKU.
N: Może czegoś nas nauczysz?
Ls: Zamknijcie sie! To nie jest śmieszne! Hazz muszę jechać do El. Teraz.
Prowadź.- rzucił mi kluczyki.


*Harry*
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu Eleanor. Louis całą drogę sie nie odzywał. Szczerze mówiąc wygladał jakby zobaczył ducha. Źrenice miał powiększone do niewyobrażalnych rozmiarów, a jego oddech znacznie przyspieszył.
Ls: Co ja zrobie jeśli ona serio jest w ciąży?
H: Weźmiecie ślub i wychowacie dziecko. To chyba oczywiste?
Ls: Ty jaja sobie robisz! Przecież to nie jest takie proste!- wrzasnął.
H: Spokojnie Tatuśku, pomożemy wam.- uśmiechnałem sie, a on nic nie powiedział. Dojechawszy na miejsce, Lou wyskoczył z samochodu jak opażony. Ja udałem sie zaraz za nim na trzecie piętro. Wszedłszy do mieszkania zobaczyłe El stojącą w drzwiach od łazienki i Louisa naprzeciwko niej.
E: Co wy tu robicie?- spytała spięta.
Ls: To prawda, że jesteś w ciąży?
E: Ja? Nie.- parsknęła śmiechem.
Ls: To po co kupiłaś test ciążowy?
E: Skąd o tym wiecie?
H: Niall nam powiedział.
Ls: Chwila, czyli nie jesteś w ciąży?
(T.I): Nie, ale ja jestem.- powiedział zapłakan brunetka wychodząc z łazienki. Wtem wszystkie oczy skierowały sie na (T.I), a ja stałem jak sparaliżowany.
Ls: Jeśli to jest żart to nie śmieszyn..
(T.I): A czy ja sie kruwa śmieje?!- wrzasnęła. Potem spojrzała na mnie, a ja nie byłem w stanie nic zrobić.
(T.I): Harry powiedz coś.- milczałem, żadne słowo nie chciało mi przejść przez gardło. Z jednej strony byłem szczęśliwy, bo chciałem, żeby (T.I) była matką moich dzieci, a z drugiej byłem przerażony, bo mam dopiero 19 lat i zostałem ojcem. Sekundę później znalazłem sie przy (T.I) i przytuliłem ją.
H: Będzie dobrze.- rzekłem całując ją w głowę, a jej klatka piersiowa uniósł głeboki szloch. Następnie weszliśmy do salonu i zamknęliśmy drzwi. (T.I) siedziała na sofie i płakała.
(T.I): Przepraszam. Naprawdę nie wiem jak to sie stało. Przecież sie zabezpieczaliśmy...
H: Kochanie nie masz za co przepraszać. To raczej moja wina. Jedno wiem napewno. Kocham ciebie i to dziecko. Obiecuję ci, ze wychowamy je najlepiej jak będziemy mogli.
(T.I): Kochasz? A ostatnio oferowałeś mi przyjaźń? Przyznaj sie, że z przyzwoitości powiedziałeś to wszystko!- kucnąłem przed brunetką i odparłem.
H: (T.I), Słońce. Powiedziałem, żebyśmy sie przyjaźnili, bo myślałem, że ty już nic do mnie nie czujesz. (T.I) to dziecko to najlepsze co nas spotkało. Ono nas wzmocni i zbliży do siebie.- dziewczyna pokręciła przecząco głową i powiedziała.
(T.I): Nie Harry. Ono wszystko zniszczy. Ja usunę ciażę.- wstała i zaczęła chodzić po pokoju.
H: Nie mów tak!- krzyknąłem.
(T.I): A jak ty sobie wyobrażasz dalsze życie? Nawet nie jesteśmy parą..
H: Jeśli mnie kochasz to jaki problem, żeby do siebie wrócić?
(T.I): I co potem? Zostanę w domu i będę opiekować sie tym bachorem, a ty pojedziesz w trasę i gówno cię będę widziała?!- powiedziała i gwałtownie wstała. Nastepnie zaczęła chodzic po pokoju, a ja odparłem.
H: Przełożymy trasę.
(T.I): A później co? Zrezygnujesz ze śpiewania dla dziecka? Zniszczysz karierę chłopcom, bo ja zaszłam w ciąże? Zerwiesz kontrakt z wytwórnią? Nie! To dlaczego ja mam zrezygnować ze wszystkiego co kocham?
H: Jeśli bedę musiał zostawie to wszystko dla ciebie i dziecka.- powiedziałem ze łzami w oczach.
(T.I): Nie. Wraz z twoją pasiją zabiłabym cząstke ciebie. Po za tym nie mogłabym prosic sie, żebyś to zrobił, bo nigdy mi tego nie wybaczycie.- klęknałem przed nią i pocałowałem brzuch, by nastepnie przytulić sie do niego.
H: (T.I) to jest owoc naszej miłości. On już jest w tobie. To dziecko nie może umrzeć przez naszą głupotę. Daj mu szansę. Ono nie jest niczemu winne. Błagam cie nie zabijaj go.- powiedziałem płacząc tym samym mocząc materiał jej bluzki. To dziwne, ale już pokochałem tą mała istotkę w (T.I).
(T.I): Harry przepraszam cie, ale ja jestem za młoda na dziecko. Nie dam rady go wychować. Przepraszam.- powiedziała, a jej łzy kapały na moją głowę. Nie wiedziałem co mam zrobić.
H: Błagam cie nie rób tego.
(T.I): Ja już podjęłam decyzje.- po tych słowach zerwałem sie na równe nogi.
H: Ty podjełaś decyzje?! Pokurwiło cie?! Podjełaś decyzję! Ja jebie! Dziewczyno ty sie słyszysz?! Podjęłaś decyzję o zabiciu NASZEGO dziecka?!Moje zdanie też sie liczy! Nie możesz go zabić!- wykrzyczałem, a brunetka zalała sie łzami.
(T.I): Ono zniszczy wszystko czego pragnę! Ciebie to nie obchodzi, bo ty spełniłeś swoje marzenia. A ja? Ja nie mam nic. I gdybyśmy wychowali to dziecko to kiedyś zapewne, by powiedziało, że tata jest kimś, a ty mamo? Gdyby nie tata, żyłabyś na ulicy. Nie chce tego rozumiesz? Nie dam rady tak żyć. Przepraszam cie, ale ja nie urodzę tego dziecka.
H: Jak możesz być tak nieczuła i egoistyczna?- zapytałem niedowierzając temu co planuje (T.I)- Co by było gdyby twoja matka usunęła ciażę?
(T.I): Nie byłoby tych wszystkich problemów. A ja i tak usunę ciażę. Przepraszam.- powiedziała, a ja popatrzyłem na nią tylko i wyszedłem trzaskajac drzwiami.
E: Dogadliście sie?
H: Nie.- odpowiedziałem w biegu i ruszyłem w kierunku domu.


Powietrze na zewnatrz było mroźne, a słońce przebijało sie przez grubą warstwę chmur. Ja maszerowłame ulicami Londynu ocierając łzy. Czułem sie bezsilny. Nie wiedziałem co mam zrobić, jak przekonać (T.I) do podtrzymania ciąży. Nie pojmuję jak dziecko może zniszczyc marzenia? Przecież to właśnie ono jest spelnieniem marzeń. Mała istota będąca dowodem miłości dwojga ludzi. Jest ona tak bezbronna i bezradna, że jedyne co możemy dla niej zrobić to otoczyć ją opieką. Naprawdę nie pojmuje dlaczego (T.I) chce zabić nasze dziecko, które jest dowodem naszych uczuc? Może ona boi sie, że ją zostawie, ale ja przcież nie mogłbym tego zrobić. Przecież cały czas ją kocham i chcę do niej wrócic. Muszę zrobić wszstko, żeby nie dopuscić do aborcji.


*Perrie. Dwa dni później*
Ubłagałam naszego mentora, żeby pozwolił mi na jeden dzień opuścić X Factor. Sprawa jest bardzo ważna, więc jak mógł sie nie zgodzić. No dobra Harry też miał w tym swój udział. Z resztą to on prosił mnie o pomoc. Nie rozumiem jedynie dlaczego (T.I) nic mi nie powiedziała. A tak zapomniała ma nową przyjaciółkę. Szczerze mówiąc poważnie wkurza mnie ta Eleanor, ale mniejsza z tym. Teraz liczy sie jedno. Uratowanie dziecka (T.I). Jestem już niedaleko East End. Hazz twierdził, że (T.I) będzie w domu i mam nadziję, że sie nie pomylił. Kilka minut później stałam już pod kamienicą mojej przyjaciółki. Szybko weszłam po schodach na ostatnie piętro i stanęłam przed drzwiami dziewczyny. Zapukałam kilkakrotnie, a po chwili przede mną pojawiła sie brunetka. Miała podpuchniete i podkrążone oczy. Z pewnością przepłakała całą noc. Była ubrana w dres i czarną bluzke na krórtki rękaw z logo jakiegoś zespołu. Jej włosy były przetłuszczone co wskazywało na to, że dawno nie wychodziła z domu. Na mój widok powiedziała jedynie krótkie cześć i zostawiła otwarte drzwi. Weszłam do środka. Widać było, że dawno tu nie sprzątała. W kuchni stały brudne kubki, wszędzie leżały ubrania i ksiażki. Odnalazłam brunetkę siedzącą na parapecie w swojej sypialni.


Nogi podciągnęła pod brodę i nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Pustym wzrokiem wpatrywała sie w miejski krajobraz. Jakby działo sie tam coś naprawdę ważnego. Ja usiadłam na łóżku. Milczałam, zastanawiając sie od czego zacząć. W końcu jednak odezwała sie (T.I).
(T.I): Jak chcesz coś do picia, to herbata jest w górnej szafce przy lodówce.- skończyła po czym odwróciła sie w stronę okna, nie czekając na moją odpowiedź.
P: Nie. Nie przyszłam tu na herbatkę. Chciałam z tobą poważnie porozmawiać. Słyszałam, o ciąży. Powinnaś... (T.I) słuchasz mnie?- zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Dziewczyna nadal patrzyła przed siebie. Podeszłam do niej i machałam jej ręką przed oczami. Brunetka odwróciła sie w moja stronę i wpatrywała sie we mnie.
(T.I): Powinnam nieusuwać ciąży? Rzucić studia, wyjść za mąż za Harrego, potem urodzić mu kolejne dzieci i tak do śmierci? Nie dzięki.- odparła i odwróciła wzrok.
P: Zachowujesz sie jak rozkapryszony bachor. Opanuj sie i porozmawiaj ze mną normalnie. Nie masz prawa mnie tak ignorować, słyszysz?- (T.I) odwróciła sie w moją stronę i odparła.
(T.I): No.. Ciekawa jestem co ty wymyślisz.
P: To idiotyczne. Zachowujesz sie jakbyś miała podpisać pakt z diabłem, a to tylko ciąża.
(T.I): Może dla ciebie, bo to nie ty będziesz musiał zrezygnować z marzeń i palnów. To nie ty będziesz wstawać do tego dziecka. To nie ty będziesz je niańczyć. Każdy z was mówi, że ono ma prawo żyć i bla, bla, bla, a czemu nikt nie pomyślał o mnie? Czemu nikt z was nie zapyta czego ja pragnę? Nie chcę rezygnować ze studiów. Chcę sie uczyć, bawić, podróżować, a jeśli podtrzymam ciążę to wszystko pójdzie w zapomnienie. Po za tym nie mam pieniędzy, odpowiedniego domu. Do tego jestem pokłócona z rodzicami. Myślisz, że łatwo mi, gdy każdy z was przychodzi i pieprzy mi o tym dziecku i o tym jakim złym człowiekiem jestem? Otóż nie. Wiec proszę dajcie sobie spokój, bo i tak nie zmienię decyzji.
P: Wiesz.. Marzenia żadko komu sie spełniają, ale ty oczywiście dostrzegasz tylko siebie. Ty masz najgorzej, a inni żyja jak królowie. Wiele osób ma gorzej od ciebie, ale nie narzeka.
(T.I): Ty patrz, ale tobie i 1D marzenia sie spełniają! Tylko mnie chcecie odebrać to co kocham. A mówiąc, że inni maja gorzej masz na myśli siebie? No tak widzę, że z tobą źle skoro zaczęłaś sie ciąć!
P: To nie prawda!- krzyknęłam, a dziewczyna zeskoczyła z parapetu i ściągnęła bandamkę z mojego nadgarstka.
(T.I): Jesteś pewna? Miałbyś chociaż na tyle odwagi by sie do tego przyznać..- powiedział z pogardą wypuszczjąc z dłoni mój nadgrstek. No tak. Zawsze, gdy kończyły jej sie argumnetyc chciała dobiec człowieka. Zaskakujące jednka było, że zawsze uderzała w czyjść najczulszy punkt. I wtedy nie liczyło sie z kim rozmawia, liczyło sie jedynie sprawienie komuś przykrości.
P: Może gdybyś przy mnie była nic bym sobie nie zrobiła?!
(T.I): Czyli teraz to moja wina?
P: Poniekąd! Gdybyś miała czas ze mna porozmawiać, zamiast skupiać sie na sobie może bym tego nie zrobiła?!
(T.I): Nie możesz obwiniać mnie o własną głupotę!
P: I widzisz? Taki jest twój problem. Ty już od dawna masz mnie gdzieś.
(T.I): A ty mnie nie? Dobrze wiesz, że ledwo sie trzymam. Wasze wizyty wykańczaja mnie psychicznie, ale i tak was wpuszczam, bo nadal mam nadzieje, że któreś z was mnie zrozumie.
P: Szczerze? Nie poznaję cie. Jesteś samolubna i arogancka. Stawiasz sie na pierwszym miejscu, a teraz nie chodzi o ciebie. Teraz liczy sie małe, bezbronne dziecko, które ty chcesz zabić. Może i każdy z nas mówi to samo, ale znam cie już tak dobrze, że wiem, że w końcu ruszy cie sumienie i nie poddasz sie aborcji.
(T.I): Czyli jednak nie znasz mnie aż tak dobrze. A gdybyś była moją prawdziwą przyjaciółką wspierała byś mnie zamiast mnie dołować.
P: Tak. Zapomniałam. Cały świat musi wiedzieć jakie to masz nieszczęśliwe życie. Wybacz jeśnie pani, że śmiałam cie obraźić.- powiedziałam kłaniając sie teatralnie.- Jednak myślę, że nie powinnaś nazywać mnie złą przyjaciółką, bo sama nie jesteś lepsza. Nie było cie gdy cię potrzebowałam.
(T.I): Mogę powiedzieć to samo o tobie. I teraz pojawia sie pytanie czy to między nami to nadla przyjaźń czy tylko znajomość? Nic nieznacząca znajmość? Ty masz nowe przyjaciółki, ja mam El. Ty nie masz dla mnie czasu i ja dla ciebie. Nie jesteśmy nierozłaczne, a nawet juz nam to nie przeszkadza. Mamy własne życia w których nic dla siebie nie znaczymy.- powiedziała patrząc mi w oczy. Ja nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Każde jej słowo mnie raniło i ona dobrze o tym wiedziała. Wiedziała, że mój najczulszy punkt to nasza wieź. To zawsze nasza rozłaka, jej obojętność i kłótnie najbardziej mnie bolały. Po moim policzku spłynęła łza i nie czekajac dłuzej ruszyłam do wyjść. Będąc przy drzwiach usłyszałam łagodny głos (T.I). Czyżby chciał przeprosić za to co powiedziała?
(T.I): Perrie.- odwróciłam sie.
P: Co?
(T.I): Zostawiłaś torbę.- powiedziała wskazując na szafkę przy wejściu do kuchni. Wziełam torbę i ostatni raz spojrzałam na (T.I). Dziewczyna miała łzy w oczach, ale nie zrobiła nic by mnie zatrzymać. Tak. Ona nigdy nie przyznaje sie do błędów. Jest na to zbyt dumna. Boli mnie jedynie, że spisała naszą długoletnia przyjaźń na straty.



Nowy kontrowersyjny rozdział.
Jest w nim coś na kształt intrygi, ale i sporo uczuc ;)
Właściwie to jeden z moich ulubionych rozdziałów, choć wiem, że nie każdemu sie spodoba.
Szczerze mówiąc zaczynam sie stresować tym jaka będzie wasza opinia na jego temat :/
No nic..
Czekam na wasze komentarze ;*


W roli wyjaśnienia.
Według mnie adorcja jest grzechem i nie popieram jej.


Na koniec chciałam Wam serdecznie podziekować za komentarze pod poprzednim postem i za ponad 10 000 wyswietleń *-*
Jesteście naprawdę wspaniałe ;D
Nigdy w życiu nie sądziłam, że tak dużo osiagnę, a to wszystko dzieki Wam <3333
Dziękuję ;*


P.S. Nawet nie wiecie jak długo czekałam, żeby wstawić ten gif z Louisem ^_^